Nieocenione Opiekunki

25 czerwca 2019 13:13 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Świetny post o "dziwnościach" podopiecznych, które wg. mnie nimi nie są- to po prostu ich pomysł na życie. Głupi? No to co? Też przyjmuję postawę 'ja tu pracuję", a nie "ja tu rządzę". Ostatecznie za to dostajemy wypłatę. Jeśli coś nam przeszkadza, to można rozmawiać, ewentualnie zmienić miejsce. Poprzedniczka gotowała z dużą ilością czosnku (ten, co zostawiła w dniu wymiany jeszcze dojadam- 3,5 dużych główek zostało). Ostatnio o tym zięć wspomniał, że jak się do domu wchodziło, to tylko czosnek czuć. A gdyby ktoś z nich, tak jak jedna koleżanka tego zapachu nie znosił? To tak dla odmiany- my też mamy swoje przyzwyczajenia, które nie muszą innym pasować. Trzeba zadbać o bezpieczeństwo, higieną naszej pracy. A reszta? Ludźmi jesteśmy. Np. Luke z rozbawieniem chyba raczej pisze o kulinarnych upodobaniach podopiecznego.

Werska, a gdbyś była moją opiekunką, chodziłabyś ze mną na spacery 0 8.00 rano codziennie?:) 
 
Ja też coś dla Ciebie zrobiłabym, tylko powiedz co byś chciała robić w sędziwym wieku? :)
 
Pozdrawiam :) 
25 czerwca 2019 14:18 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Świetny post o "dziwnościach" podopiecznych, które wg. mnie nimi nie są- to po prostu ich pomysł na życie. Głupi? No to co? Też przyjmuję postawę 'ja tu pracuję", a nie "ja tu rządzę". Ostatecznie za to dostajemy wypłatę. Jeśli coś nam przeszkadza, to można rozmawiać, ewentualnie zmienić miejsce. Poprzedniczka gotowała z dużą ilością czosnku (ten, co zostawiła w dniu wymiany jeszcze dojadam- 3,5 dużych główek zostało). Ostatnio o tym zięć wspomniał, że jak się do domu wchodziło, to tylko czosnek czuć. A gdyby ktoś z nich, tak jak jedna koleżanka tego zapachu nie znosił? To tak dla odmiany- my też mamy swoje przyzwyczajenia, które nie muszą innym pasować. Trzeba zadbać o bezpieczeństwo, higieną naszej pracy. A reszta? Ludźmi jesteśmy. Np. Luke z rozbawieniem chyba raczej pisze o kulinarnych upodobaniach podopiecznego.

Dobry wpis Krymas- własnie przeczytałam i będę się modlić aby dotarło do tych osób które mają problemy z akceptacją odmienności...łagodnie napisane, bo to ewidentny brak tolerancji , brak chęci wyjścia poza własne ograniczenia e.t.c...Lepiej tu już zakończę wyliczankę , bo by była długa.
Osobom opiekującym się starszymi a często i chorymi ludzmi powinno być wiadomo, jak ważny jest kontakt z podopiecznym , pacjentem. Tutaj brak medycznego wykształcenia to słaba wymówka, bo taką wiedzę nabywa się również pracując , o ile się z podopiecznym próbuje rozmawiać i nie ucieka w ciemny kąt, gdzie laptop lub smartfon kuszą migającym ekranem...
Dziwactwa, czy odmienności w wypadku naszych podopiecznych i ich przyzwyczajeń, to moim zdaniem niewłasciwe określenie, ale wiem dlaczego Krymas go użyła  
Napiszę tak- trzymam kciuki za jakieś tam przemiany-choćby tylko jednostek, ale tacy ludzie zmieniają punkt widzenia tylko wtedy gdy sami  się w trudnej, bądź niewygodnej im sytuacji znajdą .
25 czerwca 2019 16:26 / 1 osobie podoba się ten post
krymas148

Werska, a gdbyś była moją opiekunką, chodziłabyś ze mną na spacery 0 8.00 rano codziennie?:) 
 
Ja też coś dla Ciebie zrobiłabym, tylko powiedz co byś chciała robić w sędziwym wieku? :)
 
Pozdrawiam :) 

