Perły rzucone przed damy

20 kwietnia 2018 12:19 / 1 osobie podoba się ten post
mikser

Zawsze jak robię wjazd, sprawdzam stan pomieszczeń. Nie przepadam za brudem, sprzątam, piorę, wtedy mogę pracować. Przed zdaniem miejsca też sprzątam. Zmienniczki mnie nauczyły. :-)

Mikser, ja uczę teraz tego mojego zmiennika :)
20 kwietnia 2018 13:34 / 1 osobie podoba się ten post
Przeczytałam, z żalem to piszę ale jestem oburzona. http://kasiaperla.blogspot.com/2018/04/ile-czasu-potrzebuje-opiekunka-na.html
Przytoczone zachowanie jest nieodpowiedzialne i niedopuszczalne w naszej pracy. Pracujemy często ze schorowanymi osobami, od naszej opieki zależy ich stan zdrowia, samopoczucia, bezpieczeństwa. Opiekunka to nie księżniczka, która może rzucić wszystkim bez konsekwencji i bez narażania życia podopiecznego! Co do firmy, bardzo nieodpowiedzialna agencja, która nie powinna wysyłać opiekunki bez podpisanej umowy. Obowiązują nas terminy wypowiedzenia, powinnyśmy panować nad sobą, swoimi emocjami, umiejętnie rozmawiać i rozwiązywać sytuacje konfliktowe. Wybacz ale jestem zaskoczona. Brak odpowiedzialności obu stron.
20 kwietnia 2018 14:07
Nie czytałam betreuerinki. O ile dobrze wiem to są tam opowiadania różnych opiekunek. Moja książka opiera się tylko i wyłącznie na moich przeżyciach. Jest zupełnie subiektywna. Zawiela kilka ważnych informacji. Słuchałam wywiadu z autorką beteeuerinki i szczerze mówiąc w tym co mówiła, była bardzo ostrożna. Jeśli książka jest rak samo bezpłciowa, jak wywiad, to moja książka jest zupełnie inna.
20 kwietnia 2018 14:28
Magdalenka

Przeczytałam, z żalem to piszę ale jestem oburzona. http://kasiaperla.blogspot.com/2018/04/ile-czasu-potrzebuje-opiekunka-na.html
Przytoczone zachowanie jest nieodpowiedzialne i niedopuszczalne w naszej pracy. Pracujemy często ze schorowanymi osobami, od naszej opieki zależy ich stan zdrowia, samopoczucia, bezpieczeństwa. Opiekunka to nie księżniczka, która może rzucić wszystkim bez konsekwencji i bez narażania życia podopiecznego! Co do firmy, bardzo nieodpowiedzialna agencja, która nie powinna wysyłać opiekunki bez podpisanej umowy. Obowiązują nas terminy wypowiedzenia, powinnyśmy panować nad sobą, swoimi emocjami, umiejętnie rozmawiać i rozwiązywać sytuacje konfliktowe. Wybacz ale jestem zaskoczona. Brak odpowiedzialności obu stron.

