Perły rzucone przed damy

04 czerwca 2018 18:26 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

Nasza pracowitośc wynika z konieczności, zwłaszcza na wyjeżdzie w dodatku ze slabym językiem  . Niemiec jak się spóżni do pracy to odpracuje, bo taka mozliwośc ma . Nikt mu firmy nie zamknie o 15-tej i do domu go nie pogoni . Niemcy są uczynni ale ..... na zewnątrz . Do swojego domu nie wpuszczą i niczym nie poczęstują . Jeśli szukałam adresu to byłi gotowi nawet podwieźć . Nie są z natury tak zazdrośni jak Polacy . Uważam ze stad bierze się nienawisc . Nie potrafimy zaakceptować tego, że ktoś ma więcej i lepiej . Bo jak ma więcej, to mu życzymy, żeby miał mniej. A jak życzenie sie nie spełnia no to jeszcze można mu dowalić w inny sposob . 

Dokładnie. Polak robi, bo musi. Na jego miejsce czyhają dziesiątki takich, jak on, którzy chcą w Niemczech jakoś wystartować. Zrobią więcej, za mniej. Jestem tu od dwudziestu lat. I to, co obserwuję nie napawa optymuzmem. Kiedyś chciałam tu zostać, teraz chcę wrócić do Polski. Wokół pełno służalczych Polaków. Dwadzieścia lat temu byłam rodzynkiem w nieskażonych Polkami greckich restauracjach. Teraz są one tak popute, że nie ma co się tam pchać. Pojechałam do jednej kiedyś a tam sześciu Greków i cztery Polki. Grecy na lepszych stanowiskach, a Polki na zmywaku i z uśmiechem na twarzy mówią do mnie "witaj w kołchozie". A roboty trzymali się rękoma i nogami i jeszcze jakieś podchody robiły, by męża z dzieckiem sprowadzić. W kilka dni zwinęłam żagle. Powiedziałam, że mam dziesięć lat doświadczenia i nie przyjechałam odwalać czarnej roboty. Synalek Greka o mało mnie nie pobił. Szef musiał wstawać między nas a Grecy cieszyli się, że wkońcu ktoś powiedział gówniażowi, żeby przestał zadzierać nosa, bo bez ojca byłby nikim, a mi nie dorasta do pięt.
04 czerwca 2018 20:42 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko

Nasza pracowitośc wynika z konieczności, zwłaszcza na wyjeżdzie w dodatku ze slabym językiem  . Niemiec jak się spóżni do pracy to odpracuje, bo taka mozliwośc ma . Nikt mu firmy nie zamknie o 15-tej i do domu go nie pogoni . Niemcy są uczynni ale ..... na zewnątrz . Do swojego domu nie wpuszczą i niczym nie poczęstują . Jeśli szukałam adresu to byłi gotowi nawet podwieźć . Nie są z natury tak zazdrośni jak Polacy . Uważam ze stad bierze się nienawisc . Nie potrafimy zaakceptować tego, że ktoś ma więcej i lepiej . Bo jak ma więcej, to mu życzymy, żeby miał mniej. A jak życzenie sie nie spełnia no to jeszcze można mu dowalić w inny sposob . 

Niemcy nie są gościnni. To fakt. Dzieci wpadają i szybko wypadają bez kawy i herbaty. Jak sąsiadka przyjdzie, podobnie. Z reguły, choć są wyjątki. Mówię moim o zwyczajach polskich. :)
04 czerwca 2018 21:25 / 1 osobie podoba się ten post
gruba

