hogata76No i nie jestem wariatka:) Tak masz racje,to sa "ZLE FLUIDY" ja zawsze omijam i nawet uciekam:(
Kiedys ,po smierci mojej Marity,bylam tak jak Tali ,w domu Marity.Szukalam pracy.Trafilam do jednej pani:(
Weszlam do tego wielkiego domu,z wieloma oknami:(Pani byla baaaaaaaaaaaaaaaarddddddddddddzo mila,ale...:(
Wszedzie porcelanowe lalki(chyba z 1000),ciezkie kotary(w oknach,drzwiach).Ogrod-trawa wypalona,za siatka jezdzily pociagi i najdziwniejsze.....Nie bylo ani kwiatka w ogrodzie,i tylko same skrzeczace gawrony i obrzydliwe golebie.
Pani,pila ze mna kawe ,ale ten usmiech-chodz do mnie kochanie,a Cie wykoncze- brrrrrrrrrrrr.Nie bylo wiewiorek,kwiatkow,tak jakos SUCHO........Moze przesadzam,ale wyszlam i nigdy,tam nie pojechalam,tel..od Pani...Powiedzialam ,ze to pomylka.Nie zaluje.
Byla tam opiekunka z Polski,ale dziwnie sie zachowywala,bala sie ze mna rozmawiac.Gadalam do niej po Niemiecku,ale Ona tak jakos,wystraszona(jezyk znala-dobrze):(
A po Polsku?Mowila ,ze Pani tego nie lubi:(
Może nie na temat, ale ja wierzę w dziwne rzeczy od czasu, jak coś przytrafiło się mojej córce.
Po zaczęciu nauki w liceum, zaprzyjaźniła się z bardzo sympatyczną dziewczyną,
są zresztą przyjaciólkami do dziś.
Po urodzinach kolezanki moja Monika zastala u niej na noc.
Dom duży, dwupokoleniowy, piętrowy.
Córka wstając w nocy siusu, musiała przejśc przez salon.
Widząc, ze w fotelu ktos siedzi, pozdrowiła i poszła dalej.
Rano mówi o tym koleżance, a ta na to:
A to musiał być dziadek, zmarł parę lat temu, i od tej pory często przesiaduje w nocy w ulubionym fotelu.
Długo trwało, nim córka ponownie tam zanocowała, ale drugi raz dziadka nie spokała.