Pijąca zmienniczka

10 lutego 2017 16:53
Helena2311

Jestem tu drugi raz-jako stała,decyzyjna opiekunka.Moja zmienniczka miała"taki sobie" język i nadrabiała...wszystko robiła za pdp i ta teraz się buntuje.Mam nadzieję,że powoli wróci na"właściwe"tory.Zaczęłam 1.lutego a zjeżdżam 14 kwietnia.

Zycze dobrej korelacji!
10 lutego 2017 16:59
kika1

To niewesolo masz, dlugo bedziesz na tej szteli?
Wcisnij sie do mojego miasteczka, bedzie razniej w razie jakiejs wpadki. Mam nadzieje, ze MeryKy potwierdzi, ja wspominam czas z nia tutaj spedzony baaardzo milo!

Ela.Byłam w Obertshausen.Nie udało się nam spotkać.Zmieniłam agencję i miejsce stacjonowania-Badenia,zamiast Hessen.
10 lutego 2017 17:01
kika1

Zycze dobrej korelacji!

Dzięki i niech się stanie.
10 lutego 2017 17:02 / 1 osobie podoba się ten post
kika1


wracaj tutaj!!!

Czekam na zlecenie. Nie mam pojęcia gdzie trafię?
10 lutego 2017 17:48 / 2 osobom podoba się ten post
EwaR65

Witaj. Ano wstala tylko pracowac nie musiala bo ja we wszystko wdrazalam a co do oceniania to masz racje tak jakos wyszlo, ze tym razem nie ocenilam zle tylko z doswiadczenia. Drugi raz tez bym zadzwonila bo to chore jest jechac do pracy z flacha ale dziekuje za twoj punkt widzenia, ktorego absolutnie nie neguje, kazdy ma prawo do wlasnego zdania i wlasciwie najlepiej znalezc sie w danej sytuacji, zeby ocenic postepowanie drugiej osoby a najwazniejsze jest, ze nikomu nic sie nie stalo.

Mój podopieczny czasem też wypije lampkę koniaku i nikt mu nie robi z  tego powodu wyrzutów, jego dom, jego cierpienie, ja czasem z jego rodziną też się napije i nie płaczemy z tego powodu  żyjemy w dobrych relacjach, a Ewie to wierze bo w górach nie jedna góralka potrafi przy świętowaniu obalić i rano razem z kogutem zerwać się do pracy, na kacu,  ale niezawodna.
10 lutego 2017 17:49 / 4 osobom podoba się ten post
Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida", ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.
10 lutego 2017 17:51 / 1 osobie podoba się ten post
margaritka59

Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.

A co z autem ???
10 lutego 2017 18:10 / 1 osobie podoba się ten post
Marcia

Mój podopieczny czasem też wypije lampkę koniaku i nikt mu nie robi z  tego powodu wyrzutów, jego dom, jego cierpienie, ja czasem z jego rodziną też się napije i nie płaczemy z tego powodu :-) żyjemy w dobrych relacjach, a Ewie to wierze bo w górach nie jedna góralka potrafi przy świętowaniu obalić i rano razem z kogutem zerwać się do pracy, na kacu,  ale niezawodna.

No przecieram oczy i nie wierze prawda, ze da sie mnie polubic hahaha! Powaznie to tamta nie byla niezawodna i kwestia czasu byla utrata pracy ale ja tu juz wiecej nie pisze bo dostalam kwiatka, ze mam sobie melisy dolac a weekend dlugasny. Marcia wpadaj na urodziny nugat sa w pokoju obok, na drzwiach pisze "tylko dla krejzoli figle i zarty".
10 lutego 2017 19:02 / 7 osobom podoba się ten post
margaritka59

Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.

No.... trochę ją rozumiem 
Tez kiedyś zapomniałam swojego autka. A było tak: pracowałam w niemieckiej firmie. Pewnego dnia mieliśmy z szefem (Niemcem) ważne sprawy do załatwienia w ministerstwie. Ponieważ termin był wcześnie rano umówiliśmy się na miejscu. Ja dojechałam bezpośrednio z domu moim autkiem, szef swoją firmową furą .... Po załatwieniu wszystkiego, w tych pozytywnych emocjach (a rozmowy były trudne) szybko do samochodu i do firmy....  Dopiero po ok. 10-15 km zorientowałam się, że "czegoś" mi brakuje :) 
Dobrze że szef miał poczucie humoru i odwiózł mnie z powotem, ale smiechu nie było końca ....
10 lutego 2017 19:54 / 4 osobom podoba się ten post
ewa59

A co z autem ???

Córka Pdp , powiadomiła mnie w niedziele przed swoim wyjazdem, że auto już na miejscu . Zostało przed domem jej nowo zapoznanej koleżanki, też opiekunki, ale nie znała nazwy ulicy. 
10 lutego 2017 19:56 / 6 osobom podoba się ten post
margaritka59

Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.

Witaj;) kilka dobrych lat temu zaparkowalam na miescie i zapomnialam gdzie, w poszukiwaniach udzial wziela milicja-wowczas, samochod znalazl sie  na drugi dzien, po przeciwnej stronie Starego Rynku.  Dziwne rzeczy zdarzyc sie nam moga, nie mowiac o wplywie alkoholu /prowadzac samochod, nigdy pod jego wplywem nie bylam/ czyli rozumiem Twoja zmienniczke, ktora zgubila gdzies po drodze samochod, niekoniecznie pod wplywem alkoholu bedac.

