Nasze wpadki za granicą

25 stycznia 2012 20:19 / 1 osobie podoba się ten post
no to ci wspolczuje ha ha ja tez mialam taka przygode tylko ja nie wiedzialam jak sie zapytac kierowcy dokad jedzie i tak zwiedzilam cale peryferie MOnachium pozdrawiam i chce dodac ze poprawilas mi humor na noc
25 stycznia 2012 20:29
Ja też języka zabardzo nie znam i tak się musiałam na gimnastykować że aż wyciągłam kartkę z wypisaną ulicą i dopiero się dogadałam z kierowcą,ale myślę że to nawet było zabawne.
25 stycznia 2012 20:30
W ubieglym roku bylam pod holenderska granica u cudownych ludzi ,opiekowalam sie Panem 79 letnim , i od pierwszego dnia musialam jezdzic jego autem (automat i te inne bajery) Po dwoch dniach jezdzenia z podopiecznym gdzie popadnie wrocilismy dosc pozno do domu i zaparkowalam auto tam gzie zawsze.Nastepnego dnia rano mielismy umowiona wizyte u lekarza , wiec po sniadanku , odszczeleni weszlismy do auta i przekrecam kluczyk a auto ani drgnie.Ja sie pytam co jest a moj podopieczny na to ze prawdopodobnie akumulator , wiec dzwoni do warsztatu i mowi do znajmomego , ..."przyjedz pod moj dom bo moja pani zapomniala wylaczyc swiatel i aku jest pusty i rechocze ( przepraszam was ze nie mowie o nim dziadek bo on nie byl dziadkiem i nigdy by sie tak nie nazwal) . Przyjechal mechanik podladowal i musielismy jezdzic ok. 20 km po okolicy aby auto nam zapalilo gdy bedziemy wracac do domu z praxis .Od tego dnia przy kazdym towarzyskim spotkaniu opowiadal to zdarzenie i rechotaL SIE ZE MNIE-DOSLOWNIE
02 marca 2012 10:20
JaninaWasiak said:
Na moim pierwszym wyjeździe miałam kilka wpadek głównie językowych. Ciężko mi było zrozumieć szybko mówiących niemców, co chwile musiałam prosić by powtórzono co mówią. Zaczęli przypuszczac ze mam problemy ze słuchem wszystko wyjasniłam i z czasem coraz lepiej sie dogadywałam. Pod koniec wyjazdu było już całkiem dobrze.

No ja nie potrafię sobie żadnej swojej wpadki przypomnieć, ale napewno jakieś były. ale pamiętam dobrze, gdy przyjechała moja zmienniczka( znała słabo niemiecki) i babcia zaczęła się jej wypytywać ją przy kolacji o rodzinę dzieci, spokojnie zaczęła opowiadać, po czym babcia zapytałam ją ile ważyła jej córka, a ona niewiele się zastanawiając powiedziała "1 Liter". :) Za chwilę skapnęła się, co powiedziała, ale babcia i tak nie zaczaiła, więc już nie poprawiałyśmy tej pomyłki slownej :)

02 marca 2012 12:37
Witam O rany a ja myslalam ze to tylko ja tak mialam ,cha cha cha ....
02 marca 2012 12:38
cha cha cha dodam ze to lepsze niz kawaly ale ja czasem jak komus opowiadam to sama sie z siebie smieje pozdrawiam
02 marca 2012 18:23
Andrea dawno sie tak nie usmialam po Twoim poscie az mi lzy polecialy!Szybko Cie wyborazilam siedzaca na tych schodkach ,brakowalo rzeczywiscie tej "puszki.Usmialam sie bo tez bylam w podobnej sytuacji.......smiech to zdrowie!
02 marca 2012 20:06
Oczywiscie rozumiem t.ze nie bylo tCi do smiechu ale widzisz sama juz teraz po takich wpadkach m potrafimy sie smiac "do lez".Ja do dzis nosze klucze na szyi jak przedszkolak na wypadek gdyby mi sie znowu drzwi zatrzasnely
02 marca 2012 20:19
gosh said:
Oczywiscie rozumiem t.ze nie bylo tCi do smiechu ale widzisz sama juz teraz po takich wpadkach m potrafimy sie smiac "do lez".Ja do dzis nosze klucze na szyi jak przedszkolak na wypadek gdyby mi sie znowu drzwi zatrzasnely

