Na wyjeździe 39

01 grudnia 2017 19:33 / 3 osobom podoba się ten post
Kaspira009.12

Fajne, ale ile taka przyjemność kosztuje? chyba nie 60E jak ta wcześniejsza zapodana powyżej choinka dodana przez inną opiekunkę.

No cóż przykro mi, ale nie zmyślam. Taki drogi dostałam. A są jeszcze droższe.
https://www.rituals.com/de-de/adventskalender.html
01 grudnia 2017 19:35 / 1 osobie podoba się ten post
To pytanie było do Scarlet ile te próbki kosztują, choinka też fajna, ale droga
01 grudnia 2017 19:36 / 4 osobom podoba się ten post
Kaspira009.12

Wiem, że bywa w życiu różnie, ja też dwa lata temu pochowałam swojego tatę, mam siostrę i mamę, moi dziadkowie już dawno nie żyją, ale ja piszę że nawet jak jest trudno to zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji.

Pewnie jest... tylko jak ma sie "nóż na gardle" i pokazane tylko takie wyjście to człowiek ślepy i innego wyjścia nie widzi...))))
01 grudnia 2017 19:41 / 3 osobom podoba się ten post
Kaspira009.12

Wiem, że bywa w życiu różnie, ja też dwa lata temu pochowałam swojego tatę, mam siostrę i mamę, moi dziadkowie już dawno nie żyją, ale ja piszę że nawet jak jest trudno to zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji.

No właśnie ,ta dziewczyna właśnie takie wyjście z sytuacji na ten moment znalazła.Ja też nie oceniam ,bo każdy z Nas to inna para kaloszy i inna historia.
01 grudnia 2017 19:42 / 7 osobom podoba się ten post
Kaspira009.12

Dla mnie dziwne jest to, że miał kto zostać z dzieckiem tej młodej dziewczyny, a czy nie lepsza byłaby pomoc materialna w tym wypadku. Nie oceniam, ale teraz jest ten dodatek 500 plus, poza tym po to mamy rodzinę żeby nam w takich sytuacjach pomagała o ile jest to możliwe, dla mnie za nowo narodzone dziecko odpowiadają dwie osoby, a nie jedna. A bardzo często się tak zdarza, że kobiety zbyt dużo biorą na swoje barki. Ja zrobiłabym wszystko aby być z dzieckiem a nie z dala od niego. Chciałabym się cieszyć jego obecnością, bo po to właśnie zostaje się matką- ale to tylko mój punkt widzenia.

Siostra tej dziewczyny została z tym dzieckiem, bo dziecko dziadków nie ma, czyli ta dziewczyna nie ma już rodziców... Ja nie oceniam tej dziewczyny i nie chciałabym być w jej skórze żeby przechodzić przez jej wybory... Ja jej dobrze życzę...)))))
01 grudnia 2017 19:45 / 7 osobom podoba się ten post
Alaska

Fajoski ,ale gdzie go w końcu nabyłaś DM czy Müller i ile kosztuje? :-)

Zostałam zrugana przez Alaskę na FB, to już piszę...kalendarz nabyłam tydzień temu w Muller Drogierie w Bad Kreuznach, za cae 24, 99 eursków..były chyba z 3 czy 4 rodzaje, najdroższy ok. 40 eoro, ale mnie ten zestaw najbardziej do gustu przypadł..stała cała piramida koło kas..
 
01 grudnia 2017 19:52 / 7 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Pewnie jest... tylko jak ma sie "nóż na gardle" i pokazane tylko takie wyjście to człowiek ślepy i innego wyjścia nie widzi...))))

Raczej w Polsce nie ma innego wyjścia tylko pakować walichę i do Niemcowni zasuwać. Z MOPSu nie nawalą. Za dużo żeby umrzeć a za mało żeby żyć. 
 
 
01 grudnia 2017 19:56 / 2 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Siostra tej dziewczyny została z tym dzieckiem, bo dziecko dziadków nie ma, czyli ta dziewczyna nie ma już rodziców... Ja nie oceniam tej dziewczyny i nie chciałabym być w jej skórze żeby przechodzić przez jej wybory... Ja jej dobrze życzę...)))))

