Demencja a współpraca z rodzina

04 lutego 2013 09:26 / 12 osobom podoba się ten post
Poniewaz ostatnimi czasy stan mojej podopiecznej zmierza szybko do klinicznego obrazu - chce sie podzielic swoimi spostrzezeniami. Moze sie to przyda opiekunkom, ktore zaczynaja dopiero trudna droge poznawania tematu.
 
Jedna, wazna sprawa:
Bez wspolpracy z rodzina, osoba prawnie odpowiedzialna, lekarzem - zapomnijcie o mozliwosci "przezycia" w spokoju kontraktu !
Moja podopieczna, u ktorej jestem 7 miesiecy (z 2 tygodniowa przerwa swiateczna), z osoby absolutnie bezkonfliktowej zmienia sie z dnia na dzien w chodzaca agresje. Dlaczego tak sie dzieje?
Poniewaz w tej rodzinie mam do dyspozycji lekarza-psychologa i lekarza - interniste - pytalam i udzielono mi sporo informacji. Po pierwsze i najwazniejsze - pacjent nie jest agresywny, "bo ma taki charakter". Przyczyna jest to, ze mozg wylacza po kolei rozne funkcje i pacjent jest coraz bardziej zagubiony. Nie rozpoznaje osob, otoczenia, przedmiotow. I to powoduje jego agresje. To nie jest tak, ze opiekunka cos robi zle, zeby opiekunka byla aniolem w ludzkiej postaci - nie da rady bez srodkow medycznych - zwyczajnie sie NIE da !
Ostatnie kilka dni moja babcia dawala krotkie pokazy swoich mozliwosci, ale nie do mnie - nadal bylam dla niej ta jedna, zaufana osoba. W sobote - niestety przyszla kolej na mnie. Doprowadzila do tego, ze musialam w sobotni wieczor, chowajac sie w lazience, wezwac corke. Przyjechali, trwalo ok. 1 godziny, zanim emocje opadly, zanim pojela, ze to jest jej corka i ziec.
Moja podopieczna miala do soboty 3 x 1/2 Lorazepamu. Jak to dziala? Ano, jak narkotyk. Powoduje uzaleznienie i cos w rodzaju glodu narkotycznego. Jak lek przestaje dzialac - chory jest "wsciekly", wszystko go denerwuje, wystarczy jakies nieopatrzne slowo, gest i atak agresji murowany...
Co zrobiono:
Po pierwsze - mam przykazane natychmiast, jak jest taki atak dzwonic do corek, ktoras przyjedzie, mam sama sie z tym nie meczyc. Dolozono 1/2 tabletki po poludniu. Calej babcia brac nie moze, bo i tak chwieje sie na nogach.
Powiedziano mi, ze nie ma innej drogi, niz stopniowe powiekszanie lekow uspokajajacych. Po pewnym czasie ta ilosc przestanie dzialac i w tym przypadku babcia bedzie musiala isc do szpitala w celu przetestowania i ustawienia lekow. A nastepnie stanie w kolejce do domu opieki (czas oczekiwania - okolo 6 miesiecy). I NIE ma na to innego sposobu.
Corka - psycholog powiedziala mi, ze niestety, oni zdaja sobie z tego sprawe i ze nie ma innego wyjscia, poniewaz praca "na sile" z osoba o zaawansowanym stopniu demencji zwyczajnie wykonczy osobe opiekunki, a i moze byc niebezpieczna fizycznie, poniewaz nie jest niczym nowym "nadzwyczajna" sila fizyczna w stanie ataku. Obydwie corki sa pelne podziwu, ze tak dlugi czas daje sobie rade z babcia, ale to osobny rozdzial, moze potrafie unikac tematow i zachowan, ktore sa drazniace. Jednak teraz - nie ma to juz nic wspolnego z tym, co robie, albo nie robie. To sa zachowania majace podstawe w halucynacjach, tabletka przestaje dzialac - i juz nie da sie nad takim zachowaniem panowac. Mozna jednak przewidziec stan pacjenta (o ile opiekunka jest na miejscu dostatecznie dlugo i zna podopiecznego). Ja od soboty bacznie obserwuje oczy babci. W momencie, kiedy widze, ze sa rozbiegane, ze dlonie wykonuja jednostajne ruchy - wiem, ze poinnam znalezc sposob na uspokojenie jej. Albo serdeczny gest, albo zejscie z oczu, albo cos do jedzenia, albo podanie o pol godziny wczesniej leku.
Do czego zmierzam:
Mamy tu na forum AnneSun, ktora zostala rzucona na szerokie wody i ma potworne problemy. Moze ten tekst pomoze innym, moze sie z nim nie zgadzacie, ale mysle, ze taki temat przyda sie. Jesli kazda z nas doda swoje uwagi, spostrzezenia - moze z tego wyjsc jakis poradnik albo cos w tym rodzaju.
W kazdym razie - problemy z agresja - nie sa w 90 % powodowane przez opiekunke - TO JEST taka choroba, nie wolno nam brac zachowania pacjentow do siebie i w kazdym przypadku, gdzie nie ma zrozumienia i wspolpracy z rodzina, czy osoba prawnie odpowiedzialna - nasza praca to igranie z ogniem. Problem demencji w DE jest szeroko naglasniany, czesto sa programy informacyjne na ten temat. Dlaczego jest tak duzo osob z demencja? Tez wiem od rodziny babci. Jedno pokolenie wstecz dlugosc zycia w DE wynosila ok. 70 - 75 lat, teraz jest dobrze powyzej 80 lat, ale mozg ludzki, niestety, zamiera i nie ma na to ani lekarstwa, ani sposobu postepowania. Za to przybywamy my, opiekunki z PL i walczymy do chwili, kiedy przeniesienie pacjenta do domu opieki staje sie jedynym wyjsciem ...
04 lutego 2013 10:25 / 1 osobie podoba się ten post
Emilia Twoje spostrzeżenia są bardzo trafne i napewno będą bardzo pomocne w naszej pracy .Przecież w 90% przyjeżdżamy do osób z mniej lub bardziej zaawansoawną demencją. Bardzo ważna jest pomoc rodziny lub opieunów pranych, jednak oni bardzo często nie pzryjmują do wiadomości że ta choroba powinna być pod kontrolą co najmniej neurologa a najlepiej psychiatry.Przecież do tego nie można się przyznać!!! Chorzy często zostają pod opieką lekarza domowego ,który ma ograniczone możliwości w doborze ustawieniu odpowiednich leków.
04 lutego 2013 10:28
za to co napisałaś, kocham Cię Emilio jeszcze bardziej. U mojej demencyjnej babci zaczyna się z kolei trzęsienie rąk, już nie zawsze doniesie spokojnie talerzyk albo go utrzyma. Sądzę, że Parkinson zbliża się wielkim krokami i mam nadzieję, że rodzina się przejmie, gdy to zgłoszę.
04 lutego 2013 10:28 / 1 osobie podoba się ten post
"Poniewaz w tej rodzinie mam do dyspozycji lekarza-psychologa i lekarza - interniste - pytalam i udzielono mi sporo informacji. Po pierwsze i najwazniejsze - pacjent nie jest agresywny, "bo ma taki charakter". Przyczyna jest to, ze mozg wylacza po kolei rozne funkcje i pacjent jest coraz bardziej zagubiony. Nie rozpoznaje osob, otoczenia, przedmiotow. I to powoduje jego agresje. To nie jest tak, ze opiekunka cos robi zle, zeby opiekunka byla aniolem w ludzkiej postaci - nie da rady bez srodkow medycznych - zwyczajnie sie NIE da !"



