Na wyjeździe #30

06 grudnia 2015 17:58 / 2 osobom podoba się ten post
tyciek

Ann , znam to doskonale .... i tęsknotę i biedowanie  i robotę ponad siły .  ... a że nie mam jak Ci realnie pomóc to choć wytłumaczę Ci , że ta "prawdomówność" firm odnośnie stanu pdp. to po prostu błąd komunikacyjny ... wiesz - rodzina pdp daje info , firma przekazuje ją Tobie , a że coś po drodze zaiskrzyło na łączach to wychodzi tak: 

ale my silne , silne i uparte ! Przeżyjemy !

Miło Cię Tyćku widzieć. Właśnie tak sobie siedziałam przed lapkiem i myślałam, że dawno Cię nie widziałam, a tu proszę niespodzianka, jesteś. Żart stary ale świetny i chyba ciągle aktualny.
06 grudnia 2015 18:19 / 4 osobom podoba się ten post
Ann1967

Może w końcu znajdę dobrą rodzinę...aby wracać tam ...nie mam  szczęścia  w życiu, w miłości, nawet w pracy w DE..ech życie..:((

Znajdziesz, znajdziesz trochę cierpliwości choć z tymi rodzinami różnie bywa. Przede wszystkim tak jak Mycha napisała z czasem zahartujesz się i nie będziesz wszystkiego aż tak bardzo przeżywać. Uwierz mi tak jest, naprawdę. Nie będę się z Tobą licytować, która z nas więcej przeżyła i straciła bo nie w tym rzecz. Pamiętam jak pierwszy raz znalazłam się w de, jak było mi ciężko i ile łez wylałam. Gdybym mogła to do domu pieszo bym wróciła ale nie mogłam, więc zostałam i jestem do tej pory.  Nie cały czas bo też zjeżdżam do domu choć zazwyczaj wyjeżdżam na długo, nie krócej niż 3 miesiące, a zazwyczaj 5 lub trochę więcej. Sknerstwo jest cechą narodową Niemców więc pewnie nie raz trafi Ci się rodzina gdzie 50 euro na tydzień będzie normą. Za taką kasę co prawda szału nie ma ale da się wyżyć. Dopiero u tej babci, u której jestem teraz nauczyłam  się gotować po niemiecku. Jest to kuchnia niewyszukana, sycąca i przede wszystkim nie trzeba się przy niej narobić. Aby zmieścić się w tej kwocie polecam wszelkiego typu białe sosy. Poczytaj w wątku o kuchni niemieckiej. Powinnaś coś znależć. I jeszcze jedno.
06 grudnia 2015 18:26 / 3 osobom podoba się ten post
doda1961

Warto pomagać Ona Lisa, zawsze warto. Kto chce, to pomoc przyjmie, choćby to było tylko dobre słowo, kto nie chce, to nie. Przymusu nie ma :)

Napisałam, że zawsze warto pomagac, ale?? czasem jest to ale.    Pomagajmy, pomagajmy nadal  Jestem za pomaganiem przecież Nieraz,
''kamieniem'' dostałam, ale pomagam nadal.
06 grudnia 2015 18:40 / 3 osobom podoba się ten post
anerik