01 grudnia 2017 20:18 / 10 osobom podoba się ten post
Ja byłam dzisiaj na pogrzebie. Zmarła podopieczna poznanej tutaj opiekunki. Byłyśmy prawie obok siebie, bo 5 minut spacerkiem. Znałam jej babcię. Pogrzeb był w ewangelickim kościele, wyglądało to inaczej niż u nas.
Przed kościołem stał człowiek i pokazywał wszystkim, aby wchodzili głównym wejściem. Prawie każde z nas miało ze sobą kartkę z kondolencjami. Za drzwiami była jakby książka i każdy podpisywał się. Jedna rubryka była na imię i nazwisko, druga na adres. Obok stał inny mężczyzna, który odbierał kartki z kondolencjami. Dałam mu swoją i poszłam sobie usiąść w ławce. Kościół był już w 1/3 zapełniony, ale przyszłam pół godziny przed czasem. Zapełniał się szybko, aby na koniec, nie było już żadnego wolnego siedzącego miejsca.
Nagle ku mojemu zdziwieniu usłyszałam walca. Piękna melodia, która wcale nie pasowała do kościoła, nawet nie grana na organach, tylko "puszczona" z jakiejś płyty.
Przyszedł pastor i zaczął opowiadać o zmarłej. Urodziła się 1927 roku we Wrocławiu, a 1945 przywędrowała do tego miejsca. Pracowała na poczcie, w Hannoverze poznała swojego męża. Stworzyli wspaniałą rodzinę. Dochowali się wielu dzieci. Pastor zacytował słowa z Biblii, które mówiły, o ludziach wierzących, takich cichych i pokornego serca, ale dodał, ze te słowa do Niej nie pasują, bo zapamiętał Ją właśnie jako bardzo energiczną osóbkę, która przebojem wkraczała w życie i nie poddawała się żadnym przeciwnościom. To Jej mąż właśnie był spokojny i pewnie dlatego tak dobrze się uzupełniali.
Opowiadał, że tutaj przed paroma laty mieli złote gody i wtedy wszyscy zaśpiewali pewną pieśń. Podał stronę z tą pieśnią i poprosił, aby wszyscy Jej jeszcze raz ją zaśpiewali. Potem mówił, o śmierci Jej męża i o tym, jak bardzo po tym wszystkim się załamała i straciła siły. Mówił, o wielkim szczęściu, jakie miała, bo opiekowała się Nią wspaniała Polka Jadzia.
Na koniec, po pożegnaniu znów zabrzmiała muzyka i znów był to walc. Chyba pierwszy raz żałowałam, że rozumiem słowa, bo tak bardzo mnie one ścisnęły za gardło. A oczywiście nie zabrałam chusteczek. Piosenka opowiadała o kobiecie, o jej młodych latach, latach dojrzałych i późniejszych, a te słowa przeplatane były wersem - refrenem, który mówił, że ta osoba, ta kobieta już teraz cieszy się na chwilę, kiedy to znów nas wszystkich zobaczy. Dobrze, że siedziałam w kącie.
Potem poszliśmy na cmentarz, poczekaliśmy na pastora, który zmówił krótką modlitwę nad grobem i wszyscy podchodzili pożegnać się ze zmarłą. Obok grobu stał koszyczek z płatkami róż i każdy brał płatki i sypał na trumnę. Podeszłam do Jadzi, chwyciła mnie mocno za rękę. Płakała. Poprosiłam ja o chusteczkę, bo mi oczy znów zwilgotniały. Podeszła do nas córka zmarłej, która mnie znała i przytuliła się. Zaprosiła mnie na kawę, ale podziękowałam. Powiedziała, że Jadzia jutro wyjeżdża. Powiedziałam, że wiem, a ja wyjeżdżam 18.
- No ale wrócisz do nas
- Nie, nie wrócę już - odpowiedziałam
- Więc kończy się pewien etap, zaczynają się pożegnania.
Odprowadziłam Jadzię pod restaurację, gdzie odbywała się stypa. Jadzia powiedziała, że dobrze robię iż nie wracam. Mówiła, że Dziadkowie będą płakać, ale zapamiętam ich łzy z pożegnania, które miną, a nie doczekam chwili, gdybym musiała odprowadzić któregoś z nich na cmentarz.
Wracałam sama do domku. Zaczął padać śnieg.
01 grudnia 2017 20:49 / 5 osobom podoba się ten post
Anniczko,  rzadko ostatnio coś piszesz,, ale jak już to przepięknie i z przesłaniem..
01 grudnia 2017 21:04 / 3 osobom podoba się ten post
Nie cytuję bo za długi . Też Anniko przeżyłam taką uroczystość pogrzebową, mojej Pdp, i tak to właśnie wyglądało,były też płatki róż,a dla córek i dla mnie ,całe róże na ostatnią drogę. Pastor też pięknie mówił o zmarłej,była księga kondolencyjna i koperty z takowymi,uzupełnione o różne kwoty ( tam był taki zwyczaj, nie wiem czy tak jest wszędzie ?) od żałobników,ale żadnych wieńców i wiązanek, tylko symboliczne od córek .
01 grudnia 2017 21:32 / 6 osobom podoba się ten post
MeryKy

