Zachęcona widokiem grzybów wystawionych na sprzedaż,na tzw.zawierciańskim ryneczku,gdzież udałam się dzisiejszego ranka,w celu zakupu kury rosołowe na jutrzejszy " wypraszalny" obiad,jak mówi mój wnusio,postanowiłam zajrzeć ( po południu) w "moje"lasy i..chujnia z grzybnią,jak mawia mój kolega.Znalazłam, dosłownie, trzy kurki, choć w lesie, wcale nie sucho,a parno jak cholera...może wysyp będzie później.:modlitwa:,tak, żebym zdążyła coś uzbierać,przed wyjazdem do Faterlandu.:rozmysla:
