Przygody Zosi

07 marca 2017 17:01 / 3 osobom podoba się ten post
Nic nie zmieniaj!Czyta się świetnie:)
07 marca 2017 18:17 / 3 osobom podoba się ten post
Teresko, nie jestem urażona. Ja się na nikogo nie obrażam bo i po co. A śmiać się z siebie też umiem. najważniejsze, ze wyłączyłam tego durnego podpowiadacza w tablecie. Już nie będzie, mam nadzieję, zamiast "wieczorkiem" to "wieczkiem" jak ostatnio.
07 marca 2017 18:44 / 15 osobom podoba się ten post
No to do roboty.
Następnego dnia po rozmowie z Janem, jesteśmy umówieni na spotkanie i wyjaśnienia z jego strony. Nie mogę się doczekać ale już bez takich emocji jak poprzednio. A może sama siebie oszukuję ? W każdym razie przeżywam nasze babskie dylematy. W co mam się ubrać? Nic oczywiście nie pasuje. W końcu dochodzę do jedynego słusznego wniosku. Będę sobą i nie będę z siebie klauna robić. Delikatny makijaż i skromne ubranko. No i jestem gotowa. Ale zaraz, zaraz, jeszcze dwie godziny do spotkania. Choroba jak wypełnić ten czas i nie myśleć za dużo o facecie. Po prostu się nie da! Próbuje się zająć czymkolwiek, nie daję rady. Biorę książkę i czytam ale po kilku stronach stwierdzam, że nie wiem o czym czytałam. Książka w kąt. I tak miotam się bez sensu. Wreszcie nadchodzi pora. Tu znowu kolejny dylemat. Wyjść przed klatkę, czy czekać w domu? Czekać nie ma na co, bo przecież nie wie gdzie mieszkam. Co tu robić ? Na wszelki wypadek zostaję w mieszkaniu .A teraz pytanie jak ci ( niektórzy) faceci robią, że zjawiają się punktualnie co do minuty ? Czają się gdzieś za rogiem i czekają czy jak ? Wystarczy powiedzieć, ze "mój" Jan podjechał swoja bryczką jakby miał włączony stoper. Stoję przy oknie ukryta za firanką i patrzę co zrobi. Specjalnie nie schodzę na dół. A ten, po prostu dzwoni do mnie i zawiadamia, że gdybym była tak łaskawa i zeszła do niego, to byłby wielce zobowiązany, bo czeka przed domem. Muszę przywyknąć chyba do takiego sposobu wyrażania się. Ale to robi wrażenie. Nie jakieś zejdź no, wyjdź no, czy podobnie. No to łaskawie schodzę. Dziewczyny( faceci chyba tego nie czytają) i co ten facet robi? Ma przygotowany olbrzymi bukiet czerwonych róż i wręczając mi je przeprasza za swoje zachowanie i że zostawił mnie na tak długo w niepewności. Do tego dostaję niewinnego buziaka ( w policzek). No i jak tu się na takiego złościć ? Nie da rady. I chyba znowu mam cielęcą minę i na pewno wilgotne oczy. Facet załatwił mi , bo jestem tego już pewna, odzyskanie utraconych zarobków, a daje mi kwiaty i przeprasza. Za co ?

Sorki za to, że zrobię przerwę, bo sama mam teraz też wilgotne oczy na to wspomnienie.
07 marca 2017 18:46 / 5 osobom podoba się ten post
Wilgotne oczy,he he he...............
07 marca 2017 18:48 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Wilgotne oczy,he he he...............

Dlaczego nieee ? ...a jakby tam oczko było ...na ten przykład ?
07 marca 2017 18:54 / 5 osobom podoba się ten post
kasia63

Wilgotne oczy,he he he...............

Myślisz , że nie tylko oczy ???
08 marca 2017 00:00 / 15 osobom podoba się ten post
Pora napisać ciąg dalszy jeśli jeszcze to kogokolwiek interesuje.

Rozdział V – Janie dlaczego ja ?

