Nieocenione Opiekunki

02 lutego 2020 17:01 / 3 osobom podoba się ten post
Kika67

Jak mama mi zmarła to zaczęłam omijać ludzi, unikać spotkań ze znajomi. Zaczęłam się izolować od świata. Czułam żal, wstyd i zazdrość. 
Poszłam do sąsiadki po jajka bo prosiła mojego męża żebym ja przyszła. 
Ona mi wtedy powiedziała, że po tym jak jej syn został poparzomy w pracy i zmarł to też jej było wszędzie źle. Chciała iść do ludzi ale się bała. Jak zostawala sama w domu to też było jej źle chciała iść do ludzi. Od tego czasu można powiedzieć, że wróciłam do życia
Takie sytuacje są bardzo trudne dla wszystkich :przytul aniola:
Kolejna lekcje życia zaliczyłas na 5 :oklaski1:

Emocje, które mamy w sobie, znamy tylko my. Wiem z doświadczenia, że możemy tylko sami sobie pomóc, jak zmagamy się z trudnymi emocjami. Lecz rozmowa taka szczera, ludzka, nie pouczająca, nie moralizująca pomaga. Nieraz można powiedzieć wiele, nic nie mówiąc. Lub powiedzieć, to ja tu sobie przy tobie posiedzę. Upiec ciasto i zostawić, jak dana osoba nie chce rozmawiać. Spróbować z zyczliwością innym razem. Kika67, fajnie, że wróciłaś do życia.
02 lutego 2020 17:43 / 7 osobom podoba się ten post
krymas148

Nincia, no co ty. Zawsze można wziąć parasol i chociaż 15 minut sobie "polatać", poodychać świeżym powietrzem. Polecam naprawdę. Te endorfiny ....:)

Też tak zawsze robię podczas pauzy, bez względu na pogodę. Nieważne, deszcz czy upał. Nawet, jak bardzo się nie chce to chociaż na 20-30 minut, przewietrzyć głowę. Wyjść z domu podopiecznego, zobaczyć inne otoczenie, uśmiechnąć się do innych ludzi. Niby nic, ale naprawdę dobrze to działa na naszą psychikę, a to przecież ważne w naszej pracy. Ponadto przyzwyczajamy  pdp i ich rodziny, że my wychodzimy podczas naszej przerwy, bo mamy do tego prawo. Nie raz zdarzyło mi się spotkać,  ze zdziwieniem ze strony pdp, czy rodziny "no bo poprzednia pani to nie wychodziła w ogóle na pauzę, czesto spała". Wiecie, jak to ciężko później może być nowym opiekunkom z wyegzekwowaniem swojego prawa.
02 lutego 2020 17:55 / 5 osobom podoba się ten post
krymas148

Marta 74 i jak byłaś "polatać":)? Ja byłam. Nie wzięłam z domu kurtki przeciwdeszczowej do biegania, a przeciw specjalnie ją sobie kupiłam. Pobiegłam w zwykłej, ale się zgrzałam, to nie był dobry pomysł. Za ciepła. w butach chlupało, ale 4,07 km zrobiłam w 28 minut. Teraz czuję się rześka.:)