Przepraszam ale nie potrafie zacytowac fragmentu czyjejs wypowiedzi , a chcialam sie odnieśc do wlasnie tego fragmentu ktory napisala Emilia . Ja kiedys zdałam sobie sprawe z tego ze moja podopieczna juz do siebie nie dojdzie i nie wyzdrowieje . Że jej stan sie nie poprawi . Wtedy nikt mi nie powiedzial o tym , po prostu stanelam oko w oko z prawdą . To takie powolne konczenie sie ludzi starszych to chyba naturalna kolej rzeczy . Emilio uwazam ze jako opiekunka masz i tak o tyle komfortowa sytuacje ze rodzina sobie zdaje sprawe ze stanu pacjentki . Niektóre dziewczyny w podobnych sytuacjach moga miec o wiele gorzej . Niezrozumienie rodziny , obwinianie opiekunki , niechec do skorzystania z dobrych specjalistow lekarzy , szpitali , czy podjecie decyzji o przeniesieniu do domu opieki .
04 lutego 2013 10:43
romana: dziekuje! Zglaszaj juz takie cos, niech rodzina zacznie myslec ...

BaskaA: wlasnie dlatego "naszlo" mnie na napisanie tego tekstu. Wiem, ze mam pod wzgledem wspolpracy naprawde sytuacje prawie ze wyjatkowa. A ze wyciagam jak najwiecej informacji, to w celu wlasnie podzielenia sie nimi.

Pamietacie moze moj pierwszy wyjazd - tez nic nie wiedzialam, rodzina wspolpracowala tak sobie, bylam od konca stycznia 4 m-ce - przed swietami tamta pani poszla do domu opieki.

