Kilka kwestii w temacie poruszyłaś. Co do pracy którą się lubi- super, do tego warto dążyć. Ale życie potrafi czasem pokierować nas w inną stronę. I wtedy trzeba się cieszyć choćby z pieniędzy, jeśli one są tym jedynym plusem. W pracy, jeśli jest jakiś szef to trzeba się z nim liczyć. I często nie ma wyjścia, jeśli wymaga robienia rzeczy bezsensownych. Można z tym walczyć, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami- od drobiazgów (jakieś małe utrudnienia) po zwolnienie. Można też wygrać. I tu jest nasza decyzja- też jakoś oparta w naszej rzeczywistości (np. mąż mojej chrześniaczki pracuje w korporacji, dobrze zarabia, mają mieszkanie na kredyt wydałby mi się nieodpowiedzialny, gdyby do upadłego walczył z głupotą przełożonych ryzykując utratą tego, co ma; z drugiej strony to młodzi ludzie z jednym dzieckiem i mogą zdecydować np. że zmieniają wszystko w swoim życiu i idą inną drogą, jeśli nie uda mu się w tej korporacji- ich życie, ich decyzje).
W domu podopiecznego jestem tymczasowo, to on ma przyzwyczajenia, które są dla niego ważne. Mi mogą się wydawać bez sensu, ale to jego świat. I wszystko z kontaktów wyłączam po użyciu, przestawiam rzeczy z miejsca w miejsce, rozkładam co tam trzeba (tu akurat serwetek nie, ale wcześniej do umycia czegokolwiek miałam wyciągać do zlewu miskę z szafki, potem ją wycierać, wkładać i tak cztery razy dziennie, bo po kawie też), itp. Jestem w pracy. Mogę zaproponować jakąś zmianę, bo uważam,że tak wygodniej, ale jeśli pdp. sobie tego nie życzy, to nie. Takie właśnie rzeczy zajmują często nasz czas. Ale to taka praca. Jeśli nie szkodzi to nikomu, to niech tak będzie. Niech chodzi ten staruszek po ogrodzie i go dopieszcza, skoro to lubi. I do tego się rusza przy tym. Twoi- Flip i Flap mają te swoje rytuały- np. otoczka związana z piciem kawy i ok. Możesz stać obok i patrzeć, możesz być przez nich angażowana do zmiany wystroju, możesz tego odmówić, argumentując, że tak jest dobrze. Ale to ich świat, który nikomu nie szkodzi i uważam, że mają do tego prawo. I myślę, że to jakoś ich utrzymuje w równowadze. My jesteśmy elementem dodatkowym. Należy o siebie dbać, ale wchodzi się w jakiś zastany świat, a nie się go tworzy, trzeba to mieć na uwadze.