Perły rzucone przed damy

25 maja 2018 18:20
ela.p

Jest coś ale gdzie jest Baśka? http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/madrosc-podopiecznych.html
 

Jestem jestem. Nie wiedziałam, że coś tu się dzieje. Ciężko było mi się pozbierać na zleceniu. Właściwie pewne sprawy nadal ustawiam. Stwierdziłam, że albo wóz, albo przewóz. Już niedługo kończy mi się umowa. Teraz albo przycisnę Niemiaszków i znalazłam zlecenie na pół roku, albo dłużej, albo za za 3 tygodnie zmieniam zlecenie. Staram się pisać na blogu. Ale czasami nie mam weny. By pisać, trzeba się pozbierać. A ja zbieram się, zbieram i wciąż w rozsypce. 
25 maja 2018 18:25
Może zareklamuję konkurencję. Pojawił się wywiad kolejnej opiekunki, która prowadzi bloga. Czytaliście? Niesamowite, jak dwie opiekunki mogą różnie postrzegać świat. Ja- niewdzięczna, wyrachowana egoistka, a ona- wdzięczna, empatyczna opiekunka z powołaniem. Jestem trochę zawiedziona, że dostała więcej pytań. No ale cóż. Nadrobimy w komentarzach, na facebooku i na blogu. Zapraszam do felietonów i nowych lekcji. Z przepisami trochę ciężko, ponieważ w przeciągu 5 tygodni udało mi się na obiad kupić dwa razy piersi z kurczaka, dwa razy mięso mielone i raz kupiono mi udka. Tak poza tym to nje wiem, co my jemy na obiady
25 maja 2018 18:30
ela.p

Jest coś ale gdzie jest Baśka? http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/madrosc-podopiecznych.html
 

Baśka siedzi z Kaśką w pokoju schodząc podopiecznej z drogi. Nie dość, że się nie może pozbierać, to i nie może pozbierać myśli. Tak mnie ta moja podopieczna rozprasza swoimi owsikami. Ale jutro jest dzień matki. Wysłałam piękny bukiet mamie i teraz mam na co czekać i na co się cieszyć. Na radość mamy, gdy go zobaczy. Bo moim zdaniem jest piękny. 
25 maja 2018 18:55
mariakoc

Jakieś nowe artykuły do poczytania?

Trzeba zaglądać
25 maja 2018 18:58
mariakoc

Jakieś nowe artykuły do poczytania?

Trzeba zaglądać
25 maja 2018 18:59
Trzeba zaglądać, a książka będzie dopiero ostatniego lipca, a nie jak pisałam na początku. Zaraz po wywiadzie to wiedziałam. Najwyższy czas sprostować. Nie mogę się doczekać okładki.

Puścić wam co będzie napisane z tyłu książki? W sumie jestem zadowolona. Chociaż wprowadziłam masę poprawek po tym, jak redaktor w niektórych miejscach wogóle nie zrozumiała tekstu i spytała co to jest perła. Lekko się załamałam. Ale stwierdziłam, że to kolejna lekcja dla mnie i książka musi być jaśniej pisana. Nie każdy nadąży za moimi skrótami myślowymi. Nie każdy był w naszym świecie- świecie starości, demencji, niemieckiej mentalności i zwyczajów, że czasami proste sprawy trzeba opisać, jakby były skąplikowane i nieznane. Ach.

A wy wiecie co to jest perła i o co chodzi w tytule? Bardzo zdziwiło mnie, że musiałam to tłumaczyć. Przecież to jest takie wymowne. Bardzo jestem ciekawa. Ze znajomych każdy wiedział. Nie wiem. Ciekawa jestem waszych interpretacji.
25 maja 2018 20:09
gruba

Jestem jestem. Nie wiedziałam, że coś tu się dzieje. Ciężko było mi się pozbierać na zleceniu. Właściwie pewne sprawy nadal ustawiam. Stwierdziłam, że albo wóz, albo przewóz. Już niedługo kończy mi się umowa. Teraz albo przycisnę Niemiaszków i znalazłam zlecenie na pół roku, albo dłużej, albo za za 3 tygodnie zmieniam zlecenie. Staram się pisać na blogu. Ale czasami nie mam weny. By pisać, trzeba się pozbierać. A ja zbieram się, zbieram i wciąż w rozsypce. 