Kochani, ja też dzisiaj przeżyłam horror.....mam szczęście że żyję........chlapnę coś mocniejszego z baryka..........
Zapowiadało się nieźle.......w ramach prezentu Mikołajkowego.....pojechałam samochodem z dziadkiem do Loerrach.....na przystanek autobusowy gdzie mamy z dziadkiem odebrać zmienniczkę na koniec grudnia.....
Wszysko przebiegało dość dobrze...choć to nowa droga której nie znałam..........dojechaliśmy do celu ...miejsca na parking nie było więc wracamy do domu.....
Dziadek kaze mi jechać inną drogą...starą....wązką pod górę serpętyny.....potem w dół ......dziadek mówi zobacz jakie piękne wdodoki........a ja nie potrafie oczu oderwać od drogi....samochód sam jedzie choć odpuściłam gaz.....jechałam na dwójce.......wcisnęłam sprzęgło i hamuję ciągle zakręty..........modlę się kiedy to się skończy....ręce mokre.........nareszcie dół......a tu znowu dziadek każe wjeżdzać do góry po polnej drodze.........
Dotarliśmy do dziadka działki...na której on kiedyś wypoczywał z żoną teraz to należy do wnuczki........piękny widok z góry na nasze miasto............a ja mam dalej stracha.....jak tu zjechać w dół............ale jakoś na tych hamulcach udałooooo się jesteśmy już prawie u siebie i tu   ....kurcze na rondzie ...śłońce w oczy i rowerzyści........zachamowałam byłam jeszcze daleko od nich ze 2 metry.....ale mimo to.....kurcze........
Darek, Doda, Mycha, i nnni którzy jeżdzą........jak się prawidłowo zjeżdza po serpentynach z górki.........miałam włączony 2 bieg ale jechałam na sprzegle i hamulcach......jeden z zakrętów ściełam.........ale żyję....
Poradzcie jaką nawigację mam kupić w netto będą w tym tygodniu...ale chyba tylko  Niemiecki i Angielski..
Zdjęcie z dziś.

Ty nie możesz trzymać tego sprzęgła oducz się tego! Kiedy się hamuje i się zasprzęgli to samochód przyspiesza a nie hamuje. Nie można mieć nawyku trzymania nogi na sprzęgle. Może dlatego masz takie trudności? A niedobrych nawyków jest naprawdę ciężko się pozbyć. Musisz wyhamować hamulcem jak zjeżdżasz z górki ale bez sprzęgła i tylko wtedy kiedy to jest konieczne bo spalisz hamulce. Prawidłowo powinnaś hamować silnikiem. To tzw. stopniowa redukcja biegów.
06 grudnia 2015 18:44 / 1 osobie podoba się ten post
Otóż to, hamowanie silnikiem. Czynny od 30 lat kierowca Wam to mówi. Deszcz, ślizgawica , serpentyny w górach tylko hamowanie silnikiem i nie daj Boże noga na sprzęgle i bieg, bo wtedy jedziesz na luzie i moze Cię trzepnąć, obrócic, przewrocic.
06 grudnia 2015 18:45 / 1 osobie podoba się ten post
MeryKy

Ty nie możesz trzymać tego sprzęgła oducz się tego! Kiedy się hamuje i się zasprzęgli to samochód przyspiesza a nie hamuje. Nie można mieć nawyku trzymania nogi na sprzęgle. Może dlatego masz takie trudności? A niedobrych nawyków jest naprawdę ciężko się pozbyć. Musisz wyhamować hamulcem jak zjeżdżasz z górki ale bez sprzęgła i tylko wtedy kiedy to jest konieczne bo spalisz hamulce. Prawidłowo powinnaś hamować silnikiem. To tzw. stopniowa redukcja biegów.

no i teraz zadowolona jestem , ze raz sprobowalam w de jazdy samochedem i na tym sie skonczylo:) po jakiego diabla mi dodatkowy stres? ale nasza kolezanke podziwiam za odwage a nie za znajomosc jazdy!!!!
06 grudnia 2015 18:48 / 3 osobom podoba się ten post
leni

no i teraz zadowolona jestem , ze raz sprobowalam w de jazdy samochedem i na tym sie skonczylo:) po jakiego diabla mi dodatkowy stres? ale nasza kolezanke podziwiam za odwage a nie za znajomosc jazdy!!!!:-)

Co Ty mówisz kobieto. A jaka jest Twoim zdaniem róznica między jazdą samochodem w De a w Polsce? No litości, ruszaj tylek i za kierownice wsiadaj skoro masz juz prawo jazdy. Powiedziałabym nawet , że w De łatwiej się jeżdzi, tylko na rowerzystów trzeba uważać. Jesoooooo, prawo jazdy, prowadzenie auta to jest mega niezależność dla kobiety. Migiem mi się ucz jeżdzić.
06 grudnia 2015 18:49 / 3 osobom podoba się ten post
Alina

Miło Cię Tyćku widzieć. Właśnie tak sobie siedziałam przed lapkiem i myślałam, że dawno Cię nie widziałam, a tu proszę niespodzianka, jesteś. Żart stary ale świetny i chyba ciągle aktualny.

