Nie mam takiego wrażenia. I nie ciągnę na dno nikogo.
Ludzie którzy do mnie przychodzą mają problemy małego, średiego i dużego kalibru. Ci ostatni nadają się jedynie do psychoterapii i informuję ich delikatnie o tym, że nie jestem w stanie zrobić więcej ponadto co robię. tak samo gdy przychodzi do mnie człowiek i każe zdiagnozowac kartom swoje zdrowie - o nie! Od tego jest lekarz.
Efekty mojej pracy? raczej nie wiesz o co pytasz. Czy efektem będzie to nieszczęsne pojęcie "sprawdzalności" wprowadzone przez telewizyjne hurtownie wróżb? Czy może braku sprawdzalności zlych wydarzeń? W jaki sposób ja i tarot możemy żyć za kogoś? Nie mam prawa podejmować decyzji za drugiego człowieka - mogę jedynie wskazać mu za pomocą kart korzystniejszą drogę z ewent. konsekwencjami. Nie mam prawa powiedzieć zrozpaczonej zdradzonej kobiecie - zostaw tego s.syna, bo ona nie przychodzi do mnie po takie słowa, a po to żeby jej nadzieja nie zgasłą ze już więcej tego nie zrobi. Ja mogę ją w tej nadziei utwierdzić lub nie w zależności co widzę w kartach. Ale sam proces cierpienia i gojenia ran ona musi przejść sama; ona musi wybrać czy jednak zostanie czy odejdzie. I żyć z konsekwencjami.
I na tym opiera się moja pomoc - wykorzystuję tarota jako możliwość zaglębienia się w psychikę i emocje człowieka, wskazać rozwiązania, a nie tylko klepać o przyszłości bez podania przyczyn. Bo w przepowiadaniu przyszłości tarot bierze pod uwagę (personifikuję go bo łatwiej mi wytłumczyć) sytuację wyjściową, charatker pytajacego, okoliczności, otoczenie, wpływy pozytywne i negatywne i dopiero gdy to wszystko ja jako osoba czytajaca karty ułoże w całość, to mogę powiedzieć że prognozując będzie tak i tak. Ale jeśli w międzyczasie choć jeden element ulegnie diametralnej zmianie (czasem pokazują go karty a czasem nie) to przyszłość pytającego może być inna od prognozowanej.
80% pytań odnosi się do relacji międzyludzkich. Reszta to sprawy zawodowe i finansowe.
Dlaczego? Bo kobiety bardzo chcą się upewnić, ze właśnie TEN to będzie już do grobowej deski. A mężczyźni szpiegują (przynajmniej próbują manipulować mną, aby wyszpiegować) kandydatkę na partnerkę.