Raczej w Polsce nie ma innego wyjścia tylko pakować walichę i do Niemcowni zasuwać. Z MOPSu nie nawalą. Za dużo żeby umrzeć a za mało żeby żyć. 
 
 

W Polsce już nie jest trudno znależć pracę,wszędzie są braki kadrowe,nawet w Biedronce. Problemem może być załatwienie przedszkola czy żłobka dla dziecka ,a jeśli pracuje się na zmiany trzeba też mu znależć opiekę na wieczorne godziny. 
Samotnej matce bez pomocy rodziny jest bardzo ciężko,więc trudno oceniać czy dobrze zrobiła czy żle wyjeżdżając do pracy do Niemiec.
01 grudnia 2017 21:37 / 3 osobom podoba się ten post
Kaspira009.12

Ja nie rozumiem gdzie w tym wszystkim jest ojciec tego dziecka, tak patrzę czasem na to wszystko z boku i dochodzę do wniosku, że prawdziwych mężczyzn jest jak na lekarstwo.

Może dziecko nie ma ojca? My mężczyźni nie zawsze zarabiamy dużo :[ Z Polski wyjeżdżają nawet lekarze.
01 grudnia 2017 21:43 / 10 osobom podoba się ten post
ivanilia40

W Polsce już nie jest trudno znależć pracę,wszędzie są braki kadrowe,nawet w Biedronce. Problemem może być załatwienie przedszkola czy żłobka dla dziecka ,a jeśli pracuje się na zmiany trzeba też mu znależć opiekę na wieczorne godziny. 
Samotnej matce bez pomocy rodziny jest bardzo ciężko,więc trudno oceniać czy dobrze zrobiła czy żle wyjeżdżając do pracy do Niemiec.

Sadzisz, że sama kobieta z dzieckiem da rady utrzymać się z pensji z Biedronki czy innej Mrówki?
Ja to czarno widzę? Opłać mieszkanie, miedia a dziecko też kosztuje a jak sie nie dostanie do żłobka to trzeba zapłacić niani. Ja jestem przerażona cenami i tym jak mi kasa topnieje na zakupach, też bym mogła iść do pracy w Polsce ale mnie nie interesuje harówka i wegetacja.
01 grudnia 2017 21:50 / 2 osobom podoba się ten post
MeryKy

Sadzisz, że sama kobieta z dzieckiem da rady utrzymać się z pensji z Biedronki czy innej Mrówki?
Ja to czarno widzę? Opłać mieszkanie, miedia a dziecko też kosztuje a jak sie nie dostanie do żłobka to trzeba zapłacić niani. Ja jestem przerażona cenami i tym jak mi kasa topnieje na zakupach, też bym mogła iść do pracy w Polsce ale mnie nie interesuje harówka i wegetacja.

https://businessinsider.com.pl/finanse/handel/podwyzki-w-biedronce-i-innych-dyskontach/fchy2bs
Wkleiłam link o zarobkach w Biedrze od przyszłego roku i chyba nawet w to wierzę,bo nawet w moim śwredniodużym mieście ,na drzwiach dyskontów wiszą ogłoszenia o naborze pracowników,kiedyś takie coś było niedopomyslenia.
Problemem może być logistycznie ułożenie dnia tak,żeby iść do pracy ,a dziecku zapewnić opiekę,bo finansowo chyba już tak trudno nie będzie.