W brzydką pogodę, to pewnie by mi się nie chciało, ale gdyby to bylo dla ciebie bardzo ważne, to tak. My na spacerze jesteśmy prawie codziennie. Dziś po 8, bo jeszcze nie gorąco. Przeważnie kogoś spotka, pogada, jakiegoś kotka, pieska pogłaszcze. Czy pozachwycamy się kolejny raz kwiatkami. Zauważyłam, że ma wtedy lepszy humor. Ale byłoby mi trudno grać codziennie godzinami w jakieś gry, pewnie bym skracała, jak mogła.
A ja zawsze chętnie chodziłabym na wernisaże, koncerty- lubię. Niezależnie od pogody
W naszej pracy gdzieś te granice muszą być zachowane- między potrzebami podopiecznych, a naszym zdrowiem- fizycznym i psychicznym. Gdyby potrzeby pdp. kolidowały z mimi granicami tego, co jestem w stanie w tej pracy zrobić, to po prostu zmieniłabym miejsce. Mogę chodzić na spacery codziennie, ale całego dnia siedzieć w jednym pokoju- jak robią to niektóre koleżanki- nie da rady. Nie nudzę się, czuję się dobrze, jestem zadowolona z tej pracy, bo mam co robić i kawałek i miejsca i czasu dla siebie. Nie tylko na pauzie, czy wieczorem. Bez tego bym zwariowała. Tu mam to, co mi trzeba. Weronice daję też to, co jej potrzebne. Gdyby coś nie grało- nie męczyłabym się, nie siedziałabym nawet do końca zlecenia. Słyszę te narzekające ciągle koleżanki i nie bardzo je rozumiem. Szkoda zdrowia.
26 czerwca 2019 18:42 / 2 osobom podoba się ten post
tina 100%

Dobry wpis Krymas- własnie przeczytałam i będę się modlić aby dotarło do tych osób które mają problemy z akceptacją odmienności...łagodnie napisane, bo to ewidentny brak tolerancji , brak chęci wyjścia poza własne ograniczenia e.t.c...Lepiej tu już zakończę wyliczankę , bo by była długa.
Osobom opiekującym się starszymi a często i chorymi ludzmi powinno być wiadomo, jak ważny jest kontakt z podopiecznym , pacjentem. Tutaj brak medycznego wykształcenia to słaba wymówka, bo taką wiedzę nabywa się również pracując , o ile się z podopiecznym próbuje rozmawiać i nie ucieka w ciemny kąt, gdzie laptop lub smartfon kuszą migającym ekranem...
Dziwactwa, czy odmienności w wypadku naszych podopiecznych i ich przyzwyczajeń, to moim zdaniem niewłasciwe określenie, ale wiem dlaczego Krymas go użyła :hihi: 
Napiszę tak- trzymam kciuki za jakieś tam przemiany-choćby tylko jednostek, ale tacy ludzie zmieniają punkt widzenia tylko wtedy gdy sami  się w trudnej, bądź niewygodnej im sytuacji znajdą .

To jest taka inność według naszej normalności. Dlaczego o tym piszę? Bo takie właśnie sytuacje z kotami, z porządkami, z bokserkami, najczęściej doprowadzają do kłótni z pacjentami. Bo my chcemy za wszelką cenę przekonać kogoś, że coś jest wg nas bez sensu, że wykonujemy więcej pracy, choć w godzinach pracy, wydaje nam się, że my wiemy lepiej, ale póki pacjentka się sama o tym nie przekona, że traci np. życie na sprzątaniu, to nic nie możemy zrobić. 
26 czerwca 2019 18:48 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

W brzydką pogodę, to pewnie by mi się nie chciało:-), ale gdyby to bylo dla ciebie bardzo ważne, to tak. My na spacerze jesteśmy prawie codziennie. Dziś po 8, bo jeszcze nie gorąco. Przeważnie kogoś spotka, pogada, jakiegoś kotka, pieska pogłaszcze. Czy pozachwycamy się kolejny raz kwiatkami. Zauważyłam, że ma wtedy lepszy humor. Ale byłoby mi trudno grać codziennie godzinami w jakieś gry, pewnie bym skracała, jak mogła.
A ja zawsze chętnie chodziłabym na wernisaże, koncerty- lubię. Niezależnie od pogody:-)
W naszej pracy gdzieś te granice muszą być zachowane- między potrzebami podopiecznych, a naszym zdrowiem- fizycznym i psychicznym. Gdyby potrzeby pdp. kolidowały z mimi granicami tego, co jestem w stanie w tej pracy zrobić, to po prostu zmieniłabym miejsce. Mogę chodzić na spacery codziennie, ale całego dnia siedzieć w jednym pokoju- jak robią to niektóre koleżanki- nie da rady. Nie nudzę się, czuję się dobrze, jestem zadowolona z tej pracy, bo mam co robić i kawałek i miejsca i czasu dla siebie. Nie tylko na pauzie, czy wieczorem. Bez tego bym zwariowała. Tu mam to, co mi trzeba. Weronice daję też to, co jej potrzebne. Gdyby coś nie grało- nie męczyłabym się, nie siedziałabym nawet do końca zlecenia. Słyszę te narzekające ciągle koleżanki i nie bardzo je rozumiem. Szkoda zdrowia.