Dlaczego w rozsypce?
25 maja 2018 21:08
ela.p

Dlaczego w rozsypce?

Nie mogę się pozbierać po złych przejściach i ustawić kolejnego zlecenia. Próbuję od jednej strony, nie da rady. Od drugiej, nie mogę ruszyć do przodu. Bywają tragiczne zlecenia, możliwe do ustawienia i trudne do ustawienia. Z reguły daję sobie tydzień do 10 dni, by zorganizować zlecenie. Tutaj męcze zlecenie już miesiąc. Długo, ale mam wrażenie, że warto. Dlatego jeszcze się nie poddałam. 
25 maja 2018 21:09
gruba

Trzeba zaglądać, a książka będzie dopiero ostatniego lipca, a nie jak pisałam na początku. Zaraz po wywiadzie to wiedziałam. Najwyższy czas sprostować. Nie mogę się doczekać okładki.

Puścić wam co będzie napisane z tyłu książki? W sumie jestem zadowolona. Chociaż wprowadziłam masę poprawek po tym, jak redaktor w niektórych miejscach wogóle nie zrozumiała tekstu i spytała co to jest perła. Lekko się załamałam. Ale stwierdziłam, że to kolejna lekcja dla mnie i książka musi być jaśniej pisana. Nie każdy nadąży za moimi skrótami myślowymi. Nie każdy był w naszym świecie- świecie starości, demencji, niemieckiej mentalności i zwyczajów, że czasami proste sprawy trzeba opisać, jakby były skąplikowane i nieznane. Ach.

A wy wiecie co to jest perła i o co chodzi w tytule? Bardzo zdziwiło mnie, że musiałam to tłumaczyć. Przecież to jest takie wymowne. Bardzo jestem ciekawa. Ze znajomych każdy wiedział. Nie wiem. Ciekawa jestem waszych interpretacji.

Puszczam link do najnowszego posta. Pisany w kryzysie, ale okazało się, że nie tylko ja miewam takie odczucia. Dobrze, bo już myślałam, że zwariowałam.
http://kasiaperla.blogspot.de/2018/05/ubezwasnowolniona-opiekunka.html?m=1
30 maja 2018 08:50
Hi. Zapraszam do nowego felietonu
30 maja 2018 08:50
A czemu ja nie mogę podawać linków?

http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/dopada-mnie-demencja.html?m=1
30 maja 2018 09:32 / 1 osobie podoba się ten post
gruba

Puszczam link do najnowszego posta. Pisany w kryzysie, ale okazało się, że nie tylko ja miewam takie odczucia. Dobrze, bo już myślałam, że zwariowałam.
http://kasiaperla.blogspot.de/2018/05/ubezwasnowolniona-opiekunka.html?m=1