Oczywiście że byłam. Blisko 2 godzinki, naprzemiennie marsz szybki ,: wolny. Deszcz mi za mocno nie przeszkadzal:
02 lutego 2020 18:22 / 6 osobom podoba się ten post
Na spacerze dziś nie byłam, padało, nie chciało mi się. Za to wczoraj pomiędzy kroplami deszczu ze 12 km zrobiłam..
A z tym wyegzekwowaniem od podopiecznych różnych rzeczy- to niekoniecznie przez poprzedniczki, może być próba dokąd sięgają nasze granice.  W poprzednim miejsu wychodziłam prawie codziennie na pauzę, moja zmienniczka rzadko. I było ok. Pdp. umysł ma sprawny. Ale teraz kolejnej opiekunce mówi: a czemu ty wychodzisz, tamta nie wychodziła. Jakby zapomniała, że ja codziennie.. Podobnie z próbami zatrzymania przy sobie przez większość dnia- siedziałam z nią, rozmawiałam, oglądałam telewizję- ale chciała więcej. I każdej opiekunce mówiła, że tamta to, czy tamto- jak chciała coś uzyskać.
02 lutego 2020 20:03 / 4 osobom podoba się ten post
Muszę powiedzieć, że miło jestem tutaj zaskoczona. Ja i moja zmienniczka (właściwie, to ja zostałam kolejną zmienniczką stałej opiekunki)jesteśmy bardzo różnymi charakterami, z różnym podejściem co do czasu spędzonego z podopieczną, tzn bycia w pobliżu, do odwiedzin rodziny i znajomych pdp ,towarzyszenia jej ,kiedy ona z wizytą się wybiera. Ani babcia, ani rodzina czy przyjaciółki, nie opowiadają o poprzedniczkach .Od syna i sióstr babci uslyszalam tylko ,że  teraz jestem tutaj ja i mam robić tak, jak mnie pasuje, a podopieczna ma się czuć bezpieczna i zaopiekowana. 
Wspominają wszyscy tylko jedną opiekunkę, która była tutaj raz ,niestety bardzo słabo znała język . I też nikt nie narzeka na firmę, kogo im przysłała, ani na A.,że jak mogła bez znajomości języka przyjechać. 
Mówią tylko o tym, jak była miła i jak było im przykro i jej żal, że nie mogli się porozumieć. 
02 lutego 2020 20:03 / 3 osobom podoba się ten post
Iwonia

Też tak zawsze robię podczas pauzy, bez względu na pogodę. Nieważne, deszcz czy upał. Nawet, jak bardzo się nie chce to chociaż na 20-30 minut, przewietrzyć głowę. Wyjść z domu podopiecznego, zobaczyć inne otoczenie, uśmiechnąć się do innych ludzi. Niby nic, ale naprawdę dobrze to działa na naszą psychikę, a to przecież ważne w naszej pracy. Ponadto przyzwyczajamy  pdp i ich rodziny, że my wychodzimy podczas naszej przerwy, bo mamy do tego prawo. Nie raz zdarzyło mi się spotkać,  ze zdziwieniem ze strony pdp, czy rodziny "no bo poprzednia pani to nie wychodziła w ogóle na pauzę, czesto spała". Wiecie, jak to ciężko później może być nowym opiekunkom z wyegzekwowaniem swojego prawa.

Też tak robię Iwonia. Moi podopieczni też podobnie mówią. Pewnie, spać też trzeba. Niektórzy muszą w przerwie się przespać. Ale choć 15 minut, choc 0,5 godziny, to już jest dużo. Dobrze działa na naszą psychikę. Potwierdzam:)
02 lutego 2020 20:04 / 2 osobom podoba się ten post
marta74

Oczywiście że byłam. Blisko 2 godzinki, naprzemiennie marsz szybki ,: wolny. Deszcz mi za mocno nie przeszkadzal::kwiatek dla ciebie2:

Jestem z Ciebie naprawdę dumna:). 
02 lutego 2020 20:15 / 5 osobom podoba się ten post
Werska

Na spacerze dziś nie byłam, padało, nie chciało mi się. Za to wczoraj pomiędzy kroplami deszczu ze 12 km zrobiłam..
A z tym wyegzekwowaniem od podopiecznych różnych rzeczy- to niekoniecznie przez poprzedniczki, może być próba dokąd sięgają nasze granice.  W poprzednim miejsu wychodziłam prawie codziennie na pauzę, moja zmienniczka rzadko. I było ok. Pdp. umysł ma sprawny. Ale teraz kolejnej opiekunce mówi: a czemu ty wychodzisz, tamta nie wychodziła. Jakby zapomniała, że ja codziennie.. Podobnie z próbami zatrzymania przy sobie przez większość dnia- siedziałam z nią, rozmawiałam, oglądałam telewizję- ale chciała więcej. I każdej opiekunce mówiła, że tamta to, czy tamto- jak chciała coś uzyskać.

