Nieocenione Opiekunki

28 maja 2019 14:00 / 2 osobom podoba się ten post
Gdy w 2014 roku rozpoczęłam pracę w Niemczech jako opiekun osoby starszej niektórzy mówili, że to praca poniżej moich możliwości, że stać mnie na więcej, że w tej pracy się zmarnuję...". A ja odnalazłam tu "siebie". W piątkowym wpisie podzielę się z Wami tym, co nadało sens mojej pracy za granicą. A dziś dzielę się z Wami osobistymi przemyśleniami, kartką z mojego pamiętnika z dnia 24 marca 2014 roku, godz. 13.15, Niemcy:

" Siedzę przy biurku z podkulonymi nogami. Za oknem staw. Jeszcze zimno. Wciąż czuję się przeziębiona. Wciąż mam katar, zatoki pełne, głowa pobolewa. Muszę zrobić inhalacje. Może dzisiaj wieczorem? Chwytam tę chwilę. Zamykam oczy. Marzę. ... Żeby się zdarzyło, trzeba marzyć.... Już wiem, co chcę w życiu robić ...".

Wtedy zdrowotnie nie czułam się dobrze. Zajmowałam się starszą panią z demencją.

Ale gdy tylko odnalazłam sens w mojej pracy i spisałam cele do realizacji, było o niebo lepiej. Jak się motywowałam?

Więcej w piątek na moim blogu

Podaję link:
http://nieocenioneopiekunki.com/

Zapraszam i pozdrawiam
31 maja 2019 10:38 / 2 osobom podoba się ten post
A oto obiecany wpis
Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/o-mojej-motywacji-do-dzialania/

Zapraszam i pozdrawiam

31 maja 2019 14:40 / 3 osobom podoba się ten post
krymas148

A oto obiecany wpis
Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/o-mojej-motywacji-do-dzialania/

Zapraszam i pozdrawiam

Właśnie przeczytałam Twój wpis na blogu,dzięki czemu, trochę Ciebie poznałam. 
Podziwiam i szacunek do tego co robisz, jakie stawiasz sobie wyzwania i jak je realizujesz .
Lubię takich ludzi-otwartych na  innych, wiedzących czego chcą i wiedzących o czym mówią. Zadowolonych z tego co robią, zadowolonych z siebie,mogących powiedzieć -bywam szczęśliwa. Bo szczęśliwym się bywa,nie jest się nim cały czas. Myślę, że to dobrze, bo nie przegapiamy tych momentów szczęścia i możemy im się całkowicie oddać i je docenić. 
Wytrwałości życzę w dalszej samorealizacji i jak najczęstszego  poczucia szczęścia. 
Pozdrawiam
31 maja 2019 17:07 / 3 osobom podoba się ten post
Super wpis!
Od początku pracy jako opiekunka wiedziałam, że chcę wykorzystać ten czas jak najlepiej, a nie traktować jakby był obok mego życia. Nie myślałam o tym tak konkretnie, nie wyznaczałam sobie celów. Ale z czasem przychodziło do mnie to, czego od tej pracy chcę. Kiedy 30 lat temu byłam w studium pielęgniarskim nie czułam się dobrze- te bardziej inwazyjne zabiegi w szpitalu mnie przerażały. Zakładanie szyny na nogę- kiedy lekarz wiertłem wiercił w kości przeczekałam skulona za innymi, bo myślałam, że zemdleję. Szkoły nie skończyłam, bo nie widziałam siebie na niektórych oddziałach szpitalnych- a tam odbywał się drugi rok.
Tutaj czuję się bardzo dobrze. W pewnym momencie, podczas rozmów z opiekunkami- czy to na forum, czy przy spotkaniach zaczęło do mnie docierać, jakie są moje wymagania. Na pewno spokój, ludzie, z którymi dobrze się czuję i oni ze mną. Dużo czasu wolnego- bo biorę tu ze sobą do zrobienia różne rzeczy, które sprawiają mi przyjemność- porządkuję zdjęcia, moje archiwum genealogiczne, robótki ręczne też mam. I wróciłam do malowania- pokochałam olejne pastele, one sprawdzają się w takich podróżach- są niewymagające. Jeśli są wokół tereny, gdzie można zwiedzać, spacerować, jeździć rowerem- to dodatkowy bonus. Z czytnikiem się nie rozstaję. I jestem zadowolona. Również z tego, że sprawy, przez które zaczęłam tu pracować powoli ogarniam i w tej chwili, gdybym nie chciała jeździć, to mogłabym przestać i poszukać pracy w domu. Ale pasuje mi to, że pracuję tutaj przez jakiś czas, dobrze się tu czuję, a jak wracam, to mam luz i mogę robić co chcę. Widzę zdecydowanie więcej plusów.
Wiem, że można trafić w miejsce, gdzie opis nijak ma się do rzeczywistości, ale przecież to można zmienić- po dłuższym lub krótszym czasie. To też jest dla mnie ważne.
01 czerwca 2019 16:22 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Właśnie przeczytałam Twój wpis na blogu,dzięki czemu, trochę Ciebie poznałam. 
Podziwiam i szacunek do tego co robisz, jakie stawiasz sobie wyzwania i jak je realizujesz .
Lubię takich ludzi-otwartych na  innych, wiedzących czego chcą i wiedzących o czym mówią. Zadowolonych z tego co robią, zadowolonych z siebie,mogących powiedzieć -bywam szczęśliwa. Bo szczęśliwym się bywa,nie jest się nim cały czas. Myślę, że to dobrze, bo nie przegapiamy tych momentów szczęścia i możemy im się całkowicie oddać i je docenić. 
Wytrwałości życzę w dalszej samorealizacji i jak najczęstszego  poczucia szczęścia. 
Pozdrawiam

