Na wyjeździe 41

02 czerwca 2018 10:13
Ok. Stan mojej pdp. jest całkiem dobry, ale w tym wieku to różnie bywa. I pewną wiedzę należy mieć...
02 czerwca 2018 10:35 / 2 osobom podoba się ten post
Teraz domyślam się, dlaczego u mnie pogotowie nie wezwało policji, choć mój Pdp zmarł w sobotę, kiedy lekarz domowy również był niedostępny.
Pewnie dlatego, że w gospodarstwie domowym była jeszcze żona zmarłego.
Powiem Wam, że mimo długiego stażu w "opiekunkowie", nie miałam o tym pojęcia, że oni obligatoryjnie wzywają policję w takich przypadkach.
Dobrze o tym po prostu wiedzieć, a wtedy i stres mniejszy dla opiekunki.
02 czerwca 2018 10:47 / 3 osobom podoba się ten post
U mojego PDPnego sytuacja wyglądała tak,że jego prawnym opiekunem nie była rodzina...za życia poprostu się na niego wypięła.
Przydzielone do tego sądownie prawo miała córka jego życiowej kochanki,-obiecała to matce i tak zrobiła.
Jej moc że tak powiem,wygasała w momencie kiedy dziadek umarł,ona po śmierci jego nie była już prawomocnym opiekunem.
I wszystko było by okej gdyby po pierwsze nasz lekarz był osiągalny,-nie był bo dziadek umarł w niedzielę i w tym czasie lekarz był gdzieś gdzie nie miał zaięgu itp itd...no wszystko nie tak jak trzeba niestety.
Po drugie gdyby dziadek spisał testament to ja mogła bym spokojnie wrócić po tym jak musiałam opuścić dom razem z policją...bo do momentu dopóki nasz lekarz na drugi dzień nie zadzwonił i ich nie opierdzielił to było miejsce zbrodni haha...zaplombowane i tyle.To nie miało znaczenia czy to byłam ja czy kto inny,gdyby miał żonę też musiała by opuścić dom.
No w każdym razie na drugi dzień okazało się,że nie mogę wrócić po moje rzeczy....nigdy ich nie dostanę,mam spisać ich wartość i spadkobiercy mnie wypłacą,jak już wszystko się ureguluje oczywiście.
Nie muszę chyba mówić,że dostałam szału mcicy w tym momencie.
Na moje szczęście mam znajomego,który jest dość wysoko postawiony w tutejszej policji i po pół dnia telefonowania załatwił mi w końcu 20 minut z prokuratorem i policjantem,w tym czasie mogłam zabrać moje rzeczy pod ich nadzorem oczywiście.
Wparzyłam tam jak strzała i pozbierałam wszystko co moje...jeszcze nigdy tak szybko się nie spakowałam haha.
Prokurator był super,powiedział,że mam brać co chcę i że nie jestem ani pierwszą ani też ostatnią opiekunką w takiej sytuacji....nie raz się z tym spotykał.
Tak więc moje kochane Panie,nigdy nie zostawiajcie swoich rzeczy w takich sytuacjach,bierzcie wszystko nawet jak policja zapewni,że jutro spokojnie możecie po nie wrócić,oni nie mają często pojęcia o tym jaka jest sytuacja w danym domu.
Obyście nie musiały przeżywać tego co ja przeżywałam.
 
02 czerwca 2018 10:53 / 2 osobom podoba się ten post
Historia mrożąca krew żyłach. Baaardzo Ci współczuję.
02 czerwca 2018 11:16 / 1 osobie podoba się ten post
Tragedia .
02 czerwca 2018 15:13 / 4 osobom podoba się ten post
Wychodzi na to, że jak jakikolwiek pdp "zejdzie" to biegiem do walizki. Najpierw spakować a potem wzywać kogo tam trzeba Sorrki za te chichy śmichy ale ......
02 czerwca 2018 15:19 / 3 osobom podoba się ten post
Ale rzeczywiście dobrze jest mieć taką świadomość i rzeczy pod ręką w razie czego.... I jak pisze Ewelina zabrać ze sobą wszystko w sytuacji niejasnej, a przynajmniej to , co najważniejsze.... Przeżyłaś horror, dobrze, że się udało to załatwić. I dobrze wiedzieć, jak to działa....
02 czerwca 2018 22:51 / 2 osobom podoba się ten post
Bosze, udało mi się spakować! Nie napisze ile sztuk liczy mój bagaz szef mnie zapewnił , że zabiorą mnie też, zobacxymy
02 czerwca 2018 22:57 / 1 osobie podoba się ten post
Mycha

Wychodzi na to, że jak jakikolwiek pdp "zejdzie" to biegiem do walizki. Najpierw spakować a potem wzywać kogo tam trzeba :lol1: Sorrki za te chichy śmichy ale ......