Powiem Wam, że podopieczni mogą być "fajnymi" manipulatorami. I nie zawsze mówią prawdę :). Mam taką zasadę trzymania granic. Nie raz to jest dla mnie trudne. Zwłaszcza jak podopieczna jest w porządku, jest życzliwa,wydaje się serdeczna. Nie wiem dlaczego, ale zapala mi się lampka, jak czuję, że jestem zbyt blisko. Że za blisko. Tu chodzi o opowiadanie o sobie, czy też o nasze obowiązki. Uginania się, bo podopieczna prosi. Przez ponad 5 lat, jak pracuję, przekonałam się, że najlepiej trzymać tę granicę, którą wyznaczają nasze obowiązki i prawa oraz tę granicę do trzymania naszej prywatności. Wiem, że zdarzają się przyjaźnie. Ja mam przyjaźń z koleżankami z poprzedniej pracy, z opiekunkami poznanymi przez internet i ze starszą panią, którą poznałam przez moją podopieczną. Mnie to wystarczy. Wyjątkami są choroby. Ostatnio nie miałam przerwy, bo siedziałam z podopiecznym na pogotowiu. Byłam nieco bardziej zaangażowana, bo podopieczny brał antybiotyk co 8 godz. Ale to było kilka dni. 
02 lutego 2020 20:18 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Muszę powiedzieć, że miło jestem tutaj zaskoczona. Ja i moja zmienniczka (właściwie, to ja zostałam kolejną zmienniczką stałej opiekunki)jesteśmy bardzo różnymi charakterami, z różnym podejściem co do czasu spędzonego z podopieczną, tzn bycia w pobliżu, do odwiedzin rodziny i znajomych pdp ,towarzyszenia jej ,kiedy ona z wizytą się wybiera. Ani babcia, ani rodzina czy przyjaciółki, nie opowiadają o poprzedniczkach .Od syna i sióstr babci uslyszalam tylko ,że  teraz jestem tutaj ja i mam robić tak, jak mnie pasuje, a podopieczna ma się czuć bezpieczna i zaopiekowana. 
Wspominają wszyscy tylko jedną opiekunkę, która była tutaj raz ,niestety bardzo słabo znała język . I też nikt nie narzeka na firmę, kogo im przysłała, ani na A.,że jak mogła bez znajomości języka przyjechać. 
Mówią tylko o tym, jak była miła i jak było im przykro i jej żal, że nie mogli się porozumieć. 

Gusia29, powiem Ci jestem pod dużym wrażeniem, pod wrażeniem podejścia Twojej podopiecznej do opiekunek. Tak właściwe podejście, przyznacie, zdarza się rzadko. Chyba dobrze się tu czujesz? Prawda? Energia dobra :)
02 lutego 2020 20:28 / 4 osobom podoba się ten post
A propos podopiecznych. Miałam kiedyś wdrożenie do pracy, przeprowadzane przez drugiego opiekuna Niemca. Miałam opiekować się 55 letnim panem po wypadku z paraliżem nóg. Ale nie o tym. Tak jak ten opiekun plotkował z podopiecznym o firmie i opiekunkach, to głowa mała. Dla mnie to oni się nudzili. Opiekun 59 lat, samotny kawaler:). Podopieczny skłócony z rodziną.
 
Dzwoniła Czeszka, która miała pracować u podopiecznego podczas świąt. Dzwoniła do opiekuna. Ale coś opiekun ją źle rozumiał. Albo było złe połączenie telefoniczne, albo ona słabiej mówi po niemiecku.
 
