Ty taka "pozamykana" jesteś... Może zajrzyj w inne rewiry i wykorzystaj pewne podane różne takie... A co ja Cię uczyć będę... Sama wiesz :-)

To wszystko z tego porodu Gosi, tak mi się udzieliło, żebym i ja nie zaczęła rodzic

Ty taka "pozamykana" jesteś... Może zajrzyj w inne rewiry i wykorzystaj pewne podane różne takie... A co ja Cię uczyć będę... Sama wiesz :-)
Ostatni wieczór w pracy... I takie małe przemyślenia...
Przyjechałam na 4 tygodnie a zostałam 6. Tak wyszło ale już dawno obiecałam Magdzie że w razie czego zostanę dłużej, przyjadę wcześniej - w zależności jak wyjdzie. Wyszło tak a nie inaczej... Jutro Madzia obejmuje panowanie na włościach a ja zrobię sobie zasłużony odpoczynek od wszystkiego i zanim pojadę czynić w domu przygotowania do świąt, przez "chwilę" zostanę w De już całkiem prywatnie, celem umocnienia po odbudowaniu pewnych rzeczy.
Ostatnie miesiące zmieniły diametralnie mój sposób postrzegania wielu spraw; to chyba normalne że dopiero nagłe uświadomienie sobie własnej śmiertelności powoduje przewrót priorytetów o 180 stopni.
Doszłam do wniosku że szkoda mi życia na nic w gruncie rzeczy niewarte fochy i dąsy; jeśli mogę coś naprawić to naprawiam, jeśli ktoś chce zrobić to w stosunku do mnie to pozwalam na to. A jeśli to naprawianie ma spowodować uśmiech na czyjejś i mojej twarzy to tym lepiej.
Płakałam i żaliłam się kilka miesięcy temu że jest mi źle, ale podniosłam uszy do góry. Pomogło mi w tym sporo osób, również z tego forum. W tym samym czasie gdy zobaczyłam ile osób - obcych w gruncie rzeczy - jest mi życzliwych, zobaczyłam też tych którzy nagle zniknęli z mojego horyzontu, choć wydawali się być bliscy jak rodzina. I tacy na tym forum są także. Ale nie w tym rzecz...
Najważniejsze to wierzyć. Tak po prostu. W siebie. W ludzi. W życzliwość, przyjaźń, miłość. W to że każdy dzień jest szczęściem.
Na szteli mam spokój. Moje słodziaki choć czasem bywają męczący - w gruncie rzeczy są nieszkodliwymi seniorami którzy zatopieni we własnych światach żyją z dnia na dzień. Nie ma tu znaczenia w jakim stopniu dziadziuś jest kontaktowy z rzeczywistością która go otacza, ani czy babunia dziś pamięta gdzie coś wczoraj schowała... Oni mają świat swojej młodości, swoich wspomnień, swoich marzeń spełnionych lub nie, ale jest to ich szczęście. Nie myślą co jutro, co za rok. Cieszą się tym że obudzili się i dane jest im przeżyć następny dzień.
Nabyłam od nich tą umiejętność i choć ja nie mogę sobie pozwolić na to by nie myśleć o jutrze; to nauczyłam się z szacunkiem witać każdy poranek.
Czego i Wam życzę kochani!
Ostatni wieczór w pracy... I takie małe przemyślenia...
Przyjechałam na 4 tygodnie a zostałam 6. Tak wyszło ale już dawno obiecałam Magdzie że w razie czego zostanę dłużej, przyjadę wcześniej - w zależności jak wyjdzie. Wyszło tak a nie inaczej... Jutro Madzia obejmuje panowanie na włościach a ja zrobię sobie zasłużony odpoczynek od wszystkiego i zanim pojadę czynić w domu przygotowania do świąt, przez "chwilę" zostanę w De już całkiem prywatnie, celem umocnienia po odbudowaniu pewnych rzeczy.
Ostatnie miesiące zmieniły diametralnie mój sposób postrzegania wielu spraw; to chyba normalne że dopiero nagłe uświadomienie sobie własnej śmiertelności powoduje przewrót priorytetów o 180 stopni.