Dokładnie. Polak robi, bo musi. Na jego miejsce czyhają dziesiątki takich, jak on, którzy chcą w Niemczech jakoś wystartować. Zrobią więcej, za mniej. Jestem tu od dwudziestu lat. I to, co obserwuję nie napawa optymuzmem. Kiedyś chciałam tu zostać, teraz chcę wrócić do Polski. Wokół pełno służalczych Polaków. Dwadzieścia lat temu byłam rodzynkiem w nieskażonych Polkami greckich restauracjach. Teraz są one tak popute, że nie ma co się tam pchać. Pojechałam do jednej kiedyś a tam sześciu Greków i cztery Polki. Grecy na lepszych stanowiskach, a Polki na zmywaku i z uśmiechem na twarzy mówią do mnie "witaj w kołchozie". A roboty trzymali się rękoma i nogami i jeszcze jakieś podchody robiły, by męża z dzieckiem sprowadzić. W kilka dni zwinęłam żagle. Powiedziałam, że mam dziesięć lat doświadczenia i nie przyjechałam odwalać czarnej roboty. Synalek Greka o mało mnie nie pobił. Szef musiał wstawać między nas a Grecy cieszyli się, że wkońcu ktoś powiedział gówniażowi, żeby przestał zadzierać nosa, bo bez ojca byłby nikim, a mi nie dorasta do pięt.

A wiesz tankujemy paliwo w takiej małej stacji paliw . Wszysko jest ok dopóki nie ma syna szefa-właściciela . Słyszałam i widziałam jak poniewiera pracowników . Przyjeżdża nowym Audi, ma tam laske ( dziewczyne ), ktora podziwia go z auta . Taki szczyl ok 30-tki. To nie narodowość, to pusta głowa.
04 czerwca 2018 21:32 / 1 osobie podoba się ten post
krymas148

Niemcy nie są gościnni. To fakt. Dzieci wpadają i szybko wypadają bez kawy i herbaty. Jak sąsiadka przyjdzie, podobnie. Z reguły, choć są wyjątki. Mówię moim o zwyczajach polskich. :)

He,he - dzwonią do siebie z zaproszeniem, potem oddzwaniają, że przyjda, a potem jeszcze raz dzwonią z pytaniem czy gospodyni w domu . Przynoszą ze soba ciasto a resztę,której nie zjedzą zabierają ze sobą.Dla nich nasza gościnność to szok .Może nie wszyscy ale ja widziałam takie przypadki .Dlatego u nich tyle pojemników plastikowych.
05 czerwca 2018 12:04
gruba

I uważasz, że to w porządku, że nie wylicza się każdej minuty? Ja uważam, że nie. Praca to wykonywanie danej czynności odpłatnie. Jak będę chciała robić harytatywnie to się zgłoszę do odpowiednich instytucji. Zresztą mam własnych rodziców, którzy chętnie przyjęli by moją pomoc, ale póki co jestem z dala od nich. Nie uważam dlaczego dla Niemców miałabym coś robić za friko. Zwłaszcza jeśli muszę walczyć u nich o podstawowe rzeczy, które gwarantuje mi prawo. 
Natomiast z tymi najlepszymi pracownikami - wielu stanie na głowie, bo się boi, że straci pracę, a nie dlatego, że to lubi. Robi nadgodziny, o nic się nie upomina i psuje rynek pracy w Niemczech. 
Ci najlepsi pracują wtedy, gdy trzeba, a na koniec pracy mówią tschüss i idą bez wyrzutów sumienia do domu. Niemiec takich ceni najbardziej. To nie Polska. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiecie. Trzeba znać swoją wartość i wiedzieć, kiedy powiedzieć "stop". 