No cóż. Ja jestem oburzona, że opiekunka jest oburzona moim zachowaniem. Otóż takie firmy właśnie dlatego tak postępują, gdyż liczą na to, że opiekunka nie zostawi samego podopiecznego. Podejmują ryzyko. Proszę mi uwierzyć. Ostrzegałam firmę, że mają mnie nie prowokować. Są jednak jakieś granicę. Tydzień czasu na znalezienie zmienniczki to wystarczająco długo. Tym bardziej, że się do tego zobowiązali. Umowa ustna też obowiązuję. A w umowie ustnej ustaliliśmy, że w przeciągu tygodnia będę wolna. Jeszcze zanim potwierdziĺam wyjazd na kolejne zlecenie upewniłam się, że w poniedziałek wieczorem będe wolna. Podopiecznego nie zostawiłam samego. Został z koordynatorką, która na telefonie sypała propozycjami opiekunek, które może mogĺyby się natychmiast stawić na moje miejsce. Poprostu firma poszĺa sobie na ĺatwizne nie uwzględniajàc moich planòw, zamiast szukaç zmienniczki. Do poniedzialku wieczorem mieli jeszcze masè czasu. To oni ponoszà odpowiedzialność za to, co siè stalo. W ciągu dwòch tygodni zawiodĺam siè kilkakrotnie na firmie i byĺam oszukiwana. Rozmowa z firmà byĺa niemożliwa. Jakà miaĺam gwarancje, ze ktos mnie zmieni w srode? Jaka mialam gwarancje, ze dostane pieniadze za zlecenie skoro firma od samego poczatku klamie i oszukuje? Zadnej! Dlatego podjelam taka decyzje. Mialam do wyboru. Albo siedziec kolejny tydzien z firma oszustow i zaryzykowac wszystko wlacznie z nowym zleceniem i robic z siebie wariata w stosunku do nowej firmy, albo zjechac. Nie jestem kamikadze i nie bede siedziala na zleceniu z firma, do ktorej stracilam calkowicie zaufanie. O tym, czy postapilam slusznie, czy nie byc moze bedzie musial zadecydowac sąd, jeśli firma spròbuje mi wstrzymaç wypĺatè. Zamiast lagodzic sytuacje zamknela siè z dziadkiem a mnie poprostu po raz kolejny poinfirmowala, ze mam zostac do srody. Przez dwa tygodnie obserwowalam praktyki tej firmy. Prosze mi wierzyc. Nikt nie piczuwal sie tam do odpowiedzialnosci. Jeden zwalal wine na drugiego. A dlaczego rodziny nie piinformowano, ze zjezdzam, pomimo, ze mi powiedziano, ze rodzina zostanie pounformowana. Grali na zwloke. Kto wie na kiedy niby zalatwiliby zmienniczke, gdyby rodzina przez przypadek nie dowiedziala sie, ze zjezdzam. I stwierdzenie, ze dlaczego o tym rozmawialam z rodzina. Banda oszustow. 
20 kwietnia 2018 14:30 / 3 osobom podoba się ten post
Opiekunka to nie ksiezniczka ale opiekunja to nie niewolnik. A tak sie czulam. Do tego opieprzana z kazdej strony za bledy i niepoprawnosc firmy. W takuch warunkach mialam zostac, bo firma, ktora nie spelnila zobowiazan wobec mnie musi spelnic zobowiazania wzgledem podopiecznego? Ja wzgledem podopiecznego nie bylam do niczego zobowoazana.
20 kwietnia 2018 14:32
Z perspektywy czasu, tamta książka wydaje mi się, niestety, narzędziem do medialnej autopromocji. Czekam na książkę, która będzie uczyć i dostarczy dużą ilość wiedzy dla nowych opiekunek. Coś w stylu połączenia własnych doświadczeń, opisu pracy, chorób seniorów z  psychologią zachowania się w wybranych sytuacjach. Mam wielką prośbę, by w książce była mowa o pierwszej pomocy, higienie psychicznej i ochronie zdrowia opiekunki.
20 kwietnia 2018 14:33
Jedyne czego żalujè to ze nie zjechalam pierwszego dnia. Przez te dwa tygodnie nie bylam w stanie myslec widzac w co sie wpakowalam. Wyjechalam i juz w aucie poczulam sie wolna. 
20 kwietnia 2018 14:36
Wyrażam swoje zdanie i mam podstawy ku temu. Opiekunka jedzie do pracy bez podpisanej umowy. Gdzie tu odpowiedzialność firmy i opiekunki? Nie zmienię zdania mimo, że lubię twój blog.
20 kwietnia 2018 14:55 / 1 osobie podoba się ten post
A w czym problem podpisac na miejscu? Żaden. Ale nigdy w zyciu nie zrobię tak więcej z firmą, ktorej nie znam. Sama uważam, że nie zostawia się podopiecznego bez opieki. 2 tygodnie właśnie ze względu na podopiecznego siedziałam na stelli. Pierwszego dnia kilkakrotnie to powiedziałam, że w zaistniałej sytuacji powinnam zjechać, ale nje potrafię tego zrobić podopiecznemu. Zmienniczka jest świadkiem. W środę, dzień przed tym wydarzeniem, gdy zaczeto mnie zmuszać, bym została do środy powiedziałam im, że zjeżdżam natychmiast, bo nikt nie będzie się wykręcał, że umawa była inna. Nawet nie zadzwonili spytać do podopiecznego, czy jestem. Nie tak załatwia się sprawy. Gdyby zadzwonili do mnie i powiedzieli "pani basiu, wiemy, że mówiśmy, że może pani zjechać w poniedziałek, ale nie możemy nikogo znaleźć. Czy może pani zostać do środy?" Nie było by sprawy. Przesunęłabym lub spróbowałabym przesunąć nowy wyjazd. Ale w życiu, gdy ktoś się wypiera, że zobowiązał się znaleźć zmienniczkę w ciągu tygodnia. Prawda i szacunek przede wszystkim. Jestem przekonana o swojej racji. Jeśli chodzi o książkę to zawiera ona odrobinę ważnych informacji. Myślę, że dla początkującej osoby tyle informacji to w sam raz. Natomiadt stara wyga może czuć się zawiedziona. Poza tym, jak widzisz być może dla niektórych osób mogę wydawać się odrobinę kontrowersyjna. Jeśli nawet się czasami pogubię, to na koniec i tak decyduję sercem. Tak samo było w tej sytuacji rozum mówił swoje, a serce mówiło, że nie mogę dać się traktować, jak szmata. A książka już powstała, więc nic w niej nie mogę zmienić. Od dwóch tygodni pracuje nad nią redaktor, a od kilku dni trwają również prace nad okładką.
20 kwietnia 2018 18:07 / 1 osobie podoba się ten post
Ale w sumie sama pytałam o zdanie na ten temat. Hardcore. Zgadza się. Zjeżdżałam już ze zleceń, ale zawsze za porozumieniem z rodziną i firmą. 2 razy pierwszego dnia. Nigdy nikt mi nie mówił, że muszę zostać i to dłużej niż uzgadnialiśmy. I w taki sposób. Raz firma mi groziła karami jeśli zjadę bez pozwolenia pierwszego dnia, ale rodzina psychopatek sama mnie wyrzucała. W tej branży jeszcze nie raz otworzę szeroko oczy. Tylko zdziwiłam się, że to firma, którą uważałam za ok. Nie byłam nastawiona na coś takiego wyjeżdżając dwa tygodnie temu. A myślałam, że po 4 latach pracy w opiece dopadnie mnie stabilizacja i nuda. A tu full action.
20 kwietnia 2018 19:16
Nie zrobiłabym czegoś takiego- bałabym się konsekwencji. Ale firma nie była w porządku. Ty, kiedy wyszłaś zostawiłaś podopiecznego z koordynatorem z agencji, która nie liczyła się z twoim zdaniem. Nie wiem, jak to prawnie wygląda- umowy niby nie podpisałaś, ale sama piszesz, że ustne zobowiązania też są ważne. Z drugiej strony, podobają mi się osoby, które walczą twardo o swoje, bo to wymusza na szefach- wszelakiego rodzaju- traktowanie pracownika z szacunkiem. Miałam mieszane uczucia, zeszłaś z "posterunku" wcześniej, niż powiedziałaś. Ale gdybyś tego nie zrobiła, to w poniedziałek byłabyś pewnie sama z podopiecznym i zostawienie go samego byłoby skrajnie nieodpowiedzialne. Zostając do środy zawiodłabyś osoby, które w poniedziałek na ciebie czekały- domyślam się, że zmienniczkę i innego podopiecznego.
W sumie jestem bardziej na tak niż na nie, choć sama nie zrobiłabym w ten sposób.
 
