Czy praca Opiekunki ma duży wpływ na życie osobiste?

28 maja 2015 10:51 / 4 osobom podoba się ten post
Masz rację Andrea.
Poza tym jesteśmy za piękne, aby się takimi rzeczami przejmować:)).
28 maja 2015 10:53 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Zgoda.ale równie dobrze mogła sie zakrztusić łykiem wody.....Takie sytuacje to są z tych " nie do przewidzenia".Poza tym nie każdy pacjent z AL ma kłopoty z przełykaniem.Nie wolno Emilia pisac ,że opiekunka "sie troszeczkę przyczyniła" ,chyba ,że dała babci wielkie pęto kiełbachy do ręki...a raczej chyba nie.Sama wiesz,że z pacjentem z AL to jak chodzacy ocza trzeba miec dookoła głowy a i tak często nie uchroni sie go od jakiegoś kłopotu czy wypadku.Leżący ma tą zaletę,że przynajmniej wiadomo zawsze gdzie przebywa:)

Kasiu, wiem jak to wygląda, napisałam, jak napisałam,  ku przestrodze. Funkcja gryzienia wysiada bardzo szybko. Moim zdaniem trzeba być bardziej, niż ostrożnym, ale jak wiesz,  znam tą chorobę. 
28 maja 2015 10:57 / 6 osobom podoba się ten post
Wszem i wobec ogłaszam, że praca opiekunki na bardzo duży wpływ na moje życie.
28 maja 2015 11:01 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Zgoda.ale równie dobrze mogła sie zakrztusić łykiem wody.....Takie sytuacje to są z tych " nie do przewidzenia".Poza tym nie każdy pacjent z AL ma kłopoty z przełykaniem.Nie wolno Emilia pisac ,że opiekunka "sie troszeczkę przyczyniła" ,chyba ,że dała babci wielkie pęto kiełbachy do ręki...a raczej chyba nie.Sama wiesz,że z pacjentem z AL to jak chodzacy ocza trzeba miec dookoła głowy a i tak często nie uchroni sie go od jakiegoś kłopotu czy wypadku.Leżący ma tą zaletę,że przynajmniej wiadomo zawsze gdzie przebywa:)

I nie tylko pacjenci z AL mają kłopoty z przełykaniem.Często osoby po udarach również i wcale nie muszą mieć objawów otępienia.W chorobie Parkinsona też funkcje przełykania mogą być zaburzone i w wielu innych chorobach.Tak, jak piszesz Kasiu, nie da się wszystkiego przewidzieć. Kobieta ze SLA, którą się kiedyś opiekowałam, krztusiła się niemalże codziennie własnym śluzem, który jej się w przełyku zbierał-była karmiona już tylko przez PEG-a.
Osoby z początkującym AL, a nawet i sredniozaawansowanym często jedzą normalnie, a kawałkiem kiełbachy to i zdrowy człowiek może się zadławić.
28 maja 2015 11:01 / 4 osobom podoba się ten post
Bardziej pożądana by była instrukcja jak udzielic pomocy w takie sytuacji.Czy wszyscy wiemy co robić?
28 maja 2015 11:51 / 1 osobie podoba się ten post
A ndrea napisz jeszcze coś mądrego o tych co jakoś mało wierzą w swoje siły i są jakieś takie mało przebojowe i konsekwentne-czytaj ,,JA,,
O facetach śwetnie Ci wyszło,mimo ,że takiego problemu nie mam.Strasznie motywujące to było.Wroce do domu i zamknę mojemu ,,OKIENKO,,za wczasu,a co w razie ,,W,,
28 maja 2015 12:21 / 2 osobom podoba się ten post
Mój mąż jest mało wylewną osobą ,ale ufam mu.Wczoraj dowiedziałam się ,że do naszego domu wróciła córka po 4 latach mieszkania z ,,mężczyzną jej życia,,,jak sie okazało nie tylko jej...Żuciła wszystko,piękne mieszkanie,pracę,przyjaciół...Zostawiła wszystko i wróciła ze swoimi żeczami do nas-rodziców.Mimo ,że oboje są ratownikami medycznymi i pracowali razem ,mieszkali...poszedł do innej okłąmując ją przez dłuższy czas,a dodatkowo jak sie okazało znęcał sie psychicznie..Wróciła do domu,w którym jest (było)wreszcie poukałdane.Kazdy miał swój kat ,swoje obowiazki ,swoje przyzwyczajenia.Teraz ona ma rozwalone życie ,a my razem z nią i jej rodzeństwem.To nie wróży nic dobrego...Przepraszam,ale musiałam sie wygadac ,bo jest mi ciężko...
28 maja 2015 12:47
pestka

