Nieocenione Opiekunki

19 października 2019 19:31 / 5 osobom podoba się ten post
Krymas- to dobry pomysł.
Jak ważne jest to- dla wszystkich stron, żeby się odezwać, ale i być szczerym wiem z mojej historii sprzed lat. Dwie znajome. Jednej nastoletnia córka się powiesiła. Jakoś szybko się spotkałyśmy, obie popłakałyśmy. I potem był czasem i  śmiech i łzy. Drugiej w tym czasie w jednym wypadku samochodowym zginęła córka z narzeczonym miesiąc przed ślubem, syn był połamany, a jego żona w dziewiątym miesiącu ciąży zginęła. Chodziłam obok jej kiosku prawie codziennie. Wcześniej codziennie też zaglądałam i rozmawiałam. Po wypadku nie umiałam podejść. Omijałam. Im dłużej to trwało, tym mi było bardziej wstyd i trudniej. W końcu podeszłam, powiedziałam, że jest mi ogromnie wstyd, że mnie u niej nie było. Obie się popłakałyśmy, ale od tego czasu wróciłam do "normalnej" marszruty. Ona też musiała się wygadać. To nie było jedyne tragiczne wydarzenie w życiu (kilka lat wcześniej w wypadku zginął najstarszy syn). Do tej pory, jak przypomnę sobie, jak omijałam miejsce, gdzie pracowała, to czuję wstyd. Ale to była też dla mnie ogromnie ważna lekcja.
19 października 2019 19:40 / 4 osobom podoba się ten post
krymas148

A jak zacząć rozmowę? Może tak jak tu piszesz: "Nie wiem, jak zacząć naszą rozmowę i jaki jest Twój stan zdrowia, ale brakuje mi rozmowy z Tobą, dlatego dzwonię".

Rozmowa powinna sie zacząć bez sondowania jaki jest stan zdrowia osoby z którą rozmawiamy . To wyniknie w trakcie prowadzonej  rozmowy i powinna to być jej ( koleżanki ) inicjatywa . Opiekowałam się swoją chorą  siostrą, zawsze  mi mówiła zacznij ty rozmowę niech mnie nikt nie pyta jak sie czuję i niech nie mówi, że będzie dobrze . Można zacząć np. wiesz spotkałam naszą koleżankę ....... .  Zależy to też od stopnia zażyłości tych osób .
19 października 2019 20:02 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Krymas- to dobry pomysł.
Jak ważne jest to- dla wszystkich stron, żeby się odezwać, ale i być szczerym wiem z mojej historii sprzed lat. Dwie znajome. Jednej nastoletnia córka się powiesiła. Jakoś szybko się spotkałyśmy, obie popłakałyśmy. I potem był czasem i  śmiech i łzy. Drugiej w tym czasie w jednym wypadku samochodowym zginęła córka z narzeczonym miesiąc przed ślubem, syn był połamany, a jego żona w dziewiątym miesiącu ciąży zginęła. Chodziłam obok jej kiosku prawie codziennie. Wcześniej codziennie też zaglądałam i rozmawiałam. Po wypadku nie umiałam podejść. Omijałam. Im dłużej to trwało, tym mi było bardziej wstyd i trudniej. W końcu podeszłam, powiedziałam, że jest mi ogromnie wstyd, że mnie u niej nie było. Obie się popłakałyśmy, ale od tego czasu wróciłam do "normalnej" marszruty. Ona też musiała się wygadać. To nie było jedyne tragiczne wydarzenie w życiu (kilka lat wcześniej w wypadku zginął najstarszy syn). Do tej pory, jak przypomnę sobie, jak omijałam miejsce, gdzie pracowała, to czuję wstyd. Ale to była też dla mnie ogromnie ważna lekcja.

Jak ważne są te wyciągnięte lekcje, bo przecież nikt z nas nie jest doskonały. Ja też wciąż się uczę. Dobrze, że o tym piszesz. To są sytuacje, które się dzieją obok nas, albo u nas. Są nieraz bardzo smutne i przerażające. Chęć pomocy i wsparcia są nieocenione. Ja też mogę skorzystać z Twoich lekcji. 
19 października 2019 20:03 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko

Rozmowa powinna sie zacząć bez sondowania jaki jest stan zdrowia osoby z którą rozmawiamy . To wyniknie w trakcie prowadzonej  rozmowy i powinna to być jej ( koleżanki ) inicjatywa . Opiekowałam się swoją chorą  siostrą, zawsze  mi mówiła zacznij ty rozmowę niech mnie nikt nie pyta jak sie czuję i niech nie mówi, że będzie dobrze . Można zacząć np. wiesz spotkałam naszą koleżankę ....... .  Zależy to też od stopnia zażyłości tych osób .

