Ostatnie kilka tygodni obijalam sie. Niby pracowalam, ale nie na moim poziomie. Dwa dni w tygodniu zastepowalam polska opiekunke, zeby miala te swoje 14 godzin wolne w tygodniu. PDP z demencja, ale mocno spacyfikowana. Opiekunka z tych, ktore Stelle niszcza. Nie potrzebuje wolnego, nie potrzebuje telefonu, nie potrzebuje internetu... Nawet jedzenia nie potrzebuje. Co szlam do pracy to mialam wrazenie, ze ja z domu wyrzucam. Wychodzila, ale bardzo, bardzo niechetnie... Praca przestala mi sie podobac. Tak bardzo, ze zaczelam w firmie napominac, ze ja sobie na zasilek pojde. Lepiej mi tam bedzie, do szkoly jakiejs pojde, zawodu sie nowego naucze... Juz nawet zaczelam w ta strone informacji szukac. Przestalam przejmowac sie praca, skoncentrowalam sie na przyszlosci i wlasciwie dobrze mi bylo. Chociaz te dwa dni w pracy odchorowywalam ciezko, bo ja tak pracowac nie umiem. Mialam zakaz wykonywania jakichkolwiek czynnosci. Wolno mi bylo isc z PDP na spacer i podac jej przygotowany przez opiekunke obiad. Pozmywac tez moglam. I to byly moje zajecia na 7godz....masakra... Szefowa przed chwila do mnie zadzwonila, ze ona sienie zgadza na moje odejscie. Adwokat, dla ktorego pracuje tez. Maja dla mnie nowa prace, na poziomie moich potrzeb:-) I wszystko pieknie, ale... Spotkanie z nowa PDP mam ustawione na srode. Tylko wtedy ma czas adwokat, a on musi mnie do domu PDP wprowadzic. A w srode to ja mialam do Marty jechac... Zaplanowalam sobie to juz 10 dni temu. Jest to jedyny dzien w tym tygodniu, w ktorym nie walcze z syna urodzinami.
Zla jestem. Zla, bo juz kiedys mialam kolo siebie(w podobnej odleglosci jak Marta teraz) Ivanilie, GosieP, Scarlet... Wszystkie wyjechaly i nie wrocily. I przez to ich nie poznalam, chociaz bardzo, bardzo bym chciala. A teraz Marta jest prawie na wyciagniecie reki, wszystko juz zaplanowane mialam i jeden telefon wszystko spsul... Wiem Marta, ze masz zamiar wrocic. Tylko, ze nawet jesli wrocisz to mozliwe, ze ja znowu codziennie pracowac bede. I nici ze spotkania beda:-(

