Demencja a współpraca z rodzina

09 lutego 2013 11:39
Pieklo jest wtedy, kiedy oprocz dementnego pacjenta mamy rodzine, ktora nie chce wspolpracowac. Poniewaz tu, tfu, na razie nic nowego (poza zniknieciem klucza, odmowa prysznica), sie nie dzieje, na razie napisze o piekle, ktore dzialalo z moim udzialem. To byl pierwszy wyjazd, dom - super, nowy, ekologiczny, ogrzewanie termalne, szmery, bajery. Za to pokoj opiekunki wyposazony tylko w bufet, lozko i malenki stoliczek z lampka nocna. Drzwi w drzwi z babcina sypialnia. Za mojego pobytu dzien wygladal nastepujaco:

Pobudka o 7 rano, zeby zdazyc naczynia ze zmywarki uzdatnic i pochowac. Babcia na nogach ok. 7:30 - 8:00, przychodzily panie z Diakonii do mycia. Tabletki - ja sortowalam i podawalam. Sniadanie, nieodmiennie po dwa tosty z maslem i marmolada, herbata. Pozniej - do czasu, kiedy przyszla dla mnie pora gotowania obiadu (salon z aneksem kuchennym), siedzialysmy na sofach - ona "czytala" ta sama strone gazety, ja - ksiazki z PL. Obiad, po obiedzie niby drzemka z nasluchiwaniem, co babcia robi, czy sie pakuje, czy idzie szukac niezyjacego meza. O 16:00 herbatka i ciasteczka, w ciszy. Do 19:00 (czas kolacji) albo w najlepszym przypadku cisza, albo zmagania z pakowaniem i tym podobnymi akcjami. Chowanie kluczy. Od kolacji do 22:00 "ogladanie" TV - caly czas ten sam ZDF, okolo 22:00 - pora spac, albo pilnowanie pacjentki i czekanie na meza, wychodzenie na ulice o 24:00, czasami tak do 2 w nocy.Wolne - nie bylo, poza dwoma dniami, kiedy babcia byla w Tagespflege - wtedy zakupy, mozliwosc zajecia sie soba, wykonanie tego, co "bylo zabronione". W pozostale dni - babcia nie rozmawiala, ale musialam byc w zasiegu wzroku, najlepiej w tym samym pomieszczeniu. Nie tolerowala telefonow do mnie, nie moglam rozmawiac z innymi osobami - akurat w poblizu dwie polki ze starej emigracji sa, nie moglam zbyt dlugo rozmawiac z jej corka, a z zieciem - wcale (bywalo, ze szukala go w moim lozku ...)

Wymoglam stolik i krzeselko w moim pokoju, nasluchalam sie, ze te meble nie pasuja, ale, jak juz chce, to trudno, wymoglam laptopka z internetem, bo babcia nie tolerowala moich rozmow telefonicznych (telefon w salonie), i tak z neta moglam korzystac w ukryciu, dopiero, jak juz wreszcie poszla spac.

Babcia, jak sie okazuje, caly czas dostaje antydepresanty, a faktycznie trzeba ja wyciszyc. Bylam tam ponad 4 miesiace i powiedzialam, ze za nic nie wroce. W tym czasie przynajmniej nie mialam problemow z kasa na zakupy. Pozniej przyjechala pani, ktora bywa tam do teraz. Babcia byla na swieta w domu opieki, teraz wrocila do domu, wychudzona (caly czas ma niedowage), nafaszerowana tabletkami, ale spokojna. Po krotkim czasie, bez uspokajaczy znowu swiruje, do tego stopnia, ze ostatnio opiekunka w nocy obudziala sie z widokiem babci przy lozku... Nie wiem, czemu nie zamyka sie na klucz.

Rodzina - corka sama potrzebuje psychiatry, nie maja dzieci, za to maja dwa koty. W dniu, kiedy przywieziono jej matke do domu wazniejsza byla wizyta z kotami u lekarza. Babcia zaczyna proces inkontynencji, co corka skwitowala usmiechem, ze to jak dziecko ... Ostatnio, na 20 dni opiekunka miala do dyspozycji 100 euro, z czego jeszcze musiala zaplacic fryzjerke domowa. W marcu corka z mezem wyjezdza na prawie caly miesiac ...

Pomocy - zero, wsparcia - zero, leki - podawane na wlasna reke.

W czasie, kiedy tam bylam, jak bylo ciezko (byla agresywna) wzywalam ziecia na pomoc (mieszkaja w sasiednim domu), ten wpadal z hukiem i jakis czas bylo lepiej. Teraz - on wiecej jest poza domem, wiec nie ma kto krzyknac, a corka - zajeta kotami.

