Jak minął dzień 8

27 kwietnia 2020 14:12 / 4 osobom podoba się ten post
Maluda

Tinus, Lift tu jest i to super, bardziej problem jest z zakładaniem szelek podopiecznej, bo ma zagipsowana nogę i krzyczy przy każdym poruszeniu a współpracować nie chce, choć mogłaby. Dzisiaj zabierali ją na badaniu, rach ciach na noszę, a potem z powrotem na rolstuhl-nawet nie jękla. To taka trochę aktorka, ale co się na morduje, to moje. I jeszcze to przewracanie na boki przy zmianie pieluchomajtek i spodni, to horror! Według mnie bardziej sprawdziły by tu się pampersy na rzepy. 

To masz zagwozdkę, nie powiem. Proponowałas tam jakiejś osobie decyzyjnej zmianę rodzaju pieluch? Przecież nie będziesz się męczyc z pieluchomajtkami przez prawie miesiąc. 
27 kwietnia 2020 15:04 / 7 osobom podoba się ten post
Maluda

Tinus, Lift tu jest i to super, bardziej problem jest z zakładaniem szelek podopiecznej, bo ma zagipsowana nogę i krzyczy przy każdym poruszeniu a współpracować nie chce, choć mogłaby. Dzisiaj zabierali ją na badaniu, rach ciach na noszę, a potem z powrotem na rolstuhl-nawet nie jękla. To taka trochę aktorka, ale co się na morduje, to moje. I jeszcze to przewracanie na boki przy zmianie pieluchomajtek i spodni, to horror! Według mnie bardziej sprawdziły by tu się pampersy na rzepy. 

Aj tam aktorka. Ty lepiej patrz na własny kręgosłup żeby, ci nic nie trzasnęło  Sorrki ale pdp łachy nie robi i współpracować musi, nie jesteś koniem. A jak nie, to niech sobie sama radzi. Nie jest małym dzieckiem tylko rozkapryszoną kobietą. A ty zdrowie masz jedno. Mnie takie babcie doprowadzają do ..... qwicy. 
27 kwietnia 2020 15:09 / 5 osobom podoba się ten post
Mycha

Aj tam aktorka. Ty lepiej patrz na własny kręgosłup żeby, ci nic nie trzasnęło :palka: Sorrki ale pdp łachy nie robi i współpracować musi, nie jesteś koniem. A jak nie, to niech sobie sama radzi. Nie jest małym dzieckiem tylko rozkapryszoną kobietą. A ty zdrowie masz jedno. Mnie takie babcie doprowadzają do ..... qwicy. 

Trzeba się nauczyc jednym uchem wpuszczac-drugim wypuszczac. Nie każdy od razu to w sobie przegryzie 
27 kwietnia 2020 15:23 / 6 osobom podoba się ten post
tina 100%

Trzeba się nauczyc jednym uchem wpuszczac-drugim wypuszczac. Nie każdy od razu to w sobie przegryzie :lol2:

Nie wiem Tina jak bym się zachowała w przypadku, kiedy jadę do pdp a na miejscu się okazuje, że gips mam w prezencie. Ja juz kilka "aktorek" przerobiłam i pieronem zrozumiałam, że one generalnie wszystkich mają w nosie, tylko swoje fochy kochają. A moje zdrowie ?? One się martwią wyłacznie o swoje. Przecież my tam jedziemy pomagać a nie harować i nosić babciunie na plecach  A one często myślą sobie inaczej. Swojej córki to by ta pdp tak nie wykorzystywała. 
27 kwietnia 2020 15:34 / 8 osobom podoba się ten post
tina 100%

Trzeba się nauczyc jednym uchem wpuszczac-drugim wypuszczac. Nie każdy od razu to w sobie przegryzie :lol2:

Moja ostatnia pdp, uparta zresztą, miała m.inn. parkinsona. Rano trzeba jej było pomóc wyjśc z łóżka, bo była sztywna jak deska. Przy podnoszeniu jej, odpowiedniej pozycji, "łamaniu" sztywności itp. itd. pdp na początku zawsze rozkładała ręce i w najważniejszym dla mnie momencie i zapierała się o łóżko. Każdorazowo przed podnoszeniem uprzedzałam pdp spokojnym głosem co będę robiła - no bo mogła przez noc zapomnieć bidula  Zawsze prosiłam - ręce na brzuch. No i zawsze mi się zapierała. No po którymś tam razie puściłam ją spowrotem na poduszki. Powiedziałam, że ja chcę mieć zdrowy kręgosłup i nie będę się z nią szarpała. Po 2-3 takich akcjach zrozumiała. Powolutku "łamałam" babcię a ona miała ręce przyklejone do brzucha. Kurde, ja chcę być zdrowa !!
27 kwietnia 2020 16:19 / 5 osobom podoba się ten post
Mycha

Nie wiem Tina jak bym się zachowała w przypadku, kiedy jadę do pdp a na miejscu się okazuje, że gips mam w prezencie. Ja juz kilka "aktorek" przerobiłam i pieronem zrozumiałam, że one generalnie wszystkich mają w nosie, tylko swoje fochy kochają. A moje zdrowie ?? One się martwią wyłacznie o swoje. Przecież my tam jedziemy pomagać a nie harować i nosić babciunie na plecach :lol2: A one często myślą sobie inaczej. Swojej córki to by ta pdp tak nie wykorzystywała. 

Mnie to się zdarzało, że jechałam do leżącego, a się okazalo, że wcale leżeć nie musi  Tak miałam przy pierwszym pobycie na aktualnej szteli w DE. Tak to się odbylo, ze synowa babki, ktorą się do śmierci opiekowałam w Essen , poprosila mnie abym znalazła kogoś "twardego", bądź sama pojechala na do miejscowosci kolo Wurzburga. Problem byl taki, że parę opiekunek z firm nie dawało tam rady- po prostu firma wysylala na chybil trafił i taki byl skutek. Ci ludzie co potrzebowali opiekunki, to byli znajomi tej synowej. Zorientowawszy się w sytuacji sztelowej i jako tako placowej( zaznaczyłam, ze już ostateczną kwotę ustalimy na miejscu jak zobaczę ile pracy jest) . Dziadek leżący- bez życia rzekomo, babka chodząca - z trudnym charakterem.
Kiedy tam dotarłam w asyście syna dziadka ( czekały już tez na mnie sąsiadki)- po posilku, który już był naszykowany dla mnie- poszłam do dziadka się przywitać - niby miał nic nie mowic, ale kontaktował. Faktycznie- zobaczyłam takiego Gandalfa leżacego ze wzrokiem wbitym w sufit. Podeszłam, podałam rękę ( nie po to aby się podlizac, ale aby sprawdzić odruchy), powiedziałam Guten Tag, przedstawiłam się , a dziadzia otworzył jedno oko, usmiechnął się i zapytał? "Mężatka" ? 
A że gość jest bystry, to zrozumiał, że nadszedł koniec obijania się- w tym sensie , że można go z tego łóżka wyciągnąć. Co się udało. Piszę o tym dlatego, że czasem wystarczy odrobina sprytu- rzucenie ziarna na odpowiedni grunt, aby dać szansę podopiecznemu, aby sam zmienił postępowanie. Z dziadkiem poszło-chetnie ćwiczył i rozmawiał. Z babcią tez, ale trochę pózniej 
To jasne, że wielu z pdp uważa, że opiekunka jest do wszystkiego, ale co nas to obchodzi? Trzeba robić swoje i mozna sobie poradzić  dość zachowawczymi metodami .
27 kwietnia 2020 16:22 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