Zgadzam się z tym, co piszesz. Mamy swoje granice wytrzymałości i akceptacji. Nieraz idzie się na kompromis. Nieraz trzeba zmienić pacjenta, by psychicznie czuć się dobrze.
26 czerwca 2019 20:24 / 2 osobom podoba się ten post
To tak tylko dodam, że mam na myśli obecne czasy- duże zapotrzebowanie na opiekunki w DE, internet, mnogość firm i różne możliwości zatrudnienia. Jechałam pierwszy raz do pracy tutaj w momencie dla mnie trudnym i wiedziałam, że choćby nie wiem co, zaciskam zęby i wytrzymuję (nie musiałam). Wspomniałam o dziewczynach, z którymi rozmawiałam, którym w zmianie na lepsze przeszkadza im ich strach, bo język, doświadczenie, znajomości już mają. I nie rezygnując z marszu z trudnego zlecenia mogą szukać czegoś lepszego. Ale tylko narzekają i nic z tym nie robią.
27 czerwca 2019 09:18 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

To tak tylko dodam, że mam na myśli obecne czasy- duże zapotrzebowanie na opiekunki w DE, internet, mnogość firm i różne możliwości zatrudnienia. Jechałam pierwszy raz do pracy tutaj w momencie dla mnie trudnym i wiedziałam, że choćby nie wiem co, zaciskam zęby i wytrzymuję (nie musiałam). Wspomniałam o dziewczynach, z którymi rozmawiałam, którym w zmianie na lepsze przeszkadza im ich strach, bo język, doświadczenie, znajomości już mają. I nie rezygnując z marszu z trudnego zlecenia mogą szukać czegoś lepszego. Ale tylko narzekają i nic z tym nie robią.

Gdyby była recepta " jak szukać czegoś lepszego" to byłoby wspaniale . Napszę jak ja trafiłam na bardzo dobrą sztele  zamieniając sie z inną opiekunka miejscami . To była "dwójka",podopieczna z bardzo trudnym ponoć mężem . Ta opiekunka, która z własnej woli zrezygnowała z tego miesja pojechała do podopiecznej samotnej . Wytrzymała tam 2 tygodnie . Ja natomiast pracowałam długo w tym miejscu . Najpierw zmarła podopieczna, którą się zajmowałam a potem zostałam z jej mężem na 2,5 roku . W tym miejscu bardzo dobrze się pracowało .
27 czerwca 2019 18:32 / 5 osobom podoba się ten post
krymas148

To jest taka inność według naszej normalności. Dlaczego o tym piszę? Bo takie właśnie sytuacje z kotami, z porządkami, z bokserkami, najczęściej doprowadzają do kłótni z pacjentami. Bo my chcemy za wszelką cenę przekonać kogoś, że coś jest wg nas bez sensu, że wykonujemy więcej pracy, choć w godzinach pracy, wydaje nam się, że my wiemy lepiej, ale póki pacjentka się sama o tym nie przekona, że traci np. życie na sprzątaniu, to nic nie możemy zrobić. 

Nigdy nie kłóciłam się z pacjentem. Zawsze słucham co druga strona ma do powiedzenia. Paradoksalnie jest to szczególnie ważne w przypadku pacjentów dementywnych. Oni to dopiero są inni...Przekonywanie nie działa, argumenty też...
 
W przypadku pacjentów świadomych, jeżeli widzę, że zmiana jakichś tam nawyków może być korzystna, to staram się pokazać (o ile sytuacja na to pozwala), jak to może działać. W przypadku niewłasciwej bielizny...no cóż-trudno w tym wypadku wdrożyć jakąś lekcję poglądową. Pozostaje czekać aż pdp sama odejdzie od tego pomysłu.
29 czerwca 2019 15:00
tina 100%

Nigdy nie kłóciłam się z pacjentem. Zawsze słucham co druga strona ma do powiedzenia. Paradoksalnie jest to szczególnie ważne w przypadku pacjentów dementywnych. Oni to dopiero są inni...Przekonywanie nie działa, argumenty też...
 
