Wrocilysmy z babcia z poczestunku,bylo pryzyjemnie ,wystepy dzieci ,chor meski i grajki na akordeonie ,ale bylo tal zle naglosnienie i dziadki tak belkotaly ,ze nie mozna ich bylo sluchac.No ale wytrzymalam,bylo pyszne ciasto,kawka soczki winka ,co kto chcial.O piatej podali kolacje,chlebek wedlina i sery.Az mnie podnosilo do gory,jak widzialam jak oni jedza.Zrobili sobie kromke chleba i napakowali wszystko na nia,a pozniej udawali ze jedza schabowego.Nie wiem ale wynioslam z domu,ze chleba sie nie nadziewa na widelec,a jeszcze kroic go nozem to czysta profanacja dla mnie.No coz moze i ze mnie dziwolag.Nie dalej jak tydzien temu bylam na obiedzie w Kosciele,za drobna oplata mozna bylo sobie cos zamowic.Babcia kupila placki ziemniaczane ,dla mnie tez bo chcialam,i zas me zdziwienie .Jako jedna to ja udawalam ,ze jem schabowego ,nikt nie uzywal noza

No coz nigdy ten narod nie przestanie mnie zaskakiwac,no chyba ze ja jakas jestem inna,ale nie bede sie zmieniac.Starych drzew sie nie przesadza.