Pan Jan zaproponował spacer, żeby można było spokojnie porozmawiać, a ja chętnie się na to zgodziłam, bo wiedziałam, że będzie czuć się swobodniej. Pojechaliśmy więc do parku pospacerować. Nie odzywałam się wcale czekając aż On zacznie sam. Widać było, że zbiera myśli albo nad czymś się zastanawia. Nagle zwrócił się do mnie z zaskakującym pytaniem. Czy nie sądzi pani, że wygodniej byłoby zwracać się do siebie mniej formalnie i mówić do siebie po imieniu. Znowu ten grzeczny ton i nieco staromodny styl. Oczywiście zgodziłam się z ochotą i zarobiłam drugiego już buziaka. Teraz „mój” Janek (już nie Jan) spytał, czy nie obrażę się na niego jeśli prawda o jego udziale w mojej sprawie nie będzie zgodna z moimi oczekiwaniami. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poprosiłam tylko żeby po prostu opowiedział prawdziwie jak to się wszystko odbyło. Zgodził się na takie postawienie sprawy.
Co mi Janek powiedział:

„Jak wiesz już , jestem prawnikiem i właścicielem kancelarii adwokackiej we Francji. Specjalizujemy się w zespole w prawie pracy krajów Unii Europejskiej. Oprócz terenu Francji mamy swoją filię w Hamburgu i Neapolu. Współpracuję z kilkoma zespołami adwokackimi w Polsce, choć nigdy nie prowadzę tu żadnych spraw. I to od jednego z kolegów prawników w Polsce dostałem wiadomość o Twoim problemie. Widocznie sama o tym nie wiedziałaś ale zwróciłaś na siebie uwagę przede wszystkim swoją wiarygodnością w przedstawieniu problemu. I to za pośrednictwem właśnie tej polskiej kancelarii to ja dostałem wiadomość, czy nie zająłbym się twoim problemem. Będąc w Polsce poprosiłem o zaaranżowanie spotkania, by się osobiście przekonać kim jesteś. Mało brakowało, by do naszego spotkania nie doszło. A to dlatego, że nie odbierałaś telefonu . No ale w końcu się udało. Na naszym spotkaniu utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że jesteś osobą, której warto pomóc. I to tyle. Czy chcesz żebym zanudzał cię szczegółami ?”

A ja właśnie chcę poznać wszystkie szczegóły. Może nie dlatego , ze jestem aż tak ciekawa ale chcę, żeby mówił. Jego głos działa na mnie jak balsam. Czuje się przy nim tak bezpieczna jak dziecko przy tatusiu albo mamusi.

„No dobrze, skoro tego chcesz, to opowiem w skrócie. Sprawa ta była tak prosta i oczywista, że wcale się nią nie zająłem, wybacz jeśli to cię trochę rozczarowało. Zleciłem działanie aplikantowi z Hamburga. Była to dla niego pierwsza samodzielna sprawa. Dostał tylko polecenie załatwienia tego jak najmniejszym kosztem, bez potrzeby twojego przyjazdu do Niemiec i bez zbytniego rozgłosu. Miał mi jedynie zdawać telefonicznie relacje i uzyskiwać akceptację co do swoich planowanych zamierzeń. No i wywiązał się znakomicie. Na początku skontaktował się z osobą, która wystawiła ci referencje, która potwierdziła, że pracowałaś w tym okresie jako opiekunka oraz , że wpłacał za tę pracę kwoty stosownie do wystawionych przez agencje rachunków. Potem skontaktował się osobiście z właścicielem tej agencji i dał mu propozycję nie do odrzucenia jak z filmu Ojciec Chrzestny. Była to umowa przedsądowa. Jeśli nie zgodziłby się na nasze warunki, groziłaby mu bardzo wysoka kara, a wobec przedstawionych mu dokumentów , szczególnie potwierdzonych referencji, był bez szans. No to przyjął naszą propozycję. Tobie miał zapłacić dwukrotność należnego wynagrodzenia, wysłać list z przeprosinami, a nam pokryć koszty postępowania. W zamian za to otrzymał zobowiązanie do zachowania w tajemnicy danych dotyczących jego agencji i wszelkich danych osobowych. Tak więc sprawa została zakończona bez potrzeby uciekania się do drogi sądowej. Ty musisz również pamiętać o zachowaniu tajemnicy. Później poproszę cię o podpisanie stosownego zobowiązania, chyba mi nie odmowisz?”

