Na wyjeździe

11 października 2012 19:36
Benita ja gotuje tylko to co babcia danego dnia chce i czesto sa to gotowce a z racji tego ze w domu wyznaje swoja kuchnie a nie jakies gotowe dania to dla odmiany i tutejsze jedzenie mi smakuje Narazie mi sie nie znudzilo .Co do ciast to jak pisalam babcia kupuje duzo slodyczy i duzo slodkiego je wiec jak piszecie o ciastach i zapachach to ja juz jedna noga w domu jestem .
11 października 2012 19:42
uff, a ja w Ludwisburgu dziś byłam i tam wokół pałacu ogromnego zresztą, zrobiono wystawę dyń największych w D, które są 3 razy szersze niż niejedna z nas i "wysokie", ważące ponad 700kg nawet. Poza tym zrobiono różne zwierzęta i ludzi, motywy szwajcarskie z dyń właśnie, tyle że z małych. Obok jest na stałe ogród bajek dla dzieci, pełen domków tonących w zieleni, po małym strumyku można się łódką przejechać, klimaty baśniowe.Mnóstwo maluchów ze szkół i przedszkoli, urocze zjwisko pod każdym względem. Wydałam już na siebie tutaj 58 euro i czuję się dziwnie, bo przez ostatnie pół roku w D. nie straciłam ze swoich pieniędzy ani centa. A jeszcze z marnotrawstwa czeka mnie Muzeum Mercedesa i Porsche w Sttutgarcie oraz Galeria Miejska tamże, pełna dobrego malarstwa i na kolejną kartę do internetu gotówkę wydać muszę. Chyba lepiej jeździć pod Hamburg zadawać się z zielenią i krowami...
11 października 2012 19:57
Oj romana to dzien mialas naprawde fajny widzialam ta wystawe naprawde warta ogladania i tak jak piszesz sa duze dynie i male i zdyn sa rozne zeczy zrobione ,,,tylko ja ogladalam ja w telewizji .Mie zachwycilo w tym to ze robia ja na terenie palacu czy to by sie zdazylo w polsce .Tu zazdroszcze im pomyslowosci pozdrawiam
11 października 2012 20:17
No co Ty, Romanka - warta jesteś wszystkich pieniędzy świata. Zasłuzyłaś, ja poświadczam!
12 października 2012 07:45
Hallo. Nowy dzień, nowe wyzwania. Zaraz idę po bułki do sklepu na kółkach. Nieodmiennie wprawia mnie to w dobry humor. Pogody Wam życzę, i tej ducha i tej za oknem.
12 października 2012 08:14
pogoda się przyda. Ja z obawą myślę, jak przeżyć z babcią cały dzień. Ludzie starsi powinni być wykorzystywani do jakichś prostych, regularnych prac, widzę tu marnowanie wielkiej ilości energii i znudzenie. Zróbmy światową, a przynajmniej europejską akcję typu "Emeryci do..." No właśnie, do czego? Domowej pracy tyle co kot napłakał, a dzień dłuuuuuugi...
12 października 2012 09:29
Romanka a moze obieranie ziemniaków? Niektóre babcie to robia bo jeszcze sa w stanie to zrobic.
12 października 2012 09:38
Hmm, noz w rekach "dziecka"?

Ale wlasnie: do czego mozna nasze babcie zatrudnic? Moja ma w zakresie swoich obowiazkow podlewanie kwiatkow w domu - co skutkuje dlugotrwala susza, albo potopem, potrafi jeszcze pozmywac naczynia po posilkach. Gorzej, ze nie miala i nie ma zadnych zainteresowan, wiele lat nie miala na nic czasu, a teraz zero aktywnosci, tylko godzinami opowiada o swoim niezbyt latwym zyciu (nie mam jej tego za zle, absolutnie !), "wyprowadzenie" babci na spacer - walka, ktora udaje mi sie wygrac najwyzej dwa razy w tygodniu.

Co mozna wymyslec dla osoby z dosc posunietym Alzhaimerem ? Osoby, ktora jeszcze ma swiadomosc, ze cos nie tak z jej glowa, ale nie potrafi juz koordynowac swoich mysli?
12 października 2012 12:06
witam,mój Herr najbardziej lubi spać i na pola uciekać,wczoraj zrobił mi miłą niespodziankę ,przez 3 godzinny uwięził w piwnicy,już mi się ryczeć chciało,ale wytargałam z choinki sztucznej drut zrobiłam mały haczyk manipulowałam i się wydostałam,miłego dnia nie dawajcie się zamykać,na szczęście klucz nie był do końca przekręcony
12 października 2012 13:02
Co do bycia uwięzionym... Przypomniała mi się historyjka sprzed lat, jak to spotkała mnie kara za wagarowanie ;) Tak, czasami w liceum zdarzało mi się wagarować, ale wyłącznie na przedmiotach, które mnie nie interesowały a było ich dwa. W tym czasie chodziłam czytać książki lub uczyć się czegoś ciekawszego. Miałam trzy miejscówki. W porach ciepłych chodziłam do parku. Gdy było zimno do szpitala albo urzędu miejskiego...zwykle zamiennie (wiem, że to dziwne ;) ). Akurat padło na urząd miejski. Siedziałam tam sobie i w pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety. Weszłam do środka, następnie do kabiny...ale po wszystkim okazało się, że nie mogę z niej wyjść. Kombinowałam długopisem, cyrklem, wszystkim...na nic. Wspięłam się w końcu po spłuczce pod sufit i przecisnęłam przez szparę (bo kabina nie była zabudowana do samego sufitu, tylko była tam mała przestrzeń), zeskoczyłam i zadowolona z siebie ruszam w kierunku głównych drzwi toalety, żeby opuścić pomieszczenie. Okazało się, że też są zamknięte! Uwięziłam się podwójnie hehe, tylko, że tutaj nie udało mi się nic więcej zdziałać. Musiałam poczekać aż ktoś zechce skorzystać z toalety, bo drzwi otwierało się jedynie od zewnątrz przy pomocy klucza :) To posiedziałam tam sobie prawie godzinę i opuściłam wtedy pierwszy raz w życiu (i jedyny) lekcję chemii, czego nie zamierzałam. Pani urzędniczka, która mnie wypuściła miała niezły ubaw ze mnie :)
12 października 2012 13:49
Pada deszcz. "Słota" to piękne słowo i dokładnie opisuje to, co mam za oknem - a w środku... zapach wanilli, cynamonu... biszkopt z jabłkmi się piecze. Nie wytrzymam i na pewno kawałek zjem. Za 20 min wyjmuję z piekarnika. Ktoś jeszcze chętny?...Dużo mam.
12 października 2012 13:55
To ja poproszę :)
12 października 2012 14:20
Giunta, już Ci nakładam,
12 października 2012 16:27
Benita podaj przepis na ten biszkopt z jablkami, chetnie go upieke
12 października 2012 17:24
ja też bym chciała ten przepis -,bo nie mogę już patrzeć na te gotowce.... a zapach jaki będzie unosił się po całym domu to jest TO....