Ja jak nawet do piwnicy schodzę, to klucz w kieszeń :) Przezorny zawsze ubezpieczony :)

02 marca 2012 21:34
No po tym co napisalac to napewno tak jest.ale ja tutaj gdzie obecnie jestem tez tak mialam tylko jestem tak jak na wsi i wiedzialam ze babci corka jest na polu to szybciutko na przelaj i tam ja dorwalam a z racji ze to byl poczatek wiec jeszcze do tego zapomnialam jezyka w gebie i nie moglam wydusic slowa Pomogla mi polka ktora tu pracuje .ale co przezylam to przezylam od tego czasu klucze wszystkie ktore sa w domu mam w kieszeni od rana do wieczora ,tez to smieszne ale prawdziwe pozdrawiam
03 marca 2012 08:29
Mi również przytrafiło się wiele wpadek zwłaszcza przy pierwszym wyjeździe. Sterczenie na klatce schodowej bo wynosząc gazety zawsze zostawiałam delikatnie uchylone drzwi i pech chciał, że był przeciąg i się zamkły. Za nim moja babunia domyślila się iż to ja stoje pod drzwiami trochę czasu minęło. Drugą wpadka było zapytanie mnie ile lat ma mój mąż. Więc wiele się nie zastanawiac odpowiedziałam. Po czym babcia zrobiła wielkie oczy i podejrzewam,że chcąc się upewnic napisała na kartce to co usłyszała. Oczywiście liczba była odwrotna do tej co jej powiedziałam no bo to niestety w języku niemieckim tak jest. Finał był taki,że razem z moja babunia smiałyśmy się potem długi czas. Myślę że takich śmiesznych historii jest naprawdę sporo. długo trzeba było by pisać. ;)
03 marca 2012 08:59
Andrea: tez rechotalam dluugo z tej wpadki ! Ja tez cos podobnego zaliczylam, ale od poczatku klucze po kieszeniach nosze, od drzwi wejsciowych mam dwa, jeden w kieszeni aktualnych spodni, drugi w komplecie w kurtce. Za krotko jestem na smieszne wpadki, ale kto wie, wszystko przede mna...
13 marca 2012 22:25 / 2 osobom podoba się ten post
Moja pierwsza wpadka hmm oczywiście językowa.....Stoje z babcia na tarasie,babcia patrzy w bok i pokazuje mi palcem krzak bzu i coś tam mówi(teraz wiem co mówiła) a z tego co zrozumiałam wtedy to to że mam podlać ten bez....oczywiście podlałam ale....sasiadowi ten bez i cały ogródek a miałam tylko ułamać gałązke,przynieść do domu i wstawić do wazonu,śmiechu było co nie miara przez cały mój pobyt;)
14 marca 2012 15:07
Anna40- ale się usmialam z Twojej wpadki. No nie każdy wpadł by na pomysł żeby podlewac bez:)ale sama nie raz miałam wpadkę językową. Zwłaszcza przy pierwszym wyjeździe. Najważniejsze,żeby mimo takich wydarzeń się nie poddać. Prawda?
14 marca 2012 17:33
ewelinka222...nooo ja wpadłam :D skąd mogłam wiedzieć że sie u nich bzu nie podlewa,toć tu czasami wszystko na odwyrtke hehe a babcia kazali to sie zrobiło,a że nie to co trzeba hmm raz nie zawsze :) do tej pory czasami mam całkowite zaćmienie mózgowe i jak babka coś mówi to widze tylko ciemność hihi