Nieocenione Opiekunki

03 lipca 2018 15:28 / 3 osobom podoba się ten post
Mariakwiecien

Pieniądze dzisiaj są, później się kończą. Nie można sobie wszystkiego żałować, podoba mi się wasze podejście. Ja bym chciała zwiedzić Irlandię, zaczynamy oszczędzać. :najlepszego3:

Co robiłyście do tej pory?
03 lipca 2018 21:13 / 3 osobom podoba się ten post
mikser

Co robiłyście do tej pory? :lol1: :wystawia jezyk:

Zbieralim kase 
09 lipca 2018 13:34 / 2 osobom podoba się ten post
mikser

Co robiłyście do tej pory? :lol1: :wystawia jezyk:

Zbierałyśmy na inne rzeczy.
29 lipca 2018 19:42 / 1 osobie podoba się ten post
krymas148

Gdy mamy swoje marzenia i chcemy je realizować, pieniądze są nam niewątpliwie potrzebne. Gdy napisałam na jednym z forum, że wspieram hospicjum w Pucku, utworzone przez śp. księdza Kaczkowskiego, to uznano mnie za "świetą" :). Myślę, że nie ma nic złego w zarabianiu w Niemczech, jeżeli mamy taką okazję i przeznaczeniu choć małej części swoich zarobków na cele charytatywne. Nieraz nie trzeba dużo,naprawdę, a pieniądze naszym świetnie działającym stowarzyszeniom bądź fundacjom pomagają.  A Ty Ewa odkładaj na tę Majorkę bez skrupułów. Ja marzę o wyspie Bornholm na przykład.:)

Tak se teraz mysle,ze chcialam Majorke no i mam Majorke bo gorac jak w piekle a do tego nie trza placic. Ja nie wiem jak ci ludzie wytrzymuja takie temperatury a tam to pewnie sa wyzsze. Od razu mnie sie przypomnialo,ze trza na stroj kapielowy tyz uzbierac i z wody nie wychodzic. Co do pomagania to duzo ludzi pomaga,grosz do grosza i mozna komu zycie uratowac,tyz jestem za,trza pomagac,dobro wraca
17 października 2018 16:59 / 1 osobie podoba się ten post
Powracam z wpisem o mojej pracy z panią Elizą, chorą na Alzheimera. Ciężka, postępująca, nieuleczalna choroba. Wychodzę z założenia, że jak daję radę to pracuję. Gdyby okazało się, że pani Eliza jest w cięższym stanie zaproponowałabym zmiany 8 godzinne, ona musiałaby zmienić firmę i ja nie mogłabym u niej pracować. Pracuję 24 h. Czytałam opowiadania innych opiekunek na forum i w grupach opiekunów o pracy z pacjentami chorymi na Alzheimera. Opowiadania ciężkie, przypadki trudne, sytuacje przerażające, niekiedy zagrażające życiu opiekuna.

Zastanawiałam się, w czym jest problem. Dlaczego tak się dzieje, że mimo takich sytuacji, opiekunowie pozostają w miejscu pracy. Zmieniłabym podopieczną, zmieniłabym firmę, gdyby kazano mi siedzieć z podopieczną, która zagraża mojemu zdrowiu, lub wpędza mnie w depresję lub sama wiedziałabym, że nie podołam. Przecież Alzheimer to choroba naprawdę ciężka, przebiega różnie u każdego pacjenta. Jeżeli proponuję rodzinie rozwiązanie, a ona "kręci nosem". Mówię, dobrze, to podajcie mi inne rozwiązanie, inny sposób. ja to wypróbuję, nie ma problemu. Najczęśniej nie mają żadnych alternatywnych rozwiązań, więc ja robię swoje.

Co robicie Wy opiekunowie? Jakie macie "sposoby" na pracę z demencyjną osobą. Czy podzielicie się ze mną?