W przypadku pacjentów świadomych, jeżeli widzę, że zmiana jakichś tam nawyków może być korzystna, to staram się pokazać (o ile sytuacja na to pozwala), jak to może działać. W przypadku niewłasciwej bielizny...no cóż-trudno w tym wypadku wdrożyć jakąś lekcję poglądową. Pozostaje czekać aż pdp sama odejdzie od tego pomysłu.

Zgadzam się :)
04 lipca 2019 19:36
Dziś na blogu melancholijny wpis, choć pora roku jest w "kolorze" zupełnie innym. Najlepiej mi się pisze, jak podejmuję sprawy, które mnie w jakiś sposób dotyczą, które przeżywam, w których "w tej chwili jestem".

Podaję link do wpisu : http://nieocenioneopiekunki.com/to-moze-byc-trudne/
04 lipca 2019 19:57 / 1 osobie podoba się ten post
Do domu jadę 24 godziny. W rodzinie był przypadek, kiedy syn nie przyjechał na pogrzeb matki- z Niemiec właśnie. Opinie były negatywne, ja byłam ostrożniejsza. A tym bardziej teraz, kiedy wiem, jak to bywa. Nie mam pojęcia, czy nie można było wtedy poczekać. To trudne. Z
Decyzje o takiej pracy możemy przecież zmienić, jeśli za dużo nas kosztują. Ominęło mnie parę wydarzeń rodzinnych. Na 18 urodzinach syna w tamtym roku byłam. W tym roku drugi obchodzi- i niekoniecznie mi się uda. Mogę zrobić tak, że będę. Ale to może wiązać się z utratą obecnego miejsca pracy, które mi pasuje. Albo potem z wyjazdem w okresie Bożego Narodzenia. Jeszcze nie wiem, co zrobię. A właściwie zrobimy- porozmawiamy razem, całą rodziną. Choć decyzję podejmę ja.
04 lipca 2019 20:29 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Do domu jadę 24 godziny. W rodzinie był przypadek, kiedy syn nie przyjechał na pogrzeb matki- z Niemiec właśnie. Opinie były negatywne, ja byłam ostrożniejsza. A tym bardziej teraz, kiedy wiem, jak to bywa. Nie mam pojęcia, czy nie można było wtedy poczekać. To trudne. Z
Decyzje o takiej pracy możemy przecież zmienić, jeśli za dużo nas kosztują. Ominęło mnie parę wydarzeń rodzinnych. Na 18 urodzinach syna w tamtym roku byłam. W tym roku drugi obchodzi- i niekoniecznie mi się uda. Mogę zrobić tak, że będę. Ale to może wiązać się z utratą obecnego miejsca pracy, które mi pasuje. Albo potem z wyjazdem w okresie Bożego Narodzenia. Jeszcze nie wiem, co zrobię. A właściwie zrobimy- porozmawiamy razem, całą rodziną. Choć decyzję podejmę ja.