Mogę wiedzieć jak chcesz wyliczać każdą minutę? Wyobrażasz sobie zostawić babcie w połowie ubraną bo ci się czas skończył? Wszystko zależy kim się opiekujesz, ja mam tego świadomość i nie podchodzę do tego w sposób urzędowy. Nie odbijam karty ale opiekuję się babcią. Mamy wpływ na wybór miejsca pracy i zarobki, na to się godzimy. Nawet jak bym pracowała na zmywaku to wtedy jest moja decyzja, nikt nie powinien się ze mnie wyśmiewać, że jestem frajerka. W Polsce pracowałam przy biurku i twój sposób wyliczania pracy się sprawdzał, tutaj nie wiem jak miałabym to zrobić mieszkając pod jednym dachem z podopieczną. Najlepiej nie wyśmiewać wyborów innych, ja staram się tego nie robić.
05 czerwca 2018 14:47
Mi rozmowy o czasie pracy i potem sprawdzenie w umowie, ile to ja tam mam wpisane pomogły w pracy tutaj. Wyliczanie jest wprawdzie nierealne, ale przedtem czułam się niepewnie, kiedy nie było co robić, nikt ode mnie niczego nie chciał, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To było na pierwszym zleceniu. Teraz jest trzecie i kiedy wiem, za jaki czas mi płacą, a jaki jest traktowany jako moja gotowość to inaczej się czuję. Wiedziałam też dzięki temu na poprzedni;m zleceniu, gdzie byłam pierwszą opiekunką (i może tam wrócę, jeśli pdp znów zdecyduje, że jednak opieka jest jej potrzebna) jak rozmawiać przy ustalaniu czasu pracy. Bo pewnie bym tylko potakiwała, nie mając świadomości jak to prawnie wygląda.
Na zegarek nie patrzę, ale poczułam się pewniej. I wiem, że gdybym poczuła się wykorzystywana to bym zaprotestowała. Każde zlecenie jest inne, poprzednio więcej czasu spędzałam z podopieczną na rozmowach. piciu herbaty , oglądaniu różnych filmów w internecie (głównie o miastach, gdzie jeździła) i dopiero te rozmowy tutaj uzmysłowiły mi, że to jest również mój czas pracy.
Nie widzę tu wyśmiewania wyborów innych, raczej uświadamianie, że mamy prawo do swojego życia i czasu w czasie tej 24 godzinnej opieki- takie jest moje zdanie.
05 czerwca 2018 15:24 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

He,he - dzwonią do siebie z zaproszeniem, potem oddzwaniają, że przyjda, a potem jeszcze raz dzwonią z pytaniem czy gospodyni w domu . Przynoszą ze soba ciasto a resztę,której nie zjedzą zabierają ze sobą.Dla nich nasza gościnność to szok .Może nie wszyscy ale ja widziałam takie przypadki .Dlatego u nich tyle pojemników plastikowych.:-)

Też u mnie zabrali resztki
05 czerwca 2018 15:28
Mariakwiecien

Mogę wiedzieć jak chcesz wyliczać każdą minutę? Wyobrażasz sobie zostawić babcie w połowie ubraną bo ci się czas skończył? Wszystko zależy kim się opiekujesz, ja mam tego świadomość i nie podchodzę do tego w sposób urzędowy. Nie odbijam karty ale opiekuję się babcią. Mamy wpływ na wybór miejsca pracy i zarobki, na to się godzimy. Nawet jak bym pracowała na zmywaku to wtedy jest moja decyzja, nikt nie powinien się ze mnie wyśmiewać, że jestem frajerka. W Polsce pracowałam przy biurku i twój sposób wyliczania pracy się sprawdzał, tutaj nie wiem jak miałabym to zrobić mieszkając pod jednym dachem z podopieczną. Najlepiej nie wyśmiewać wyborów innych, ja staram się tego nie robić.

Jak nie wiesz, jak liczyć czas mieszkając z kimś pod jednym dachem, to masz problem. Nie podejmę się tego zadania, by ci to tłumaczyć. Jeśli pracowałaś za biurkiem to powinnaś potrafić myśleć i liczyć. Może kiedyś sama dojdziesz do tego. Nie wyśmiewam ludzi za pracę na zmywaku. Tylko za pracę w takich warunkach, w jakich tam pracowali. Słowa: "witamy w kołhozie" znakomicie to oddawaly. 
05 czerwca 2018 15:30
Werska