Mój mąż jest mało wylewną osobą ,ale ufam mu.Wczoraj dowiedziałam się ,że do naszego domu wróciła córka po 4 latach mieszkania z ,,mężczyzną jej życia,,,jak sie okazało nie tylko jej...Żuciła wszystko,piękne mieszkanie,pracę,przyjaciół...Zostawiła wszystko i wróciła ze swoimi żeczami do nas-rodziców.Mimo ,że oboje są ratownikami medycznymi i pracowali razem ,mieszkali...poszedł do innej okłąmując ją przez dłuższy czas,a dodatkowo jak sie okazało znęcał sie psychicznie..Wróciła do domu,w którym jest (było)wreszcie poukałdane.Kazdy miał swój kat ,swoje obowiazki ,swoje przyzwyczajenia.Teraz ona ma rozwalone życie ,a my razem z nią i jej rodzeństwem.To nie wróży nic dobrego...Przepraszam,ale musiałam sie wygadac ,bo jest mi ciężko...

Pestko, wspolczuje Tobie a jeszcze bardziej Twojej corce. Wiem , ze trudno bedzie Wam sie wdrozyc w inna rzeczywistosc, ale lepiej jesli corka teraz to zrobila . Ma szanse na ulozenie sobie innego zycia,pewnie podejdzie  do tego bardziej rozsadnie , niz wczesniej. To sa jej i Wasze doswiadczenia. Tak zycie uczy nas jego wyrtosci, uczy nas nie zapominac naszych bledow i wyciagac wnioski na przyszlosc. Ja przed ponad 3 laty zaczelam moje zycie od nowa i pomimo chwil zwatpienia( czasem brak sily psychicznej) , podazam swoja droga do celu , chociaz nie jestem pewna, czy zycie nie przerwie mi wczesniej tej drogi i nie zdolam dojsc do celu. Wesprzyj corke psychicznie i jestem pewna, ze dacie wspolnie rade uporzadkowac ten terazniejszy i niespodziewany nielad:)
28 maja 2015 12:50 / 6 osobom podoba się ten post
pestka

Mój mąż jest mało wylewną osobą ,ale ufam mu.Wczoraj dowiedziałam się ,że do naszego domu wróciła córka po 4 latach mieszkania z ,,mężczyzną jej życia,,,jak sie okazało nie tylko jej...Żuciła wszystko,piękne mieszkanie,pracę,przyjaciół...Zostawiła wszystko i wróciła ze swoimi żeczami do nas-rodziców.Mimo ,że oboje są ratownikami medycznymi i pracowali razem ,mieszkali...poszedł do innej okłąmując ją przez dłuższy czas,a dodatkowo jak sie okazało znęcał sie psychicznie..Wróciła do domu,w którym jest (było)wreszcie poukałdane.Kazdy miał swój kat ,swoje obowiazki ,swoje przyzwyczajenia.Teraz ona ma rozwalone życie ,a my razem z nią i jej rodzeństwem.To nie wróży nic dobrego...Przepraszam,ale musiałam sie wygadac ,bo jest mi ciężko...

To ona, Twoja Córka ma wielkie szczęście, że miała gdzie wrócić. Złapie oddech i wróci do swojego życia. Mieszkała już "na swoim', to i ponownie pójdzie na swoje. Dobrze, że nie była mężatką. Jest młoda, ma prawo popełniać błędy i sama mierzyć się z życiem. Miała odwagę rzucić wszystko. Mocna jest. Da radę.