hej Alinka , bo ja to tak zza  winkla ostatnio na opiekunkowie - cicho ciemna . A żart ...  ależ to nie żart ! tak  nader często  wygląda  komunikacja na linii firma- opiekunka ....   dostaje się profil pdp, jedzie się  i .... ZONK !!!
Znalezione obrazy dla zapytania zaskoczony kot
06 grudnia 2015 18:52 / 3 osobom podoba się ten post
Anerik piszesz też że źle zbierasz zakręty. Coś jest nie tak bo na ogół samochód sam trzyma się w koleinach? Może Ty podczas zakręcania naciskasz sprzęgło, albo zmieniasz biegi? Albo dodajesz czy ujmujesz gazu? Jak się wchodzi w zakręt to trzeba równomiernie trzymać nogę na gazie dopiero jak się łuk zbierze to dodajemy gazu (gdzieś tak w połowie ja się nawet nad tym nie zastanawiam). Anerik Ty jesteś naprawdę odważna ale ja ci radzę zapłać kilka lekcji na początek, z pewnością Ci to pomoże. Tymi jazdami nabierzesz złych nawyków, które później ciężko wytępić żeby bezpiecznie jeździć
06 grudnia 2015 18:57
doda1961

Co Ty mówisz kobieto. A jaka jest Twoim zdaniem róznica między jazdą samochodem w De a w Polsce? No litości, ruszaj tylek i za kierownice wsiadaj skoro masz juz prawo jazdy. Powiedziałabym nawet , że w De łatwiej się jeżdzi, tylko na rowerzystów trzeba uważać. Jesoooooo, prawo jazdy, prowadzenie auta to jest mega niezależność dla kobiety. Migiem mi się ucz jeżdzić.

Dodus, ja w Pl mialam przejechane jakies 300 km i ostatni kurs byl pietnastominutowy z moim pijanym mezem jako draca sie nawigacja. Zaparkowalam przed domem, wysiadlam, palnelam drzwiami i nigdy wiecej nie usiadlam za kierownica. Prawko mam , moze cos mi sie jeszcze w zyciu odmieni
06 grudnia 2015 19:09 / 3 osobom podoba się ten post
doda1961

Otóż to, hamowanie silnikiem. Czynny od 30 lat kierowca Wam to mówi. Deszcz, ślizgawica , serpentyny w górach tylko hamowanie silnikiem i nie daj Boże noga na sprzęgle i bieg, bo wtedy jedziesz na luzie i moze Cię trzepnąć, obrócic, przewrocic.