To jest pieklo - powiedzialam sobie, ze nigdy wiecej, nigdy wiecej nie bede siedziec tam, gdzie rodzina nie wspolpracuje, albo przynajmniej nie ma uszu otwartych i checi do wspomagania osoby z demencja.
09 lutego 2013 12:26
...cala epopeja... dobrze... ze piszesz o tym... dobrze byloby... zeby dziewczyny czytaly... zeby sie stawialy rodzinom... odpowiedzialnym za babcie lub dziadka... Wszystko jest do ustalenia... choc na Twojej pierwszej stelli nic sie na lepsze dla opiekunki sie nie zmienilo...

....moja pierwsza stella byla u rodziny naczelnika policji /najciemniej pod latarnia/ dostalam na stryszku pokoik z lozkiem malym stoliczkiem z lampka nocna... i regalik na ciuchy... szkoda bylo beibi-telefonu kupic... mialam za to rury naglasniajace... wchodzace do pokoju dziadka... ktory mieszkal pode mna... slyszalam niemalze oddech jego...

Wszystkim zarzadzala babcia... gotowanie nalezalo do niej... sprzatanie do mnie... opieka nad dziadkiem do mnie... bezwladnego do lozka i z lozka musialam przemieszczac... pare razy dziennie pieklo... to bylo pieklo!!!

Malo tego wydzielano jedzenie... chodzilam glodna... jak chcialam jogurt... musialam za swoje pieniadze kupic... na tej stelli schudlam 7 kg... a wazylam 58... jak zjechalam do domu... rodzina miala klopoty z rozpoznaniem mnie....



09 lutego 2013 12:44 / 1 osobie podoba się ten post
Na mojej pierwszej stelli sie pogorszylo i to bardzo, za "moich czasow" przynajmniej mialam lapka, internet, jak potrzebowalam na zakupy, to szlam z kwitkami i wolalam o kase. Teraz - opiekunka siedzi bez kontaktu, chyba, ze ze swojej komorki, kasa pod wydzial, babcia w coraz gorszym stanie. Nie wiem, czy owa opiekunka jest tu na forum, czy nie, ale napisze, ze wedlug mnie ona nie szanuje siebie, wiem, ze mozna postawic swoje wymagania i z psioczeniem, marudzeniem, ale corka sie zgodzi, oni nie maja innego wyjscia. Babcia juz byla kiedys dwa miesiace w domu opieki, ale kolejne wspollokatorki nie wytrzymywaly. Raz do roku laduje w tym tymczasowym, robi sie zwyczajnie nie do wytrzymania. Ale skoro wrocila po miesiacu wyciszona - to widac mozna bylo.
09 lutego 2013 13:00 / 1 osobie podoba się ten post
Dziewczyny do waszych wpisow dodam jeszcze moje .Emilia juz kiedys porownywalysmy ze mamy bardzo podobnie ja wlasciwie mialam tak samo babcia robila sie nadpobudliwa od 17 rano byla oslabiona po calonocnych harcach ja oczywiscie nie spalam tez wchodzila do mojego pokoju i wyganiala mie z domu wiec czesto dochodzilo do przepychanek .Jak juz udalo mi sie namowic ja na spacer to wychodzilysmy ale musialam isc tam gdzie chce bo inaczej laska dostalam ....rodzina nie wspolpracowala chociaz ciagle wszystko na bierzaco zglaszalam byli glusi na moje prosby gdyz jedna z corek byla lekarzem i uwazala ze to co jej podaje to w zupelnosci wystarcza a babcia byla z tego typu demmencja jak corki byly w poblizu to bardzo sie starala i byla bardzo potulna .chociaz i przy corkach potrafila jakis numer wyciac to bylam swiadkiem jak corka straszyla domem starcow wiec takie bylo podejscie rodziny . Rodzina nie dopuszczala mysli do siebie ze babcia ma demencje a wtedy bardzo ale to bardzo zle sie wspolpracuje z chorym.
09 lutego 2013 14:57 / 1 osobie podoba się ten post
Masz rację Justa, współpraca rodziny, to połowa sukcesu. Też byłam w domu, gdzie mąż pozwalał mojej podopiecznej na wszystko. Finał był taki, że coraz więcej chciała. Ponieważ poruszała się na wózku inwalidzkim, musiałam niejednokrotnie transferować ją po 25 i więcej razy. Miała demencję i nie kontrolowała tego. Pomocy ze strony męża też żadnej. Finał nadwyrężony kręgosłup i obie dłonie.

Gdybym zgodziła się dalej tam być wróciłabym kaleką.

