Na wyjeździe #7

20 kwietnia 2014 22:54 / 2 osobom podoba się ten post
wichurra

Przypomniała mi się historia mojej zmienniczki - nie wiedziała, jak zrobić szparagi i zadzwoniła do mnie. No to jej powiedziałam - obrać, ugotować, podać z sosem holenderskim. Jak wróciłam po trzech tygodniach, to dziadek mi się pyta, co ja jej powiedziałam o tych szparagach, bo tak je obrała, że wszystkie główki leżały na kompoście:)
Do dzisiaj to wspomina:)

Ha, ha.... to chyba jakaś prawiczka była, nie wiedziała ,że główka najważniejsza.....
20 kwietnia 2014 22:56
scarlet

Ha, ha.... to chyba jakaś prawiczka była, nie wiedziała ,że główka najważniejsza.....

Bo sie osikam:):)
20 kwietnia 2014 23:00 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

Bo sie osikam:):)

Służę pampersem.
20 kwietnia 2014 23:00 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

Bo sie osikam:):)

łepek najważniejszy - fakt :)
20 kwietnia 2014 23:03
kaska_45

przez mysl mi nie przeszlo,ze to z playbacku bylo:)tak czy tak slub bomba

Chociaż jak się zagłębiłam w to dalej, to chyba jednak nie playback.
Ten ksiądz ma więcej podobnych występów)
20 kwietnia 2014 23:08 / 2 osobom podoba się ten post
michasia

łepek najważniejszy - fakt :)

No czy nie pysznie wygladaja
 
20 kwietnia 2014 23:20
Ja tu uwag nie widzę ;) Tylko komplement od samego znawcy :) Ja jestem fotograf- amator z komórką w ręku, bo już dwa aparaty wykończyłam, 
a na kolejny nie mam kasy. Wpadnij do Wismar, będziesz miał raj do fotografowania :)))))))))))))))))
20 kwietnia 2014 23:22 / 3 osobom podoba się ten post
scarlet

No czy nie pysznie wygladaja
 

Ten po prawej stronie najpyszniej :))))))))))
 
20 kwietnia 2014 23:39 / 1 osobie podoba się ten post
Właśnie dlatego jeżdże autem do pracy:))))))))))) Samoloty nie po drodze, autobusy i busy nie dają swobody przemieszczania się, a koszt dojazdu taki sam.
21 kwietnia 2014 07:43 / 3 osobom podoba się ten post
Dzień dobry!