Oj żeby On wiedział czego jak bym mu nie odmówiła, toby się głupio nie pytał
Pamiętacie jak pisałam o tym mailu od syna co to się tak niby martwił co ze mną ? Pewnie własnie wtedy miał rozmowę o mnie. Ale wyobrażam sobie jak był przestraszony, że ja coś narozrabiałam i pewnie mnie zamknęli. Może faktycznie się o mnie martwił ? Kto wie.

No to dzisiaj dałam czadu. Pozostało mi już tylko opowiedzieć o naszych dalszych relacjach z Jankiem i dopisać zakończenie, które moim zdaniem jest bardzo zaskakujące. No to do następnego razu.
08 marca 2017 19:58 / 8 osobom podoba się ten post
Zosiasamosia

No to tradycyjnie już zanim rozpocznę kolejny rozdział, to kilka kolejnych słów o sobie i dzieciakach.
To moje niezbyt udane małżeństwo zostawiło bardzo duże ślady zarówno w mojej ale przede wszystkim w moich dzieci psychice. Obydwoje nie biorą alkoholu pod żadną postacią do ust. Ale to żadna wada choć nieraz sprawia to trudności nazwijmy to integracyjne. Ale najwięcej martwi mnie córka. Ona panicznie wręcz unika jakichkolwiek kontaktów z mężczyznami! Kiedyś próbowałam tłumaczyć, że nie wszyscy faceci są tacy jak ich ojciec ale dałam spokój, bo efektu rozmów nie było widać. A ponieważ widzę jak potrafi być nieraz radosna w damskim gronie, to myślę, że jej orientacja jest nieco odmienna od przyjętych powszechnie standardów. Myślę, ze rozumienie co mam na myśli. Ale nawet jeśli tak jest, to ja usznuję jej wybór i nigdy nie przestanę jej kochać.
Czy powinna o tym pisać? Czy to nie zbytnio osobiste? Może i nie powinnam. Ale czy to wstyd?
To tyle na dzisiaj, właściwy rozdział po niedzieli.

P.s. Czytałam o sobie w radyjku ale mnie nie zależy ani na reklamie ani nie mam parcia na afisz. Kto chce niech czyta. A ja czuję się lepiej, że mogę się nieco otworzyć. Pozdrawiam wszystkich Zosia.

Tak się złożyło, że za sprawą koleżanki, z którą pracowałam, a która jest lesbijką mam spore grono znajomych o odmiennej orientacji. Są to wspaniali ludzie, bardzo wartościowi, inteligentni i jestem dumna, że są moimi przyjaciółmi. Zosiu! Wspieraj swoje dziecko, porozmawiaj z nią o tym. Jeden z moich koegów choć jest już po czterdziestce do tej pory przed matką się nie ujawnił. Może matka się domyśla. Nie wiem ale oficjalnie z nią nie porozmawiał mimo, że od lat mieszka z partnerem. Ba...nawet dom razem na kredyt kupili. Strasznie się z tym męczy ale jeszcze bardziej boi się odrzucenia. To nie jest choroba, nie można się tym zarazić ani tego wyleczyć choć kościół katolicki twierdzi co innego.
08 marca 2017 20:11 / 3 osobom podoba się ten post
Nie musimy słuchać kościoła. Każdy swój rozum ma.
08 marca 2017 20:33 / 6 osobom podoba się ten post
Alina

Tak się złożyło, że za sprawą koleżanki, z którą pracowałam, a która jest lesbijką mam spore grono znajomych o odmiennej orientacji. Są to wspaniali ludzie, bardzo wartościowi, inteligentni i jestem dumna, że są moimi przyjaciółmi. Zosiu! Wspieraj swoje dziecko, porozmawiaj z nią o tym. Jeden z moich koegów choć jest już po czterdziestce do tej pory przed matką się nie ujawnił. Może matka się domyśla. Nie wiem ale oficjalnie z nią nie porozmawiał mimo, że od lat mieszka z partnerem. Ba...nawet dom razem na kredyt kupili. Strasznie się z tym męczy ale jeszcze bardziej boi się odrzucenia. To nie jest choroba, nie można się tym zarazić ani tego wyleczyć choć kościół katolicki twierdzi co innego.