Gusia, również lubię ludzi otwartych i bardzo lubię z nimi rozmawiać.
 
Teraz mogę powiedzieć, jestem szczęśliwa. Podobno spokój jest najwyższym poziomem szczęścia. Mam jedno postanowienie na ten rok, czuć spokój wewnętrzny. Gdy czuję spokój wewnątrz siebie, czuję się szczęśliwa.
 
To jest taka moja teoria szczęścia. Dlatego robię teraz wszystko w domu i w pracy, by zachować spokój. Oczywiście, mam problemy, jak inni w domu i w pracy, ale nauczyłam sobie z nimi radzić. Musiałam przybyć do Niemiec i zobaczyć od wewnątrz, co choroba robi w człowieku i z człowieka, jak wygląda starość w niektórych rodzinach, jacy ludzie są samotni oraz co się dzieje z osobami cierpiącymi na Alzheimera, Parkinsona, stwardnienie rozsiane. Te choroby znałam, ale nie byłam z chorym 24 h. 
 
Dlatego dziś doceniam życie, każdy dzień i robię wszystko, by praca dawała mi satysfakcję. Jednym ze sposobów jest szukanie pozytywnych stron w tej pracy, drugim rozwijanie się i podczas pracy przeznaczanie czasu na to, co się lubi. Moje życie jest też tutaj, więc wykorzystuję czas pracy na tyle, na ile jestem w stanie i z tym, co mam i co daje postęp technologiczny.
 
Dzięki za budujące slowa i komentarz. Słowa mają moc :). Bywaj szczęśliwa każdego dnia i każdej minuty.   
 