Podaję link do najnowszego wpisu:

http://nieocenioneopiekunki.com/demencyjna-eliza-cz-2/

Zapraszam :)
31 października 2018 19:58 / 2 osobom podoba się ten post
W swojej pracy, w której przebywam 24 h z jedną osobą, utrzymanie dystansu nie jest łatwe. Ale ten dystans i trzymanie pewnej granicy poufałości pozwala mi na dobre relacje z podopieczną. O tym opowiadam w najnowszym wpisie na blogu.
Podaję link: 
http://nieocenioneopiekunki.com/o-moim-dystansie-do-podopiecznych/
Pozdrawiam i zapraszam
31 października 2018 21:54 / 2 osobom podoba się ten post
Przeczytałam twój wpis i podoba mi się, choć pewne rzeczy traktuję inaczej. Np. rozmowy przez telefon. Jeśli jestem 24 h (no, 22 bo na przerwę wychodzę) z podopieczną w domu, to nie traktuję tego czasu jako 100 % dla niej. I rozmawiam wtedy, kiedy wiem, że w tym momencie niczemu to nie przeszkadza. Nawet, jeśli po prostu z nią siedzę i oglądam telewizję, to jeśli mam telefon- idę rozmawiać. Bo przecież mogę oglądać z nią później, a długich dyskusji nie prowadzimy, bo mój język na to nie pozwala. I właśnie z tego też powodu rozmawiam przy pdp. po polsku przy przekazywaniu informacji. Oczywiście rozmowy na inne tematy przeprowadzamy, kiedy jesteśmy same.
Ale podoba mi się to, co piszesz o trzymaniu dystansu. Uważam, że to nasza praca. Można lubić pdp. i rodzinę, miło spędzać czas. Ale nie chcę i nie widzę potrzeby wchodzenia w bardzo bliskie relacje. Właściwie to by mi nawet przeszkadzało.
01 listopada 2018 22:52 / 2 osobom podoba się ten post
Werska, czyli Ty też potrzebujesz dystansu. U mnie 24 h to 8 godz. pracy plus 2 godz. przerwy a resztę to tzw. Rufbereitschaft, czyli jestem gotowa do pomocy. U mnie wygląda to inaczej, bo pracuję też z niepełnosprawnymi fizycznie. U Ciebie inaczej. Na dzień dzisiejszy po moich doświadczeniach i innych znajomych opiekunów potrzebuję dystansu, jaki wypraktykowałam. U mnie to się na razie sprawdza. Dzięki za Twój komentarz.
02 listopada 2018 08:00 / 2 osobom podoba się ten post
Wiesz, ja nie lubię siedzieć ciągle razem z pdp. I nie chodzi tu tylko o język. Bo byłam u pani, z którą się lubiłyśmy. Miałyśmy o czym rozmawiać, często pomagałyśmy sobie tłumaczem w telefonie (84 lata ma, ale nie było z tym problemu, siostrzenica kupiła jej tablet i uczyłam ją go obsługiwać). Było miło, ale i tak potrzebowałam kawałek swego świata i czasu. Zresztą, mimo naszej sympatii obie zachowałyśmy pewien dystans, tak jest dla mnie lepiej.
Słyszę, że opiekunki często siedzą z podopiecznymi cały czas, czasem jest to wymuszane przez rodzinę. Ja tak nie chcę. Mogą zrezygnować ze mnie z tego powodu, trudno. Tutaj chodzę z panią na spacery, siedzę przy popołudniowej kawie i oglądam z nią dwa seriale i więcej nie dam rady. Potem jestem u siebie. Mam otwarte drzwi, to słyszę, jeśli coś się kręci, albo zawoła jak potrzebuje. Co jakiś czas zapytam, czy wszystko w porządku. Jeśli akurat w telewizji jest coś dla mnie ciekawego, albo na jakiś temat zaczniemy rozmawiać, to posiedzę z nią, albo jeśli czegoś potrzebuje- choćby się wyżalić. Ale tak cały czas być razem nie dałabym rady.
02 listopada 2018 19:52 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Wiesz, ja nie lubię siedzieć ciągle razem z pdp. I nie chodzi tu tylko o język. Bo byłam u pani, z którą się lubiłyśmy. Miałyśmy o czym rozmawiać, często pomagałyśmy sobie tłumaczem w telefonie (84 lata ma, ale nie było z tym problemu, siostrzenica kupiła jej tablet i uczyłam ją go obsługiwać). Było miło, ale i tak potrzebowałam kawałek swego świata i czasu. Zresztą, mimo naszej sympatii obie zachowałyśmy pewien dystans, tak jest dla mnie lepiej.
Słyszę, że opiekunki często siedzą z podopiecznymi cały czas, czasem jest to wymuszane przez rodzinę. Ja tak nie chcę. Mogą zrezygnować ze mnie z tego powodu, trudno. Tutaj chodzę z panią na spacery, siedzę przy popołudniowej kawie i oglądam z nią dwa seriale i więcej nie dam rady. Potem jestem u siebie. Mam otwarte drzwi, to słyszę, jeśli coś się kręci, albo zawoła jak potrzebuje. Co jakiś czas zapytam, czy wszystko w porządku. Jeśli akurat w telewizji jest coś dla mnie ciekawego, albo na jakiś temat zaczniemy rozmawiać, to posiedzę z nią, albo jeśli czegoś potrzebuje- choćby się wyżalić. Ale tak cały czas być razem nie dałabym rady.