Moja ostatnia pdp, uparta zresztą, miała m.inn. parkinsona. Rano trzeba jej było pomóc wyjśc z łóżka, bo była sztywna jak deska. Przy podnoszeniu jej, odpowiedniej pozycji, "łamaniu" sztywności itp. itd. pdp na początku zawsze rozkładała ręce i w najważniejszym dla mnie momencie i zapierała się o łóżko. Każdorazowo przed podnoszeniem uprzedzałam pdp spokojnym głosem co będę robiła - no bo mogła przez noc zapomnieć bidula :tak: Zawsze prosiłam - ręce na brzuch. No i zawsze mi się zapierała. No po którymś tam razie puściłam ją spowrotem na poduszki. Powiedziałam, że ja chcę mieć zdrowy kręgosłup i nie będę się z nią szarpała. Po 2-3 takich akcjach zrozumiała. Powolutku "łamałam" babcię a ona miała ręce przyklejone do brzucha. Kurde, ja chcę być zdrowa !!

Z parkinsonem jest jeszcze co innego. W wyniku choroby pdp-ni boją się , że stracą kontrolę nad ciałem i rymsną.
Wycwiczyła podnoszenie się z twoją pomocą. 
27 kwietnia 2020 18:08 / 5 osobom podoba się ten post
tina 100%

Z parkinsonem jest jeszcze co innego. W wyniku choroby pdp-ni boją się , że stracą kontrolę nad ciałem i rymsną.
Wycwiczyła podnoszenie się z twoją pomocą. 

Rozumiałam że się bała, dlatego zawsze spokojnie ją uprzedzałam, mówiłam, instruowałam, po to własnie żeby się mniej bała. No jej lęki nie mogły się odbijać na moim bezpieczeństwie. Pdp ogólnie była uparta i jak to babcie czesto mają, lekko złośliwa. Syn uprzedzał, że taka jest. Ale to, że ona ma swoje widzimisię to jedno a to że ja jestem człowiekiem, nie koniem, to drugie. Ja staram się zawsze dbać o pdp, po to tam jadę. Ale pewnych rzeczy nie popuszczę. wiem co do mnie należy. W przypadku tej pdp wolałabym zjechać niż popuścić. Tak mnie "wychowały" niemieckie babcie  
27 kwietnia 2020 19:30 / 5 osobom podoba się ten post
Mycha

Rozumiałam że się bała, dlatego zawsze spokojnie ją uprzedzałam, mówiłam, instruowałam, po to własnie żeby się mniej bała. No jej lęki nie mogły się odbijać na moim bezpieczeństwie. Pdp ogólnie była uparta i jak to babcie czesto mają, lekko złośliwa. Syn uprzedzał, że taka jest. Ale to, że ona ma swoje widzimisię to jedno a to że ja jestem człowiekiem, nie koniem, to drugie. Ja staram się zawsze dbać o pdp, po to tam jadę. Ale pewnych rzeczy nie popuszczę. wiem co do mnie należy. W przypadku tej pdp wolałabym zjechać niż popuścić. Tak mnie "wychowały" niemieckie babcie :lol3: 

