
wWitam wrescie moge sie do was odezwac Jestem juz w nowym miejscu nie wrocilam w poprzednie duzo by opowiedac nie bylo zle ale bylam odcieta od swiata komputer mi wysiadl (i oczywiscie kupilam sobie nowy ful -wypas )to jeszcze nie moglam zalatwic telefonu bardzo uparci ludzie nie mowiac ze ledwo odzyskalam pieniadze za podroz .do tego zmienialam w trakcie siec w moim telefonie i oczywiscie tez mam nowy bo stary nie oplacal sie (a synstwierdzil ze mama byla najszybciej zkomputeryzowanaw rodzinie wiec urzadzil mie ipadem i caly czas nauka na telefonie na komputerze ...No wiec niektorzy mie znaja i powiedzcie czy ja szukam przygod same mi sie nasuwaja ...pamietacie jak mowilam ze ja naprawde to odpoczne sobie w ...i to prawda ...ale do rzeczy mam teraz fajna staruszke troszke mi dala do wiwatu nie sypiala po nocach ale ma bardzo troskliwa rodzine i wlasnie od czterech dni sie wczoraj wyspalam dostala tabletki na noc pozatym moze byc ...mysle ze nawet teraz moglabym tu sobie spokojnie wracac ....ale nie zapeszajmy to dopiero 5 dzien wiec trzeba poczekac .ze mnie sa zadowoleni i najwazniejsze ze mam tu internet wiec spokojnie moge tu do was zagladac pozdrawiam
Tak,to taki rodzaj psychoterapii a raczej autoterapii:-)
Tylko czemu moje wspomnieniaw tym jednym konkretnym kierunku ida:-)
Och kika to prawda moze nie obcykana ale rodziny niemieckie ucza duzo te dwa ostatnie miejsca choror....nie pisalam bo nie zawsze zgadzalam sie z wpisami tutaj ...i sama wpadlam w depresje ...tam pomoca okazalo sie to ze byly polkiktore pomogly mi sie oderwac od tego horego domu a w tym ostatnim brak kontaktu ze swiatem i kazdy dzien co innego przynosiltam z kolei byly kradzieze krzyki wyzwiska to rodzina atakowala starszych panstwa ....tylko moge sie pochwalic ze nie boje sie juz rozmawiac nawet krzyczec sie nauczylam i walcze o swoje ...i tak jak ktos kiedys napisal to tylko praca (teraz przepraszam ja wtedy sie nie zgadzalam z tym)ale mialam takie rodziny ze choc zostawiam swoje serce trzeba odejsc zdrowie jest najwazniejsze ....smutne ale prawdziwe ....adzisiaj babcie na urodzinki wzieto wiec mam sporoczasui klikam klikam klikam....
Bo to chyba często bywa, że myślimy o tym, co trudno osiągalne ....
Od kilku dni mam łączność ze światem i zbierałam się kilkakrotnie do opisania gdzie trafiłam, ale szło mi jak krew z nosa... Chyba atmosfera mi nie podeszła. Może dziś wreszcie dojdę do tego co trzeba... :)
Po 15 godzinach na pokładzie Sindbada odebrała mnie niem. koordynatorka (bardzo sympatyczna kobieta) i zawiozła do Reinsfeld. Żona PDP i jeden z synów czekali na nas z obiadem. Powitanie bardzo miłe, pierwsze wrażenie (moje) pozytywne. Po obiedzie i luźnej rozmowie miałam do wieczora czas na rozpakowanie się, zapoznanie z domem i okolicą. Muszę przyznać że jest bardzo ładnie, dom stoi przy parku, w samym jego środku jest piękny kościółek, okolica ogólnie nastraja do wycieczek nawet tylko pieszych.
