12 października 2012 13:02
Co do bycia uwięzionym... Przypomniała mi się historyjka sprzed lat, jak to spotkała mnie kara za wagarowanie ;) Tak, czasami w liceum zdarzało mi się wagarować, ale wyłącznie na przedmiotach, które mnie nie interesowały a było ich dwa. W tym czasie chodziłam czytać książki lub uczyć się czegoś ciekawszego. Miałam trzy miejscówki. W porach ciepłych chodziłam do parku. Gdy było zimno do szpitala albo urzędu miejskiego...zwykle zamiennie (wiem, że to dziwne ;) ). Akurat padło na urząd miejski. Siedziałam tam sobie i w pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety. Weszłam do środka, następnie do kabiny...ale po wszystkim okazało się, że nie mogę z niej wyjść. Kombinowałam długopisem, cyrklem, wszystkim...na nic. Wspięłam się w końcu po spłuczce pod sufit i przecisnęłam przez szparę (bo kabina nie była zabudowana do samego sufitu, tylko była tam mała przestrzeń), zeskoczyłam i zadowolona z siebie ruszam w kierunku głównych drzwi toalety, żeby opuścić pomieszczenie. Okazało się, że też są zamknięte! Uwięziłam się podwójnie hehe, tylko, że tutaj nie udało mi się nic więcej zdziałać. Musiałam poczekać aż ktoś zechce skorzystać z toalety, bo drzwi otwierało się jedynie od zewnątrz przy pomocy klucza :) To posiedziałam tam sobie prawie godzinę i opuściłam wtedy pierwszy raz w życiu (i jedyny) lekcję chemii, czego nie zamierzałam. Pani urzędniczka, która mnie wypuściła miała niezły ubaw ze mnie :)