Jako plebs w wersji nowoczesnej, codziennie rano wołam: kaaaaaaawwwwwwwyyyyyy i koooooompa!!!! Może być bez chleba i igrzysk!
Więcej tu takich?
21 kwietnia 2014 08:31
Miałam to napisać wczoraj, ale jak sobie przypominałam ten dzień, to mnie otrzepywało i wolałam ochłonąć .
Moja Wielka Niedziela z Babcią:
Po 6 dobijanie się do drzwi : "Już późno, wstawać!!!". Tak jest każdego dnia, chociaż Ona dobrze wie, że już nie śpię. Złożyła mi życzenia i zasiadłyśmy do odświętnego śniadania (takiego jak w każdą niedzielę ) czyli bułeczka, która podkreśla niecodzienność sytuacji, bo normalnie jest chleb tostowy i "niecodzienna" Leberwurst, bo w pozostałe dni są dżemy. Po tym odświętnym śniadaniu ubrałyśmy się wizytowo i czekałyśmy na stosowną porę do wyjazdu z domku. Aby umilić mi czas, Babcia kazała mi ściągnąć firanki w łazience i je wyprać. Powiedziałam, że dzisiaj jest Święto i Ona nie powinna nawet myśleć o sprzątaniu. Pojechałyśmy najpierw po kwiaty na cmentarz. Okazało się, że kwiaciarnia jest czynna dopiero od 10.30, więc spędziłyśmy pół godziny w samochodzie. Masakra. Babcia non stop pytała o czym myślę. Czasami mam wrażenie, ze Ona jest zazdrosna nawet o czyjeś myśli, bo nie wiadomo czy czasami tam nie króluje ktoś inny, a nie jaśnie nam panująca Babcia . Przed wyjazdem pytałam się czy na pewno zna drogę do siostry, Oburzyła się niesamowicie na mnie, że mogłam sugerować, że jej nie zna. Babcia nienawidzi nawigacji, bo poprzednia dziewczyna ustawiła ją sobie na język polski i kiedyś rzuciła jej tą nawigacją o szybę w samochodzie. Ja głupia uwierzyłam Babci, że Ona zna trasę.......Dojechałyśmy do Erlangen, Babcia wpędziła mnie w miasto i urwał się trop.... Po jakiejś godzinie od wyjazdu z domku i kluczenia po mieście, przestałam Ją słuchać i jak tylko zobaczyłam kierunkowskaz Forcheim, to zawróciłam. Zadzwoniłam do siostry Babci, powiedziałam co się stało, podała mi adres i wbiłam go w nawigację. Babcia wspaniałomyślnie zgodziła się, abym to ja teraz decydowała w jaką stronę pojedziemy. Dotarłyśmy bez przeszkód na miejsce, nie wspominam już o tym, że Babcia, gdy tylko zaczęła się orientować, gdzie już jesteśmy, kazała momentalnie wyłączyć mi nawigację, mimo tego, że ustawiłam ją na język niemiecki. (nie zrobiłam tego). U siostry Babci było super. Przyjęła nas po królewsku i zakazała mi wstawać od stołu, ona zajęła się obsługą Babci - a było co robić przy Niej. Po obiadku poszłyśmy na spacer, mimo protestów Babci, która wcale nie wychodzi z domu. Siostra zresztą zapytała o to, a Babcia oczywiście skłamała, że spacerujemy każdego dnia. Później miałam okazję porozmawiania z siostrą na osobności. Opowiedziałam jej o charakterku Babci, o tym Jej sprzątaniu, o lataniu po drabinach, o tym, że siedzi w domu tylko. Powiedziałam, ze nie pozwoliła mi zaprosić tutaj koleżanki na kawę i powiedziałam też, że więcej tutaj nie wrócę... Powiedziała, że doskonale mnie rozumie, ale poprosiła, abym nie mówiła Babci, ze nie przyjadę tutaj więcej, oni później coś wymyślą dlaczego nie wróciłam.
Czekała nas droga powrotna. Babcia zakazała oczywiście załączania nawigacji, ale spotulniała, jak siostra krzyknęła na Nią. Oczywiście, gdy tylko siostra zniknęła nam z pola widzenia, kazała wyłączyć ten złom. Powiedziałam, że to ja prowadzę i mi ten złom jest potrzebny, a Ona zawsze może zamówić taksówkę. Całą drogę się nie odzywała do mnie. Wieczorem chciałam porozmawiać sobie z mężem, a ta w jęk, że nie oglądam z Nią telewizji. Jak ja mogę ją tak zostawiać (wcale Jej nie zostawiam), stwierdziła, że to nienormalne, że my ( ja i mąż) mamy sobie tyle do powiedzenia. Przed snem opowiadałam Jej o polskich zwyczajach wielkanocnych, o Mokrym Poniedziałku - ale jak zaczęła wszystko krytykować, stwierdzać, że to jest głupie , przestałam się wysilać na rozmowę z Nią. Poszłyśmy spać w ciszy, co nie przeszkodziło Jej już z samego rana walić w moje drzwi, abym wstała. Teraz jesteśmy po śniadaniu, ja sobie z kawą siadłam przy komputerze, a Babcia...... siedzi na drabinie...
21 kwietnia 2014 08:44
Annika

