11 października 2012 17:22
Romanko, już nie jestem na południu, tylko w srodkowych Niemczech. Na poludniu byłam miesiąc i tam ... uczyłam się kuchni włoskiej. Takiego spagetti nie zapomnę do konca życia. Tu jestem na głuchej wsi, a jakby w raju: winnice w czasie najlepszych winogron, jabłka rosnące mi na podwórku i na mojej codziennej drodze spacerowej. Cudowne soczyste gruszki i orzechy włoskie, o które potykam się gdy tylko przekroczę próg domu. Cieszę się z każdego owocu jak dziecko, bom ja miastowa i drzewa owocowe to tylko na obrazku widziałam. Wiele uciechy w związku z tym mają mieszkańcy tego domu. Co do jedzonka, to ludzie tu dobrzy i prości i prostą kuchnię lubią.
Porto, tarty lubię w każdym wydaniu. Masz rację, że ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia.