krymas148Mleczko, mamy coś wspólnego. Też byłam dobra w ręczną i w siatkówce i mam 158 cm wzrostu. Za kijkami nie przepadam, bo nie mogę się przy nich zmęczyć. Ale pochwalam. Na kręgosłup, jak znalazł. Każdy dla siebie musi znaleźć odpowiednią aktywność
Sportów nie lubię i nigdy nie lubiłam. Zmęczyć się- odpada. Ale zawsze lubiłam chodzić i pływać. Jak tylko mam okazję to idę w plener. Ale jestem leniwa. W nocy i rano padał deszcz, ale przestał przed moją przerwą. I już stweirdziłam, że mokro i na spacer nie idę. Ale przypomniałam wczorajsza rozmowę tutaj i jednak wyszłam. Oczywiście z przyjemnością spacerowałam.
Na biegi mam alergię, ale popatrzeć jak ktoś to robi mogę
. Z kolei synowie "przymusili" mnie do roweru. Lubię pływać, i wolę jezioro za miastem niż zalewe w środku (chyba, że z samego rana jak ludzi nie ma, bo jak jest więcej, to szybko podnosza piasek z dna). I jakieś 5- 6 lat temu oznajmili, że nie pojadą tam ze mną autobusem, muszę się nauczyć rowerem. No i co było robić
Za największe rowerowe osiągnięcie uważam to, że dojechałam na rozklekotanym składaku teściowej, w dwa tygodnie po tym, jak się nauczyłam nad jezioro Hańcza- 25 km. Późniejsze wycieczki już tego nie przebiły... Nie lubię długich tras, nie lubię szybko jeździć. Ale lubię nasze wyjazdy, najdłuższy to dwa tygodnie, z dwoma- trzema noclegami w jednym miejscu (w Mikołajkach polecam festyn rybny, czy jak to zwał, ale od 10 do 15 za darmo rozdają kilka gatunków ryb, były chyba 3 zupy, stynka- każdy jadł bez chleba i wszyscy najedzeni).
Łatwo tu zapomnieć o sobie, zasiedzieć się razem z podopieczną. Ale mam nadzieję, że się nie dam