Jak wychowały to niech teraz mają 
Konkludując - przejęcie jakiejś często potrzebnej kontroli nad pdp( chociażby ze względu o niedopuszczanie do niebezpiecznych sytuacji), jednym przychodzi szybciej, innym wolniej. Parę czynników się na to składa. Charakter, umiejetności interpersonalne, umiejętności w tym znajomość "niemca" 
Sytuacja ugólnie. Są osoby i można je zrozumieć, które nie chcą komunikowac wprost, bo się boją, że pdp, czy rodzina zacznie się na nich odgrywać, a nie chcą co chwila zmieniać szteli, bo to się na finansach odbije itp. itd. Zawsze jest coś za coś.
Dlatego na miejscu trzeba sobie dać te kilka dni, aby się rozeznać w sytuacji-co da się poprawić a co nie. Temat rzeka.
27 kwietnia 2020 19:47 / 8 osobom podoba się ten post
Człowiek z biegiem czasu  nabywa doświadczenia. Na początku jest trudno, ja tak miałam, chociaż nie mogę narzekać bo nie trafiłam do tej pory( i odpukac) żeby ktoś mi rozkazywał ,narzucał własny tok myślenia czy wyzywał mnie lub wyganiał .Na początku mój niemiecki był jaki był .Na początku też dostawałam cięższe przypadku bo i się na nie godzłam ,bylo mi wygodniej bo akurat język nie był priorytetem, ale uczyłam się sama nie chciałam stać w miejscu .Tak troche ambicjonalnie podeszłam do tego .Poza tym dopiero w 2019 w styczniu znalazłam to forum .Dużo tu było pożytecznych rad i można było też podpytać(dalej tak jest) .To wielki plus .No i oczywiście dobra odskocznia od codzienności .Najważniejsze żeby się nie zrażać ,teraz to jestem odważniejsza .Ludzie pracujący lata w opiece mają doświadczenie a zwłaszcza Ci którzy pokończyli odpowiednie szkoły .Warto słuchać ,warto poeksperymentować.Jenyyyy ale tasiemca uwaliłam ...
27 kwietnia 2020 20:29 / 5 osobom podoba się ten post
Konwalia08

Człowiek z biegiem czasu  nabywa doświadczenia. Na początku jest trudno, ja tak miałam, chociaż nie mogę narzekać bo nie trafiłam do tej pory( i odpukac) żeby ktoś mi rozkazywał ,narzucał własny tok myślenia czy wyzywał mnie lub wyganiał .Na początku mój niemiecki był jaki był .Na początku też dostawałam cięższe przypadku bo i się na nie godzłam ,bylo mi wygodniej bo akurat język nie był priorytetem, ale uczyłam się sama nie chciałam stać w miejscu .Tak troche ambicjonalnie podeszłam do tego .Poza tym dopiero w 2019 w styczniu znalazłam to forum .Dużo tu było pożytecznych rad i można było też podpytać(dalej tak jest) .To wielki plus .No i oczywiście dobra odskocznia od codzienności .Najważniejsze żeby się nie zrażać ,teraz to jestem odważniejsza .Ludzie pracujący lata w opiece mają doświadczenie a zwłaszcza Ci którzy pokończyli odpowiednie szkoły .Warto słuchać ,warto poeksperymentować.Jenyyyy ale tasiemca uwaliłam ...:hihi:

Tasiemiec potrzebny, bo czytają nas osoby nie tylko tu piszące, ale pewnie początkujące , lub chcące do opieki wyjechać. Na podstawie takich wpisów widzą, że nie taki diabeł straszny jak go malują. I Niemiec też nie. Wprawdzie na róznych ludzi mozna trafić , ale większość stara się jakiś kontakt z opiekunką nawiązać, a ona się chowa wystraszona, izoluje się, albo jeży . Trochę to chyba wynika z uprzedzen. Nie mówię, żeby zawsze przesiadywac z rodzinką pdp, bo wtedy to się im dziadzia czy babcię podrzuca i szybko ucieka  , ale w ogóle jakąkolwiek chęc kontaktu- jak nas czymś częstują , to usiądźmy, porozmawiajmy. Własnie wtedy łatwiej jest załatwić jakieś "Trudne sprawy"  I język się od razu szlifuje, co jest lepszą lekcją niż kursy z agencji, które trzeba odpracowywać. Choć to pewnie jakaś podstawa jest.
27 kwietnia 2020 21:16 / 9 osobom podoba się ten post
Seniorka marudziła całe popołudnie,ale ja nawet nie myslałam o siedzeniu w domu w taka pogodę.Uszykowałam na tarasie wygodny fotelik dla siebie,herbatke Roibos,dla pdp ciasteczka i kawa-standart.Wchodze do sypialni,a tu niespodzianka,sraczka,że tak sie wyrażę.Nawet to mnie nie zraziło.Policzyłam do dziesieciu,spkojnie zrobiłam co trzeba i fruu z seniorka na taras,choć protestowała.Przeszło godzine ją przetrzymałam.Słuchałam sobie You Tube,ćwiczyłam na aplikacji Duolingo angielski i tak zleciało popołudnie.A po kolacji...spokojnie,dałam sobie czas.Wszystko robiłam bez pospiechu,obniżyłam łózko do najbardziej mi odpowiadajacej wysokości i podpiełam szelki do lifta-nawet nie jękneła.W łóżku toaleta też langsam.Pozbierałam rzeczy,wsadziłam do pralki i...wyjęłam na noc z uszu aparaty słuchowe.Trzeba je na noc otwierać,żeby baterie sie nie wyczerpały.I wiecie co ?Seniorka cały dzień nosiła aparaty w uszach ...bez baterii.Musiały mi wczoraj wieczorem wypaść i nie zauważyłam.Dosyć,że ona prawie iewidoma,to jeszcze nic cały dzieńnie słyszała.A ja myslałam,że podoba jej się,to co słucham i dlatego nic nie marudzi Noo,zatkało mnie troche,ale tylko trochę.Ale jestem zadowolona,że troche lepiej i sprawniej poszło mi z liftem,bo narazie to dla mnie jest zmora.Miałam już wielokrotnie z nimi do czynienia ale nie w pakiecie z gipsem.Chyba bedzie coraz lepiej...Eee,lepiej nie zapeszam,ale napewno juz nie bedzie gorzej.No,to sie nachwaliłam i zufrieden ide powoli lulu.Spokojnej nocy,kochani
27 kwietnia 2020 22:18 / 6 osobom podoba się ten post
O Maluda, to jest do przodu! A może ten aparat bez baterii to jest jakieś wyjście - piszesz, że mniej marudzenia było.
Dziś sporo z rodziną porozmawiałam, ze znajomymi. Jutro syn odbiera świadectwo ukończenia szkoły. Jest rozpisane, które klasy kiedy. I mają wchodzić pojedynczo co 5 minut... Ma wyciąć trochę tulipanów z ogródka, bo podobno kwiaciarnie jeszcze zamknięte.
Przypomniało mi się, jak kiedyś, w pierwszej klasie podstawówki chyba na Dzień Kobiet- do szkoły szłam na popołudnie. Po drodze zahaczyłam o dobrego kolegę. I jego mama dała nam po tulipanie- mieliśmy dać naszej pani. Ku mojej rozpaczy nie doniosłam- główka się złamała...
 
28 kwietnia 2020 20:11 / 8 osobom podoba się ten post
Le, tam, wczoraj się chwaliłam, a dzisiaj dostałam takiego jazzu od rana, że hej. Seniorka miała dziś krzyczący dzień z kilkuminutowymi przerwami na drzemkę. Na przerwie wyszłam sobie do ogrodu, bo myślałam, że opipieje. Przecież nic mi nie dałoby podniesienie głosu na Nią, bo to  bezcelowe. Ona krzyczała, pies wył u góry, bonanza. Jedyne co, to znalazłam w piwnicy pampersy na rzepy. Wreszcie nie mordowałam się z zakładaniem pieluchomajtek. Córka się tłumaczyła, że mama nie chciała ich wcześniej zakładać, tylko profilaktycznie te zakichane Windelhose. Nadmienię, że seniorka ma 90 lat... Aparaty słuchowe wzięłam sobie na spokojnie do pokoju i przećwiczyłam instrukcję obsługi, działają. To był ciężki dzień, i fizycznie i psychicznie. Jutro będzie lepiej. 
28 kwietnia 2020 20:21 / 5 osobom podoba się ten post
Oj Maluda, trzymam kciuki, żeby jak najbardziej ci się poukładało...