Doszłam do wniosku że szkoda mi życia na nic w gruncie rzeczy niewarte fochy i dąsy; jeśli mogę coś naprawić to naprawiam, jeśli ktoś chce zrobić to w stosunku do mnie to pozwalam na to. A jeśli to naprawianie ma spowodować uśmiech na czyjejś i mojej twarzy to tym lepiej.
Płakałam i żaliłam się kilka miesięcy temu że jest mi źle, ale podniosłam uszy do góry. Pomogło mi w tym sporo osób, również z tego forum. W tym samym czasie gdy zobaczyłam ile osób - obcych w gruncie rzeczy - jest mi życzliwych, zobaczyłam też tych którzy nagle zniknęli z mojego horyzontu, choć wydawali się być bliscy jak rodzina. I tacy na tym forum są także. Ale nie w tym rzecz...
Najważniejsze to wierzyć. Tak po prostu. W siebie. W ludzi. W życzliwość, przyjaźń, miłość. W to że każdy dzień jest szczęściem.
Na szteli mam spokój. Moje słodziaki choć czasem bywają męczący - w gruncie rzeczy są nieszkodliwymi seniorami którzy zatopieni we własnych światach żyją z dnia na dzień. Nie ma tu znaczenia w jakim stopniu dziadziuś jest kontaktowy z rzeczywistością która go otacza, ani czy babunia dziś pamięta gdzie coś wczoraj schowała... Oni mają świat swojej młodości, swoich wspomnień, swoich marzeń spełnionych lub nie, ale jest to ich szczęście. Nie myślą co jutro, co za rok. Cieszą się tym że obudzili się i dane jest im przeżyć następny dzień.
Nabyłam od nich tą umiejętność i choć ja nie mogę sobie pozwolić na to by nie myśleć o jutrze; to nauczyłam się z szacunkiem witać każdy poranek.
Czego i Wam życzę kochani!
Lili, dołańczam się do wszystkich życzliwych Ci osób..........tak trzymać, a będzie jeszcze lepiej , bo całe piekno i dobro jest w Tobie i trzeba tak żyć na codzień aby nie żałować , aby cieszyć się życiem i za wszystko dziękować. Przebaczać sobie i innym......takie proste...życie....jest czasami najtrudniejsze, ale jeśli się w końcu odnajdzie tą właściwą ścieżkę będzie cudnie.....a chmurki ignorować......:aniolki:
Ostatni wieczór w pracy... I takie małe przemyślenia...
Przyjechałam na 4 tygodnie a zostałam 6. Tak wyszło ale już dawno obiecałam Magdzie że w razie czego zostanę dłużej, przyjadę wcześniej - w zależności jak wyjdzie. Wyszło tak a nie inaczej... Jutro Madzia obejmuje panowanie na włościach a ja zrobię sobie zasłużony odpoczynek od wszystkiego i zanim pojadę czynić w domu przygotowania do świąt, przez "chwilę" zostanę w De już całkiem prywatnie, celem umocnienia po odbudowaniu pewnych rzeczy.
Ostatnie miesiące zmieniły diametralnie mój sposób postrzegania wielu spraw; to chyba normalne że dopiero nagłe uświadomienie sobie własnej śmiertelności powoduje przewrót priorytetów o 180 stopni.
Doszłam do wniosku że szkoda mi życia na nic w gruncie rzeczy niewarte fochy i dąsy; jeśli mogę coś naprawić to naprawiam, jeśli ktoś chce zrobić to w stosunku do mnie to pozwalam na to. A jeśli to naprawianie ma spowodować uśmiech na czyjejś i mojej twarzy to tym lepiej.
Płakałam i żaliłam się kilka miesięcy temu że jest mi źle, ale podniosłam uszy do góry. Pomogło mi w tym sporo osób, również z tego forum. W tym samym czasie gdy zobaczyłam ile osób - obcych w gruncie rzeczy - jest mi życzliwych, zobaczyłam też tych którzy nagle zniknęli z mojego horyzontu, choć wydawali się być bliscy jak rodzina. I tacy na tym forum są także. Ale nie w tym rzecz...