Chciałam też napisać, że twoje wyliczenie godzin pracy- choć wiadomo wszystkim, że to tylko na papierze, nierealne- pomogło mi w uświadomieniu sobie, że nie muszę być na każde zawołanie. Są różne warunki, różni podopieczni, którzy wymagają dużo czasu z powodu schorzeń. Ale to co innego. I zajrzałam do umowy- a tam jeszce mniej godzin pracy tygodniowo mam wpisane. Czułam się niepewnie, kiedy wszystko, co trzeba było zrobione i było dużo czasu. Ale przestałam, bo po twoim wpisie uświadomiłam, że mam pewne obowiązki, ale nie jestem służącą, tylko pracownikiem mającym swoje prawa. Czas pracy wpisany w papiery, a ten realny to wprawdzie dwie różne rzeczy, ale wiem, że gdybym kiedyś poczuła się wykorzystywana, to mam podstawy- w umowie, by na to nie pozwalać.
20 kwietnia 2018 20:27 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Nie zrobiłabym czegoś takiego- bałabym się konsekwencji. Ale firma nie była w porządku. Ty, kiedy wyszłaś zostawiłaś podopiecznego z koordynatorem z agencji, która nie liczyła się z twoim zdaniem. Nie wiem, jak to prawnie wygląda- umowy niby nie podpisałaś, ale sama piszesz, że ustne zobowiązania też są ważne. Z drugiej strony, podobają mi się osoby, które walczą twardo o swoje, bo to wymusza na szefach- wszelakiego rodzaju- traktowanie pracownika z szacunkiem. Miałam mieszane uczucia, zeszłaś z "posterunku" wcześniej, niż powiedziałaś. Ale gdybyś tego nie zrobiła, to w poniedziałek byłabyś pewnie sama z podopiecznym i zostawienie go samego byłoby skrajnie nieodpowiedzialne. Zostając do środy zawiodłabyś osoby, które w poniedziałek na ciebie czekały- domyślam się, że zmienniczkę i innego podopiecznego.
W sumie jestem bardziej na tak niż na nie, choć sama nie zrobiłabym w ten sposób.
 