I tak oni siedzieli i dyskutowali, zastanawiali się, czy ona nie zna tak dobrze niemieckiego, czy było złe połączenie. Mielili ten temat po "stokroć" razy. Byłam zmęczona, nie pracą przy podopiecznym. Tylko tym gadaniem. Faceci-plotkarze.:)
 
Ze mną nie dało się tak plotkować. Nie zostałam tam. :) Brrr. Energia zła :) 
02 lutego 2020 20:30 / 4 osobom podoba się ten post
krymas148

Gusia29, powiem Ci jestem pod dużym wrażeniem, pod wrażeniem podejścia Twojej podopiecznej do opiekunek. Tak właściwe podejście, przyznacie, zdarza się rzadko. Chyba dobrze się tu czujesz? Prawda? Energia dobra :)

Chyba mogę powiedzieć, że nawet bardzo dobrze 
Naprawdę dobra energia, rodzinie zależy, aby opiekunki dobrze się czuły, bo wtedy chętnie wrócą. A to dla ich matki czy siostry też jest bardzo ważne, bo nie musi ciągle poznawać nowych osób. 
Stała opiekunka wraca tutaj od dwóch lat i chce wracać jeszcze długo ,to też o czymś świadczy. 
03 lutego 2020 16:30 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Chyba mogę powiedzieć, że nawet bardzo dobrze :-)
Naprawdę dobra energia, rodzinie zależy, aby opiekunki dobrze się czuły, bo wtedy chętnie wrócą. A to dla ich matki czy siostry też jest bardzo ważne, bo nie musi ciągle poznawać nowych osób. 
Stała opiekunka wraca tutaj od dwóch lat i chce wracać jeszcze długo ,to też o czymś świadczy. 

Gusia 29, tak pozytywnie i fajnie napisałaś o rodzinie podopiecznej, że trudno uwierzyć.
 
Ja wierzę. Ale dzięki Tobie i temu wpisowi, wiem, jak trudno uwierzyć mnie, kiedy mówię, że dobrze mi się w Niemczech pracuje. Niejedna mówi, że to niemożliwe, jak opisuję na blogu.  Że słodzę i na pewno mam ze sobą problemy i je skrzętnie ukrywam, a daję się wykorzystywać Niemcom. :) Żebym napisała prawdę, wówczas miałabym więcej czytelników, gdyż by się ze mną mogli utożsamić. :)
 
Więc Gusia, idąc tym tokiem myślenia, co ty tam ukrywasz, że tak dobrze ci jest w tej rodzinie. Odkryj to drugie dno. :)
 
A tak na poważnie. Jak myślisz, czy miałyście wpływ na to, że takie jest podejście podopiecznej i rodziny do was, czy miałyście szczęście, że tak trafiłyście?
 
Pozdrawiam
03 lutego 2020 17:00 / 3 osobom podoba się ten post
Krymas, myślę, że obie te rzeczy mają duże znaczenie na początku zlecenia- i jaka jest rodzina, i jaka opiekunka. Jeśli pierwsza na danym miejscu jest asertywna, potrafi się komunikować (nawet, przez tłumacza w telefonie), ustalać granice i się ich trzymać- to łatwiej nawet z wymagającą rodziną sobie poradzi. I są większe szanse, że taki stan się utrzyma. Oczywiście, jak trafi się rodzina z wymaganiami z sufitu, to może być potrzebna pomoc firm (obu, niemieckiej i polskiej, które ze sobą współpracują) i tu jeszcze ta trzecia strona dochodzi- czyli jak jest sprawdzone zlecenie i jakie wsparcie w razie nieporozumień.
To takie truizmy, ale wydaje mi się, że każda z tych trzech stron może zrobić dobry wstęp do współpracy, albo kiepski. Jak przedstawi się rodzinie, że jesteśmy 24 godziny na każde zawołanie, to trudno z tym opiekunce, czasem z kiepskim językiem walczyć... Podobnie, jak przyjedzie osoba nieodpowiedzialna i zrobi złe wrażenie, to potem nie ma się co dziwić, że rodzina kontroluje. Tu była na ten temat dyskusja, były osobe, które pisały, że bardzo źle odbierałyby takie sprawdzanie. Ale jeśli ktoś się sparzył- choćby i Niemiec to na zimne dmucha...
 
