mleczko1Tez lubie malutkie pierścioneczki ze złota ale uważam,że to zadna lokata.Przypominam sobie jak moja ciocia opowiadała,że w czsie II Wojny Św. za złoty pierścionek dostała kromke chleba.
Fajnie,że sobie kupujesz to co lubisz.Tez mam takie pamiatki,ktore mi sie kojarzą z miejscem pracy.Czymś musimy sobie osłodzić czas na dobrowolnej banicji:-):-):-)
Tak, odnosnie pamiatki z miejsca pracy. Otoz w Trier (Trewir) kupilam sobie porcelanowego kota za 150 EUR.
Jak go zobaczylam na polce w sklepie, od razu wiedzialam, ze musi byc moj. Ale cena w pierwszej chwili mnie nieco wystudzila.
W nocy spac nie moglam, bo "kot mi chodzil po glowie."
Po sniadaniu nastepnego dnia, oswiadczylam mezowi mojej Pdp, ze musi mi pozyczyc auto, bo ja do miasta musze i basta!
No i mam pamiatke z tego pieknego miasta w DE, z najstarsza budowla za czasow Cesarsstwa Rzymskiego.
Kot jest projektu Rosiny Wachtmeister z sygnatura autorki, wyprodukowany w fabryce porcelany Goebel.
Wiozlam go w wielkim pudle, specjalnie w sklepie zapakowanym, bo kot jest duzy, ale szyje pod lepkiem ma cienka.
Jest piekny i bardzo mnie sie podoba. I pewnie gdyby kosztowal i 4x tyle, tez bylby moj.
Bo kiedys spodobal mnie sie obraz znanego w Polsce malarza, ktorego nie kupilam od razu, bo namyslec sie chcialam (bo cena).
Jakie bylo moje rozezlenie, jak na drugi dzien pojechalam i "moich" scietych, zoltych irysow rzuconych na stole wczesnym porankiem, juz nie bylo, bo ktos kupil 15 minut po moim wyjsciu z galerii.
Do dzisiaj widze ten obraz. I do dzisiaj zaluje, ze nie jest moj. Byl piekny i wywarl na mnie niesamowite wrazenie.
Podjelam proby dotarcia do autora obrazu, co mnie sie udalao, ale wiadomo, ze zasmial sie tylko na moja prosbe.
On nie maluje na zamowienie, on maluje jedynie, gdy ma natchnienie.
