25 sierpnia 2015 21:28 / 11 osobom podoba się ten post
Muszę, no muszę Wam to opowiedzieć :)))))))))) Jak wiecie , jestem po kilkutygodniowym urlopie. Urlop był dość intensywny jeśli chodzi o wyjazdy wypoczynkowo-rekreacyjno-zdrowotne! Zazwyczaj, jak mnie nie ma w domu, zarządza nim mój syn i moja mama, jako dochodząca. Ta ostatnia, ze względu na swój wiek, ma pomysły rózne, które niekoniecznie są mądre, no ale pomaga mi i jestem wdzięczna. Otóż jednym z jej ostatnich pomysłów, było zabieranie smieci do siebie, czyli do bloków na duzym osiedlu mieszkaniowym, na którym mieszka. Na nic moje tłumaczenia, że ja płace za śmieci 16 zł od osoby i czy kosz jest pełny, czy pusty to przelew zrobic trzeba co miesiąc. Tak więc, w czasie kiedy ratowałam nadwątlone zdrowie w sanatorium, mama moja maszerowała z reklamówką śmieci dzień w dzień, żeby odciązyć mnie? kosz na smieci? smieciarzy? Nie wiem co nia kierowało, ale .....rezultat był taki, że kosz stał sobie czyściutki , sliczniutki i puściutki, oczywiscie na terenie posesji i komus sie bardzo spodobał. Tuż po powrocie z sanatoringu, wstaję skoro świt kosz na ulicę wystawić, a tu ...zonk. Kosza nie ma. Obleciałam podwórko, sąsiadowe też, ale kosza nie ma.Szlag mnie trafił, bo dopiero co nowy zakupiłam, a tu masz.......Udałam się więc do Pzredsiębiorstwa Oczyszczania, w celu zakupienia innego kosza, ale...bynajmniej nie nowego, bo na złodziei pracować nie zamierzam. Na składzie koszy uzywanych znalazłam w miarę ogarnięty, ale pan sprzedający uparł się, że on mi ten kosz wypucuje i osobiscie do domu przywiezie. Młody, piekny jak Apollo, więc mysle sobie, chyba działa w zmowie ze złodziejami, zobaczy gdzie mieszkam i gdzie kosz ów będzie zainstalowany i znowu mi podwędzą. Broniłam siebie i kosza jak niepodległości. Prawie sobie z rak wyrywaliśmy, ale wygrałam tę walkę i kosz spoczął na tylnym siedzeniu mojej Izuni. W drodze powrotnej, zatrzymałam się przy sklepie żelaznym i zakupiłam łancuch metalowy plus kłodkę firmy Gerda!!! Bareja ze swoim Misiem się chowa. Od 2 tygodni kosz przytwierdzony jest do siatki ogrodzeniowej łancuchem, zwieńczonym solidna kłódką. Pierworodny ma za zadanie pilnowac klucza, odpinać na wywóz i zapinać po wywozie. Nie będzie złodziej pluł mi w twarz!!!!
Wyjechałam do Niemiec w piątek, w poniedziałek zabierali smieci. Dziecko otrzymało instrukcje wraz z przypomnieniem, żeby łancucha nie zgubił i klucza nie złamał (zdarza mu się nagminnie). Zameldował wykonanie zadania, a dziś dowiaduję się, że kosz zniknął. No jasny gwint. Dzwonię do sąsiada, a on mówi, że oczywiscie kosz jest, ale zapięty w innym miejscu. W takim w którym jest metalowa obejma do furtki, bo siatkę to mogliby przeciąć! No czy to nie jest Matrix???? Boszzzzzze, ile prob cierpliwosci jeszcze mnie w tym wcieleniu czeka??????