Werska mozesz zawiesic to zlecenie , pojedziesz na inne moze blizej? W razie W wrocisz? Mam w CP dawna zmienniczke ona tak zmienia , troche tutaj , wraca po roku , terminy ustala z firma z wyprzedzeniem . Widze czesto od nich ogl kolo Bielefeldu . 
04 lipca 2019 22:05 / 2 osobom podoba się ten post
Dorotee, dzięki wielkie! Na razie czekam na niedzielę, i zobaczę, co powie zmienniczka. A w domu pogadamy- co robimy, żebyśmy byli zadowoleni. Ominęło mnie trochę, ale to były nasze decyzje- nic na siłę. O zawieszeniu pomyślę, jeśli się okazałoby się, że nie da się ułożyć tak, jak nam potrzebne. Na razie to tylko moje przypuszczenie, przyjeżdża nowa dziewczyna- muszą ją poznać i posłuchać co powie
Praca opiekunki mi pasuje. Wiem coraz więcej- i o tym, co trzeba robić i o tym, na co jestem w stanie się zgodzić. Już nie jestem pod taka presją, że muszę brać, co się trafia. I jestem gotowa na zmiany w razie czego. I na dokładkę zamierzam się nimi cieszyć- w razie czego
Wpis na blogu mnie poruszył, bo akurat było tak ostatnio- zmarł kolega z klasy. Kontakt mamy częsty- w większej lub mniejszej grupie. I się przekonaliśmy, że te spotkania są dla nas ważne- możemy być ze sobą szczerzy, pogadać o wszystkim, pochwalić się i pożalić. Nie mamy przy tym powiązań zawodowo- rodzinnych, które gdzieś by nam tę równowagę naruszały. I żal był ogromny, kiedy dowiedzieliśmy się, co się stało. Kto mógł, był na pogrzebie.
Cały czas powtarzam, że podoba mi elastyczność tej pracy. Więcej, mniej, krótko dorobić, zmieniać miejsca, być w jednym jakiś czas... A potem w domu nic mnie nie goni, mam czas na to, co chcę. Dojechać też można różnymi środkami transportu- może nie wszędzie, ale można szukać zlecenia bliżej, czy tam, gdzie lotnisko, albo pociągi. I zrezygnować też można- jeśli to za duże obciążenie.
Jeszcze kilka lat temu nie podejrzewałam, że się odnajdę w tej pracy. Robiłam test w biurze pracy, co by mi pasowało. I wyszło, że opieka nad osobami starszymi nie....
05 lipca 2019 09:24 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Dorotee, dzięki wielkie! Na razie czekam na niedzielę, i zobaczę, co powie zmienniczka. A w domu pogadamy- co robimy, żebyśmy byli zadowoleni. Ominęło mnie trochę, ale to były nasze decyzje- nic na siłę. O zawieszeniu pomyślę, jeśli się okazałoby się, że nie da się ułożyć tak, jak nam potrzebne. Na razie to tylko moje przypuszczenie, przyjeżdża nowa dziewczyna- muszą ją poznać i posłuchać co powie:-)
Praca opiekunki mi pasuje. Wiem coraz więcej- i o tym, co trzeba robić i o tym, na co jestem w stanie się zgodzić. Już nie jestem pod taka presją, że muszę brać, co się trafia. I jestem gotowa na zmiany w razie czego. I na dokładkę zamierzam się nimi cieszyć- w razie czego:-):-):-)
Wpis na blogu mnie poruszył, bo akurat było tak ostatnio- zmarł kolega z klasy. Kontakt mamy częsty- w większej lub mniejszej grupie. I się przekonaliśmy, że te spotkania są dla nas ważne- możemy być ze sobą szczerzy, pogadać o wszystkim, pochwalić się i pożalić. Nie mamy przy tym powiązań zawodowo- rodzinnych, które gdzieś by nam tę równowagę naruszały. I żal był ogromny, kiedy dowiedzieliśmy się, co się stało. Kto mógł, był na pogrzebie.
Cały czas powtarzam, że podoba mi elastyczność tej pracy. Więcej, mniej, krótko dorobić, zmieniać miejsca, być w jednym jakiś czas... A potem w domu nic mnie nie goni, mam czas na to, co chcę. Dojechać też można różnymi środkami transportu- może nie wszędzie, ale można szukać zlecenia bliżej, czy tam, gdzie lotnisko, albo pociągi. I zrezygnować też można- jeśli to za duże obciążenie.
Jeszcze kilka lat temu nie podejrzewałam, że się odnajdę w tej pracy. Robiłam test w biurze pracy, co by mi pasowało. I wyszło, że opieka nad osobami starszymi nie....

Werska, wyszło Ci w biurze pracy, że opieka nad starszymi Ci nie pasuje?
Tak, to jest koszt tej pracy, że nie zawsze możemy być w Polsce, w chwilach dla nas ważnych, rodzinnych lub niekoniecznie. Napisałam o tym, bo zmarła moja bliska znajoma, mama przyjaciółki mojej córki. Córka zaczęła pracę za granicą i pracowała miesiąc. Pracodawca ja zrozumiał i dał jej wolne. Dojechała. Mogła być na pogrzebie i wesprzeć przyjaciółkę. Ale nieraz nie można otrzymać wolnego. Taką sytuację mają też marynarze, gdy umiera ktoś, kto nie jest bliską rodziną.
 
Znajoma miała 52 lata. Bardzo poruszyła mnie ta śmierć. W sobotę żyła, we wtorek umarła, w sobotę pogrzeb. Tętniak.
Czekała na emeryturę. Bardzo ciężko jej się pracowało. W stresie. Pracę przynosiła do domu. Z dwa lata temu dowiadywała się u mnie o pracę w Niemczech jako opiekunka. Ale się nie zdecydowała. Zabrakło jej odwagi, by odejśc z firmy, w której pracowała całe życie. Dlatego mi smutno. Akurat jestem po dyżurze i mogłam być na pogrzebie. 
05 lipca 2019 09:58 / 2 osobom podoba się ten post
Krymas, tak z tego testu wyszło Ale może odrobinę pomogłam. Wiedziałam, że potrzebują u nas do pracy do domu opieki. Za ciekawie nie jest- mało ludzi, płace niskie. Nie chciałam dostać tam skierowania... Nie to, żebym jakoś w tym teście jakoś mocno kombinowała, ale odrobinę..