Mija spokojnie, pdp już spokojniejszy. Zawsze około 9 przychodzi drugi brat, co mieszka nad nami. W tygodniu to czas dla mnie na zakupy. Dziś wspólne oglądanie skoków. Nie wiem, dlaczego Jan nie przepada za tym bratem. Często i jemu i mi ubliża. Dziś zwrot dnia to... alles zu teuer. Mój telefon, szklanka, miska... :-(. Nauczyłem się brzydkich, wulgarnych słów, czy też nigdy nieużywanych przeze mnie, których nie znałem. Brat mi pisał na translatorze, was das bedeutet :smiech3:
O 5 nad ranem pdp przyszedł do mnie bez gaci, więc wyczułem, że coś nie tak... Na dywanie u niego... wiadomo co, na prześcieradle też. Nie mógł znaleźć toalety. Ech... Dla mnie żaden problem to wszystko oporządzić i wykąpać Jana. Ale widzę, jak ta choroba postępuje. Brat Jana powiedział mi, że ich ojciec też tak robił, że wszystkie dywany były zawsze zabrudzone. Może pdp po nim ma też takie zaburzenia, nie wiem.
W środę ma być bez opadów, ale minus jeden do dwóch na plusie. Ciekawie zapowiada mi się ten wolny dzionek. Zakończę go w pobliżu stacji Zoologischer Garten, gdzie znajduje się najbardziej znany jarmark świąteczny. Akurat tam przed laty doszło do tragedii z udziałem polskiego kierowcy. Chyba pamiętacie.
Teraz jeszcze drugie pranie i następne mecze. O 20 grają Niemcy.