Alinko, ja to wszystko rozumiem i już o tym napisałam wcześniej, że kocham swoje dzieci ponad wszystko , a one o tym doskonale wiedzą. Wiedzą też to, że nic się z mojej strony nie zmieni. Ale ja nie mogę swojej córki stawiać w niezręcznej dla niej sytuacji. Wolę poczekać aż sama mi powie albo nie. To ja w pełni świadomie pozostawiam jej ten wybór. Może nie mam racji,  ale uważam że tak będzie najlepiej. 
08 marca 2017 20:38 / 7 osobom podoba się ten post
Mycha

Nie musimy słuchać kościoła. Każdy swój rozum ma.

Mysiu droga. Najpierw należałoby zdefiniować czym jest kościół. Czy kościół to ci zakłamani w czarnych sukienkach czy też ludzie jednej wiary. Ja jestem zdeklarowaną ateistką. Ale szanuję poglądy innych nawet wtedy gdy się z nimi nie zgadzam.
08 marca 2017 20:38 / 2 osobom podoba się ten post
Zosiasamosia

Alinko, ja to wszystko rozumiem i już o tym napisałam wcześniej, że kocham swoje dzieci ponad wszystko , a one o tym doskonale wiedzą. Wiedzą też to, że nic się z mojej strony nie zmieni. Ale ja nie mogę swojej córki stawiać w niezręcznej dla niej sytuacji. Wolę poczekać aż sama mi powie albo nie. To ja w pełni świadomie pozostawiam jej ten wybór. Może nie mam racji,  ale uważam że tak będzie najlepiej. 

Wiesz, wolny wybór, oczywiście, ale rozmowa by sie przydała, żeby Twoja córka wiedziała, że ma w Tobie wsparcie, a nie jakieś negatywne emmocje, tak, jak Kasia napisała. Może na początek jakaś bardziej ogólna, na temat toleraancji i tak dalej ?
08 marca 2017 20:47 / 3 osobom podoba się ten post
emilia

Wiesz, wolny wybór, oczywiście, ale rozmowa by sie przydała, żeby Twoja córka wiedziała, że ma w Tobie wsparcie, a nie jakieś negatywne emmocje, tak, jak Kasia napisała. Może na początek jakaś bardziej ogólna, na temat toleraancji i tak dalej ?

Rozumiem co masz na myśli ale zważ, że moje dzieci są "mocno" dorosłe (sporo po 30) . A co do odmiennej orientacji mojej  córki to są tylko moje domysły. Próbowałam kilka lat temu zacząć ten temat ale nic na siłę. A jeśli ja się mylę co do jej oceny? Wolę nie ryzykować
08 marca 2017 20:52 / 1 osobie podoba się ten post
Zosiasamosia

Rozumiem co masz na myśli ale zważ, że moje dzieci są "mocno" dorosłe (sporo po 30) . A co do odmiennej orientacji mojej  córki to są tylko moje domysły. Próbowałam kilka lat temu zacząć ten temat ale nic na siłę. A jeśli ja się mylę co do jej oceny? Wolę nie ryzykować

Hmm, wychodzę z założenia, że na rozmowy nigdy nie jest za późno, ale to tylko takie moje zdanie, prywatne. Absolutnie nie chcę wciskać się w Twoje życie z buciorami !
08 marca 2017 20:56 / 11 osobom podoba się ten post
Na początek ważna uwaga. Widzicie z poprzedniego tekstu, jak ważne są referencje. Był to niepodważalny dowód, że tam byłam. To cos ważniejszego nawet od umowy podpisanej z agencją. Trzeba tylko pamiętać, żeby referencje zawierały okres pracy od – do wraz z numerem telefonu i adresem e-mail. Jeśli nie ma tam nazwiska i adresu wystawiającego referencje to nic nie szkodzi, można te dane sobie samej dopisać na odwrocie. Ważne, żeby w razie czego ( nikomu nie życzę) można było te referencje potwierdzić. Pamiętajcie zawsze o referencjach. Nie wiadomo kiedy mogą się przydać !!!