Masz rację. To też jest dobry początek rozmowy.
17 stycznia 2020 09:49 / 2 osobom podoba się ten post
Czy zgadzać się na wszystko, co oferuje firma? Czy możesz pozwolić sobie na "niezgadzanie" w swojej pracy? W jaki sposób podejmujesz decyzję? 
Koleżanka, o której dziś mowa w nowym wpisie na blogu, podjęła decyzję według swoich wartości, którymi kieruje się w życiu. Zdrowie jest dla niej ważne.
O tym piszę na blogu Nieocenione Opiekunki.
 
Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/czy-na-wszystko-sie-zgadzac/
 
Pozdrawiam
17 stycznia 2020 21:43 / 3 osobom podoba się ten post
krymas148

Czy zgadzać się na wszystko, co oferuje firma? Czy możesz pozwolić sobie na "niezgadzanie" w swojej pracy? W jaki sposób podejmujesz decyzję? 
Koleżanka, o której dziś mowa w nowym wpisie na blogu, podjęła decyzję według swoich wartości, którymi kieruje się w życiu. Zdrowie jest dla niej ważne.
O tym piszę na blogu Nieocenione Opiekunki.
 
Podaję link: http://nieocenioneopiekunki.com/czy-na-wszystko-sie-zgadzac/
 
Pozdrawiam

Może, gdyby więcej i coraz częściej opiekunki, podobnie jak Twoja koleżanka, odmawiały wyjazdów do takich miejsc, firmy zaczęłyby inaczej myśleć?
Jednak wątpię w jakieś zamiany, bo zawsze znajdą się chętni czy chętne, którzy zgodzą się na takie warunki za większe pieniądze , niż tam , gdzie wstawać nie trzeba. Nie myślą o swoim zdrowiu, bo jeszcze je  mają, a potem...
A potem to jakoś będzie 
Chyba tylko jakieś odgórnie wprowadzone przepisy, kary dla firm, które wysyłają do takich miejsc jedną osobę, może coś by zmieniły. 
24 stycznia 2020 20:30 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Może, gdyby więcej i coraz częściej opiekunki, podobnie jak Twoja koleżanka, odmawiały wyjazdów do takich miejsc, firmy zaczęłyby inaczej myśleć?
Jednak wątpię w jakieś zamiany, bo zawsze znajdą się chętni czy chętne, którzy zgodzą się na takie warunki za większe pieniądze , niż tam , gdzie wstawać nie trzeba. Nie myślą o swoim zdrowiu, bo jeszcze je  mają, a potem...
A potem to jakoś będzie :-(
Chyba tylko jakieś odgórnie wprowadzone przepisy, kary dla firm, które wysyłają do takich miejsc jedną osobę, może coś by zmieniły. 

Świadomość opiekunek co do swoich praw i obowiązków to jedno a działania firm to drugie. Problem jest złożony, ale trzeba zadbać o siebie w tych czasach, bo jak o siebie sami nie zadbamy, to nikt o nas nie zadba. Również nie zgadzam się na pracę, w której trzeba wstawać systematycznie w nocy. Już wiem o co pytać w firmie. Rzeczywiście asertywność, nad którą teraz pracuję bardzo mi pomaga.
Myślę, że kontrola samych firm wiele by zmieniła. Pozdrawiam
02 lutego 2020 12:22 / 3 osobom podoba się ten post
Zaliczam spadek formy: tarczyca, przeziębienie, ból głowy, zimno i marudzący chory pacjent.
Tak, też tak mam.

On kiepsko się czuje, ale i ja kiepsko się czuję. On jakby tego nie widzi, bo jest skupiony na sobie. Ale ja jestem w pracy. Ja pomagam. A kto pomoże mnie?
W systemie pracy, w którym jesteśmy, musimy pomóc sobie najczęściej sami.

Dla mnie najlepszą receptą jest wyjście na spacer, jogging, gdzieś na świeże powietrze. Min. na 1 godzinę. Czy było mi wczoraj łatwo wyjść, gdy telefon pika, Netflix prosi, kocyk zaprasza? Nieeee.

Wczoraj "walczyłam ze sobą" słysząc chochlika w mojej głowie "Zostań, pada deszcz, boli cię głowa, kiepsko się czujesz..".
Rozsądniejszy chochlik podpowiadał "Bierzesz udział w wyzwaniu biegowym. Masz do zrobienia 6 km w 60 min. Jak nie zrobisz, wylatujesz...Dasz radę, idź. Poczujesz się lepiej".
Ufff! Ubrałam się krok za krokiem, dresy, buty, kurtka, czapka, klucz i komórka w dłoń, choć mi się naprawdę NIE CHCIAŁO. Wyszłam, szybkim krokiem i truchtem zrobiłam to! Czy było łatwo? Nie. Miałam się poddać, bo już zmokłam i tak mi się nie chciało. Dobra jeszcze jedno okrążenie i jeszcze jedno. I mam to. Osiągnęłąm swój cel 6 km w 60 min. Przyszłam mokra, z nadal bolącą głową (2 tabletko w końcu pomogły), ale z endorfinami, z satysfakcją i uśmiechem?. Silniejsza. Odporniejsza na marudzenie pacjenta. Zaszyłam się pod koc wieczorem. Poczytałam książkę. DZIŚ JUŻ LEPSZY DZIEŃ!!!
 