To raczej sytuacja skrajnie ekstremalna, 1 na 100000
03 czerwca 2018 10:08 / 2 osobom podoba się ten post
dorotee

To raczej sytuacja skrajnie ekstremalna, 1 na 100000:niebo pieklo:

I bardzo dziwna dla mnie. Może opiekun prawny zrobil  inwentaryzacje dóbr podopiecznego ? . Przezylam juz zgony podopiecznych w dzień wolny czy świąteczny, ale takiej scenerii to nie miałam. Wszystko jest możliwe, bo w każdym landzie i w każdej rodzinie są inne prawa i zwyczaje .A nawet są różne formy spisywania testamentu . taki np"testament berliński" .
03 czerwca 2018 15:33 / 3 osobom podoba się ten post
Ewelina40

Skarbie ja wiem dla kogo mam zostawiać moje serce...potrafię to podzielić,moja rodzina jest na miejscu pierwszym...mój Syn ponad tym,-co nie znaczy,że nie mogę mieć serca dla podopiecznego.
11 lat pracuję w tym 'temacie'...
Ja nie miałam nic wspólnego ze spadkiem PDPnego...lekarz domowy był nieosiągalny a z pogotowiem przyjechała młoda i niedoświadczona lekarka,-i jej zdaniem dziadek nie umarł sam.
Przyjechało krimi polizei i oni zadecydowali o dalszych losach Dziadka....wpakowali go do czarnego worka i zabrali....do momentu gdy lekarz domowy nie zadzwonił i nie potwierdził zgonu.
 W chwili gdy sytuacja spadkoa nie jest wyjaśniona opiekunka ląduje pod mostem...to ma  dużo wspólnego z procedurą dzwonienia po karedkę!! 
Nawet nie można zabrać swoich prywatnych rzeczy jak się tego od razu nie zrobi....
Wieżcie mi...
 
 

Pierwszy raz czytam o podobnym postępowaniu po śmierci podopiecznego.
Mój stary piernik jest w formie, mam tu dobrą sąsiadkę ale nie wyobrażam sobie takiego potraktowania mnie jako pracownika.
Gdzie jest w tym wszystkim firma?
03 czerwca 2018 17:48 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

I bardzo dziwna dla mnie. Może opiekun prawny zrobil  inwentaryzacje dóbr podopiecznego ? . Przezylam juz zgony podopiecznych w dzień wolny czy świąteczny, ale takiej scenerii to nie miałam. Wszystko jest możliwe, bo w każdym landzie i w każdej rodzinie są inne prawa i zwyczaje .A nawet są różne formy spisywania testamentu . taki np"testament berliński" .

Aż musiałam do dr-a Google się udać i przeczytać sobie, na czym polega ten "testament berliński". 
Po dokształceniu się mogę śmiało powiedzieć, że właśnie przed tym wyjazdem taki testament sobie u notariusza spisaliśmy.
No może nie do końca całkiem "berliński", bo musiał każdy osobno swój spisać, gdyż w Pl prawo nie zezwala na spisanie jednego testamentu wspólnego. Jednak też pomyśleliśmy o tym, żeby w razie naszej śmierci jednocześnie ( np. wypadek ), ustanowić  spadkobiercę. Po co ma się moja rodzina później użerać z rodziną mojego męża i odwrotnie .
03 czerwca 2018 20:20 / 2 osobom podoba się ten post
ela.p

Pierwszy raz czytam o podobnym postępowaniu po śmierci podopiecznego.
Mój stary piernik jest w formie, mam tu dobrą sąsiadkę ale nie wyobrażam sobie takiego potraktowania mnie jako pracownika.
Gdzie jest w tym wszystkim firma? :-(

No właśnie firma nie bardzo się mną przejęła.
Ok,byłam na tym kontrakcie 4 lata,-w tym czasie zakumplowałam się z dziewczyną która przychodziła tam codziennie na 3 godziny,była u Dziadka zatrudniona dużo dłużej,i ona mnie przygarnęła.
Ale nie musiała,i gdyby na moim miejscu był inny opiekun czy opiekunka to nie wzięła by go pod dach...bo i z jakiej paki??
Firma wyszła z założenia że wszystko jest gut bo my się dobrze znamy....a to nie był Jej obowiązek(tzn mojej znajomej),tylko firmy żeby się mną zajęli.
Teraz mam to gdzieś,było minęło.....ale już mi się to drugi raz nie przydarzy:)
03 czerwca 2018 20:41
Wynika z tego, że policja wystawiła ciebie na próg i już? A firma o fakcie "przygarnięcia" przez znajomą dowiedziała się przed tym przygarnięciem, czy po? I skąd policja wiedziała o problemach ze spadkiem i potrzebie plombowania, inwentaryzacji czy czegoś takiego? Bo chyba to nie jest rutynowe działanie, że zamyka się dom, gdzie zmarł podopieczny, zwłaszcza, jak tam ktoś oddelegowany mieszka?
03 czerwca 2018 20:51 / 1 osobie podoba się ten post
Dobry wieczór. Córka już dawno pojechała, pdp był przy niej fitttt na ile tylko starczyło mu woli. Córka była mu chętna kupić taki rowerek na nogi i ręce. To się jakoś od aero..... coś tam nazywa. Dziadek ma 97 lat i oczywiście ma być wieczny. Patrzę i podziwiam, nie moja broszka. Córka pojechała więc wszystko wróciło do normy. Dziadek siedzi sobie spokojnie i czyta. On jest samodzielny, potrzebuje czasami wsparcia. Stara się jak może ale córki chyba przesadzają. Zwłaszcza jedna ale ona ma zbyt dużo wspólnego z medycyną to chyba dlatego. Generalnie wszystko jest ok. Jeszcze 3 tygodnie i do domciu.