Nieocenione Opiekunki

08 lutego 2019 12:37 / 3 osobom podoba się ten post
A takie emocje też mamy. Krótko dziś o tym we wpisie. Kiedyś miewałam je często. Ale ciężko mi było. Lata pracy, doświadczania, praktykowania i jest ze mną o wiele lepiej.

Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/drazliwosc-irytacja-zdenerwowanie/
 
10 lutego 2019 11:03 / 2 osobom podoba się ten post
krymas148

Zaciekawił mnie też ten stopień wyższości, o którym piszesz. Czy chodzi tu o postawienie granicy, na co możemy sobie pozwolić, a na co nie oraz o to, że jak my dajemy sobie radę w trudnych sytuacjach, konfliktowych to jesteśmy pewniejsi siebie? O czym myslałaś? 

Dopiero odpowiadam, wpis stary... ale cóz, taka sytuacja na szteli  . Nigdy nie stawiam sobie poprzeczki wyżej moich możliwości . Nie mam wygórowanych wymagań .Chcieć to nie znaczy mieć . ( wpis dotyczył brzydkiego uczucia zazdrości ).
10 lutego 2019 16:24
Mleczko

Dopiero odpowiadam, wpis stary... ale cóz, taka sytuacja na szteli :-) . Nigdy nie stawiam sobie poprzeczki wyżej moich możliwości . Nie mam wygórowanych wymagań .Chcieć to nie znaczy mieć :modlmy sie:. ( wpis dotyczył brzydkiego uczucia zazdrości ).

Fajnie, że odpisałaś :)
10 lutego 2019 16:51 / 3 osobom podoba się ten post
krymas148

A takie emocje też mamy. Krótko dziś o tym we wpisie. Kiedyś miewałam je często. Ale ciężko mi było. Lata pracy, doświadczania, praktykowania i jest ze mną o wiele lepiej.

Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/drazliwosc-irytacja-zdenerwowanie/
 

Dałabym Ci 1000 lajków za ten wpis, gdybym mogła, bo świadomość gdzie tkwi błąd i nieobwinianie innych za swoje niepowodzenia-to klucz do sukcesu. Napierw malutkiego, potem większego może. To oznacza również koniec na przykład zazdrości, czy bezinteresownej zawiści jaka jest do bliźniego kierowana, podczas kiedy my nie możemy się wygrzebac spod cieplutkiego kocyka...
12 lutego 2019 13:38 / 3 osobom podoba się ten post
tina 100%

Dałabym Ci 1000 lajków za ten wpis, gdybym mogła, bo świadomość gdzie tkwi błąd i nieobwinianie innych za swoje niepowodzenia-to klucz do sukcesu. Napierw malutkiego, potem większego może. To oznacza również koniec na przykład zazdrości, czy bezinteresownej zawiści jaka jest do bliźniego kierowana, podczas kiedy my nie możemy się wygrzebac spod cieplutkiego kocyka...

Życie bez zazdrości, zawiści, obwiniania innych jest możliwe. I nie jest to żaden idealizm. Wystarczy zająć się sobą. Wypracować to, co daje nam satysfakcję w życiu. Poznać siebie, poznać co nam przeszkadza, dlaczego nasze samopoczucie jest kiepskie? Dzisiaj na blogu piszę właśnie o byciu młodym a równocześnie "mentalnie" starym. Czy pracuję ze starszymi czy z młodszymi, z podobnymi problemami się zmagam. 
 
Poczytajcie sami. Podaję link: 
http://nieocenioneopiekunki.com/byc-starym-w-mlodosci/
 
 
 