Też macie chocliki w głowach? Bo mój ten "niedobry" ostatnio ciągle mi podpowiada "NIE CHCE MI SIĘ", "NIE MAM SIŁY", "PO CO CI TO", "JESTEM ZMĘCZONA". :)
   A jak Tobie dziś ciężko w pracy, w domu, wyjdź, "przewietrz głowę", odśwież dobre myśli" i uśmiechnij się do mnie. Ja zaraz lecę zrobić 4 km w 35 min. Takie wyzwanie biegowe :)
Pozdrawiam
serdecznie
Krystynka :)
02 lutego 2020 12:23 / 3 osobom podoba się ten post
Kurka wodna, nie ma co ukrywać: BIEGANIE DAJE MI SIŁĘ!!! 
 
Zostawiam wszystko. Mam przerwę. Ubieram się i idę. Kto ze mną dziś, teraz? :) :)
02 lutego 2020 12:52 / 4 osobom podoba się ten post
Chętnie ja z Tobą ale muszę poczekać aż przyjdzie syn pobyć z pdp,wtedy idę na przerwę, myślę że tak za ok.godzinke.Jak codziennie na przerwie wychodzę i maszeruje,od razu lepiej się czuję 
02 lutego 2020 13:20 / 4 osobom podoba się ten post
A u mnie dzień pada i to mocno więc siedzę w domu ,przeglądając internet miłego spacerku
02 lutego 2020 13:23 / 4 osobom podoba się ten post
nincia

A u mnie dzień pada i to mocno:pada_deszcz: więc siedzę w domu ,przeglądając internet:zly komputer: miłego spacerku:radosc:

Dziękuję u mnie też pada, ale taki przelotny, dam radę 
02 lutego 2020 13:24 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Krymas- to dobry pomysł.
Jak ważne jest to- dla wszystkich stron, żeby się odezwać, ale i być szczerym wiem z mojej historii sprzed lat. Dwie znajome. Jednej nastoletnia córka się powiesiła. Jakoś szybko się spotkałyśmy, obie popłakałyśmy. I potem był czasem i  śmiech i łzy. Drugiej w tym czasie w jednym wypadku samochodowym zginęła córka z narzeczonym miesiąc przed ślubem, syn był połamany, a jego żona w dziewiątym miesiącu ciąży zginęła. Chodziłam obok jej kiosku prawie codziennie. Wcześniej codziennie też zaglądałam i rozmawiałam. Po wypadku nie umiałam podejść. Omijałam. Im dłużej to trwało, tym mi było bardziej wstyd i trudniej. W końcu podeszłam, powiedziałam, że jest mi ogromnie wstyd, że mnie u niej nie było. Obie się popłakałyśmy, ale od tego czasu wróciłam do "normalnej" marszruty. Ona też musiała się wygadać. To nie było jedyne tragiczne wydarzenie w życiu (kilka lat wcześniej w wypadku zginął najstarszy syn). Do tej pory, jak przypomnę sobie, jak omijałam miejsce, gdzie pracowała, to czuję wstyd. Ale to była też dla mnie ogromnie ważna lekcja.

Jak mama mi zmarła to zaczęłam omijać ludzi, unikać spotkań ze znajomi. Zaczęłam się izolować od świata. Czułam żal, wstyd i zazdrość. 
Poszłam do sąsiadki po jajka bo prosiła mojego męża żebym ja przyszła. 
Ona mi wtedy powiedziała, że po tym jak jej syn został poparzomy w pracy i zmarł to też jej było wszędzie źle. Chciała iść do ludzi ale się bała. Jak zostawala sama w domu to też było jej źle chciała iść do ludzi. Od tego czasu można powiedzieć, że wróciłam do życia
Takie sytuacje są bardzo trudne dla wszystkich 
Kolejna lekcje życia zaliczyłas na 5 
02 lutego 2020 16:54 / 1 osobie podoba się ten post
marta74

Dziękuję :serce:u mnie też pada, ale taki przelotny, dam radę :upup:

Marta 74 i jak byłaś "polatać":)? Ja byłam. Nie wzięłam z domu kurtki przeciwdeszczowej do biegania, a przeciw specjalnie ją sobie kupiłam. Pobiegłam w zwykłej, ale się zgrzałam, to nie był dobry pomysł. Za ciepła. w butach chlupało, ale 4,07 km zrobiłam w 28 minut. Teraz czuję się rześka.:)
02 lutego 2020 16:55 / 2 osobom podoba się ten post
nincia

A u mnie dzień pada i to mocno:pada_deszcz: więc siedzę w domu ,przeglądając internet:zly komputer: miłego spacerku:radosc:

Nincia, no co ty. Zawsze można wziąć parasol i chociaż 15 minut sobie "polatać", poodychać świeżym powietrzem. Polecam naprawdę. Te endorfiny ....:)