Najważniejsze to wierzyć. Tak po prostu. W siebie. W ludzi. W życzliwość, przyjaźń, miłość. W to że każdy dzień jest szczęściem.
Na szteli mam spokój. Moje słodziaki choć czasem bywają męczący - w gruncie rzeczy są nieszkodliwymi seniorami którzy zatopieni we własnych światach żyją z dnia na dzień. Nie ma tu znaczenia w jakim stopniu dziadziuś jest kontaktowy z rzeczywistością która go otacza, ani czy babunia dziś pamięta gdzie coś wczoraj schowała... Oni mają świat swojej młodości, swoich wspomnień, swoich marzeń spełnionych lub nie, ale jest to ich szczęście. Nie myślą co jutro, co za rok. Cieszą się tym że obudzili się i dane jest im przeżyć następny dzień.
Nabyłam od nich tą umiejętność i choć ja nie mogę sobie pozwolić na to by nie myśleć o jutrze; to nauczyłam się z szacunkiem witać każdy poranek.
Czego i Wam życzę kochani!
anerik, wszystko co piszesz , jest prawda ale nie jest latwo ja w zyciu stosowac.Ja jestem czlowiekiem uleglym i nigdy nie bylam msciwa. Nawet teraz w momencie kiedy moj ex albo jeszcze nie( wyrok nie jest prawomocny) wniosl apelacje od wyroku rozwodowego, nie mam mu tego za zle , jestem tylko rozczarowana, ze do konca walczy w sprawie , gdzie on byl przyczyna tego wszystkiego zlego co sie w naszym zyciu stalo. 32 lata to duzy kawal, a ja mu teraz posle karte swiateczna z zyczeniami wszystkiego dobrego i nie bedzie to falsz, ale niech da mi juz spokoj i pozwoli na moj kawalek mego zycia. Wcale z tym wybaczaniem nie czuje sie lepiej ale staja mi sie przez to pewne rzeczy obojetne
anerik, wszystko co piszesz , jest prawda ale nie jest latwo ja w zyciu stosowac.Ja jestem czlowiekiem uleglym i nigdy nie bylam msciwa. Nawet teraz w momencie kiedy moj ex albo jeszcze nie( wyrok nie jest prawomocny) wniosl apelacje od wyroku rozwodowego, nie mam mu tego za zle , jestem tylko rozczarowana, ze do konca walczy w sprawie , gdzie on byl przyczyna tego wszystkiego zlego co sie w naszym zyciu stalo. 32 lata to duzy kawal, a ja mu teraz posle karte swiateczna z zyczeniami wszystkiego dobrego i nie bedzie to falsz, ale niech da mi juz spokoj i pozwoli na moj kawalek mego zycia. Wcale z tym wybaczaniem nie czuje sie lepiej ale staja mi sie przez to pewne rzeczy obojetne
A ta kartka to niby po jaką cholerę?????Dzieciom,wnukom tak,ale exowi????No,sory Lenoczka,przesadzasz z tą dobrocią ,uległością i czym tam jeszcze....
Pora przestać oglądać się za siebie.Nie o to chodzi,żeby byc mściwym,tylko o to ,że zamknąć ten etap-taką kartką go przedłużasz i sobie i jemu.Dopóki tego nie zrobisz,nie rozliczysz przeszłości z soba samą,będzie ci ciężko iść do przodu.A to jest przecież Twój główny cel na teraz:)
Kasiu, mogłabyś do mnie napisać na mail......chcę Cię o coś zapytać....w swoim prof. nie masz maila.