Werska, jeżeli chodzisz na spacery, na pewno przygotowujesz posiłki, więc gotujesz, potem sprzątasz, siedzisz przy kawie, pogadasz, oglądasz dwa seriale to już dużo dajesz od siebie. Wystarczy. Kiedy razu pewnego, mąż mojej Elizy zarzucił mi, że ja po 20.00 rozmawiam z rodziną w swoim pokoju, to powiedziałam, to jest mój czas wolny. Pan siedzi z Elizą a ja rozmawiam z moją rodziną. Podopieczni mają różne charaktery. U mnie jedna lubi siedzieć sama w swoim pokoju przy komputerze, więc ja jestem obok i w razie jak mnie potrzebuje jestem. Druga nudzi się i chciałaby ciągle ze mną przebywać. Niektóre opiekunki rezygnują u niej przez to z przerwy. Ja nie rezygnuję. Ja wychodzę pobiegać. Podopiecznej nic się nie dzieje, gdy zostaje sama. W firmie wiedzą, że biegam regularnie. Poinformowałam ich, że codziennie wychodzę w ramach mojej przerwy na dwór pobiegać. Nie ma mnie. Gdyby było inaczej i firma nie pomogłaby mi, podopieczna nie tolerowałaby mojej przerwy, zrezygnowałabym. Moje zdrowie psychiczne i fizyczne jest dla mnie ważne. U jednej musiałyśmy z dziewczynami z biura uregulować to pisemnie, że ja w czasie przerwy opuszczam mieszkanie i nie ponoszę odpowiedzialności za stan podopiecznej. Stan jej był dobry i ona oczywiście mogła zostać sama, ale nie bardzo jej się to podobało. Podpisała przygotowane pismo i było w porządku. 
W naszej pracy każdy podopieczny jest inny. Każdy ma inną dolegliwość, inny charakter, inne przyzwyczajenia. Gdy poznamy podopiecznego, wiemy, jaki jest, można dostosować pracę z nim. Dlatego ja lubię dłużej pracować z podopiecznymi. 
Pod moim wpisem ukazał się komentarz Kazi, który też mówi o jej dystansie w pracy.
02 listopada 2018 20:20 / 2 osobom podoba się ten post
Tyle się mówi, pisze o tym, żeby nie dać wmanewrować w sytuacje, których nie chcemy, a które nie są potrzebne naszym podopiecznym. Są różne przypadki. I czasem nawet tu na forum dziewczyny odpowiadały na żale koleżanki, że ta osoba nie powinna być już w domu- to za ciężki przypadek dla jednej opiekunki.
Koleżanki, z którymi się tu spotykam mówią, że na przerwę zawsze wychodzą, bo są w czasie niej wywoływane "na chwilę". I dlatego nie chcą siedzieć w swoim pokoju. U mnie przerwy są szanowane. Czasem coś wypada, ale o tym wiem wcześniej i to co innego. Podopieczna wie, że lubię się zdrzemnąć wtedy (najczęściej siedzę w dom jak jest deszczowo). Ale jak argumentować, kiedy przerywają przerwę? Mogą mówić, że czegoś bardzo potrzebują (niby lepiej wyprowadzić do toalety niż myć wszystko). Tyle, że jeśli opiekunka wychodzi, to jakoś potrzeb nagłych w tym czasie nie ma....
03 listopada 2018 16:03 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Tyle się mówi, pisze o tym, żeby nie dać wmanewrować w sytuacje, których nie chcemy, a które nie są potrzebne naszym podopiecznym. Są różne przypadki. I czasem nawet tu na forum dziewczyny odpowiadały na żale koleżanki, że ta osoba nie powinna być już w domu- to za ciężki przypadek dla jednej opiekunki.
Koleżanki, z którymi się tu spotykam mówią, że na przerwę zawsze wychodzą, bo są w czasie niej wywoływane "na chwilę". I dlatego nie chcą siedzieć w swoim pokoju. U mnie przerwy są szanowane. Czasem coś wypada, ale o tym wiem wcześniej i to co innego. Podopieczna wie, że lubię się zdrzemnąć wtedy (najczęściej siedzę w dom jak jest deszczowo). Ale jak argumentować, kiedy przerywają przerwę? Mogą mówić, że czegoś bardzo potrzebują (niby lepiej wyprowadzić do toalety niż myć wszystko). Tyle, że jeśli opiekunka wychodzi, to jakoś potrzeb nagłych w tym czasie nie ma....

