Nieocenione Opiekunki

04 maja 2020 16:03 / 6 osobom podoba się ten post
krymas148

Cześć Werska, nieraz jest rzeczywiście trudno, ale daję radę. Też cieszę się, że mam w tej chwili pracę. Podobno od dzisiaj pracownicy polscy i uczniowie, mogą przekraczać granicę i nie obowiązuje ich kwarantanna. Pracownicy z wyłączeniem pracowników szkół medycznych i domów opieki. Czyli my i nasze rodziny nadal mamy kwarantannę, jak przekraczamy granicę do Polski. W czwartek kończę dyżur i chyba muszę zatrzymać się w Niemczech. Nie chcę siedzieć znów przez dwa tygodnie w domu i do tego jeszcze siedzieć musi moja rodzina.
 
Werska, a dlaczego twoja podopieczna była trudna? Jak ci się teraz pracuje?
 
Pozdrawiam

Teraz jestem u pana, u którego byłam wcześniej- jest miło, spokojnie. To, że mało pracy i basen w domu to dodatkowy bonus. Jak byłam u podopieczniej na wózku, którą trzeba było "obsługiwać" w wielu obszarach życia- też mi było dobrze, bo była to miła osoba dająca również mi sporo przestrzeni- fizycznej i psychicznej.
A ta "trudna' podopieczna, u której byłam pierwszą opiekunką, oczekiwała przebywania z nią od rana do nocy (z dwugodzinną pauzą, a jakże- na to się zgodziła) i spełniania jej zachcianek- mycia okien, kopania ogródka, przycinania żywopłotów. I bycia obok niej, bo w każdej chwili mogłabym się jej przydać- podać coś, przenieść, opuścić rolety- tak np. raz na pół godziny. Poruszała się przy balkoniku i właściwie wszystko to sama robiła. Jadła bardzo mało, i oczekiwała, że też tak będę się żywiła. Ciągle mnie napominała, np. że jedzenie białego pieczywa niezdrowe, że nie należy jeść dużo mięsa, itd.  W kuchni trudno było z niej wyciągnąć, co będzie jadła za chwilę. Wszystkie czynności trwały długo- zejście na dół po wstaniu, umycie się (bez prysznica) od godziny do półtorej. Zjedzenie posiłku- godzina. Herbata przed południem i po pauzie- też po godzinie.
Spać szła po 22.30.
Była zdegustowana tym, że nie skaczę z radości z możliwości przebywania z nią, i kiedy zrobię to, co do mnie należy- idę do swego pokoju. Twierdziła, że tak dużo mi płaci, a ja nic nie robię! Mam tyle wolnego czasu przecież! Nie było dnia, żeby nie przyczepiła się do czegoś. Choćby do słabej znajomości języka- bo nie mogę z nią podczas herbatki rozmawiać np. o teatrze. Powiedziałam (za poradą forumowej koleżanki), że lepiej, żeby Niemka u niej pracowała, to lepiej się dagadają. Stwierdziła, że są chore, albo zajęte. Agresywna nie była, ale męcząca- bardzo.
Jeszcze mogłabym trochę napisać...
04 maja 2020 19:51 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