Rozumiem Twój ból. Niepowodzenia dzieci bolą. Daj jej się wygadać. Jak potrafisz - nie dawaj rad. Będzie dobrze.
28 maja 2015 13:39 / 1 osobie podoba się ten post
Dziękuję Wam,,że ,,JESTEŚCIE,,a za mądre rady.
To co stało sie u mojej córki jest także moją porażką.Tak to czuję.Nie dam jej już żadnych rad jesli o nie nie poprosi.Zbyt wiele ich było przed tą sytuacją.Żaliła sie wiele razy,próbowałam rozmawiać ,pomóc.na końcu jasno powiedział co myślę..żeby szukała sobie powoli nowego miejsca na ziemi,a jak sobie już poukłada,,swój świat,,(mieszkanie,praca,,)spokojnie odeszła,ale nie słuchała.Musiało sie wydarzyć ,,coś,,co spadło na nią jak grom z jasnego nieba,a przeciez tego chciałam jej własnie oszczędzić.Życie z żołnierzem po misj nie jest łatwe.Wielu uważa,że mają tendencje do autodestrukcji siebie i blizkich,a moja córka twierdziła ,że sobie poradzi...Chciała być dobrą samarytanką,ale życie pokazało inaczej.Takim ludziom potrzebny jest psycholog i psychiatra..
28 maja 2015 14:02 / 9 osobom podoba się ten post
Właśnie teraz ona powinna mieć z kim rozmawiać. To jest bardzo potrzebne. Potrzba ogromna, aby podzielić sie swoimi sprawami. Tak to prawda, sa zawody, które nie pozwalają mężczyźnie prawidłowo funkcjonować w normalnych warunkach. Mimo usilnych starań kobiety oni nie potrafią. Często jest probllemem leczenie swoich niepowodzeń, kompleksów właśnie poprzez czepianie sie najbliższej i najsłabszej osoby jaką jest żona. Używają szantażu, grożą, wymyślają historie, które nie miały miejsca. Podporzadkowują sobie świat w/g własnych oczekiwań. To są mali chłopcy, słabi emocjonalnie. Moja przyjaciólka nazywa ich tchórzami.
Moze oni tam na swoich stanowiskach są odważni ale w życiu codziennym to nieudacznicy.
Tylko problem polega na tym że żony od nich nie odchodza, chcą im matkować, chcą być ich psychologami, terapeutami. i tak mozna sobie całe lata tłumaczyć jego podłe i okropne zachowanie.
Aż nie dojdzie do sytuacji, kiedy to domowy terrorysta znajdzie sobie sępice, która bedzie go wychwalać po niebiosa jaki on wspaniały i jak sie biedak męczy w takim trudnym związku.
A w tym momencie żonie się świat zawala. Pierwsze to tak jak by zaczęła umierać, i ból okropny towarzyszy, dosłownie ból, który budzi nawet po tabletkach nasennych. Idiotyczne odpowiedzi na pytanie co dalej.
I wtedy jest potrzebna przyjaciółka, mama, rodzina. Nie można być samej. Ktoś musi dowartościować porzuconą wydawałoby się żonę, dziewczynę czy narzeczoną.
Wydawałaby się porzuconą bo tak naprawdę uwolnioną od tyrana.
Kwiaty sępicy w podziękowaniu posłać można. Za dobro jakie nam wyrządziła bo pokazał niewierny swoje prawdziwe oblicze.
28 maja 2015 14:14 / 2 osobom podoba się ten post
Tak Igo jedyna radość w tym ,że znalazł sobie inną ,,głupią,,Szkoda mi tych najfajniejszych lat córki,w których powinna być najszczęśliwszą ,młodą,zakochaną i kochaną kobietą.Nareszcie skończyła studia,ma cudny wymarzony zawód.Taki ,,kopniak,,może zrobić wyrwę w całym jej życiu jeśli będzie rozpamiętywać.Nie rozumiem moje corki,nie rozumiem kobiet układających sie ,,pod mężczyznę,,Ograbił ją ze wszystkiego,a przede wszystkim z godności,To co w tej chwili robi nadaje się pod sąd wojskowy.Nie dość ,że znalazła go z inną w łóżku to jeszcze odbiera grożby ,wyzwiska ,szantaże,jest zastraszana...To psychol i tyran....
28 maja 2015 14:23 / 3 osobom podoba się ten post
Pestka ja to wszystko znam. Dlatego proszę, ona nie może byc sama, musi wiedzieć, że ma Was, ma rodzinę, ma na kogo liczyć.
Dobrze, że odeszła, że tak tylko to sie zakończyło, że nie zrobił jej krzywdy fizycznej. To są chorzy ludzie, tylko nikt ich nie leczy, dlatego nalezy ich omijać łukiem szerokim.
Musisz jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa i żeby wiedział że jest dla was ważna, bardzo wazna.
Bo wiesz tacy dranie potrafią nie wiem jak to robią, że żony są jakby uzaleznione od nich i często niby odchodzą a kochają, płaczą, tęsknią, wybaczyłyby.
Właśnie dlatego potrzebna jest trzeźwo myśląca przyjaciólka, matka, rodzina.
28 maja 2015 15:19 / 1 osobie podoba się ten post
emilia

