Ktoś chętny na kawę ? Tu, do mnie zaparaszam ! PDP jedzie do kościoła, a ja spędzę dzisiejszą pauzę w ciszy, na balkonie.....z kawą.....SAMA !
Ale dobrze....:tanczy:

Ktoś chętny na kawę ? Tu, do mnie zaparaszam ! PDP jedzie do kościoła, a ja spędzę dzisiejszą pauzę w ciszy, na balkonie.....z kawą.....SAMA !
Ale dobrze....:tanczy:
pomysl dobry,ale ja dzis na balkonie mam grila:-)
Na balkonie sąsiadki czy twoim
pomysl dobry,ale ja dzis na balkonie mam grila:-)
pod okiem sasiadki na moim :-)
Chyba nie będziesz wiśnia i poczęstujesz sąsiadkę kiełbaską na ciepło ? niech chociaż potrzyma i rękę nacieszy :-):-):-)
Ta sąsiadka to chyba lubi na ostro kiełbaski....
Piszę w pochwalijkach, bo dzisiaj był najlepszy mój dzień na tym wyjeździe. Zrobiłam sobie wycieczkę rowerową do Dusseldorfu. Trochę naookoło jechałam, ale za to trasa piękna. Najpierw z 5 km przez las, później przez pola, ale asfaltem i samochody tam nie mogą jeździć. Dojechałam w końcu do Kaiserswerth - dzielnicy Dusseldorfu, ale do centrum to jeszcze 10 km miałam i pokonałam je trasą rowerową wzdłuż Renu. Pięknie było - słonko świeciło, wiaterek lekko wiał, droga tylko dla rowerów i pieszych, samochodów w ogóle nie było widać. W samym centrum nad Renem było głupio, bo był dzień japoński i pełno młodzieży, przebranej za różnorakie mangi chodziło. Przecisnąć się nie szło. Opuściłam więc nadbrzeże i poszłam do Libańczyka na falafele i hummus. Później chciałam kawę w Starbucks wypić, ale oblężenie istne tam panowało. Kupiłam w Primarku szal, odwiedziłam Karstadt i Kaufhof w poszukiwaniu jakiegoś zapachu na lato. Nic nie znalazłam. Wróciłam więc do Kaiserswerth, poszłam na piwko, na lody, a później znowu polami i lasami do domu. Na dodatek sponsorem dzisiejszej wycieczki była babcia, bo mi 50 euro na zabawienie się dała:)
Jakby tego było mało, spotkałam opiekunkę, która pracuje właściwie na przeciwko mnie. Dzisiaj był jej pierwszy dzień, ale na jutro się umówiłyśmy.
Piszę w pochwalijkach, bo dzisiaj był najlepszy mój dzień na tym wyjeździe. Zrobiłam sobie wycieczkę rowerową do Dusseldorfu. Trochę naookoło jechałam, ale za to trasa piękna. Najpierw z 5 km przez las, później przez pola, ale asfaltem i samochody tam nie mogą jeździć. Dojechałam w końcu do Kaiserswerth - dzielnicy Dusseldorfu, ale do centrum to jeszcze 10 km miałam i pokonałam je trasą rowerową wzdłuż Renu. Pięknie było - słonko świeciło, wiaterek lekko wiał, droga tylko dla rowerów i pieszych, samochodów w ogóle nie było widać. W samym centrum nad Renem było głupio, bo był dzień japoński i pełno młodzieży, przebranej za różnorakie mangi chodziło. Przecisnąć się nie szło. Opuściłam więc nadbrzeże i poszłam do Libańczyka na falafele i hummus. Później chciałam kawę w Starbucks wypić, ale oblężenie istne tam panowało. Kupiłam w Primarku szal, odwiedziłam Karstadt i Kaufhof w poszukiwaniu jakiegoś zapachu na lato. Nic nie znalazłam. Wróciłam więc do Kaiserswerth, poszłam na piwko, na lody, a później znowu polami i lasami do domu. Na dodatek sponsorem dzisiejszej wycieczki była babcia, bo mi 50 euro na zabawienie się dała:)
Jakby tego było mało, spotkałam opiekunkę, która pracuje właściwie na przeciwko mnie. Dzisiaj był jej pierwszy dzień, ale na jutro się umówiłyśmy.
babcia jednak nie taka zła jak kasę rzuca :)
Też tak właśnie pomyślałam, że może zbyt pochopnie ją oceniłam:)