Teraz jestem u pana, u którego byłam wcześniej- jest miło, spokojnie. To, że mało pracy i basen w domu to dodatkowy bonus. Jak byłam u podopieczniej na wózku, którą trzeba było "obsługiwać" w wielu obszarach życia- też mi było dobrze, bo była to miła osoba dająca również mi sporo przestrzeni- fizycznej i psychicznej.
A ta "trudna' podopieczna, u której byłam pierwszą opiekunką, oczekiwała przebywania z nią od rana do nocy (z dwugodzinną pauzą, a jakże- na to się zgodziła) i spełniania jej zachcianek- mycia okien, kopania ogródka, przycinania żywopłotów. I bycia obok niej, bo w każdej chwili mogłabym się jej przydać- podać coś, przenieść, opuścić rolety- tak np. raz na pół godziny. Poruszała się przy balkoniku i właściwie wszystko to sama robiła. Jadła bardzo mało, i oczekiwała, że też tak będę się żywiła. Ciągle mnie napominała, np. że jedzenie białego pieczywa niezdrowe, że nie należy jeść dużo mięsa, itd.  W kuchni trudno było z niej wyciągnąć, co będzie jadła za chwilę. Wszystkie czynności trwały długo- zejście na dół po wstaniu, umycie się (bez prysznica) od godziny do półtorej. Zjedzenie posiłku- godzina. Herbata przed południem i po pauzie- też po godzinie.
Spać szła po 22.30.
Była zdegustowana tym, że nie skaczę z radości z możliwości przebywania z nią, i kiedy zrobię to, co do mnie należy- idę do swego pokoju. Twierdziła, że tak dużo mi płaci, a ja nic nie robię! Mam tyle wolnego czasu przecież! Nie było dnia, żeby nie przyczepiła się do czegoś. Choćby do słabej znajomości języka- bo nie mogę z nią podczas herbatki rozmawiać np. o teatrze. Powiedziałam (za poradą forumowej koleżanki), że lepiej, żeby Niemka u niej pracowała, to lepiej się dagadają. Stwierdziła, że są chore, albo zajęte. Agresywna nie była, ale męcząca- bardzo.
Jeszcze mogłabym trochę napisać...

Tak to jest według mnie też "trudna" podopieczna. Ja przy takiej czuję, że ona 'wisi" na mnie. Nie ma swoich znajomych, rodziny, przyjaciół hobsby i my jesteśmy wszystkim w jednym plus gotujemy, sprzątamy, tak jak ty piszesz. To jest złe wyobrażenie o pracy 24 h. Ani Niemka, ani Polka, która zna tę pracę i wie, jak ona ma wyglądać, nie zgodzi się na taką pracę. Obserwuję, że tacy podopieczni mają ciagłe zmiany opiekunek. Bo nikt nie chce u takiej pani pracować. Ja nie chciałabym mieć w domu cięgle nowych opiekunek. Ale jak ktoś jest tak trudny charakterowo i nie wynika to z choroby, to musi się liczyć z ciągłą zmianą opiekunek. Byłaś pierwszą osoba, może podopieczna musi się sama przekonać i doświadczyć, jak to jest. Możesz jeszcze coś napisac. ... :) Pozdrawiam   
04 maja 2020 20:10 / 5 osobom podoba się ten post
Tak was czytam dziewczyny i nasunęła mi się taka myśl, że do pewnego czasu uważałam, że za taką sytuację jaka miała Werska spora odpowiedzialność ponosi firma, która obiecuję rodzinie i samej podopiecznej  przysłowiowe złote gory czyli w tym przypadku osobę do wszystkiego i będąca na każde skinienie palca. Oczywiście robią to żeby złapać klienta i wynegocjować dla siebie odpowiedni zysk, który czasami jest nawet wyższy niż wynagrodzenie opiekuna. Teraz po kilku latach pracy i sądząc po doświadczeniach innych osób. Waszych wpisach też, uważam, że tzw. Trudni podopieczni to osoby nie szanujące innych. Nie tylko opiekuna ale ogólnie innych ludzi. I jeszcze jedno tylko dodam, że w naszej pracy też tak jest przynajmniej w moim odczuciu, że musi trafić swój na swojego  i wtedy współpraca układa się w miarę dobrze
Pozdrawiam Was dziewczyny  fajnie się was czyta
04 maja 2020 21:16 / 4 osobom podoba się ten post
Kika67