No dobra...ale jak zacznę hamować na biegu bez sprzęgła to mi samochód gaśnie................jechałam na biegu 2   odpuściłam gaz, a ten dalej za szybko jedzie.....no to sprzegło i hamulec..........dziewczyny .......nigdy nie jeżdziłam z górki...........gdybym wiedziała to bym tam nie pojechała...........udało się  żyję i bedę dalej się uczyć...dlatego się dopytuję............
Leni..jazda w DE to dla mnie jedyna możliwa opcja nauki.........w domu nie mam samochodu i na razie nie mam zamiaru kupować........ale w przyszłości to napewno kupię.......kiedyś myślałam a po co mi dodatkowy stres.........ale też satysfakcja jest i to duża....uczę się i się nauczę......a kto mi zabroni......
Jestem i tak bardzo, bardzo z siebie dumna...bo w ciągu 3 tygodni jeżdzę już sama po mieście i do sklepu.....wjeżdzam perfekt w bramę...parkuję ......dziś na prostej 70 tką............tyle że tych serpentyn nie było w planie...gdybym wiedziała to bym już wcześniej się dopytała jak to jest..........
Bozia, mi dziś pomogła......dzieki
06 grudnia 2015 19:09 / 2 osobom podoba się ten post
Ja nie Darek a blado przy nim wypadam z moim skromnym B bo on ma wszystkie możliwe kategorie ( no chyba tylko na tramwaje nie ma) ale tyle ci powiem Anerik,na zakrętach bardzo delikatnie z hamowaniem bo łatwo wpaść w poślizg,a wyjście z poślizgu oo to już pewna sztuka jest...
Ale swoją drogą jak dziadek podziwia piękne widoki to chyba ma już zaufanie do ciebie jako kierowcy?
06 grudnia 2015 19:11 / 4 osobom podoba się ten post
Teraz mi sie przypomnialo ja to taki nietypowiec jestem!!! W wieku 39 lat , w bardzo trudnym moim okresie zyciowym- praca, nalogi meza, corka na pierwszym roku uniwersytetu(dzienne), trzeba jakos pomoc aby dziewczyna nie przerwala nauki wiec zajmowanie sie pierwsza wnusia do jej 6 lat i w tej pogoni problemu za problemem , postanowilam jakos SOBIE pomoc , a ze zawsze lubilam sie uczyc,to najpierw wystartowalam aby skonczyc LO , ktore za mlodych lat glupia porzucilam( eksternistycznie , egzaminy z 4 lat) uczylam sie sama i zdawalam egzaminy bez zadnej poprawki( pomagaly mi obydwie corki jak czegos nie pojmowalam)i w tym samym czasie zrobilam prawko. Kiedy po 7 miesiacach zaliczylam egzaminy z LO , pozniej zdalam mature i poszlam na poltorej roczne socjalne studium policealne(wieczorowe). Mialam zamiar cos studiowac, ale sytuacja z wnusia nie pozwolila mi na moje fanaberie, Postawilam na przyszlosc corki. Tak przetrwalam stres zyciowy zabijajac mysli czyms pozytecznym. Nie wiem skad wzielam te sily, do dzis nie wiem.
06 grudnia 2015 19:11 / 4 osobom podoba się ten post
leni

Dodus, ja w Pl mialam przejechane jakies 300 km:-) i ostatni kurs byl pietnastominutowy z moim pijanym mezem jako draca sie nawigacja. Zaparkowalam przed domem, wysiadlam, palnelam drzwiami i nigdy wiecej nie usiadlam za kierownica. Prawko mam , moze cos mi sie jeszcze w zyciu odmieni

Odmieni się odmieni, zawsze się odmienia i zawsze na lepsze. Masz prawko to bierz jakieś auto ( o ile ktoś Ci da ) i zrób sobie nocną rajzę po miescie. Nie ma ruchu wtedy i mozna się świetnie podszkolić. Ja się tak własnie uczyłam jeżdzić, bo po kursie to guzik umiałam. 31 lat bezwypadkowej jazdy mam na koncie i wiele krajów, miast przemierzonych i jeszcze wiele przede mną. Nie bądź tchórzem!!!!! W 1988 roku pojechałam sama, samiuteńka maluchem do Hamburga i przezyłam. Nie było nawigacji, zimowych opon i ręczny mi szwankował :D :D :D :D
06 grudnia 2015 19:13 / 5 osobom podoba się ten post
Wrocilysmy z babcia z poczestunku,bylo pryzyjemnie ,wystepy dzieci ,chor meski i grajki na akordeonie ,ale bylo tal zle naglosnienie i dziadki tak belkotaly ,ze nie mozna ich bylo sluchac.No ale wytrzymalam,bylo pyszne ciasto,kawka soczki winka ,co kto chcial.O piatej podali kolacje,chlebek wedlina i sery.Az mnie podnosilo do gory,jak widzialam jak oni jedza.Zrobili sobie kromke chleba i napakowali wszystko na nia,a pozniej udawali ze jedza schabowego.Nie wiem ale wynioslam z domu,ze chleba sie nie nadziewa na widelec,a jeszcze kroic go nozem to czysta profanacja dla mnie.No coz moze i ze mnie dziwolag.Nie dalej jak tydzien temu bylam na obiedzie w Kosciele,za drobna oplata mozna bylo sobie cos zamowic.Babcia kupila placki ziemniaczane ,dla mnie tez bo chcialam,i zas me zdziwienie .Jako jedna to ja udawalam ,ze jem schabowego ,nikt nie uzywal noza No coz nigdy ten narod nie przestanie mnie zaskakiwac,no chyba ze ja jakas jestem inna,ale nie bede sie zmieniac.Starych drzew sie nie przesadza.