09 lutego 2013 15:00
moder-najpierw przeczytaj wypowiedz emilii a potem sie wcinaj.b.o!
09 lutego 2013 15:14 / 1 osobie podoba się ten post
Wiecie co, to ja Wam napiszę o mojej babci u której demencja się dopiero zaczęła. Córki babci są miłe, ale nieprzygotowane do tego, jak ta choroba przejawia się w życiu codziennym. Babcia na przykład robi konstrukcje z papieru toaletowego - mam jej tego zabronić. Czyta tę samą stronę przynajmniej godzinę - ma czytać gazetę codzienną, która w ogóle najczęściej jej nie interesuje. Po zmianie leków przez lekarza babcia wstaje o wpół do jedenastej, czasem później - mam ją budzić na siłę, bo późne wstawanie rozwala jej tryb życia. Jedna z córek jest szczególnie niechętna do uznania, że z jej matką będzie coraz gorzej - matka ma prawo być chora, ale bez objawów. Dzisiaj powiedziałam, aby po prostu zadzwoniła do lekarza rodzinnego i z nim pogadała.Jednak wkurza mnie taka tępota w dobie internetu, gdzie można dowiedzieć się o różnych chorobach bardzo wiele. Jak tak dalej pójdzie, to tu nie wrócę, bo nie lubię być traktowana jak przygłup, który nie umie sobie poradzić z pacjentem, podczas gdy prawda jest zupełnie inna.
09 lutego 2013 15:16
andrea - a jak radzisz sobie z higieną, przewracaniem, przebieraniem, karmieniem, czy twoi podopieczni mają specjalne łóżka i wyciągi?
09 lutego 2013 15:34
Maggi, jestem tu, to Ci odpowiem, bo znam Andreę i trochę jej dotychczasowe prace - ona zjadła jedną literę w swym poście i miało być nie -omawiam lecz - odmawiam. Andrea nie bierze trudnych przypadków.

Andrejka, wybaczysz mi, że odpowiedziałam za Ciebie? Ja też przypadków z transferem nie biorę i nie narzekam na brak innych zleceń.
09 lutego 2013 15:58
romana: takie traktowanie Ciebie przez corki niczego dobrego nie wrozy ... Szkoda. Wiesz, nie wiem, moze faktycznie zadzwon do lekarza rodzinnego - o ile jest kumaty - i niech on wyjasni corkom stan Twojej podopiecznej. Ja wiem, ze to tak troche na okraglo, ale moze skutek przyniesie?

Tez w swoich ankietach zaznaczam i nie przyjmuje przypadkow wymagajacych transferu, juz to przerabialam - nie dla mnie, to juz bym chyba wolala pacjenta calkiem lezacego ... Ale jest tyle zlecen, ze mozna wybierac.



Emma_m: zalozylam ten watek i na samym wstepie napisalam po co. Ja rozumiem, ze Tobie, jako doswiadczonej opiekunce opis zmagan z demencja jest zbedny, ale z wpisow widac, ze innym sie jednak przydaje.
09 lutego 2013 16:11
Po moich doświadczeniach, może nie długich też będę rezygnować. Dziękuję za skorygowanie Andrejki wpisu, powiem że byłam mocno zaskoczona, zwłaszcza że wcześniejsze wskazywały na coś zupełnie innego. Jak to jedna litera może zmienić cały sens wypowiedzi...
09 lutego 2013 16:42 / 5 osobom podoba się ten post
...madre slowa padaja na tym watku... pelne przemyslenia, zwierzen i rozwagi.... i niepotrzebne sa nam czyjes bezsensowne komentarze czy pytania... znajdz sobie Emam-m... inne miejsce na urozmaicanie swojego zycia internetowego!!!
09 lutego 2013 17:12
Wiecie co, propozycja dla kogos, kto ma doswiadczenie w opiece nad pacjentem wymagajacym transferu, dla kogos, kto opiekuje sie/opiekowal sie osoba calkowicie lezaca: moze ktos z doswiadczeniem zalozy nowe watki? Pewnie by sie tez przydaly ...
09 lutego 2013 17:14

Andrejko... jezdzilam jako pionierka na Zachod... byly to czasy... gdy nie mialo sie zadnej ochrony ze strony firmy... owszem byla posredniczka.... kasujaca co miesiac 150 €... ode mnie... byl to jedyny wysilek z jej strony... brac pieniadze:(((


....dobry pomysl z nowym watkiem Meggi555 wez go na swoje barki:))) masz doswiadczenie... jestes na biezaco... pomoge Tobie... bo i takich mamy na oddziale...

09 lutego 2013 18:17 / 2 osobom podoba się ten post
Emilka, zobaczę jak się córki ustawią wszystkie razem do zmiany zachowania mojej babci. Dam im parę dni, wiem, że kiedy z tytana energii nasza matka staje się śpiącą po kilkanaście godzin osobą, to nie jest łatwe doświadczenie. Jednak jeśli chcą powrotu do dawnego stanu, gdy babcia zachowywała się "lepiej", to muszą rozmawiać z lekarzem, zmienić jej leki, ale też liczyć się z moimi uwagami. Bez tego nie doczekają się stałej opiekunki z prawdziwego zdarzenia, każdy będzie stąd wiał, albo zwyczajnie kłamał, by wpasować się w oczekiwania rodziny. A przecież nie o to chodzi.Powiem Wam, że miałam pokusę, aby nie mówić córkom całej prawdy, lecz pomyślałam o zmienniczce, że wdepnie potem w g..., a nie wolno nikomu tego zrobić.