Tak was czytam dziewczyny i nasunęła mi się taka myśl, że do pewnego czasu uważałam, że za taką sytuację jaka miała Werska spora odpowiedzialność ponosi firma, która obiecuję rodzinie i samej podopiecznej  przysłowiowe złote gory czyli w tym przypadku osobę do wszystkiego i będąca na każde skinienie palca. Oczywiście robią to żeby złapać klienta i wynegocjować dla siebie odpowiedni zysk, który czasami jest nawet wyższy niż wynagrodzenie opiekuna. Teraz po kilku latach pracy i sądząc po doświadczeniach innych osób. Waszych wpisach też, uważam, że tzw. Trudni podopieczni to osoby nie szanujące innych. Nie tylko opiekuna ale ogólnie innych ludzi. I jeszcze jedno tylko dodam, że w naszej pracy też tak jest przynajmniej w moim odczuciu, że musi trafić swój na swojego  i wtedy współpraca układa się w miarę dobrze :-)
Pozdrawiam Was dziewczyny  fajnie się was czyta :-)

Nie miałam zbyt wielu możliwości obserwacji jej kontaktów z innymi, ale myślę, ze jest jak piszesz- to po prostu trudna osoba dla wszystkich, swojej rodzinie też. Takie były komentarze zięcia- że teściowa chce, żeby wszystko było jak ona chce. Albo na moje stwierdzenie, że może z nową opiekunką bedzie lepiej, pokręcił głową, że nie. Sąsiedzi raczej jej unikali. Córka, zięć i ulubiony wnuk (co podkreślała, drugi, ten nieulubiony, którego zdjęcia były gdzieś z tyłu na komodzie jest mulatem), którzy mieszkają blisko wszelkie zakupy i inne rzeczy starali się podrzucać szybko,  po cichu. A mogli np. w ogrodzie chwilę posiedzieć w odpowiedniej odległości, wejść do niego od razu z ulicy.
Było mi jej żal momentami. Ale męczyło ciągłe komentowanie, że ona tyle płaci, a ja nic nie robię i mam tyle wolnego czasu. Policzyłam- 7 do 9 godzin bezpośrednio z nią. Kiedy jej usiłowałam wytłumaczyć, że w umowie mam jakieś 4 godziny dziennie, to stwierdziła, że przecież jakąś godzinę, czy dwie pracuję. Najwyżej.
Nie widzę tu winy firmy. Raczej rodzina, albo koleżanki usiłując ją przekonać do tego, że opiekunka potrzebna sugerowali coś w rodzaju służącej. Była rozczarowana, że tak nie jest i dawała temu wyraz. Dwa razy ciśnienie mi podniosła- jak domagała się wystawienia nie tego pojemnika na odpady przed dom i nie słuchała moich próśb, żeby spojrzała, jakie stoją przed domami- wniosłam go do domu i  byłam gotowa na górę go wlec, bo dalej nie słuchała co mówię. A drugi- jak zrzuciła mój ręcznik znad wanny, bo swoje musiała koniecznie tam powiesić, choć obok zlewu ma i te pałąki i 14 haczyków.
Jeśli opiekunki nie będą się jej bały- agresywna nie była, wszystko słownie- dadzą jej przestrzeń i  czas (pisałam wcześniej, że bardzo powolna jest i we wszystko się wtrąca), ale też będą pilnować swoich granic- to myślę, że to może się ułożyć. Jeśli zrozumie, że ma pracownika z obowiązkami, ale i prawami.
04 maja 2020 22:16 / 5 osobom podoba się ten post
Kika I Werska, zgadzam się z Wami co do pojęcia "trudnej podopiecznej ".