Mi rozmowy o czasie pracy i potem sprawdzenie w umowie, ile to ja tam mam wpisane pomogły w pracy tutaj. Wyliczanie jest wprawdzie nierealne, ale przedtem czułam się niepewnie, kiedy nie było co robić, nikt ode mnie niczego nie chciał, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To było na pierwszym zleceniu. Teraz jest trzecie i kiedy wiem, za jaki czas mi płacą, a jaki jest traktowany jako moja gotowość to inaczej się czuję. Wiedziałam też dzięki temu na poprzedni;m zleceniu, gdzie byłam pierwszą opiekunką (i może tam wrócę, jeśli pdp znów zdecyduje, że jednak opieka jest jej potrzebna) jak rozmawiać przy ustalaniu czasu pracy. Bo pewnie bym tylko potakiwała, nie mając świadomości jak to prawnie wygląda.
Na zegarek nie patrzę, ale poczułam się pewniej. I wiem, że gdybym poczuła się wykorzystywana to bym zaprotestowała. Każde zlecenie jest inne, poprzednio więcej czasu spędzałam z podopieczną na rozmowach. piciu herbaty , oglądaniu różnych filmów w internecie (głównie o miastach, gdzie jeździła) i dopiero te rozmowy tutaj uzmysłowiły mi, że to jest również mój czas pracy.
Nie widzę tu wyśmiewania wyborów innych, raczej uświadamianie, że mamy prawo do swojego życia i czasu w czasie tej 24 godzinnej opieki- takie jest moje zdanie.

Dokładnie. Nie chodzi o minutę wiecej przy ubieraniu tylko o całokształt. Przybliżony grafik prac, taki by mieścić się w czasie, który mamy w umowie. 
05 czerwca 2018 16:37
gruba

Dokładnie. Nie chodzi o minutę wiecej przy ubieraniu tylko o całokształt. Przybliżony grafik prac, taki by mieścić się w czasie, który mamy w umowie. 

Ale zmieścić się raczej nie da. Jestem ciekawa, czy rodzina w umowie ma tę samą ilość godzin wpisaną, co ja? Czy w ogóle coś na temat ma? Bo w tej firmie mam wyszczegółnione godziny na zajmowanie się pdp i oddzielnie na resztę. Są nierealne, ale na pewno w zgodzie z przepisami. Ale byłoby się czym podeprzeć w razie problemów.
07 czerwca 2018 11:49
Nie muszę wyliczać co do minuty, wszystko mam w umowie. Jak zostaję z babcią dłużej, wstanę w nocy albo robię coś ponad program nie czyni mnie sługusem. Jednego tylko robić nie będę i firma o tym wie, nie chcę wykonywać czynności medycznych. Mam wystarczająco innych obowiązków.
08 czerwca 2018 08:10 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Ale zmieścić się raczej nie da. Jestem ciekawa, czy rodzina w umowie ma tę samą ilość godzin wpisaną, co ja? Czy w ogóle coś na temat ma? Bo w tej firmie mam wyszczegółnione godziny na zajmowanie się pdp i oddzielnie na resztę. Są nierealne, ale na pewno w zgodzie z przepisami. Ale byłoby się czym podeprzeć w razie problemów.

Ja raczej się mieszczę w tych godzinach. Biorę osoby chodzące. Same się myją. Po domu nie latam z mopem. Sprzątam całość raz w tygodniu. Łazienkę częściej. Nie przesiaduje z podopiecznymi, a jeśli z jakąś siedziałam, to i tak robiłam swoje. Sofjencja pomagała mi w pisaniu bloga
08 czerwca 2018 08:11 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Ale zmieścić się raczej nie da. Jestem ciekawa, czy rodzina w umowie ma tę samą ilość godzin wpisaną, co ja? Czy w ogóle coś na temat ma? Bo w tej firmie mam wyszczegółnione godziny na zajmowanie się pdp i oddzielnie na resztę. Są nierealne, ale na pewno w zgodzie z przepisami. Ale byłoby się czym podeprzeć w razie problemów.

