Kasiu,przechlapane mam już chyba wszędzie,w Polsce też ,live ist brutal co poradzić ? :)
A Ty jesteś w Polsce czy na wyjeżdzie ?
Kasiu,przechlapane mam już chyba wszędzie,w Polsce też ,live ist brutal co poradzić ? :)
A Ty jesteś w Polsce czy na wyjeżdzie ?
Zobaczyłam w domu mojej pdp sporo albumów z Polski najwiekszy stoi na połce z ksiązkami i wypisane na tle jezior MA S U R E N - Thorn - Danzig - Konigsberg , jak sie za domowie po popytam.Coś tu jest nie tak,czyż by ktoś słowiańską duszę miał w rodzinie.
jestem w de, tym razem bez zadnych perypetii, u bardzo fajnej babci, to bedzie druga PDP ktora bede wieczorem przytulala tak od serca.Sa fajne miejsca, wiem o tym, tu akurat jest stala dziewczyna ktora trzyma sie rekami i nogami:):)gdzie nast razem nie wiem.Aha,w takim razie jak masz juz wszedzie przechlapane to u mnie niech bedzie inaczej, MASZ PRZEGWIZDANE!!!")
Ja chciałam dzisiaj zrobić rybkę, ale Babcia zażyczyła sobie jajek sadzonych, z ziemniakami i szpinak na mdło. Na mdło, to ja go tak nazwałam, bo Babcia zabroniła dodawać cebuli i czosnku, tylko Ona go doprawia po swojemu, czyli przeróżnymi przyprawami, które pamiętają jeszcze poprzednie stulecie :-). Oczywiście do tego koniecznie "mizeria".Ona je te ogórki do wszystkiego. Też smakują zupełnie inaczej niż te "nasze". Dodajemy do nich 2 łyżeczki cukru, łyżeczeczkę soli, olej, ocet balsamiczny i...... odrobinę białego wina :-). Fuj......
Ooo, pomyliłam się, miałam zacytować post Romany :-)
Szpinak na "mgło" i te ogóry z octem...o fuj!Wyrazy szczerego ubolewania.......Tez te paskudztwa musisz jeśc razem z PDP?
Ty wiesz, ze masz u mnie przechlapane?!!!!wiesz to:):)
Zeby znowu wkupić się w Twoje łaski wyściuskuję Cię i przytulam,a nawet mogę połaskotać :):) Zresztą sama wiesz,ze czasem trzeba odpocząć od forum żeby nabrać dystansu do pewnych spraw. :)
A tak na marginesie własnie farbuję sobie włosy,bo wyglądam jak ...nie dopowiem. Odrosty mają 3 cm! fujj
Mleczko kochana, jaka tam dusza słowiańska, to pewnie były Heimat jakiegoś Niemca w rodzinie i stąd ta obfitość. Wiem, że w Szwajcarii jesteś, lecz nie wykluczam, że moja wersja się sprawdzi.
Ivanilia u mnie nie masz przechlapane pod warunkiem, że wrócisz do dawnej aktywności, bo mało Cię ostatnio na naszym rynku, czyli - na wyjeździe. W starych dobrych czasach po jednym dniu nieobecności w tym sercu naszego forum, człowiek miał do czytania 10 stron, teraz 2, aż się sama dziwuję. Nawet myślę, że to przez mnogośc innych działów, które mnożą się jak grzyby po deszczu, życie rodzinne trochę nam zamiera. Jak w domach, gdzie zamiast w kuchni z mamą i tatą, każdy siedzi w swoim pokoju. Ale może rzeczywiście to przez święta.
Pyszną rybę zjadłam na obiad, tutejsza Forelle, czyli po naszemu chyba pstrąg. Zięć babci złowił. Jak wrócę do Polski, przestaję sknerzyć i kupować paluszki rybne. Co świeża ryba, to świeża ryba!
A co u Was na obiad było?