Miałam taką, podobną do tej u której Werska była ostatnio. Na moje nieszczęście, to była moja pierwsza praca w roli opiekunki. Na początku myślałam, że tylko do mnie jest uprzedzona, bo nie chcę być Polką, co to będzie tańczyła tak, jak Herrin jej palcem dyryguje. Też wszystko jej nie pasowało-gotowanie, zmywanie naczyń ,(zmywarka raz do dwóch razy max w tygodniu, żeby się nie popsuła, a zbierać naczyń nie było można, bo zaschną albo będą śmierdziały ),źle odkurzałam jej drogocenne (wyliniałe ze starości )dywany,no i nie znałam jej zdaniem niemieckiego ,bo ona mnie nie rozumiała. No i oczywiście moja praca jest absolutnie nieproporcjonalna do tego ile ona płaci,bo ja przecież nic nie robię.  Miałam okazję obserwować jej kontakty i stosunki z synami, wnukami, sąsiadami i dopiero wtedy przekonałam się, że ona po prostu taka jest-zgorzkniała, samotna, skąpa, złośliwa, "sehr reiche arme Frau ". Nawet było mi jej żal. Tyle ,że  w przeciwieństwie do tej od Werski, moja łaskawie wysłuchała tego, co mam jej do powiedzenia i jak widzę moją pracę, upewniła się u niemieckiej koordynatorki czy rzeczywiscie nie jestem  u niej w roli pani od wszystkiego ,to dzień po dniu stawała się coraz bardziej ludzka. W końcu jako jedyna wracałam do niej i to nawet chętnie. Przez 1,5 roku. Ja się nie zmieniłam, język niemiecki pozostał na tym samym dobrym poziomie, nie zaczęłam lepiej gotować ani sprzątać, a raptem wszystko zaczęło jej pasować  
04 maja 2020 22:16 / 4 osobom podoba się ten post
Kika I Werska, zgadzam się z Wami co do pojęcia "trudnej podopiecznej ".
Miałam taką, podobną do tej u której Werska była ostatnio. Na moje nieszczęście, to była moja pierwsza praca w roli opiekunki. Na początku myślałam, że tylko do mnie jest uprzedzona, bo nie chcę być Polką, co to będzie tańczyła tak, jak Herrin jej palcem dyryguje. Też wszystko jej nie pasowało-gotowanie, zmywanie naczyń ,(zmywarka raz do dwóch razy max w tygodniu, żeby się nie popsuła, a zbierać naczyń nie było można, bo zaschną albo będą śmierdziały ),źle odkurzałam jej drogocenne (wyliniałe ze starości )dywany,no i nie znałam jej zdaniem niemieckiego ,bo ona mnie nie rozumiała. No i oczywiście moja praca jest absolutnie nieproporcjonalna do tego ile ona płaci,bo ja przecież nic nie robię.  Miałam okazję obserwować jej kontakty i stosunki z synami, wnukami, sąsiadami i dopiero wtedy przekonałam się, że ona po prostu taka jest-zgorzkniała, samotna, skąpa, złośliwa, "sehr reiche arme Frau ". Nawet było mi jej żal. Tyle ,że  w przeciwieństwie do tej od Werski, moja łaskawie wysłuchała tego, co mam jej do powiedzenia i jak widzę moją pracę, upewniła się u niemieckiej koordynatorki czy rzeczywiscie nie jestem  u niej w roli pani od wszystkiego ,to dzień po dniu stawała się coraz bardziej ludzka. W końcu jako jedyna wracałam do niej i to nawet chętnie. Przez 1,5 roku. Ja się nie zmieniłam, język niemiecki pozostał na tym samym dobrym poziomie, nie zaczęłam lepiej gotować ani sprzątać, a raptem wszystko zaczęło jej pasować  
04 maja 2020 22:17 / 4 osobom podoba się ten post
Przepraszam, za te podwójne kliknięcie 
04 maja 2020 23:05 / 4 osobom podoba się ten post
Gusia29