12 lutego 2019 17:05 / 3 osobom podoba się ten post
Zgadzam się z tym, co piszesz.
Tutaj była jedna Polka, która od wejścia narzekała. Widziała tylko to, co złe, w czarnych barwach. Było to męczące, bo rozumiem, że trzeba się wyżalić, ale codziennie to samo... Jej obecna zmienniczka ma zupełnie inne podejście i z tym, z czym można w tym miejscu poradziła sobie inaczej, a co nie można, to akceptuje. Jest pogodna, fajnie z nią przebywać. I też jest jakby komentarzem do wcześniejszych rozmów o naszej pracy. Jak to nie wolno dać się w naszej pracy wykorzystywać. Tamta od wejścia narzekania- że co chwilę spodnie trzeba mu podciągać, że zęby wypadają i co chwila je mu przykleja. Ta powiedziała do niego- sam pan może spodnie podciągnąć- i nie ma problemu, a sztuczna szczęka została u dentysty poprawiona i nie wypada, bo się zniszczyła i u niego się tam z zębami zmieniło i nie miała jak trzymać... A to część rzeczy, z którymi ta sobie poradziła i nie ma powodu narzekać.
Myślę. że niektórym łatwiej jest narzekać, zwalać na innych i czuć się takimi pokrzywdzonymi przez los...
12 lutego 2019 22:08 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Zgadzam się z tym, co piszesz.
Tutaj była jedna Polka, która od wejścia narzekała. Widziała tylko to, co złe, w czarnych barwach. Było to męczące, bo rozumiem, że trzeba się wyżalić, ale codziennie to samo... Jej obecna zmienniczka ma zupełnie inne podejście i z tym, z czym można w tym miejscu poradziła sobie inaczej, a co nie można, to akceptuje. Jest pogodna, fajnie z nią przebywać. I też jest jakby komentarzem do wcześniejszych rozmów o naszej pracy. Jak to nie wolno dać się w naszej pracy wykorzystywać. Tamta od wejścia narzekania- że co chwilę spodnie trzeba mu podciągać, że zęby wypadają i co chwila je mu przykleja. Ta powiedziała do niego- sam pan może spodnie podciągnąć- i nie ma problemu, a sztuczna szczęka została u dentysty poprawiona i nie wypada, bo się zniszczyła i u niego się tam z zębami zmieniło i nie miała jak trzymać... A to część rzeczy, z którymi ta sobie poradziła i nie ma powodu narzekać.
Myślę. że niektórym łatwiej jest narzekać, zwalać na innych i czuć się takimi pokrzywdzonymi przez los...

Tak jest jak napisałaś, zanim nie weźmiemy odpowiedzialności za swoje życie. Co myślicie o tym, jakie decyzje takie życie? Pretensje możemy mieć tylko do siebie.
12 lutego 2019 22:14 / 2 osobom podoba się ten post
krymas148

Życie bez zazdrości, zawiści, obwiniania innych jest możliwe. I nie jest to żaden idealizm. Wystarczy zająć się sobą. Wypracować to, co daje nam satysfakcję w życiu. Poznać siebie, poznać co nam przeszkadza, dlaczego nasze samopoczucie jest kiepskie? Dzisiaj na blogu piszę właśnie o byciu młodym a równocześnie "mentalnie" starym. Czy pracuję ze starszymi czy z młodszymi, z podobnymi problemami się zmagam. 
 
Poczytajcie sami. Podaję link: 
http://nieocenioneopiekunki.com/byc-starym-w-mlodosci/
 
 
 

Co w sytuacji, kiedy to rodzina i znajome plotkują? Czasami problem jest na zewnątrz, staram się wtedy poszukać towarzystwa, które do mnie pasuje.
13 lutego 2019 09:41 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Zgadzam się z tym, co piszesz.
Tutaj była jedna Polka, która od wejścia narzekała. Widziała tylko to, co złe, w czarnych barwach. Było to męczące, bo rozumiem, że trzeba się wyżalić, ale codziennie to samo... Jej obecna zmienniczka ma zupełnie inne podejście i z tym, z czym można w tym miejscu poradziła sobie inaczej, a co nie można, to akceptuje. Jest pogodna, fajnie z nią przebywać. I też jest jakby komentarzem do wcześniejszych rozmów o naszej pracy. Jak to nie wolno dać się w naszej pracy wykorzystywać. Tamta od wejścia narzekania- że co chwilę spodnie trzeba mu podciągać, że zęby wypadają i co chwila je mu przykleja. Ta powiedziała do niego- sam pan może spodnie podciągnąć- i nie ma problemu, a sztuczna szczęka została u dentysty poprawiona i nie wypada, bo się zniszczyła i u niego się tam z zębami zmieniło i nie miała jak trzymać... A to część rzeczy, z którymi ta sobie poradziła i nie ma powodu narzekać.
Myślę. że niektórym łatwiej jest narzekać, zwalać na innych i czuć się takimi pokrzywdzonymi przez los...

 Charakteru nikomu się nie zmieni a i sobie też nie . Można pewne zwyczaje wypracować z czasem ( takie które  dają nam pewnien komfort psychiczny ). Ale charakter się ma  . Ja jestem inna w domu a inna w pracy w opiece . Dostosowuję się w zalezności od sytuacji ( na szteli) i staram się wyobrazić sobie jaka ja jestem we współżyciu z innymi . Łapię się, że też jestem "nie złe ziółko" i wiele wybaczam innym, zwłaszcza ludziom straszym, schorowanym . Nie wolno wpadać  w malkontencję, bo skutkiem tego jest tworzenie wokól siebie złej aury . Nie lubię spędzać czasu z kimś kto wiecznie sie użala, to powoduje, że sama doszukuję sie potem minusów w otoczeniu . Można widzieć sytuacje  na różowo a mozna też widzieć  na czarno, to zalezy od nas . 
13 lutego 2019 10:17 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko

 Charakteru nikomu się nie zmieni a i sobie też nie . Można pewne zwyczaje wypracować z czasem ( takie które  dają nam pewnien komfort psychiczny ). Ale charakter się ma :lol3: . Ja jestem inna w domu a inna w pracy w opiece . Dostosowuję się w zalezności od sytuacji ( na szteli) i staram się wyobrazić sobie jaka ja jestem we współżyciu z innymi . Łapię się, że też jestem "nie złe ziółko" i wiele wybaczam innym, zwłaszcza ludziom straszym, schorowanym . Nie wolno wpadać  w malkontencję, bo skutkiem tego jest tworzenie wokól siebie złej aury . Nie lubię spędzać czasu z kimś kto wiecznie sie użala, to powoduje, że sama doszukuję sie potem minusów w otoczeniu . Można widzieć sytuacje  na różowo a mozna też widzieć  na czarno, to zalezy od nas . 

Charakteru się nie zmieni, ale już nastawienie tak. Jak piszesz, można widzieć na czarno albo na różowo i to można wypracować.
Kiedyś bałam się sama w domu chodzić na strych, do piwnicy, zapalałam światło wszędzie. I tak jakoś wyszło, że w pewnym momencie zamieszkałam w nim sama. Usiadłam nad rzeką i pomyślałam sobie, że to nie może tak być, że ja się boję swojego domu. I się "przestawiłam". Od tego momentu mogłam  chodzić po omacku i jest ok. Podobne doświadczenia mają moje koleżanki, gdzie zmiana nastawienia do jakiejś przeszkadzającej, ale niemożliwej do zmiany sytuacji daje spokój.
Też nie lubię być  wśród ludzi ciągle narzekających. Wysłuchać trzeba, jak coś jest nie tak. Ale nie wtedy, gdy ciągle to samo...
19 lutego 2019 08:37 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Zgadzam się z tym, co piszesz.
Tutaj była jedna Polka, która od wejścia narzekała. Widziała tylko to, co złe, w czarnych barwach. Było to męczące, bo rozumiem, że trzeba się wyżalić, ale codziennie to samo... Jej obecna zmienniczka ma zupełnie inne podejście i z tym, z czym można w tym miejscu poradziła sobie inaczej, a co nie można, to akceptuje. Jest pogodna, fajnie z nią przebywać. I też jest jakby komentarzem do wcześniejszych rozmów o naszej pracy. Jak to nie wolno dać się w naszej pracy wykorzystywać. Tamta od wejścia narzekania- że co chwilę spodnie trzeba mu podciągać, że zęby wypadają i co chwila je mu przykleja. Ta powiedziała do niego- sam pan może spodnie podciągnąć- i nie ma problemu, a sztuczna szczęka została u dentysty poprawiona i nie wypada, bo się zniszczyła i u niego się tam z zębami zmieniło i nie miała jak trzymać... A to część rzeczy, z którymi ta sobie poradziła i nie ma powodu narzekać.
Myślę. że niektórym łatwiej jest narzekać, zwalać na innych i czuć się takimi pokrzywdzonymi przez los...

Werska, mnie też bardzo męczą rozmowy, w których wiecznie się narzeka. Po prostu jestem psychicznie zmęczona po rozmowie z taką osobą. Oczywiście, są problemy w pracy. Trzeba się wyżalić, porozmawiać, podyskutować. Ale jednak wiele zależy od nas. Pogadać i skorzystać ze sposobu pracy koleżanki, skorzystać z jej rady, skoro da się inaczej pracować, to czemu nie? Od czasu, kiedy zrozumiałam, jak wiele zależy ode mnie, mojego sposobu myślenia, mojego podejścia do pracy i życia, żyje mi się lepiej. Pozdrawiam
19 lutego 2019 08:43
Magdalenka

Co w sytuacji, kiedy to rodzina i znajome plotkują? :-) Czasami problem jest na zewnątrz, staram się wtedy poszukać towarzystwa, które do mnie pasuje.