Miałam to napisać wczoraj, ale jak sobie przypominałam ten dzień, to mnie otrzepywało i wolałam ochłonąć :-).
Moja Wielka Niedziela z Babcią:
Po 6 dobijanie się do drzwi : "Już późno, wstawać!!!". Tak jest każdego dnia, chociaż Ona dobrze wie, że już nie śpię. Złożyła mi życzenia i zasiadłyśmy do odświętnego śniadania (takiego jak w każdą niedzielę ) czyli bułeczka, która podkreśla niecodzienność sytuacji, bo normalnie jest chleb tostowy i "niecodzienna" Leberwurst, bo w pozostałe dni są dżemy. Po tym odświętnym śniadaniu ubrałyśmy się wizytowo i czekałyśmy na stosowną porę do wyjazdu z domku. Aby umilić mi czas, Babcia kazała mi ściągnąć firanki w łazience i je wyprać. Powiedziałam, że dzisiaj jest Święto i Ona nie powinna nawet myśleć o sprzątaniu. Pojechałyśmy najpierw po kwiaty na cmentarz. Okazało się, że kwiaciarnia jest czynna dopiero od 10.30, więc spędziłyśmy pół godziny w samochodzie. Masakra. Babcia non stop pytała o czym myślę. Czasami mam wrażenie, ze Ona jest zazdrosna nawet o czyjeś myśli, bo nie wiadomo czy czasami tam nie króluje ktoś inny, a nie jaśnie nam panująca Babcia :-). Przed wyjazdem pytałam się czy na pewno zna drogę do siostry, Oburzyła się niesamowicie na mnie, że mogłam sugerować, że jej nie zna. Babcia nienawidzi nawigacji, bo poprzednia dziewczyna ustawiła ją sobie na język polski i kiedyś rzuciła jej tą nawigacją o szybę w samochodzie. Ja głupia uwierzyłam Babci, że Ona zna trasę.......Dojechałyśmy do Erlangen, Babcia wpędziła mnie w miasto i urwał się trop.... Po jakiejś godzinie od wyjazdu z domku i kluczenia po mieście, przestałam Ją słuchać i jak tylko zobaczyłam kierunkowskaz Forcheim, to zawróciłam. Zadzwoniłam do siostry Babci, powiedziałam co się stało, podała mi adres i wbiłam go w nawigację. Babcia wspaniałomyślnie zgodziła się, abym to ja teraz decydowała w jaką stronę pojedziemy. Dotarłyśmy bez przeszkód na miejsce, nie wspominam już o tym, że Babcia, gdy tylko zaczęła się orientować, gdzie już jesteśmy, kazała momentalnie wyłączyć mi nawigację, mimo tego, że ustawiłam ją na język niemiecki. (nie zrobiłam tego). U siostry Babci było super. Przyjęła nas po królewsku i zakazała mi wstawać od stołu, ona zajęła się obsługą Babci - a było co robić przy Niej. Po obiadku poszłyśmy na spacer, mimo protestów Babci, która wcale nie wychodzi z domu. Siostra zresztą zapytała o to, a Babcia oczywiście skłamała, że spacerujemy każdego dnia. Później miałam okazję porozmawiania z siostrą na osobności. Opowiedziałam jej o charakterku Babci, o tym Jej sprzątaniu, o lataniu po drabinach, o tym, że siedzi w domu tylko. Powiedziałam, ze nie pozwoliła mi zaprosić tutaj koleżanki na kawę i powiedziałam też, że więcej tutaj nie wrócę... Powiedziała, że doskonale mnie rozumie, ale poprosiła, abym nie mówiła Babci, ze nie przyjadę tutaj więcej, oni później coś wymyślą dlaczego nie wróciłam.
Czekała nas droga powrotna. Babcia zakazała oczywiście załączania nawigacji, ale spotulniała, jak siostra krzyknęła na Nią. Oczywiście, gdy tylko siostra zniknęła nam z pola widzenia, kazała wyłączyć ten złom. Powiedziałam, że to ja prowadzę i mi ten złom jest potrzebny, a Ona zawsze może zamówić taksówkę. Całą drogę się nie odzywała do mnie. Wieczorem chciałam porozmawiać sobie z mężem, a ta w jęk, że nie oglądam z Nią telewizji. Jak ja mogę ją tak zostawiać (wcale Jej nie zostawiam), stwierdziła, że to nienormalne, że my ( ja i mąż) mamy sobie tyle do powiedzenia. Przed snem opowiadałam Jej o polskich zwyczajach wielkanocnych, o Mokrym Poniedziałku - ale jak zaczęła wszystko krytykować, stwierdzać, że to jest głupie , przestałam się wysilać na rozmowę z Nią. Poszłyśmy spać w ciszy, co nie przeszkodziło Jej już z samego rana walić w moje drzwi, abym wstała. Teraz jesteśmy po śniadaniu, ja sobie z kawą siadłam przy komputerze, a Babcia...... siedzi na drabinie...