Rozumiem ciebie. Nie tak silnie jak u ciebie, właściwie bardzo delikatnie dczułam coś w tym stylu. I to w miejscu, gdzie wydawałoby się powinno być mi BARDZO dobrze- mało pracy, podopieczna nieabsorbująca, sporo czasu dla siebie. I okazało się, że gdyby nie codzienne długie spacery to bym dostała tu kota. Z Klarą, która była bardziej towarzyska i lubiła pogadać (przy mojej znajomości niemieckiego korzystałyśmy często z translatora w telefonie), posiedzieć, wypić razem herbatkę, wyjść na przechadzkę było mi lepiej, choć czasu miałam zdecydowanie mniej.
Wcześniej pracowałam w hotelu w DE i to była masakra (dziewczyny mówią, że teraz zmieniło się na lepsze). Wszystko w biegu, pot po d...ie płynął. I jak słyszałam w busie narzekania opiekunek, to myślałam sobie, że tak, pobiegałyby trochę po hotelu... A teraz widzę, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Musiałam sobie trochę w głowie poukładać, żeby czuć się dobrze na naprawdę dobrym, lekkim zleceniu.
Kiedyś koleżanka, której 16letnia córka popełniła samobójstwo powiedziała, że nie ma porównywania nieszczęścia, ona teraz bardzo cierpi, ale ktoś, kto z jej obecnego punktu widzenia ma błahy problem też cierpi i tu nie ma co porównywać. I dla mnie to wtedy było odkrycie- to jak zabawa dzieci w "moje lepsze"- tylko dorośli częściej porównują, kto ma gorzej, jest bardziej schorowany, itp.
I staram się być tu i teraz i to w taki sposób, by jak najlepiej czuć się ze sobą. Nie ukrywam, że pomoc rodziny, przyjaciół, rozmowy z nimi są i ważne i przydatne. Pomagają bardzo. Także np. takie wygadanie na forum, bo mamy jakieś wspólne mniej więcej doświadczenia i lepiej rozumiemy te związane z byciem w domu podopiecznego sprawy...
 
 
31 maja 2018 02:11
Werska

Rozumiem ciebie. Nie tak silnie jak u ciebie, właściwie bardzo delikatnie dczułam coś w tym stylu. I to w miejscu, gdzie wydawałoby się powinno być mi BARDZO dobrze- mało pracy, podopieczna nieabsorbująca, sporo czasu dla siebie. I okazało się, że gdyby nie codzienne długie spacery to bym dostała tu kota. Z Klarą, która była bardziej towarzyska i lubiła pogadać (przy mojej znajomości niemieckiego korzystałyśmy często z translatora w telefonie), posiedzieć, wypić razem herbatkę, wyjść na przechadzkę było mi lepiej, choć czasu miałam zdecydowanie mniej.
Wcześniej pracowałam w hotelu w DE i to była masakra (dziewczyny mówią, że teraz zmieniło się na lepsze). Wszystko w biegu, pot po d...ie płynął. I jak słyszałam w busie narzekania opiekunek, to myślałam sobie, że tak, pobiegałyby trochę po hotelu... A teraz widzę, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Musiałam sobie trochę w głowie poukładać, żeby czuć się dobrze na naprawdę dobrym, lekkim zleceniu.
Kiedyś koleżanka, której 16letnia córka popełniła samobójstwo powiedziała, że nie ma porównywania nieszczęścia, ona teraz bardzo cierpi, ale ktoś, kto z jej obecnego punktu widzenia ma błahy problem też cierpi i tu nie ma co porównywać. I dla mnie to wtedy było odkrycie- to jak zabawa dzieci w "moje lepsze"- tylko dorośli częściej porównują, kto ma gorzej, jest bardziej schorowany, itp.
I staram się być tu i teraz i to w taki sposób, by jak najlepiej czuć się ze sobą. Nie ukrywam, że pomoc rodziny, przyjaciół, rozmowy z nimi są i ważne i przydatne. Pomagają bardzo. Także np. takie wygadanie na forum, bo mamy jakieś wspólne mniej więcej doświadczenia i lepiej rozumiemy te związane z byciem w domu podopiecznego sprawy...
 
 