Przepraszam, za te podwójne kliknięcie :-(

Ależ nie ma za co przepraszać 
Pozwolisz, że pozwolę sobie podpowiedzieć jeżeli jeszcze kiedyś podwójnie klikniesz a nikt po Tobie jeszcze nie doda postu to możesz usunąć ten drugi niechciany post. Robisz to tak klikasz w edytuj i tam na dole masz opcje usuń post. Tyle wiem chociaż ja noga internetowa jestem
PS 
Ciekawie napisałaś 
05 maja 2020 00:38 / 4 osobom podoba się ten post
Kika67

Ależ nie ma za co przepraszać :-)
Pozwolisz, że pozwolę sobie podpowiedzieć jeżeli jeszcze kiedyś podwójnie klikniesz a nikt po Tobie jeszcze nie doda postu to możesz usunąć ten drugi niechciany post. Robisz to tak klikasz w edytuj i tam na dole masz opcje usuń post. Tyle wiem chociaż ja noga internetowa jestem :-)
PS 
Ciekawie napisałaś :-)

Dziękuję Kika-za podpowiedź, bo ja to chyba co najmniej dwie nogi internetowe  I za podsumowanie 
05 maja 2020 09:23 / 5 osobom podoba się ten post
W sumie to jak nam się pracuje- nawet z trudnymi podopiecznymi (z różnych przyczyn, choćby demencja) zależy od wszystkich stron. Opiekunki też nie święte. Rozmawiałam wczoraj z jedną taką i miałam wrażenie, że opisuje "siostrę" mojej pdp. Pytam, czy opisała to firmie. Nie, bo ona te cztery tygodnie wytrzyma. Ale to nie tylko o to chodzi, jak ona sobie da radę, ale też o to, zeby wiedziano, że jest jakiś problem. I tu rola firmy- próbować coś z tym zrobić. Jak Gusia pisze- mnie nie słuchała, kiedy mowiłam, że pracuję określoną liczbę godzin, reszta to czuwanie. I nie muszę siedzeć wtedy przy niej- oczywiście, jeśli mnie nie potrzebuje. Jeśliby JEJ koordynator wytłumaczył, na czym polega moja praca, myślę, że byłoby lepiej. Ale jak firma ma zareagować, skoro opiekunka nie zgłasza problemu? Są na pewno takie, co nic by nie zrobiły. Ale przecież nie wszystkie!
Jak ktoś ma błędne przekonania na temat naszej pracy, to należy nie prostować, a nie zaciskać zęby i wytrzymać. Czy to chodzi o takie sytuacje, jak u mnie, czy inne- np. ze zbyt skąpym zywieniem. U mnie to, że dawała do zrozumienia, że za dużo jem nie odbierało mi apetytu. Ale inna opisywała, że po prostu nie było co jest. I nie zgłaszała, a dokupywała za swoje. Od tego jest firma, żeby interweniować!
08 maja 2020 10:51 / 1 osobie podoba się ten post
Też jestem tego zdania że takie sprawy powinno się zgłaszać i wyjaśniać na gorąco zamiast mruczeć pod nosem 
08 maja 2020 11:00 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

W sumie to jak nam się pracuje- nawet z trudnymi podopiecznymi (z różnych przyczyn, choćby demencja) zależy od wszystkich stron. Opiekunki też nie święte. Rozmawiałam wczoraj z jedną taką i miałam wrażenie, że opisuje "siostrę" mojej pdp. Pytam, czy opisała to firmie. Nie, bo ona te cztery tygodnie wytrzyma. Ale to nie tylko o to chodzi, jak ona sobie da radę, ale też o to, zeby wiedziano, że jest jakiś problem. I tu rola firmy- próbować coś z tym zrobić. Jak Gusia pisze- mnie nie słuchała, kiedy mowiłam, że pracuję określoną liczbę godzin, reszta to czuwanie. I nie muszę siedzeć wtedy przy niej- oczywiście, jeśli mnie nie potrzebuje. Jeśliby JEJ koordynator wytłumaczył, na czym polega moja praca, myślę, że byłoby lepiej. Ale jak firma ma zareagować, skoro opiekunka nie zgłasza problemu? Są na pewno takie, co nic by nie zrobiły. Ale przecież nie wszystkie!
Jak ktoś ma błędne przekonania na temat naszej pracy, to należy nie prostować, a nie zaciskać zęby i wytrzymać. Czy to chodzi o takie sytuacje, jak u mnie, czy inne- np. ze zbyt skąpym zywieniem. U mnie to, że dawała do zrozumienia, że za dużo jem nie odbierało mi apetytu. Ale inna opisywała, że po prostu nie było co jest. I nie zgłaszała, a dokupywała za swoje. Od tego jest firma, żeby interweniować!

