07 grudnia 2015 21:31 / 10 osobom podoba się ten post
Niby przekabacisz, a za czesto musisz słuchać marudzenia.
Codziennie trzeba mu łazienkę sprzątać i każe zawsze później wietrzyć, co by zapach śródków chemicznych wyleciał. Ale też nie każe za długo wietrzyć, bo mu później za zimno jest jak idzie do łazienki, a chodzi tam często.
Więc z tą łazienką ciągle jest nie tak. Jednego dnia wchodzi i marudzi, że nie wywietrzone dobrze, że powinnam jeszcze dłużej wietrzyć. Tłumaczę, że wiedziałam, że zaraz będzie się szykował i by mu za zimno było. On mówi, że nie, że takie ma dobre ogrzewanie, że nawet przy wietrzeniu jest ciepło. No to dobra - na drugi dzień wietrzę porządnie, on wchodzi i wyzywa, że za zimno, że nie myślę, że on się teraz rozchoruje itd. To mu przypominam, że wczoraj mówił co innego. A on, ze no tak, ale żeby nie wietrzyć tak długo, jak on okno w sypialni otworzył. No sorry - ale co ma sypialnia do łazienki, skoro drzwi są pozamykane. I tak jest bardzo często z nim. Jak się zagapiałam na zielonym świetle, bo mnie zagadał to mnie wyzywał, że jeździć nie umiem. Na pomarańczowym mam według niego przyspieszać, a nie się zatrzymywać (nie hamuję gwałtownie jakby co, no ale jak widzę z daleka, że pomarańczowe się pali, to hamuję, a nie przyspieszam), często po złym pasie jadę (zły, bo dziadek by innym jechał, a nie zły dlatego, że nie można po nim jechać).
No - ale to nie poskarzyjki:)
A chciałam tylko napisac, że do niego na pewno nie wrócę. No chyba, że mi pensję 2000 euro zaproponują - wtedy bym chyba się jeszcze pomęczyła:)