Ja się niczego nie boję. Nie jeśli ktoś przekroczy granice. Na pewne rzeczy nie można pozwalać, żeby mieć szacunek do samej siebie. Prawda jest po mojej stronie. Ale upewniłam się mojej bardzo mądrej koleżanki. Mówi, że jak najbardziej wygram w sądzie. A ona się nie myli. haha. Ale kłopoty mi mogą robić. Ja dużo mogę znieść i często machnę ręką na różne sprawy. Nie liczę namiętnie eurosów. Jeśli trzeba kogoś wesprę. Ale wymagam szacunku od innych i nie zadaję się z ludźmi, do których straciłam szacunek.
Jeśli chodzi o godziny- my jesteśmy na złej pozycji. Chcac nie chcśc w duszy jesteśmy jednak sługami. Zdałam sobie z tego sprawę u obecnego dziadka. Chociaż gloszę prawdy jakie głoszę. Dziadek chciał jeść o 8.30. O 8.15 wychodził z sypialni. Mówił dziendobry ja czekalam w kuchni z tacka ze sniadaniem. Pan szedl do lazienki, nioslam wszystko na stol kilka roznych talerzykow, wycusniety soczek z pomaranczy i grejfrutow, swieża gazete, dwa rodzaje chleba i rogalika. Dzbanek kawy, ktory sie musial podgrzewac na podgrzewaczu. Sama siadalam z moja owsianja i czekalam. Pan wychodzil z lazienki a ja czekam. Pan idzie jednak po skarpetmi. Ja czekam. Pan schodzi 4 schodki na dol. Nareszcie. Nie. Pan nakreca zegarek. Siada. Boze moge hesc zimna juz owsianke. Pan odklada gazety, ktore mozna odniesc na makulature. Pare kartek. Gazety z tygodnia pietrza sie ale nke moge ich wyrzucic poki pan nie powie. Pan czyta gazere a ja sie zastanawiam, czy moge odejsc od stolu. Czy wypada zagladnac na facebooku. Wygrywa we mnje wolny czlowiek i mlwie sobie " skoro panu wypada spojrzec w gazete to mi wypada spojrzec w komorke"... nigdy na zadnym zleceniu nie czulam sie tak jak sluga. Owszem staralam sie byc mila i przrz tydzien wyczajal sytuacje czego mozna a czego nie. Tutaj pana uwazalam za milego. Ale to tylko dlatego, ze bylam slugą. Miałam zaprzątniętą czymś innym głowę. I tak, jak kiedyś już pisałam- gdy człowiekowi zależy to jest źle i się wszystko pie... przeskoczyłam na zlecenie. Zwolniłam wczesniej z posterunku zmienniczke ( ku jej radości ). Z moja stara firma i stara zmienniczką. Do formy zadzwonilam i spytałam, czy tak spontanicznie mogę zmienić zmienniczkę kilka dni wcześniej. My byśmy się dogadały, ale nie wiadomo co z rodziną. Nawet sekundy się nie zastanawiali. 4 strony- ja, zmienniczka, firma i rodzina podopiecznych. Wszystko zagrało. Przyjeżdżam na miejsce. Pytam syna, czy firma już pytała o dwie połówki dnia wolnego. Nie ma sprawy. Tlumaczy podopiecznej, ktorej się coś nie podoba, że będę miała dwa razy po 12 godzin wolne. Wybieram środa i sobota po obiedzie.
Po kolacji dzwoni siostra. Mowie przepraszam i odchodze do stolu. Gdy wracam afera, ze jak ich potraktowalam. Ale wiem, ze mam firme i rodzine za soba. Nie jestem wiec sługą. Odpowiadam, že jestem z nimi 24 godziny na dobę i to normalne, że czasami będę rozmawiała z rodziną z polski o najróžniejszych porach dnia, bo nie jestem ich własnością i mam rodzinę i mam prawo do namiastki życia. Babka się bulwersuje. Mówię do niej, że jak chce niech zadzwoni do syna i powie, ze mnie nie chce. Syn jakby telepatycznie coś poczuł dzwoni. Babka milczy, jak zaklęta. Ale takie rzeczy to tylko przeskoczysz, jak wiesz, że masz firmę za sobą. Jak nie, to nic nje zdzialasz. Nawet odwagi nie starczy, by się odezwać.
Raz wyjechalam z firmą, która nie miała godzin pracy w umowie. Odradzam kaźdemu. Odradzam również wyjazdu z firmami, które nie uzgadniają z rodzinami, jaka minimalna kwota musi być przeznaczona na wyżywienie. To są podatawy. Czas. Czas na sen, na odpoczynek, na wyjście. I jedzenie. Bez tego ni rusz. Uważam, że nadszedł czas, by upominać się o wolny dzień lub o 2 połówki.
Wiem, że ciężko. Bo z natury jednak jesteśmy sługami.