Wazne, zebysmy mialy swiadomosc, ze wiele od nas zalezy, ale nie uzdrowimy podopiecznego, ze bedzie stabilny, albo bedzie stan sie pogarszal ...
04 lutego 2013 12:12
Baskas ja też mogę się powalić ze x synem dziadków też się dobrze współpracue i reaguje na kazdy mój sygnał,podczas poprzedniego pobytu babcia była agresywna,powiedziałam o tym synowi,babcia trafiła do szpitala gdzie dobrali jej inne leki i narazie jest ok.
04 lutego 2013 14:40 / 2 osobom podoba się ten post
Emilia,jestes kochana,bardzo dobrze ,ze napisalas ten tekst.Ja mialam doczynienia z takim pacjentem,ale niestety, rodzina nie wspolpracowala ze mna.Malo tego corka podopiecznej byla madrzejsza od wszystkich lekarzy.To byla moja pierwsza praca,przezylam horror,po powrocia mialam nerwice.Bylam tam 2 razy po 7 tyg,ale zrezygnowalam.Dowiedzialam sie ,ze pacjenka umarla w grudniu ubieglego roku,a opiekunka wrocila do domu z silna nerwica.Rozamawialam z ta opiekunka,biedna jest teraz klebkiem nerwow.Wszystko co napisalas jest prawda.Dziewczyny powinny przeczytac ten tekst,a najbardziej te nowe opiekunki,ktore dopiero zaczynaja.W imieniu chyba Wszystkich tutaj kolezanek i kolegow -Dziekuje Emilio.
04 lutego 2013 15:25

Emilio, po tym co piszesz to musisz byc cudowna osoba, po tym jak umiesz sie obchodzic z babcia i jej choroba. Kiedys opiekowalam sie babcia z zawaansowana demencja i na prawde nic nie mozna bylo z nia zrobic. Ona nie byla na szczescie osoba agresywna, ale musiala byc ciagle w ruchu nie potrafila usiedziec nawet 5 minut, nawet w nocy nie spala. Doszlo do tego ze zmienialam sie z corka na zmiany. Wszystkie drzwi byly zamkniete bo babcia zaczela nam uciekac z domu. Nocami gotowala, a jak kuchenka zostala odlaczona od pradu to potrafila ugotowac makaron w czajniku na wode. Niestety pomimo ze wczesniej babcia byla cudowna osoba, trzeba bylo ja oddac do domu opieki, gdzie podawano jej bardzo silne leki ze nie wstawala z lozka, bo inaczej chyba by sobie tam z nia nie poradzili.


Teraz opiekuje sie babcia, ktora sie bardzo boi ludzi i bycia samej w domu. Od jakiegos czasu w ogole nie wychodzi z domu, a ma tylko 3 pokoje. Czasami wyciagam ja na klatke schodowa, zeby troche ja rozruszac, bo jej chodzaca osoba, to tylko jak uslyszy odglos przekrecanego klucza w drzwiach u sasiadow to ciagnie mnie do domu, bo sie juz boi. Rodzina taka sobie, sami lekarze, ale kazdy madrzejszy. Czy ktos wie jak postepowac z taka osoba? Zastanawialam sie dlaczego tak sie zachowuje, niby wczesniej lubila bardzo towarzystwo, a teraz jest odwrotnie.


 