Czytałam dokładnie. Moim zdaniem, uwaga, moim osobistym opiekunka troszeczkę, nie wiem, jak napisać, żeby nie być pozarta, się przyczyniła. Tam był zaawansowany AL, PDP miała już trudności z przelykaniem. Piszę to tylko dla osób, które mają małe doświadczenie z tą chorobą, przy Al bardzo łatwo o takie coś. 

Wybacz Emilka ale czytając Ciebie odbieram wrażenie,jak byś nie miała doświadczenia z tą chorobą...........przykro mi ale tak to widzę.........oczywiście sugeruję się tylko tym,co piszesz tutaj i teraz.
Nie wszyscy z AL mają trudności z przełykaniem,-właściwie co chory to "inna" choroba wydawało by się.
Trochę stereotypujesz i generalizujesz.
Nie chcę żebyś zrozumiała to jako atak czy negowanie tego co piszesz,po prostu wyraziłam tu swoje zdanie.
Co do strasznego wypadku z kiełbasą to absolutnie nikogo nie można tu winić..mowy nie ma.
Dzieci krztuszą się tabletkami bądź orzechami i też czasem dochodzi do tragedii.............i kogo winić??
Nie wolno pochopnie osądzać sytuacji w których nie brało się udziału,-jeśli już to trzeba zrobić dochodzenie a od tego są śledczy w policji.
Takie jest moje zdanie.
28 maja 2015 15:34 / 3 osobom podoba się ten post
pestka

Dziękuję Wam,,że ,,JESTEŚCIE,,a za mądre rady.
To co stało sie u mojej córki jest także moją porażką.Tak to czuję.Nie dam jej już żadnych rad jesli o nie nie poprosi.Zbyt wiele ich było przed tą sytuacją.Żaliła sie wiele razy,próbowałam rozmawiać ,pomóc.na końcu jasno powiedział co myślę..żeby szukała sobie powoli nowego miejsca na ziemi,a jak sobie już poukłada,,swój świat,,(mieszkanie,praca,,)spokojnie odeszła,ale nie słuchała.Musiało sie wydarzyć ,,coś,,co spadło na nią jak grom z jasnego nieba,a przeciez tego chciałam jej własnie oszczędzić.Życie z żołnierzem po misj nie jest łatwe.Wielu uważa,że mają tendencje do autodestrukcji siebie i blizkich,a moja córka twierdziła ,że sobie poradzi...Chciała być dobrą samarytanką,ale życie pokazało inaczej.Takim ludziom potrzebny jest psycholog i psychiatra..

Pestko abstrachując od żołnierzy(bo co oni widzieli i przeżyli często ludziom się w głowie nie mieści),to myślę,że Twoja córka dobrze postąpiła wracając do domu rodzinnego.
Piszesz,że cała rodzina cierpi razem z nią.....no uważam,że nic w tym dziwnego i nadzwyczajnego.
Jasne,że wracając trochę "namieszała" w domu ale ona Was potrzebuje,nawet jeśli nie chce słuchać tego co się do niej mówi.
Może to zabrzmi trochę nie empatycznie ale takich sytuacji jest na prawdę bardzo dużo,ludzie się pobierają a nie dobierają a potem wychodzi z tej miłości klops.
Dobrze,że Twoja córka nie ma dzieci bo wtedy było by więcej poszkodowanych,a czas leczy prawie wszystkie rany więc i te z pewnością wyleczy.
Cierpliwości i powodzenia życzę,-bo co innego?:)