.
wkupisz sie kochana w laski moje jak dostosujesz sie do meila mojego,w przeciwnym razie nawet ufarbowane odrosty nic Ci nie dopomogą::)
U mnie też Forelle, czyli pstrąg duszony dla Dr, a dla mnie pieczony w rękawie z warzywami. Bałam się strasznie tego przygotowywania, bo w domu to ja też tylko mintaj, śledzie i paluszki rybne. Ale Dr po obiedzie powiedział: Dziękuję najadłem się wspaniale :)))))) Ja też, teraz idę "wychodzić" tego pstrąga nad jeziora :)
Chciałam dodać zdjęcie, ale za duże jest, a szkoda pauzy na zmiejszanie, innym razem dodam :))))
Ha, ale mam fajnie! Córka babci bierze jutro niemiecką opiekunkę do mamy, a mnie porywa do najbliższej, większej cywilizacji, czyli do miasteczka Rosenheim. Dziwy nad dziwy, liczy ono sobie zaledwie 20.000 mieszkańców, a ma kilka muzeów, w tym...Museum Kajaków. W średniowieczu było ważnym miejscem handlu solą, wszystkiego można się dowiedzieć z internetu. Ale idę do Muzeum Miejskiego, bo pokazują tam m.in. kości Rzymian, którym się tu spodobało osiedlić w tym rejonie trochę lat temu. A Rzymianom, jak Grekom, nigdy nie odmawiam, czy to żywym, czy martwym!
Niemcy są dla mnie krajem pełnym fantastycznych niespodzianek. Idę kiedyś do kościółka ewangelickiego na małej dosyć wsi, bo tam pani go sprząta akurat, więc mnie wpuściła, a tu na ścianie wisi lista proboszczów tejże parafii od XVIw.!!!!!! Normalnie powaliła mnie ta ich dbałość o historię. I to, że wiele miasteczek jak owe Roseheim ma minimum jedno, ale za to bardzo ciekawe muzeum. Jedyny ból, że opisy eksponatów są tylko po niemiecku, lecz poza tym same plusy. Nawet fotografuję moim głupim aparatem, bo nikt najczęściej nie sprawdza, czy ma lampę błyskową, czy nie i nie łazi za człowiekiem jakaś pani krok w krok...
Hurra, hurra, jadę na wycieczkę!
Ha, ale mam fajnie! Córka babci bierze jutro niemiecką opiekunkę do mamy, a mnie porywa do najbliższej, większej cywilizacji, czyli do miasteczka Rosenheim. Dziwy nad dziwy, liczy ono sobie zaledwie 20.000 mieszkańców, a ma kilka muzeów, w tym...Museum Kajaków. W średniowieczu było ważnym miejscem handlu solą, wszystkiego można się dowiedzieć z internetu. Ale idę do Muzeum Miejskiego, bo pokazują tam m.in. kości Rzymian, którym się tu spodobało osiedlić w tym rejonie trochę lat temu. A Rzymianom, jak Grekom, nigdy nie odmawiam, czy to żywym, czy martwym!
Niemcy są dla mnie krajem pełnym fantastycznych niespodzianek. Idę kiedyś do kościółka ewangelickiego na małej dosyć wsi, bo tam pani go sprząta akurat, więc mnie wpuściła, a tu na ścianie wisi lista proboszczów tejże parafii od XVIw.!!!!!! Normalnie powaliła mnie ta ich dbałość o historię. I to, że wiele miasteczek jak owe Roseheim ma minimum jedno, ale za to bardzo ciekawe muzeum. Jedyny ból, że opisy eksponatów są tylko po niemiecku, lecz poza tym same plusy. Nawet fotografuję moim głupim aparatem, bo nikt najczęściej nie sprawdza, czy ma lampę błyskową, czy nie i nie łazi za człowiekiem jakaś pani krok w krok...
Hurra, hurra, jadę na wycieczkę!