Gdy rodzina i znajome plotkują? Często plotkują o innych opiekunkach. Wyolbrzymiają fakty, przekręcają sytuacje. Wskazuję na dobre strony tej osoby. Mówię, że każdy jest inny, ma inny charakter, inaczej reaguje. Gdy przesadzają a jest nas więcej, nie wdaję się w ogóle w dyskusje. gdy jestem sama z podopieczną, a ona zaczyna plotkować, zmieniam temat. :). Pozdrawiam
19 lutego 2019 08:51
Mleczko

 Charakteru nikomu się nie zmieni a i sobie też nie . Można pewne zwyczaje wypracować z czasem ( takie które  dają nam pewnien komfort psychiczny ). Ale charakter się ma :lol3: . Ja jestem inna w domu a inna w pracy w opiece . Dostosowuję się w zalezności od sytuacji ( na szteli) i staram się wyobrazić sobie jaka ja jestem we współżyciu z innymi . Łapię się, że też jestem "nie złe ziółko" i wiele wybaczam innym, zwłaszcza ludziom straszym, schorowanym . Nie wolno wpadać  w malkontencję, bo skutkiem tego jest tworzenie wokól siebie złej aury . Nie lubię spędzać czasu z kimś kto wiecznie sie użala, to powoduje, że sama doszukuję sie potem minusów w otoczeniu . Można widzieć sytuacje  na różowo a mozna też widzieć  na czarno, to zalezy od nas . 

Zgadzam się 
19 lutego 2019 08:56 / 2 osobom podoba się ten post
Magdalenka

Tak jest jak napisałaś, zanim nie weźmiemy odpowiedzialności za swoje życie. Co myślicie o tym, jakie decyzje takie życie? Pretensje możemy mieć tylko do siebie.

Magdalenka, zgadzam się z Tobą. Odkąd zrozumiałam, że to ja jestem opdowiedzialna za swoje życie, żyje mi się o wiele lepiej. Mam uśmiech, trochę kasy i czas dla siebie.
A w kwestii wyborów i odpowiedzialności. Jak wiele zależy od nas samych w dzisiejszym świecie?
Kiedy ostatnio przeczytałam, że opiekunki porównuje się do służących, zabrałam w głos w tej sprawie w osobnym wpisie na blogu. 
Podaję link:
http://nieocenioneopiekunki.com/czy-czujesz-sie-w-pracy-opiekunka/
 
 
19 lutego 2019 10:42 / 1 osobie podoba się ten post
I znów piszesz rzeczy, które wydawałoby się, że są oczywistością. Ale w kontaktach z "ławeczkowymi" koleżankami przekonałam się, że nie są. Narzekanie jest powszechne, wola zmiany czegoś- już mniejsza. Ale tu chyba trzeba być w zgodzie ze sobą, żeby być usłyszanym. Mam przykład parę domów dalej- trudne miejsce. Sporo problemów. Opiekunki zgłaszają rodzinie (są na czarno) i się ich nie słucha. Słaby język, brak pewności siebie, chęć powrotu (tego akurat nie rozumiem, ale po dwóch razach jedna stwierdziła, ze nie wraca; obecna na pytanie rodziny już odpowiedziała, że nie wróci- a jest w połowie zlecenia)- rodzina NIE CHCE ICH USŁYSZEĆ. Obecna- zupełnie inne nastawienie- już parę rzeczy na lepsze- dla opiekunek i podopiecznego- zmieniła. Bo jest stanowcza, umie argumentować i nie można jej zbyć.
Od samego początku nie czułam się służącą. I nie wszystkim mówię z uśmiechem, jak pracuję. Jeśli ktoś zainteresowany wymieniam wady i zalety. Moje kuzynki, jak opowiadam o długich spacerach, pięknych widokach, spokoju, powolnym rytmie dnia żartują; 'na urlop pojechałaś?"- akurat mają małe dzieci, pracę i na nic siły. Ja mam. I tu i w domu. Ale pewne rzeczy nie są "z nadania'. Np. trudne dwie godziny nasiadówki przy kawie przed telewizorem przestały takie być, jak wzięłam szydełko i uczę się robić gwiazdki,idp. Przestałam to traktować jak najgorszy moment dnia. Jedna z tutejszy opiekunek jest tu 3 lata. Codziennie biega rano, robi ćwiczenia, dużo spaceruje (do kilkunastu km). Figurę i formę ma rewelacyjną, jest sporo ode mnie starsza. Śmieje się, że w domu nie ma na te aktywności zapału ani czasu.
Wyjeżdżając postanowiłam, że to nie będzie czas wyjęty z życia, ale czas na to, co lubię a w domu nie mam jak robić. Porządkuję genealogię, zdjęcia, rysuję, itp.
Dużo zależy od nastawienia- dokładnie tak, jak piszesz. Trudności są, ale nie mogą być dominującym elementem tej pracy- przecież można zmienić podopiecznego, firmę.
No, ale język przydatny i uczyć się trzeba. Też korzyść, nawet jak słabo idzie- mózg zmusza się do pracy