Następnego dnia dojechał drugi syn i we troje pojechaliśmy odebrać mojego pana z AH. Zetknięcie opisu firmy z rzeczywistością - bezcenne... Pan jest po wylewie, rozległym zawale, resekcji żołądka - odżywiany za pomocą sondy i choć nie jest sparaliżowany to jednak niekontaktowy i bezwładny. A podobno transfer miał być bezproblemowy. W domu wszystko zastałam nowe, pachnące świeżością, z metkami na pościeli, kołdrach w różnych wersjach sezonowych, dywanie itd., meble dokręcali jeszcze przy mnie. Zaznaczę dla tych którzy nie wiedzieli że jestem tu pierwszą opiekunką, pan od listopada był w szpitalach i Heimach a pani mieszkała w tym czasie u jednego z synów. Dlatego dom był z lekka przerabiany, odnawiany i przystosowywany dopiero od niedawna (rodzina nie wiedziała czy pan wyjdzie w ogóle do domu, gdyby nie - to dom poszedłby do sprzedaży). Czekam jeszcze na obiecany internet, ale załatwia go syn dalej mieszkający, który codziennie nie przyjeżdża więc jeszcze mam cierpliwość. Mam na razie swojego "aldikowskiego" sticka, ale skoro rodzina ma zainstalować to moje doładowanie jest tylko na chwilę, a potem net na stelli zostanie dla innych. Przynajmniej tyle dobrego zrobię dla następczyń...
Muszę przyznać że mam mało roboty jako takiej, moja Frau jest w pełni sprawna, nie wymaga mojej opieki, urodziła się w Polsce niedaleko Poznania i z rozrzewnieniem wspomina 8 lat życia w Pl. Uśmiechnięta i sympatyczna, rozgadana i szczęśliwa że ma kogoś w domu, sama gotuje (znowu pewnie przytyję bo gotuje wybornie), sama sprząta i moje zadanie to robienie kawy (bardziej jej posmakowała) i opieka nad panem. Toaleta, pampersy, leki i sonda to nie problem, ale już codzienny transfer z łóżka na rollstuhl to była katorga i nijak nie szło mi samej żebym nie wiem jaką metodę obrała. Synowie choć nie są na miejscu to jednak interesują się i widać że emocjonalnie związani zwłaszcza z matką, ale widzę również ich starania żebym ja się czuła dobrze.
[Tak nawiasem mówiąc - co komu dobrze... Na dzień dzisiejszy są pytania co potrzebuję, zainteresowanie czy jest ok, czy współpraca z ich mamą dobrze mnie się układa (sic!) a co będzie dalej - czas pokaże.]
Przysługuje mi jeden dzień wolnego w miesiącu, ale staram się to zamienić na dwie połówki dnia. Mnie osobiście bardziej odpowiada taka forma; zamiast raz od rana do nocy wolę dwa po 8 godz. Mam możliwość wyskoczyć ze znajomym który niedaleko mieszka do Luxemburga (godzina jazdy) i do kilku francuskich miasteczek: Thionville, Florange no i Metz (też około godziny). Natomiast wolne codzienne jest - można by rzec - do oporu, bo po porannej toalecie podłączam drugą sondę, zjadam obiad i frei Zeit... Potem już tylko pilnuję czasu odłączenia i podłączenia kolejnych dawek Osmolite i wody do rozcieńczania. Następnie wieczorna toaleta i koniec.
Wczoraj męczyłyśmy się z Frau z posadzeniem pana na wózku, a jak już go posadziłyśmy i zawiozłam go do salonu to po jakiejś półgodzinie mimo zapięcia pasem zsunął się z siedziska... Co przeżyłyśmy to nasze! Frau zaraz zaczęła dzwonić do synów i reakcja była natychmiastowa: dziś wczesnym popołudniem przywieźli nowy rollstuhl, znacznie bardziej przystosowany dla takich chorych jak mój pan. Teraz - o ile moja znajomość języka się nie stępiła w tych upałach - czekamy na takie ładne urządzenie: http://www.wanmed.pl/pl/podnoniki-pacjenta
Tak na dzień dzisiejszy wygląda moja sytuacja, po upływie całego okresu ocenię całość.
I jeszcze mała dygresja, bo jest odp. temat, ale już będzie obraz całości - muszę dać plusa mojej agencji. Dzwonią do mnie, do niem. KOO, ona do mnie również, wszyscy mają kontakt na bieżąco i nawet odnośnie internetu interweniowali u syna. W razie "W" mam gdzie uderzyć :)
Aaależ się rozpisałam... Chyba moja wena twórcza wróciła! :)))
Dziś wieczorem na TVN w uwadze będzie jakiś reportaż o opiekunce która skrzywdziła PDP. Jak ktoś nie ma TVN to będzie można to obejrzeć jutro na stronie tvn uwaga tutaj
http://uwaga.tvn.pl/wideo.html
Jak już będzie to wkleje linka do reportażu