Zauważyliście, że zmieniłam nieco styl pisania aby nie było zbyt wielu podobieństw do Chmielewskiej.

Oki, no to „pojechali dalsze”

To właściwie wszystko o tym, jak mój rycerz rozprawił się ze złym smokiem. Pora było wracać ze spaceru. Poszliśmy na lunch. Ale zdarzyło się po drodze coś dla mnie wyjątkowego. Janek wziął mnie pod rękę! Szliśmy w stronę auta jak para. Ale ja pomimo, że czułam jego dotyk, to nie była już euforia. W mojej głowie pojawiło się pytanie – czego ode mnie oczekuje ? Postanowiłam o to spytać przy pierwszej nadarzającej się okazji. Weszliśmy do restauracji i pierwsze co zrobiłam, żeby już tę historię mieć z głowy, to sama poprosiłam o papiery, które mam podpisać. Znowu trzy egzemplarze o zachowaniu tajemnicy. Teraz już byłam pewna co podpisuję. I ta tym skończył się definitywnie temat nieuczciwej agencji. Nigdy już o tym nie rozmawialiśmy. A w knajpie Janek bardzo interesował się na czym właściwie polega moja praca i zachęcał mnie do opowiadania szczegółów. Żeby go do tego zniechęcić opowiadałam i ciemnej, a raczej śmierdzącej stronie naszych czynności z podopiecznymi ale na nim nie robiło to najmniejszego wrażenia pomimo, ze za chwilkę mieliśmy coś zjeść. Okazał się bardzo odporny. Jak tylko kelner przyniósł zamówione potrawy, zaproponowałam, że chyba dość o tym, na co się na szczęście zgodził. Szykowałam się na niego z moim pytaniem. I zaraz przed deserem odważyłam się je zadać. Zapytałam wprost: Janku, jestem Ci naprawdę szczerze zobowiązana za to, że ująłeś się za mną ale powiedz teraz czym ja się mam zrewanżować, co mogę dla Ciebie zrobić, żeby wyrazić swoja wdzięczność ? O reeeety. Sama się siebie przestraszyłam. To zabrzmiało tak dwuznacznie, a ja tego przecież nie chciałam! Co on sobie teraz o mnie pomyśli ? Czułam jak robię podświadomie głupią minę, zmieniam barwy na twarzy i trzęsę się wewnętrznie jak galaretka. Ale trudno. Słowa padły i nie da rady ich już edytować. Na to on popatrzył mi w oczy, w których zobaczyłam zdziwienie, lęk i chyba cień smutku. Popatrzył chwilę i cicho się do mnie odezwał: „miła Zosiu, jak niczego od Ciebie nie oczekiwałem i nie oczekuję. Przykro mi , że choć przez chwilkę pomyślałaś o mnie jak o kimś kto oczekuje wdzięczności . Nie spotkałem się z tobą, by cię w jakikolwiek sposób wykorzystać. Jeżeli chcesz, to możemy się jeszcze kiedyś spotkać, a jeżeli nie, to ja nigdy nie będę się narzucać swoją osobą”. No i masz babo placek. Głupim pytaniem zepsułam chyba wszystko. Próbowałam tłumaczyć, że źle zrozumiał, ze coś tam, coś tam ale moje tłumaczenie wyglądało żałośnie. Ponieważ wieczorem był z kimś umówiony, przeprosił, że dłużej nie będzie mógł pozostać w moim towarzystwie i odwiezie mnie do domku. No cóż nie miałam wyjścia jak tylko przystać na jego propozycję. Podjechaliśmy po mój adres, Jan jak zwykle otworzył mi drzwi samochodu, podał rękę pomagając mi wyjść i sięgnął po kwiaty, które wcześniej mi wręczył. Pożegnanie nie było wylewne , nie dostałam nawet buziaka na dowidzenia. Spytał jedynie czy zechcę się z nim zobaczyć przy następnej okazji jak będzie w okolicy. Oczywiście odpowiedziałam, że z największą chęcią się z nim zobaczę. Ale w głębi duszy myślałam, że jednak widzę go ostatni raz.
Następny rozdział , już ostatni przed zakończeniem wkrótce albo wcale , jeszcze sama nie wiem. ?