wspolczuje Ci bardzo,ze w takich warunkach musiszpracowac..
21 kwietnia 2014 08:46 / 2 osobom podoba się ten post
Anniko,to nie babcia to potwór...ale przypomina mi niestety kogoś z mojej rodziny.Tak,tak w Polsce też bywają takie osoby:)
21 kwietnia 2014 09:07 / 1 osobie podoba się ten post
A ja mam dla Was bardzo pozytywną i ciepłą wiadomość. Przed chwilą obejrzałam na polskiej stacji TVP Historia, którą gorąco polecam, bo ma mnóstwo ciekawych filmów, dokument o hinduskim maharadży Jamie Sahebie, który w latach 1942-1946 wspierał sierociniec dla polskich dzieci w Indiach. Dzieci przyjechały tam dzięki polskiemu konsulatowi, który chciał ocalić je toczącej się wojny, nie miały rodziców, bo wylądowali albo na froncie jak ojcowie, albo zostali zesłani w głąb Rosji. Takie zawieruszone biedactwa.  
 
Maharadża zapraszał je do swoich przepięknych pałaców, gdzie mogły nie tylko objeść się słodyczami, lecz pograć w tenisa, wiele po raz pierwszy w życiu i obejrzeć jego liczne samochody. Działało na terenie sierocińca świetnie zorganizowane harcerstwo. Urządzał im uroczyste obchody polskich świąt i Trzech Króli, którzy na Boże Narodzenie przyjechali z kilkoma wielbłądami obładowanymi prezentami. Dzieci miały na miejscu szkołę w języku angielskim oraz codziennie wywieszaną polską flagę. Był tak dla nich dobry, że nazywały go po hindusku Bapu, tzn. tatuś.
W Warszawie jest ulica Dobrego Maharadży oraz szkoła jego imienia, która kontynuje zapoczątkowany przez niego nurt wspierania potrzebujących. Przyjmuje dzieci wykluczone społecznie - niepełnosprawne, uciekinierów, emigrantów.  
 
Annika, świat jest pełen takich ludzi, Twoja babcia to niechlubny wyjątek!
21 kwietnia 2014 09:45 / 11 osobom podoba się ten post
Annika-dla Ciebie:)

Siedzi babcia na drabinie
I ma bardzo groźną minę
Wczoraj miała ciężki dzień
Ta Annika to jest leń
Firanek prać nie chciała
Źle do siostry jechała
Drabina sie kiwa
A babcia przeżywa
Użala sie nad sobą
Ja jestem taka dobra osobą!
A ta niewdzieczna Annika
Zamiast mnie sluchac
Pyskuje i fika
I chyba tu nie wróci
Ale mnie to nie smuci
Świat sie przeciez nie zawali
Kiedy następnej też
Dam popalić!!!Nudzę się
I stara jestem
Podokuczam ja im jeszcze!!!!