Dzięki wielkie :przytula: już się marynuje :-) chyba włoże do brytfanki tak jak mówisz :-)
Dzięki wielkie :przytula: już się marynuje :-) chyba włoże do brytfanki tak jak mówisz :-)
Dziękuję Luke :-)
Szkoda, że tak pózno wlazłam w ten wątek . Ja nie jem cielęciny i nigdy nie jadłam . W domu też nie jemy, bo nie kupuje tego miesą . Na wyjedzie robiłam często w sosie z grzybami . Jest mięciutka i zawsze był obiad chwalony , że smaczny . Tym większe zdziwienia budził fakt, że ja nie jadłam .
Mleczko ja w domu też nigdy tego nie kupuje...ale wynika to chyba z ceny mięsa...:-)
Ja nawet za darmo nie chcę . Nie przełknęłabym, widziałabym płaczącego cielaczka . Nic tak na mnie nie działa jak widok zwierząt przeznaczonych na rzeż . Chyba dlatego mięso mi w gardle staje .....................okoniem :placze1:
Nie jadasz mięska?
Nie mogę napisać, że nie jadam . Coś tam od czasu do czasu skubne ,np. boczek wędzony a na nim jajeczko .:mniam:
Mięsko było z brytfanki w sosie musztardowym, pyszne, miekkie i soczyste :mniam: dziękuję pięknie za porady :buziaki1:
Kamień z serca, bo się denerwowałam trochę :-)
Ja też, żeby dusić cielaczka ?
Kazdy ma jakiś próg czułości czy wytrzymałości. Cielaczka zjem, ale np, sarenki już nie.
Najważniejszy jest chyba sposób w jaki zabijamy zwierzęta. Brakuje nam szacunku jaki do zwierząt często miały tzw. ludy prymitywne. Tyle tylko, że teraz to my jesteśmy prymitywni. Np. "Wzgórze nadziei" ma taką scenę, kiedy starsza kobieta zabija kozę. Oczywiście z szacunkiem do niej.
Kazdy ma jakiś próg czułości czy wytrzymałości. Cielaczka zjem, ale np, sarenki już nie.