Powodzenia  
01 czerwca 2019 16:35 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Super wpis!
Od początku pracy jako opiekunka wiedziałam, że chcę wykorzystać ten czas jak najlepiej, a nie traktować jakby był obok mego życia. Nie myślałam o tym tak konkretnie, nie wyznaczałam sobie celów. Ale z czasem przychodziło do mnie to, czego od tej pracy chcę. Kiedy 30 lat temu byłam w studium pielęgniarskim nie czułam się dobrze- te bardziej inwazyjne zabiegi w szpitalu mnie przerażały. Zakładanie szyny na nogę- kiedy lekarz wiertłem wiercił w kości przeczekałam skulona za innymi, bo myślałam, że zemdleję. Szkoły nie skończyłam, bo nie widziałam siebie na niektórych oddziałach szpitalnych- a tam odbywał się drugi rok.
Tutaj czuję się bardzo dobrze. W pewnym momencie, podczas rozmów z opiekunkami- czy to na forum, czy przy spotkaniach zaczęło do mnie docierać, jakie są moje wymagania. Na pewno spokój, ludzie, z którymi dobrze się czuję i oni ze mną. Dużo czasu wolnego- bo biorę tu ze sobą do zrobienia różne rzeczy, które sprawiają mi przyjemność- porządkuję zdjęcia, moje archiwum genealogiczne, robótki ręczne też mam. I wróciłam do malowania- pokochałam olejne pastele, one sprawdzają się w takich podróżach- są niewymagające. Jeśli są wokół tereny, gdzie można zwiedzać, spacerować, jeździć rowerem- to dodatkowy bonus. Z czytnikiem się nie rozstaję. I jestem zadowolona. Również z tego, że sprawy, przez które zaczęłam tu pracować powoli ogarniam i w tej chwili, gdybym nie chciała jeździć, to mogłabym przestać i poszukać pracy w domu. Ale pasuje mi to, że pracuję tutaj przez jakiś czas, dobrze się tu czuję, a jak wracam, to mam luz i mogę robić co chcę. Widzę zdecydowanie więcej plusów.
Wiem, że można trafić w miejsce, gdzie opis nijak ma się do rzeczywistości, ale przecież to można zmienić- po dłuższym lub krótszym czasie. To też jest dla mnie ważne.

Werska, mnie bardzo podobał się zawód pielęgniarki, ale z kolei zawsze bałam się pobierania krwi. I jeszcze nigdy nie patrzyłam, jak robi to u mnie pielęgniarka, zawsze odwracam wzrok. Teraz, myślę, że byłabym w stanie to przezwyciężyć, bo jak byłam nauczycielem i dzieciom krew leciala z nosa, z kolana, opatrywałam, tamowałam i nie zemdlałam. :)
 
Widzisz o spokoju napisałam post wcześniej przy odpowiedzi Gusi. Podoba mi się twoje podejście do pracy. Czy publikujesz gdzieś swoje prace? Pomysł na porządkowanie zdjęć jest super. Najpierw ogarnę w tym komputer. Bo od jakiegoś czasu nie wywołuję zdjęć, tylko wszystkie ma w telefonie i w laptopie. Tysiące. Więc pracy dużo. Też myślałam o tym, że mogłabym tu opracować drzewo genealogiczne mojej rodziny. Również gotowa już jestem na pracę w Polsce. Też ogarnęłam swoje sprawy. Ale tak przyzwycziłam się do wolnego między zjazdami, że na razie jeszcze popracuję tutaj. Każdy z nas znalazl się tutaj z jakiegoś powodu. Nie wiedzieliśmy, jak to się potoczy.
 
Jestem też taka, że gdy firma czy podopieczna mi nie pasuje i bardzo obciąża psychicznie, staram się zrobić wszystko, by tę sytuację zmienić. Pozdrawiam serdecznie. Twój komentarz bardzo mnie ucieszył.
 
 
 
 
01 czerwca 2019 17:02 / 3 osobom podoba się ten post
Na wiele spraw patrzymy podobnie!
A jeśli chodzi o genealogię, to wiele rzeczy można znaleźć w sieci- na bezpłatnych, płatnych, albo stronach z wolnym dostępem z jakiejś okazji. Na forach bywa tak, że jedni drugim szukają- jak z jedną genealożką się dogadałyśmy, że mamy jakieś punkty wspólne (czas i miejsce) to jak podczas przeszukiwania mikrofilmów znalazłam jej nazwiska, to podrzucałam- wtedy ona może przez swoje archiwum ściągnąć potrzebne informacje- jak już wie, w jakich zasobach szukać.
02 czerwca 2019 17:25 / 4 osobom podoba się ten post
Werska

Na wiele spraw patrzymy podobnie!
A jeśli chodzi o genealogię, to wiele rzeczy można znaleźć w sieci- na bezpłatnych, płatnych, albo stronach z wolnym dostępem z jakiejś okazji. Na forach bywa tak, że jedni drugim szukają- jak z jedną genealożką się dogadałyśmy, że mamy jakieś punkty wspólne (czas i miejsce) to jak podczas przeszukiwania mikrofilmów znalazłam jej nazwiska, to podrzucałam- wtedy ona może przez swoje archiwum ściągnąć potrzebne informacje- jak już wie, w jakich zasobach szukać. :-)

Werska, interesujaco piszesz o tej genealogii. Czy wystarczy mi życia, by to wszystko poznać:)?
 