Ja też właśnie tak mam. Roboty prawie nic, a ja o mało się nie wykończyłam. Człowiek musi być czymś zajęty. Mnie ratuje blog, grupy opiekunek na facebooku, zaczęłam wchodzić na portale litetackie. Rozmowy są ważne, ale z ludźmi, którzy nas zrozumieją. Opiekunkę najczęściej zrozumie druga opiekunka. Na portalu literackim też znalazły się osoby, które rozumieją lub stają się zrozumieć, bo miały sąsiadkę, bo miały ciotkę, która też tak pracowała. Niestety wiele ludzi nas negatywnie ocenia. Brak im wyobraźni i tak jak piszesz - nasze cierpienie jest inne. Kto tego nie doświadczył czasami nie potrafi zrozumieć. Trzeba dbać o swoją psychikę. Nie stawać na głowie i zająć się sobą. Ja już ponad miesiąc pracuję nad moim zleceniem. Chciałam stopniowo podopoeczną przyzwyczaić do innego jedzenia, do tego, że na długo wychodzę. Powoli robi się dobrze. Ale ten miesiąc był ciężki. Tak się pogrążyłam, że nie miałam ochoty iść na zwykły spacer. Aż w końcu się zmusiłam i teraz w każde popołudnie wolne będę wychodziła. Nawet 30 stopni na dworze mnie nie zniechęci.
Na bloga wrzuciłam fotki z dzisiejszego wypadu. Jest też pietwsza część z zeszłego tygodnia. Trzeba wychodzić. Dla psychy. Obserwuję, jakim dzikusem się zrobiłam i mam satysfakcję za każdym razem, gdy się do czegoś przełamię. Spacer w pojedynkę po mieście to też wyzwanie. I robienie fotek. W mieście niektórzy dziwnie patrzyli. W parku jakiś menel spytał po co robię zdjęcia drzewom i czy jestem z Rosji. Ważne, że się wychodziłam i czymś zajęłam. 
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/viersen-czesc-druga.html?m=1
31 maja 2018 08:10 / 1 osobie podoba się ten post
No i tu pomogła mi rozmowa na forum- o spacerach. Była dla mnie takim impulsem, żeby się nie zasiedzieć. To niby nic takiego, ale jestem leniwa i często mi się nie nie chce, cho wiem, jakie to ważne.
31 maja 2018 11:18
gruba

Ja też właśnie tak mam. Roboty prawie nic, a ja o mało się nie wykończyłam. Człowiek musi być czymś zajęty. Mnie ratuje blog, grupy opiekunek na facebooku, zaczęłam wchodzić na portale litetackie. Rozmowy są ważne, ale z ludźmi, którzy nas zrozumieją. Opiekunkę najczęściej zrozumie druga opiekunka. Na portalu literackim też znalazły się osoby, które rozumieją lub stają się zrozumieć, bo miały sąsiadkę, bo miały ciotkę, która też tak pracowała. Niestety wiele ludzi nas negatywnie ocenia. Brak im wyobraźni i tak jak piszesz - nasze cierpienie jest inne. Kto tego nie doświadczył czasami nie potrafi zrozumieć. Trzeba dbać o swoją psychikę. Nie stawać na głowie i zająć się sobą. Ja już ponad miesiąc pracuję nad moim zleceniem. Chciałam stopniowo podopoeczną przyzwyczaić do innego jedzenia, do tego, że na długo wychodzę. Powoli robi się dobrze. Ale ten miesiąc był ciężki. Tak się pogrążyłam, że nie miałam ochoty iść na zwykły spacer. Aż w końcu się zmusiłam i teraz w każde popołudnie wolne będę wychodziła. Nawet 30 stopni na dworze mnie nie zniechęci.
Na bloga wrzuciłam fotki z dzisiejszego wypadu. Jest też pietwsza część z zeszłego tygodnia. Trzeba wychodzić. Dla psychy. Obserwuję, jakim dzikusem się zrobiłam i mam satysfakcję za każdym razem, gdy się do czegoś przełamię. Spacer w pojedynkę po mieście to też wyzwanie. I robienie fotek. W mieście niektórzy dziwnie patrzyli. W parku jakiś menel spytał po co robię zdjęcia drzewom i czy jestem z Rosji. Ważne, że się wychodziłam i czymś zajęłam. 
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/05/viersen-czesc-druga.html?m=1

Przypadkiem nie stresujesz się wydaniem książki? Ja dużo czasu spędam z moją słabo widzącą podopieczną, jeszcze nie załapałam doła. Może dlatego, że na ostatnim urlopie ustaliliśmy z mężem, że to będzie mój ostatni albo przedostatni wyjazd. Chcę jednak pracować bliżej rodziny. Nie mam tutaj możliwości robienia sobie długich spacerów ale dużo czytam na czytniku, oglądam seriale na laptopie.