Edytuj posty, nie pisz kilku pod rząd 

04 lutego 2013 16:12
becia020: nie wyciagaj jej na sile, to nie ma sensu, za jakis czas zacznie sie bronic bardziej zdecydowanie. Moja babcia, mieszkamy w malym miasteczku, dom z ogrodkiem, od dawna nie wychodzi z domu, raz w tygodniu do fryzjera - 50 metrow od domu. Teraz - to nie jest ta sama osobowosc, ktora byla "kiedys", teraz umyslem Twojej podopiecznej zarzadza choroba, nic na sile, to moja zasada.
04 lutego 2013 16:29
Becia020 ja też tak jak Emilia uważam,że nie powinnaśjej nawet na tą klatkę wyprowadzac bo lęk może się szybko pogłebiać i pobudzać agresję obronną.Pozostaw ją w domu gdzie czuje się bezpieczna. A rozruszać ją możesz spacerami po pokojach.
04 lutego 2013 16:50 / 1 osobie podoba się ten post
Emilio,mam bardzo podobną sytuację może i nawet taką samą, wróciłam tu już trzeci raz po kolejnych 2 miesiącach przerwy, tak myślę że chyba dlatego, że pomimo ciężkich chwil normalnie już się przyzwyczaiłam do zachowań mojej podopiecznej, to ja najlepiej wiem jak, kiedy postępować z moja babcią, a rodzina po prostu mnie słucha, są dla mnie bardzo dobrzy, niestety żadnych innych leków poza donopezilem lekarz nie chce przepisać, agresja zaczęła sie 6 miesiący temu, w chwili obecnej najgorszy problem to mycie, ubieranie i rozbieranie, oprócz tego że głowa odmówiła posłuszeństwa reszta jest ok, siły w rękach i nogach nie brakuje i to mi najwięcej się oczywiście dostaje :) bo to ja najwięcej przy niej robię, ja nie płaczę jak córka która widzi zmiany i słyszy upokarzające słowa od matki, która kiedyś była osobą bardzo dobrym sercu. Ja to rozumiem i po prostu chcę im pomóc to przejść. Wyjeżdźam stąd wykończona psychicznie i niestety nawet będąc w domu ze swoją rodziną nie mogę nie myśleć o całej tej sytuacji, może dlatego, że wiem, że oni po prostu wszyscy czekają na mój powrót. Z demencją zaczęłam swoją doświadczenie w Niemczech i wiem jak ona smakuje. Niekiedy zastanawiam się czy nie lepiej było by opiekować się kimś np. unieruchomionym ale zdrowym "inaczej", ale cóż o przebiegu takiej pracy wiem tylko z opowiadań Was niektórych tu na forum.
04 lutego 2013 17:41
Dziekuje dziewczyny za rade.
04 lutego 2013 18:19 / 1 osobie podoba się ten post
Dagmara: U mnie jest tak, ze babcia spi w czym popadnie, na przyklad w swetrze nalozonym na koszule nocna (koszula zas tkwi na podkoszulce i BH), albo i w dwoch swetrach. Czasami ma na sobie dwie - trzy pary majtek, jako, ze nie pamieta, ze najpierw trzeba "uzywane" zdjac. Jak trafie, ze jeszcze nie jest ubrana, to OK, daje sobie ogarnac garderobe, jak juz jest po wszystkim, trudno. I tak mam przykazane, nie czepiac sie drobiazgow. Mycie - czasami babcia myjka rano sie obmyje, ale czesciej - nie. Staram sie raz w tygodniu namowic ja na prysznic, jak stawia opor - nie nalegam, do czasu az trafie na dzien, kiedy zmarszczy czolo i powie, ze jak trzeba, to trudno, niech tak bedzie. Tez mam z tego nie robic problemu. W kazdym razie, zadna inna osoba, oprocz jedenj z corek i mnie - nie jest w stanie dokonac tego dziela ! Za to do fryzjerki raz w tygodniu idzie chetnie ... Przynajmniej nie ma uzerania sie z myciem glowy.Pogadaj z rodzina na ten temat, skoro (nie wiem, z jakiego powodu), inne leki nie wchodza w gre, na ile mozna podopiecznej odpuscic przymusowe sprawy. Dzis u mnie zacznie sie testowanie nowego leku - pozniej spisze nazwe, cos uspokajajacego i dzialac to ma tez na zmiejszenie agresji. Dalej "leci" 3 razy dziennie pol Lorazepamu. Jest marudna, prawie nic nie rozumie, co sie do niej mowi, ale tfu, odpukac, na razie agresja jakby mniejsza.
04 lutego 2013 18:41 / 1 osobie podoba się ten post
U mnie dokładnie tak jak u Emilii - nie uszczęśliwia się podopiecznej na siłę . Śpi właściwie w czym chce , prysznic i mycie włosów raz w tygodniu . Jeśli się rozbierze z jakichś powodów wieczorem lub w nocy to jest okazja zmienić jej bieliznę - inaczej jest problem . Tabletki chowa się w maśle na chlebie , w cieście do kawy , krople w napojach które lubi .Rodzina poprosiła mnie abym powiedziała kiedy już nie dam rady zapewnić starszej pani opieki -wtedy pójdzie do Altenheim .Ale na razie sytuacja jest pod kontrolą -nie wiadomo tylko jak długo . Szkoda by mi było tego miejsca -tak dobrze to jeszcze nie miałam .
04 lutego 2013 21:20 / 1 osobie podoba się ten post
mozah: ja mam taka sama sytuacje, miejsce jest swietne i tez bede tak dlugo, jak bedzie to bezpieczne dla babci i dla mnie.

Nowy lek testujemy: Risperidon 0,25, coz, zobaczymy, co bedzie dalej.

A w kwestiach praktycznych: kiedy moja podopieczna ma "szklane oczy", to jest juz calkiem zly znak, w tym momencie nie rozumie, co sie do niej mowi, dziala usmiech, szklanka herbaty i wymowka, ze musze gotowac cos tam - schodze z oczu. No i caly czas pilnowanie ilosci wypijanych plynow !