Chciałam też napisać, że twoje wyliczenie godzin pracy- choć wiadomo wszystkim, że to tylko na papierze, nierealne- pomogło mi w uświadomieniu sobie, że nie muszę być na każde zawołanie. Są różne warunki, różni podopieczni, którzy wymagają dużo czasu z powodu schorzeń. Ale to co innego. I zajrzałam do umowy- a tam jeszce mniej godzin pracy tygodniowo mam wpisane. Czułam się niepewnie, kiedy wszystko, co trzeba było zrobione i było dużo czasu. Ale przestałam, bo po twoim wpisie uświadomiłam, że mam pewne obowiązki, ale nie jestem służącą, tylko pracownikiem mającym swoje prawa. Czas pracy wpisany w papiery, a ten realny to wprawdzie dwie różne rzeczy, ale wiem, że gdybym kiedyś poczuła się wykorzystywana, to mam podstawy- w umowie, by na to nie pozwalać.

Ja się niczego nie boję. Nie jeśli ktoś przekroczy granice. Na pewne rzeczy nie można pozwalać, żeby mieć szacunek do samej siebie. Prawda jest po mojej stronie. Ale upewniłam się mojej bardzo mądrej koleżanki. Mówi, że jak najbardziej wygram w sądzie. A ona się nie myli. haha. Ale kłopoty mi mogą robić. Ja dużo mogę znieść i często machnę ręką na różne sprawy. Nie liczę namiętnie eurosów. Jeśli trzeba kogoś wesprę. Ale wymagam szacunku od innych i nie zadaję się z ludźmi, do których straciłam szacunek. 
 