anerik, wszystko co piszesz , jest prawda ale nie jest latwo ja w zyciu stosowac.Ja jestem czlowiekiem uleglym i nigdy nie bylam msciwa. Nawet teraz w momencie kiedy moj ex albo jeszcze nie( wyrok nie jest prawomocny) wniosl apelacje od wyroku rozwodowego, nie mam mu tego za zle , jestem tylko rozczarowana, ze do konca walczy w sprawie , gdzie on byl przyczyna tego wszystkiego zlego co sie w naszym zyciu stalo. 32 lata to duzy kawal, a ja mu teraz posle karte swiateczna z zyczeniami wszystkiego dobrego i nie bedzie to falsz, ale niech da mi juz spokoj i pozwoli na moj kawalek mego zycia. Wcale z tym wybaczaniem nie czuje sie lepiej ale staja mi sie przez to pewne rzeczy obojetne
Leni! Kasia ma rację. Czas zamknąć ten rozdział. Wiadomo, że 32 lata to szmat czasu ale nie przedłużaj agonii. Skup się na Andym, a nie na wysyłaniu exowi kartek bo to świadczy o tym, że jeszcze nie jesteś gotowa na przyjęcie czegoś nowego w swoim życiu.
Alina, ja to dalej na takiej rozbujanej karuzeli i jestem zla na siebie ale niestety w glowie jakies smieci pozostaja pomimo ciaglego sprzatania. Zbyt dlugo i zbyt wiele traumy i zbyt DOSTOJNY wiek;) moze z czasem sie to posprzata . przez ten rozwod zbyt wiele mi sie znowu przypomnialo ale przezyje, mam Was!!!! czasem trza mnie poglaskac a czasem dobrego kopala zasadzic, ja do wszystkiego ( do czasu) sie przystosuje:-)Dobrze, ze jestescie!!! Czemu ja nie bylam z Wami od poczatku jak tu przyjwechalam??? chociaz to przed wyjazdem w nieznane podjelam decyzje za sprawa Opiekunkowa, ze zaryzykuje. Moze zbyt wiele stabilnosci juz mam, nie wiem;(moze klopoty to moja specjalnosc, jak u Bednarskiego? ale to on przeciez rozwiazywal problemy innych a nie sciagla ich na siebie
Alina, ja to dalej na takiej rozbujanej karuzeli i jestem zla na siebie ale niestety w glowie jakies smieci pozostaja pomimo ciaglego sprzatania. Zbyt dlugo i zbyt wiele traumy i zbyt DOSTOJNY wiek;) moze z czasem sie to posprzata . przez ten rozwod zbyt wiele mi sie znowu przypomnialo ale przezyje, mam Was!!!! czasem trza mnie poglaskac a czasem dobrego kopala zasadzic, ja do wszystkiego ( do czasu) sie przystosuje:-)Dobrze, ze jestescie!!! Czemu ja nie bylam z Wami od poczatku jak tu przyjwechalam??? chociaz to przed wyjazdem w nieznane podjelam decyzje za sprawa Opiekunkowa, ze zaryzykuje. Moze zbyt wiele stabilnosci juz mam, nie wiem;(moze klopoty to moja specjalnosc, jak u Bednarskiego? ale to on przeciez rozwiazywal problemy innych a nie sciagla ich na siebie
Alina, ja to dalej na takiej rozbujanej karuzeli i jestem zla na siebie ale niestety w glowie jakies smieci pozostaja pomimo ciaglego sprzatania. Zbyt dlugo i zbyt wiele traumy i zbyt DOSTOJNY wiek;) moze z czasem sie to posprzata . przez ten rozwod zbyt wiele mi sie znowu przypomnialo ale przezyje, mam Was!!!! czasem trza mnie poglaskac a czasem dobrego kopala zasadzic, ja do wszystkiego ( do czasu) sie przystosuje:-)Dobrze, ze jestescie!!! Czemu ja nie bylam z Wami od poczatku jak tu przyjwechalam??? chociaz to przed wyjazdem w nieznane podjelam decyzje za sprawa Opiekunkowa, ze zaryzykuje. Moze zbyt wiele stabilnosci juz mam, nie wiem;(moze klopoty to moja specjalnosc, jak u Bednarskiego? ale to on przeciez rozwiazywal problemy innych a nie sciagla ich na siebie
Hej witaj:)rzadko wchodzę tutaj na forum ale mam pytanko,byłaś może kiedykolwiek w Buschhoven?to jest pod Bonn:)buzia bardzo znajoma,chyba że masz siostre bliżniaczkę:)