Ja raczej się mieszczę w tych godzinach. Biorę osoby chodzące. Same się myją. Po domu nie latam z mopem. Sprzątam całość raz w tygodniu. Łazienkę częściej. Nie przesiaduje z podopiecznymi, a jeśli z jakąś siedziałam, to i tak robiłam swoje. Sofjencja pomagała mi w pisaniu bloga siedziałam, ona obok i od czasu do czasu pytałam - Sofjencja, mówi się tak, czy tak. Albo oglądałam telewizję. Nie liczyłam tego, bo to ja ogladałam to, co chciałam, a nie ona. Zresztą, nawet jakbym liczyła to i tak zmieściłabym się w godzinach. U dziadka, jak oglądał całymi dniami sport to poprostu siedziałam u siebie. Nie będę przecież udawała, że coś mnie interesuje. Jestem opiekunką, a nie aktorką.
08 czerwca 2018 08:14
A wy co zaaobserwowaliście w tym temacie? Arbeit macht frei, czy praca nie zając? A może bez pracy nie ma kołaczy?
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/06/czy-praca-wzbogaca.html?m=1

08 czerwca 2018 10:02 / 1 osobie podoba się ten post
Kilka kwestii w temacie poruszyłaś. Co do pracy którą się lubi- super, do tego warto dążyć. Ale życie potrafi czasem pokierować nas w inną stronę. I wtedy trzeba się cieszyć choćby z pieniędzy, jeśli one są tym jedynym plusem. W pracy, jeśli jest jakiś szef to trzeba się z nim liczyć. I często nie ma wyjścia, jeśli wymaga robienia rzeczy bezsensownych. Można z tym walczyć, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami- od drobiazgów (jakieś małe utrudnienia) po zwolnienie. Można też wygrać. I tu jest nasza decyzja- też jakoś oparta w naszej rzeczywistości (np. mąż mojej chrześniaczki pracuje w korporacji, dobrze zarabia, mają mieszkanie na kredyt wydałby mi się nieodpowiedzialny, gdyby do upadłego walczył z głupotą przełożonych ryzykując utratą tego, co ma; z drugiej strony to młodzi ludzie z jednym dzieckiem i mogą zdecydować np. że zmieniają wszystko w swoim życiu i idą inną drogą, jeśli nie uda mu się w tej korporacji- ich życie, ich decyzje).
W domu podopiecznego jestem tymczasowo, to on ma przyzwyczajenia, które są dla niego ważne. Mi mogą się wydawać bez sensu, ale to jego świat. I wszystko z kontaktów wyłączam po użyciu, przestawiam rzeczy z miejsca w miejsce, rozkładam co tam trzeba (tu akurat serwetek nie, ale wcześniej do umycia czegokolwiek miałam wyciągać do zlewu miskę z szafki, potem ją wycierać, wkładać i tak cztery razy dziennie, bo po kawie też), itp. Jestem w pracy. Mogę zaproponować jakąś zmianę, bo uważam,że tak wygodniej, ale jeśli pdp. sobie tego nie życzy, to nie. Takie właśnie rzeczy zajmują często nasz czas. Ale to taka praca. Jeśli nie szkodzi to nikomu, to niech tak będzie. Niech chodzi ten staruszek po ogrodzie i go dopieszcza, skoro to lubi. I do tego się rusza przy tym. Twoi- Flip i Flap mają te swoje rytuały- np. otoczka związana z piciem kawy i ok. Możesz stać obok i patrzeć, możesz być przez nich angażowana do zmiany wystroju, możesz tego odmówić, argumentując, że tak jest dobrze. Ale to ich świat, który nikomu nie szkodzi i uważam, że mają do tego prawo. I myślę, że to jakoś ich utrzymuje w równowadze. My jesteśmy elementem dodatkowym. Należy o siebie dbać, ale wchodzi się w jakiś zastany świat, a nie się go tworzy, trzeba to mieć na uwadze.