Dzisiaj rano przeprowadziłam z kotką poważną rozmowę. Ona słuchała, ja mówiłam. Próbowałam jej wytłumaczyć, że nie może siedzieć skoro świt pod moimi drzwiami z głową prawie w szparze pomiędzy framugą, a skrzydłem drzwiowym bo to grozi po pierwsze rozdeptanie-oczywiście jej albo zawałem- tym razem moim. Nie dosyć, że jest czarna, rano jest szaro, ja nie mam na nosie okularów , idę do łazienki jak lunatyczka, to od drzwi coś odskakuje i w dodatku miauczy. Od razu postawiła mnie do pionu. A jak pięknie byłam rozbudzona, nawet nie wspomnę. Kicia gdy tak udzielałam jej reprymendy siedziała wpatrzona we mnie z miną wyrażającą skruchę ale czy coś dotarło do tego kociego łepka to przekonam się jutro. Mam nadzieję, że nie zapomnę iż w drzwiach może na mnie czekać niespodzianka bo faktycznie gotowa jestem zejść na zawał.