Kiedys weszłam do biblioteki i pani biblioterka zapytała, co ja taka strapiona. A ja: Czy wystarczy mi czasu, by przeczytać wszystkie książki?:). Lubię czytać. Pozdrawiam
02 czerwca 2019 20:08 / 4 osobom podoba się ten post
krymas148

Werska, interesujaco piszesz o tej genealogii. Czy wystarczy mi życia, by to wszystko poznać:)?
 
Kiedys weszłam do biblioteki i pani biblioterka zapytała, co ja taka strapiona. A ja: Czy wystarczy mi czasu, by przeczytać wszystkie książki?:). Lubię czytać. Pozdrawiam

Wiesz, ale jedną rzecz trzeba zrobić JUŻ! Pozbierać od wszystkich, którzy coś wiedzą,  głównie najstarszych osób z rodziny informacje- 1. GDZIE, 2. KTO, 3. KIEDY. Miejsce jest najważniejsze, parafia- choćby przypuszczalna, bo jak szukasz w archiwum, to musisz to wiedzieć- skąd księga czy mikrofilm mają być. Lata mniej więcej można sobie wyliczyć.
I pozapisywać wszystkie rodzinne ciekawostki.
A co do reszty- jak ktoś będzie chciał zacząć w tym grzebać, to będzie miał punkt zaczepienia. Ale jak informacja "GDZIE" zniknie z pamięci obecnych, to wtedy duuużo trudniej.
02 czerwca 2019 23:54 / 4 osobom podoba się ten post
krymas148

Werska, interesujaco piszesz o tej genealogii. Czy wystarczy mi życia, by to wszystko poznać:)?
 
Kiedys weszłam do biblioteki i pani biblioterka zapytała, co ja taka strapiona. A ja: Czy wystarczy mi czasu, by przeczytać wszystkie książki?:). Lubię czytać. Pozdrawiam

Widzę,  że mamy ze sobą trochę wspólnego .
Jedną z tych rzeczy jest miłość do książek. Ja mam ją w sobie od małego dziecka. 
To co napisałaś o wizycie w bibliotece jest mi dobrze znane. Nie umiem ani z księgarni, ani z biblioteki szybko wyjść. W księgarni lubię nie tylko przeglądać ksiazki,ale też je "obwąchiwać"- uwielbiam zapach farby drukarskiej 
W bibliotece natomiast, nie kieruję się w stronę nowości, ale jakoś zawsze, nieświadomie nawet, w kierunku tych "zaczytanych ".
Książki towarzyszą mi od zawsze i wszędzie. Tak jak inne kobiety muszą mieć w torebce puder czy szminkę, ja zawsze mam książkę. Szkoda mi czasu na "puste "przejazdy tramwajem czy autobusem, każde 15-20 min wykorzystuję na czytanie. Lubię usiąść w ogródku kawiarnianym przy filiżance kawy z książką w ręce .To jest mój czas i potrafię się całkowicie wyłączyć. Nie wiem nawet ile razy zdarzyło mi się,nie wysiąść na moim przystanku i pojechać dalej 
Nie umiem też zasnąć, nie przeczytawszy choćby kilku stron, nie ważne o której się kładę. 
Mam podobnie jak Ty-martwi mnie to, że nie zdążę wielu z tych książek ,które są dostępne, przeczytać.
A z każdym rokiem wydaje mi się, że czas biegnie coraz szybciej, że nie nadążam, a ochota na życie jest we mnie coraz większa. I nie martwi mnie kolejna zmarszczka, nie martwi mnie to,że może tu, czy tam,czegoś mi przybyło lub ubyło. Czasami napawa mnie smutkiem świadomość, że zabraknie mi czasu na poznanie nowych miejsc, nauczenie się jeszcze  czegoś  nowego,na poznawanie ciekawych ludzi i interesujące z nimi spotkania,że może nie zdążę poznać partnerów moich wnuków, że może nie zdążę zatańczyć na ich weselach .
Może to ten dzisiejszy ,prawdziwie letni wieczór, jego cisza i spokój, kiedy za oknem wszystko zastygło, jakby w jakimś oczekiwaniu sprawia,że wokół mnie i nade mną, melancholie w różnych kolorach,jakby niżej fruwały. 
Cieszę się,że trafiłam na Twoje posty a one zaprowadziły mnie do Twojego bloga .
Piszesz tak,że chce się czytać 
Pozdrawiam 
 
