11 października 2014 17:55
Cięszę się, że już dzisiaj jadę do domu, ale moja radość przeplata się ze smutkiem (((
W nocy przyjechała zmienniczka, rano dziadzio powitał ją ładnie i uśmiechnięty.
Ok. godz, 10.30 siedziałyśmy w moim pokoju, gdy nagle usłyszałyśmy wołanie bieta !!!
Natychmiast ruszyłyśmy biegiem na dół i co się okazało : dziadek prawie nieprzytomny, nic do niego nie docierało, blady jak prześcieradło, koszula mokra.... Reakcja nasza telefon pod 112. Zanim przyjechali, przez telefon otrzymywałyśmy instrukcje co mamy robić. Teraz dziadzio jest w szpitalu na intensywnej terapii. Jestem cała rozdygotana, nie będę miała spokojnej podróży.
Bardzo współczuję zmienniczce, że zostaje sama z babcią w tak trudnym momencie.