Jeśli chodzi o godziny- my jesteśmy na złej pozycji. Chcac nie chcśc w duszy jesteśmy jednak sługami. Zdałam sobie z tego sprawę u obecnego dziadka. Chociaż gloszę prawdy jakie głoszę. Dziadek chciał jeść o 8.30. O 8.15 wychodził z sypialni. Mówił dziendobry  ja czekalam w kuchni z tacka ze sniadaniem. Pan szedl do lazienki, nioslam wszystko na stol kilka roznych talerzykow, wycusniety soczek z pomaranczy i grejfrutow, swieża gazete, dwa rodzaje chleba i rogalika. Dzbanek kawy, ktory sie musial podgrzewac na podgrzewaczu. Sama siadalam z moja owsianja i czekalam. Pan wychodzil z lazienki a ja czekam. Pan idzie jednak po skarpetmi. Ja czekam. Pan schodzi 4 schodki na dol. Nareszcie. Nie. Pan nakreca zegarek. Siada. Boze moge hesc zimna juz owsianke. Pan odklada gazety, ktore mozna odniesc na makulature. Pare kartek. Gazety z tygodnia pietrza sie ale nke moge ich wyrzucic poki pan nie powie. Pan czyta gazere a ja sie zastanawiam, czy moge odejsc od stolu. Czy wypada zagladnac na facebooku. Wygrywa we mnje wolny czlowiek i mlwie sobie " skoro panu wypada spojrzec w gazete to mi wypada spojrzec w komorke"... nigdy na zadnym zleceniu nie czulam sie tak jak sluga. Owszem staralam sie byc mila i przrz tydzien wyczajal sytuacje czego mozna a czego nie. Tutaj pana uwazalam za milego. Ale to tylko dlatego, ze bylam slugą. Miałam zaprzątniętą czymś innym głowę. I tak, jak kiedyś już pisałam- gdy człowiekowi zależy to jest źle i się wszystko pie... przeskoczyłam na zlecenie. Zwolniłam wczesniej z posterunku zmienniczke ( ku jej radości ). Z moja stara firma i stara zmienniczką. Do formy zadzwonilam i spytałam, czy tak spontanicznie mogę zmienić zmienniczkę kilka dni wcześniej. My byśmy się dogadały, ale nie wiadomo co z rodziną. Nawet sekundy się nie zastanawiali. 4 strony- ja, zmienniczka, firma i rodzina podopiecznych. Wszystko zagrało. Przyjeżdżam na miejsce. Pytam syna, czy firma już pytała o dwie połówki dnia wolnego. Nie ma sprawy. Tlumaczy podopiecznej, ktorej się coś nie podoba, że będę miała dwa razy po 12 godzin wolne. Wybieram środa i sobota po obiedzie.
Po kolacji dzwoni siostra. Mowie przepraszam i odchodze do stolu. Gdy wracam afera, ze jak ich potraktowalam. Ale wiem, ze mam firme i rodzine za soba. Nie jestem wiec sługą. Odpowiadam, že jestem z nimi 24 godziny na dobę i to normalne, że czasami będę rozmawiała z rodziną z polski o najróžniejszych porach dnia, bo nie jestem ich własnością i mam rodzinę i mam prawo do namiastki życia. Babka się bulwersuje. Mówię do niej, że jak chce niech zadzwoni do syna i powie, ze mnie nie chce. Syn jakby telepatycznie coś poczuł dzwoni. Babka milczy, jak zaklęta. Ale takie rzeczy to tylko przeskoczysz, jak wiesz, że masz firmę za sobą. Jak nie, to nic nje zdzialasz. Nawet odwagi nie starczy, by się odezwać. 
Raz wyjechalam z firmą, która nie miała godzin pracy w umowie. Odradzam kaźdemu. Odradzam również wyjazdu z firmami, które nie uzgadniają z rodzinami, jaka minimalna kwota musi być przeznaczona na wyżywienie. To są podatawy. Czas. Czas na sen, na odpoczynek, na wyjście. I jedzenie. Bez tego ni rusz. Uważam, że nadszedł czas, by upominać się o wolny dzień lub o 2 połówki. 
Wiem, że ciężko. Bo z natury jednak jesteśmy sługami. 
20 kwietnia 2018 21:37
Chociaz moze nie z natury tacy jesteśmy, bo nie buntowało by się w nas wszystko. Tak nas wychowano.
21 kwietnia 2018 11:04 / 2 osobom podoba się ten post
krymas148

Mikser, ja uczę teraz tego mojego zmiennika :)

Napisz mu punkt po punkcie co ma zrobić. Na mnie zadziałało jak drogowskaz, miejsca, których wcześniej nie widziałem teraz wiem, że mam sprawdzać. Zdarza się, że za dodatkową pomoc wpada kilkadziesiąt e.
21 kwietnia 2018 15:14 / 2 osobom podoba się ten post
mikser

Napisz mu punkt po punkcie co ma zrobić. Na mnie zadziałało jak drogowskaz, miejsca, których wcześniej nie widziałem teraz wiem, że mam sprawdzać. Zdarza się, że za dodatkową pomoc wpada kilkadziesiąt e.

Mikser, właśnie miałam Cię pytać, jakimi metodami Twoje zmienniczki nauczyły Cię sprzątać :). I tak zrobię, jak mówisz. Zmieniałam ostatnio malarza-artystę, ale takiego od obrazów. Dorabia sobie u mojej młodej podopiecznej. Buja w obłokach i nie widzi co "pod nosem" :). A podczas smażenia używasz specjalnej łopatki do patelni? :) Pozdrawiam