 
03 czerwca 2019 07:26 / 4 osobom podoba się ten post
Bez czytnika się nie ruszam... Moje przyjaciółki twierdzą, że zdecydowanie wolą książki papierowe. A mi nie robi to różnicy. I mogę tu zabrać tyle książek, ile chcę! Też wykorzystuję każdą chwilę na czytanie.
05 czerwca 2019 09:56 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Wiesz, ale jedną rzecz trzeba zrobić JUŻ! Pozbierać od wszystkich, którzy coś wiedzą,  głównie najstarszych osób z rodziny informacje- 1. GDZIE, 2. KTO, 3. KIEDY. Miejsce jest najważniejsze, parafia- choćby przypuszczalna, bo jak szukasz w archiwum, to musisz to wiedzieć- skąd księga czy mikrofilm mają być. Lata mniej więcej można sobie wyliczyć.
I pozapisywać wszystkie rodzinne ciekawostki.
A co do reszty- jak ktoś będzie chciał zacząć w tym grzebać, to będzie miał punkt zaczepienia. Ale jak informacja "GDZIE" zniknie z pamięci obecnych, to wtedy duuużo trudniej.

Ależ mnie zainspirowałaś. Jej! Mama ma w tym roku 70-tkę. Świetny moment, by o tym porozmawiać i poszukać. A może jakieś drzewo genealogiczne dać w prezencie? WOW! Dzięki Ci, dobra kobitko! W moich planach miałam rozpisane zajęcie się drzewem genealogicznym (bez terminu realizacji:)) i patrz, ty o tym piszesz, ja sobie przypominam, widzę dobry moment (okrągłe urodziny mamy) i JUŻ. 
 
 
05 czerwca 2019 10:13 / 2 osobom podoba się ten post
No i super! Podobnie nam lata lecę- ja też w tym roku 50, a moja mama w tamtym 70...
Świetne bazy mikrofilmów mają mormoni. Mają w Warszawie i jeszcze gdzieś swoje przedstawicielstwa i można zdaje się z całego świata ściągnąć to, co mają- tylko to trwa trochę. Dla mnie za daleko... Oni udostępniają wszystkim. Jak robili mikirofilmy to też zostawiali kopie w archiwach,  w naszym te ze starszych roczników mają podpis, że robione przez mormonów.
05 czerwca 2019 18:37 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

No i super! Podobnie nam lata lecę- ja też w tym roku 50, a moja mama w tamtym 70...
Świetne bazy mikrofilmów mają mormoni. Mają w Warszawie i jeszcze gdzieś swoje przedstawicielstwa i można zdaje się z całego świata ściągnąć to, co mają- tylko to trwa trochę. Dla mnie za daleko... Oni udostępniają wszystkim. Jak robili mikirofilmy to też zostawiali kopie w archiwach,  w naszym te ze starszych roczników mają podpis, że robione przez mormonów.

Werska, ja też w tym roku 50-tka skonczylam,  a moja mama 70. :)
05 czerwca 2019 18:41 / 3 osobom podoba się ten post
Wydaje się to jakieś niepoważne, że mam tyle lat- kiedyś wydawało się to takie odległe. Ale już dawno dotarło, że jak to w piosence kabaretowej "nie ma czasu na pierdoły" i trzeba fajne rzeczy robić już. Mniej fajne niekoniecznie, chyba, że niezbędne