Nasze wpadki za granicą

14 marca 2012 18:21 / 1 osobie podoba się ten post
Na moim pierwszym wyjezdzie,a bylo to we wrzesniu i pogoda byla piekna-stwierdzilam przy synowej mojej podopiecznej,ze jest goraco.Na drugi dzie kobietka dostarczyla mi tabletki do ssania na gardlo.

Ja z kolei pomyslalam,ze to dla babci.Babcia zadzwonila do synowej po co jej to kupila.Okazalo sie w koncu,zegoraco pomylilam z gardlem.
14 marca 2012 18:42
Wiewiorka i Anka niech was ges kopnie,normalnie sie poplakalam ze smiechu.
14 marca 2012 19:18
karinka śmiej sie kobietko bo co nam zostało:)

ostatnie wydarzenie....rzecz sie dzieje przy śniadaniu,właściwie po....zaczynam sprzątać i niechcąco trąciłam filiżanke z resztką kawy,ale uff uratowałam nieszczęsną ale ciut kawy mi się wylało,babka tak siedzi patrzy i widze jak jej sie papa zaczyna cieszyć i mówi....du bist alte sahtel...noooo myśle sobie o co kaman....ale to był rozbłysk w mojej głowie jak piorun przeleciało mi przez baniak o co kaman,jak sie nie zaczne śmiać babka oczywiście ni wtóruje ubaw po pachy.....i tak o to zostałam STARYM PUDŁEM.....i kto to powiedział?? jeszcze starsze pudło! nooo mówie wam:):)
14 marca 2012 20:49
hehe przynajmniej dobry zasięg miałaś:):)
14 marca 2012 21:04 / 2 osobom podoba się ten post
ja miałam fajną wpadkę na pierwszym wyjeździe, mój pan dostawał na noc pampersy w formie majtek, które miały szwy i sądziłam, że to jest lewa strona, więc przewróciłam na prawą, tę bez szwów. Rano facet był obsikany do 10 pokolenia, bo się okazało, że te szwy to jest prawa strona i niepotrzebnie kombinowałam. Druga historia była z jego żoną, która raz mnie zapytała gdzie jest Kris, a ja za nic nie wiedziałam o jakiego faceta jej chodzi, czy nie Krisa Kristofersona, na przykład. W końcu skapowałam, że mówi o kaszce czyli Gris, którą jej mąż jadał na kolację.Było to w czasach, kiedy prawie nic nie rozumiałam z tego, co do mnie Niemcy mówią, a zdałam egzamin w Promedice na 3 w skali do 5 i byłam pewna, że niemiecki to pikuś... Ej, łza się w oku kręci ze wzruszenia...
15 marca 2012 06:04 / 3 osobom podoba się ten post
No dziewczyny normalnie poplakalam się ze śmiechu!! opowiem wam o mojej kolezance ,która pojechała pierwszy raz do opieki.Trafiła na dziadka,dodam ,ze ni w ząb nie kumała niemieckiego! Pewnego razu dziadek mowi ,ze jest głodny a ona nie wiele myślac kładzie go spac!! i co wy na to?:))
15 marca 2012 06:12
my sie smiejemy,ale co na to ten biedny dziadunio? Nie dosc ,ze jesc nie dostal to jeszcze kazali mu spac)))
15 marca 2012 07:09
ja się ratowałam angielskim w moim pierwszym miejscu pracy, więc dziadek dostawał to, co chciał, a nie to, co mi się wydawało, że chce dostać. Natomiast co innego książkowa znajomość języka niemieckiego, a co innego praktyczna. Mnie brakowało przed wyjazdem słuchania prawdziwych Niemców, a nie lektorki mówiącej wyraźnie i dość wolno, bo ją rozumiałam nieźle.
15 marca 2012 07:41
mnie chyba dopiero czekaja wpadki,jak przejde na inna prace.tu jestem sama a z corka babci po wloskuna poczatku rozmawialam,na szczescie bo przyjechalam zieloniutka..notabene dalej taka jestem:))ale o dziwo w tescie z firmy" Ate...a" (nie wiem czy wolno pisac na forum nazw firm)jaki zrobilam wczoraj wyszlo ze niemiecki komunikatywny!!!jakim cudem?a nie czuje sie wcale komunikatywna w jezyku niemieckim;p..
15 marca 2012 07:56
no własnie ellaya...też zrobiłam sobie test na stronie tejże firmy i wyszło mi że znam język bardzo dobrze, a ja myślę,że raczej i tylko raczej dobrze sądzę ,że ocena znajomości jest zależna od tego,z kim się porówna lub wobec kogo będzie używać się języka...a co Wy kochane myślicie o tym?
15 marca 2012 08:06
Andrea-powiedz, że pola na dachu szukałaś:))
15 marca 2012 13:40
mój pan mówi tak niewyraźnie, że czasem nie rozumiem prostych zdań, a testy z firm te w internecie zdaję na 98%, więc dałam sobie spokój z nimi i z gramatyką. Uczę się słówek po 20 dziennie, które muszę powtarzać średnio po 40 razy zanim je zapamiętam,ale dzięki temu więcej kapuję z tego, co Niemcy do mnie mówią. Domyślam się bardziej niż rozumiem, jednak często trafnie i to mnie cieszy.
23 maja 2012 23:01
Przydarzyla mi sie taka dosyc zabawna sytuacja po kilku dniach mojego pobytu w Niemczech. Przyjechal do naszej miejscowosci realizowac czesc swojego programu Jörg Pilawa i tak sie zlozylo, ze natknelismy sie na niego (mniejsza o szczegoly). Stoimy kolo niego - ja, profesor i jeszcze kilka osob. Wszyscy rozmawiaja, ale ja totalna olewka, bo nie znam goscia (teraz juz wiem kim jest). Profesor mowi do mnie po cichu: "Zrob sobie z nim zdjecie, pokazesz mamie" a ja wyrwana z zamyslenia na caly glos: "Z kim mam sobie zrobic to zdjecie?". Pilawa w smiech, puscil oko i mowi, ze pewnie chodzi o niego i ze slyszy, ze jestem nietutejsza, wiec mam prawo go nie znac. Przedstawil sie. Powiedzial czym sie zajmuje i po co przyjechal. Chwile pogadalismy, wypytal mnie o to i owo. Bardzo pozytywny czlowiek :)
23 maja 2012 23:08
Giunta, dzięki Tobie dowiedziałem się kto to jest ten Jorg Pilawa... Dla tych, którzy też nie wiedzą: http://www.filmweb.pl/person/Jörg+Pilawa-409396

23 maja 2012 23:33
http://de.wikipedia.org/wiki/J%C3%B6rg_Pilawa albo tu :)

Dzisiaj lecial w tv Quiz, ktory prowadzi, dlatego mi sie przypomniala ta sytuacja :)