Generalnie opowiadam sie przeciwko nadmiaru spozywania alkoholu, aczkolwiek rozumiem, ze chorzy na ta chorobe nie leczac sie, sa zagrozeniem nie tylko dla siebie ale dla otoczenia.
Kilka miesiecy temu przypadkiem a moze i nie... na forum, gdzie wypowiadaja sie osoby chore na alkoholizm. Przyznam, ze siedzialam nascie dni, czytajac przerozne historie pijacych osob, wiem teraz, ze to choroba straszna. Pisze tam m.in. kobieta opiekujaca sie naszymi starszakami. W momencie podjmowania decyzji o pracy na obczyznie byla przekonana, ze podola, niestety choroba zwyciezyla. Polubilam ta osobe, ktora nawet nie wie, jak czesto jestem przy niej, zyczac jej sily w dazeniu ku wyzdrowieniu.
10 lutego 2017 20:04 / 1 osobie podoba się ten post
margaritka59

Córka Pdp , powiadomiła mnie w niedziele przed swoim wyjazdem, że auto już na miejscu . Zostało przed domem jej nowo zapoznanej koleżanki, też opiekunki, ale nie znała nazwy ulicy. 

Mi też zdarzyło się zostawić auto na parkingu, na trzeźwo, i mimo, że zawsze staram się zapamiętać sektor, to po wyjściu ze sklepu lub kina, nie pamiętam numeru i chodzę i szukam....
10 lutego 2017 20:13 / 1 osobie podoba się ten post
Gabrysia

No.... trochę ją rozumiem :-)
Tez kiedyś zapomniałam swojego autka. A było tak: pracowałam w niemieckiej firmie. Pewnego dnia mieliśmy z szefem (Niemcem) ważne sprawy do załatwienia w ministerstwie. Ponieważ termin był wcześnie rano umówiliśmy się na miejscu. Ja dojechałam bezpośrednio z domu moim autkiem, szef swoją firmową furą .... Po załatwieniu wszystkiego, w tych pozytywnych emocjach (a rozmowy były trudne) szybko do samochodu i do firmy....  Dopiero po ok. 10-15 km zorientowałam się, że "czegoś" mi brakuje :) 
Dobrze że szef miał poczucie humoru i odwiózł mnie z powotem, ale smiechu nie było końca ....

Ja też podeszłam do tego z  położenia tej zmienniczki. W końcu miała wolne . Co miała jechać z  promilami?  A córka babci bardziej chyba chciała wyczuć moją gotowość w razie "W " niż szukac pomocy w znalezieniu auta.
10 lutego 2017 20:18
ewa59

Mi też zdarzyło się zostawić auto na parkingu, na trzeźwo, i mimo, że zawsze staram się zapamiętać sektor, to po wyjściu ze sklepu lub kina, nie pamiętam numeru i chodzę i szukam....

Tutaj, w Dortmundzie często parkuję w podziemnym 5-kondygnacyjnym garażu. Nie łamie sobie główki zapamiętywaniem  - po jednym, takim razie poszukiwań- zpisuję numer na bileciku.
10 lutego 2017 21:25 / 8 osobom podoba się ten post
margaritka59

Tutaj, w Dortmundzie często parkuję w podziemnym 5-kondygnacyjnym garażu. Nie łamie sobie główki zapamiętywaniem  - po jednym, takim razie poszukiwań- zpisuję numer na bileciku.:tanczy:

Oj .... co ja się kiedyś naszukałam w takim w takim wielkim 6-kondygnacyjnym.... nie dość, że miał tyle poziomów, to jeszcze różne zaułki i chyba kilkanaście wyjść..... juz byłam przekonana że skradziono, bo obeszłam prawie cały parking, tam gdzie powinien stać było pusto !!
Jako ostateczną próbę (przed pójściem na policję) podjęłam się wejścia tak jak wjechałam ...... maszerowałam pasem którym wjeżdżają samochody i odwarzałam drogę jak zapamiętałam (chociaż w głowie miałam już mętlik) i BYŁ!!  Efektem był stracony czas (miał być piękny spacerek) i zawyżone koszty parkowania (tamten był bezwstydnie drogi). To była moja pierwsza jazda do pobliskiego miasta.

Następnym razem chciałam być sprytniejsza  ....po drodze zauważyłam Netto i sspory parking przed nim. Więc zrobiłam zakupki, zostawiłam samochód i pobiegłam pieszo do lekarza (jakieś 10 min.) ....tam się zeszło ponad godzinkę.... ze spacerku po pięknym miasteczku znów nici bo i zaczęło strasznie lać... No, ale byłm dumna i blada, że zaoszczędziłam na parkingu. Po tygodniu przychodzi mandat 10e z Ordnungsamt tamtego miasta! Okazało się, że pomimo iż to parking przed supermarketem - dozwolone jest parkownie tylko do godziny i obowiązek wystawienia Parkuhr za szybą .....żadnego znaku przy wjeździe nie widziałam (w późniejszym terminie sprawdziłam: były nawet 2 ale malutkie i gdzieś w rogach). 

Później często musiałam jeżdzić do tego miasta i zaprzyjaźniłam się z tym wielkim piętrusem już bez żanych przygód