29 października 2012 15:58
Absolutnie nie brzmi to makabrycznie.Teraz to zrozumialam,bo ja akurat przezylam smierc mojej frau,a zwiazana bylam,az chyba za bardzo.Plakalam jak bobr,nie wiem co sobie myslalam,ze frau to tak sobie bedzie zyla i zyla.Nagle pojechala do szpitala,pobyla tam 4 dni i koniec.Okazalo sie,ze gdzies tam miala zapisana wole,ze jak juz bedzie zle,to sobie nie zyczy,aby ja tak na sile utrzymywac przy zyciu.Dzieci to uszanowaly,lekarze zrobili tyle o ile ,co powinni.i Moja Frau odeszla.Teraz troche inaczej do tego podchodze,ale mysle,ze potrzeba na to czasu,i wpierw,trzeba taka sytuacje przezyc,bo co nas nie zabije to nas wzmocni.