04 maja 2020 21:16 / 4 osobom podoba się ten post
Kika67Tak was czytam dziewczyny i nasunęła mi się taka myśl, że do pewnego czasu uważałam, że za taką sytuację jaka miała Werska spora odpowiedzialność ponosi firma, która obiecuję rodzinie i samej podopiecznej przysłowiowe złote gory czyli w tym przypadku osobę do wszystkiego i będąca na każde skinienie palca. Oczywiście robią to żeby złapać klienta i wynegocjować dla siebie odpowiedni zysk, który czasami jest nawet wyższy niż wynagrodzenie opiekuna. Teraz po kilku latach pracy i sądząc po doświadczeniach innych osób. Waszych wpisach też, uważam, że tzw. Trudni podopieczni to osoby nie szanujące innych. Nie tylko opiekuna ale ogólnie innych ludzi. I jeszcze jedno tylko dodam, że w naszej pracy też tak jest przynajmniej w moim odczuciu, że musi trafić swój na swojego i wtedy współpraca układa się w miarę dobrze :-)
Pozdrawiam Was dziewczyny fajnie się was czyta :-)
Nie miałam zbyt wielu możliwości obserwacji jej kontaktów z innymi, ale myślę, ze jest jak piszesz- to po prostu trudna osoba dla wszystkich, swojej rodzinie też. Takie były komentarze zięcia- że teściowa chce, żeby wszystko było jak ona chce. Albo na moje stwierdzenie, że może z nową opiekunką bedzie lepiej, pokręcił głową, że nie. Sąsiedzi raczej jej unikali. Córka, zięć i ulubiony wnuk (co podkreślała, drugi, ten nieulubiony, którego zdjęcia były gdzieś z tyłu na komodzie jest mulatem), którzy mieszkają blisko wszelkie zakupy i inne rzeczy starali się podrzucać szybko, po cichu. A mogli np. w ogrodzie chwilę posiedzieć w odpowiedniej odległości, wejść do niego od razu z ulicy.
Było mi jej żal momentami. Ale męczyło ciągłe komentowanie, że ona tyle płaci, a ja nic nie robię i mam tyle wolnego czasu. Policzyłam- 7 do 9 godzin bezpośrednio z nią. Kiedy jej usiłowałam wytłumaczyć, że w umowie mam jakieś 4 godziny dziennie, to stwierdziła, że przecież jakąś godzinę, czy dwie pracuję. Najwyżej.
Nie widzę tu winy firmy. Raczej rodzina, albo koleżanki usiłując ją przekonać do tego, że opiekunka potrzebna sugerowali coś w rodzaju służącej. Była rozczarowana, że tak nie jest i dawała temu wyraz. Dwa razy ciśnienie mi podniosła- jak domagała się wystawienia nie tego pojemnika na odpady przed dom i nie słuchała moich próśb, żeby spojrzała, jakie stoją przed domami- wniosłam go do domu i byłam gotowa na górę go wlec, bo dalej nie słuchała co mówię. A drugi- jak zrzuciła mój ręcznik znad wanny, bo swoje musiała koniecznie tam powiesić, choć obok zlewu ma i te pałąki i 14 haczyków.
Jeśli opiekunki nie będą się jej bały- agresywna nie była, wszystko słownie- dadzą jej przestrzeń i czas (pisałam wcześniej, że bardzo powolna jest i we wszystko się wtrąca), ale też będą pilnować swoich granic- to myślę, że to może się ułożyć. Jeśli zrozumie, że ma pracownika z obowiązkami, ale i prawami.