Co ja bym zrobiła, gdyby podopieczna odczuwała wciąż "nagłą potrzebę" podczas mojej zasłużonej przerwy, podczas której chciałabym się zdrzemnąć, odetchnąć?
Gdyby to zdarzyło się sporadycznie odpuściłabym.
Gdyby to zdarzało się notorycznie i widziałabym, że jednak podopieczna może wytrzymać, porozmawiałabym z nią i powiedziała, że tej przerwy potrzebuję na regenerację sił i po to ją mamy zapisaną w umowie i że ona jest nam niezbędna w takim systemie pracy.
Zaproponowałabym, żeby ktoś podczas mojej przerwy przychodził do niej i był przy niej, by jej pomóc. Pewnie byłaby to usługa płatna, ale trudno. Moje zdrowie psychiczne liczy się również. Do koleżanki podopiecznej przychodziła na 2 godziny pani niewiele młodsza od tej podopiecznej w ramach wolontariatu z jakiejś organizacji kościelnej. Też jest to rozwiązanie. 
Gdyby to nie przyniosło rezultatu porozmawiałabym z rodziną, żeby przemyślała temat. Gdyby i to nie przyniosło efektu porozmawiałabym z firmą i wysłała E-Maila, z prośbą o rozmowę w tej sprawie firmy z rodziną bądź podopieczną. Nie byłoby rezultatu, a podopieczna w wyraźny sposób przesadzałaby i ignorowała nas i specjalnie nas podczas przerwy angażowała, zmieniłabym podopieczną. 
Nieraz podopieczni chorujący na Alzheimera, stwardnienie rozsiane, demencję są w tak ciężkim stanie po kilku latach choroby, iż opieka 24 h przez dwa miesiące dla jednej osoby jest po prostu niemożliwa i jest zbyt wielkim obciążaniem dla nas samych. Trzeba wtedy rozmawiać o tym z firmą i z rodziną. Pozostaje takim pacjentom zatrudnić 2 osoby: jedna na dzień i jedna na noc lub zmienić opiekę na dyżury 8 godzinne lub pozostaje dom opieki. Pamiętajmy, że my też mamy tylko jedno życie. 
03 listopada 2018 18:50 / 1 osobie podoba się ten post
Dobrze piszesz, zgadzam się całkowicie! Ale sama słyszałam od tutejszych koleżanek, że nie rozmawiają o tym, tylko na przerwie wychodzą. Ok., wyjścia są dobre. Ale mi np. nie zawsze się chce, albo pogoda paskudna. I nie mówiły tego tylko w kontekście obecnej pracy. A doświadczenie mają dużo większe ode mnie. I część z nich jest z firmami, część na czarno. Zrozumiałam, że żadna o tym nie rozmawiała (z sześciu cztery o takich przypadkach mówiło).
Chcę jeszcze dodać, że w mojej umowie nie ma nic o przerwie. Ale byłam przy rozmowie z niemiecką koordynatorką w miejscu, gdzie byłam pierwszą opiekunką i ona o mojej przerwie mówiła- że muszę mieć czas dla siebie.
03 listopada 2018 19:16 / 2 osobom podoba się ten post
Ja w swojej umowie też nie mam nic o czasie wolnym . Ale na pierwszym pobycie ustaliliśmy z pdp i rodzina czas wolny po obiedzie średnio od 12:30 do 15:30 czasem , od 13do 15 ..
03 listopada 2018 20:16
Sprawdzę swoje dotychczasowe umowy. Zawsze miałam przerwę, ale moje umowy zawierane były na warunkach niemieckich od czasu, kiedy postanowiłam pracować na stałe w Niemczech. Kiedy dorabiałam podczas wakacji pracowałam na warunkach polskich. Też miałam przerwę od 13.00-15.00 i po godz. 20.00. Raz w tygodniu rodzina też mnie zastępowała na popołudnie lub cały dzień i miałam wtedy zupełnie wolne. Przeanalizuję to.