03 lutego 2020 17:01 / 4 osobom podoba się ten post
krymas148

Powiem Wam, że podopieczni mogą być "fajnymi" manipulatorami. I nie zawsze mówią prawdę :). Mam taką zasadę trzymania granic. Nie raz to jest dla mnie trudne. Zwłaszcza jak podopieczna jest w porządku, jest życzliwa,wydaje się serdeczna. Nie wiem dlaczego, ale zapala mi się lampka, jak czuję, że jestem zbyt blisko. Że za blisko. Tu chodzi o opowiadanie o sobie, czy też o nasze obowiązki. Uginania się, bo podopieczna prosi. Przez ponad 5 lat, jak pracuję, przekonałam się, że najlepiej trzymać tę granicę, którą wyznaczają nasze obowiązki i prawa oraz tę granicę do trzymania naszej prywatności. Wiem, że zdarzają się przyjaźnie. Ja mam przyjaźń z koleżankami z poprzedniej pracy, z opiekunkami poznanymi przez internet i ze starszą panią, którą poznałam przez moją podopieczną. Mnie to wystarczy. Wyjątkami są choroby. Ostatnio nie miałam przerwy, bo siedziałam z podopiecznym na pogotowiu. Byłam nieco bardziej zaangażowana, bo podopieczny brał antybiotyk co 8 godz. Ale to było kilka dni. 

Uważam, że te "granice" są bardzo pomocne w naszej pracy. Od kiedy nauczyłam się je wyznaczać jest mi o wiele łatwiej. Jestem tutaj w pracy a nie u cioci czy kuzynki. Nie zaprzyjaźniam się, znajomych i przyjaciół mam w PL. Rodzina czy podopieczni mogą być mili, obyci, otwarci ale ich interesem jest zapewnić rodzicowi w miarę odpowiedzialną opiekunkę. Z chwilą kiedy rodzic umiera, umiera też temat opiekunki. 
04 lutego 2020 21:03 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Krymas, myślę, że obie te rzeczy mają duże znaczenie na początku zlecenia- i jaka jest rodzina, i jaka opiekunka. Jeśli pierwsza na danym miejscu jest asertywna, potrafi się komunikować (nawet, przez tłumacza w telefonie), ustalać granice i się ich trzymać- to łatwiej nawet z wymagającą rodziną sobie poradzi. I są większe szanse, że taki stan się utrzyma. Oczywiście, jak trafi się rodzina z wymaganiami z sufitu, to może być potrzebna pomoc firm (obu, niemieckiej i polskiej, które ze sobą współpracują) i tu jeszcze ta trzecia strona dochodzi- czyli jak jest sprawdzone zlecenie i jakie wsparcie w razie nieporozumień.
To takie truizmy, ale wydaje mi się, że każda z tych trzech stron może zrobić dobry wstęp do współpracy, albo kiepski. Jak przedstawi się rodzinie, że jesteśmy 24 godziny na każde zawołanie, to trudno z tym opiekunce, czasem z kiepskim językiem walczyć... Podobnie, jak przyjedzie osoba nieodpowiedzialna i zrobi złe wrażenie, to potem nie ma się co dziwić, że rodzina kontroluje. Tu była na ten temat dyskusja, były osobe, które pisały, że bardzo źle odbierałyby takie sprawdzanie. Ale jeśli ktoś się sparzył- choćby i Niemiec:-) to na zimne dmucha...
 

Werska, podoba mi się twoje podejście do pracy. Ciekawe są twoje przemyślenia i doświadczenia. Ciekawe wnioski. Takie informacje budują. Pozdrawiam