Podpisuje się pod tym co napisałaś. Warte podkreślenia jest zdanie. 
, Nie wszystkie "
Ja jak mam wyjechać to zawsze bym chciała mieć jasny, przejrzysty i rzeczywisty opis sytuacji jaka jest na danym zleceniu. Że swojej strony zawsze informuje firme o zmianie sytuacji i niczego nie ukrywam a robię to dla dobra ogólnego 
08 maja 2020 11:26 / 2 osobom podoba się ten post
Kika67

Podpisuje się pod tym co napisałaś. Warte podkreślenia jest zdanie. 
, Nie wszystkie ":radosc1:
Ja jak mam wyjechać to zawsze bym chciała mieć jasny, przejrzysty i rzeczywisty opis sytuacji jaka jest na danym zleceniu. Że swojej strony zawsze informuje firme o zmianie sytuacji i niczego nie ukrywam a robię to dla dobra ogólnego :-)

A ja podpisuję się  pod tym,co Wy obie napisałyście. Też lubię mieć przejrzystą sytuację i wiedzieć na  co się zgadzam . Jeżeli firma udostępnia zmienniczce kontakt ze mną, to potencjalną opiekunkę dokładnie o wszystkim informuję, nawet jeśli rodzina pdp czy firma pewnych rzeczy nie mówią, "bo trudniej będzie kogoś znaleźć ". Wtedy mówię, że jeśli mam coś zatajać, to niech sami rozmawiają z nową osobą. Mnie może coś odpowiadać, a nawet mogę mówić, że miejsce jest super, dla kogoś innego może to być sytuacja nie do przyjęcia. Ale...no właśnie, ale "nie wszystkie "opiekunki rzetelnie informują potencjalną  zmienniczkę. Albo pod wpływem sugestii rodziny czy firmy, albo w myśl zasady-a co! Niech sama zobaczy i się najwyżej pomęczy, tak jak ja. Wiem coś o tym, bo przekonałam się na sobie samej. Jedno miejsce miało być super, babcia leżąca ale pomocna i przyjazna, a zastałam kobietę "bez czucia i wiary ",po dwóch dniach zero kontaktu, a po czterech dniach odeszła. Smutne. Oprócz smutku czułam się oszukana, i przez poprzedniczkę, i przez firmę.. No bo po co właściwie ja tam jechałam?
08 maja 2020 11:47 / 2 osobom podoba się ten post
Zmienniczki, jeśli miałam z nimi kontakt- opisywały miejsca rzetelnie. Ale firma (moja poprzednia) nie uwzględniła moich informacji w opisie, dopóki rodzina nie potwierdziła niemieckiemu koordynatorowi. I dziewczyna, która nie rozmawiała ze mną (o telefon nie poprosiła) jechała do pani  przy rolatorze i na wózku- w domyśle- sama wstaje, niekoniecznie chodzi.. A pani po wyjściu ze szpitala rolatora nie dotknęła i trzeba  było ją przesadzać, choć pomagała. Dopiero kolejna miała prawdziwe informacje- czyli jakieś 5 miesięcy po moim zgłoszeniu tego faktu.
Ale w rozmowach z dziewczynami zetknęłam się i z taką, co mówiła- niech też tego miodu popróbuje i się pomęczy, i z takimi, co się bały, że jak będą szczere, to zmienniczki nie znajdą. Jedna przyjechała ze skręconą nogą (dzień przed wyjazdem), bo przecież pani sama się przesiada- co było nieprawdą. 2 miesiące na tabletkach pracowała....
08 maja 2020 11:57 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia i Werska nie będę cytowała dopisze tylko, że w pewnych momentach czuje totalna bezradność i nie rozumie takiego postępowania szczczegolnie że strony firmy. Czasy się zmieniły i większość opiekunek doskonale zna swoje prawa i potrafi też sprytnie posłużyć się zapisami w umowie, więc na co firmy liczą?
Pozostawiam to bez odpowiedzi ale chyba na cud