Nie, MeryKy...to firma też taka do ***luftu.
Biorą opiekunki,jak leci...bez znajomości języka, z małym doświadczeniem albo i bez..... i jak któraś "niemrawa" to tak tam ugrzęza na wieki ;)
Nie, MeryKy...to firma też taka do ***luftu.
Biorą opiekunki,jak leci...bez znajomości języka, z małym doświadczeniem albo i bez..... i jak któraś "niemrawa" to tak tam ugrzęza na wieki ;)
No to kolezanka niepotrzebnie u nich tak długo pracuje bo w końcu doświadczenie ma?
Ma chore oczka.Płacze.
Ja dzisiaj powielam Twój wczorajszy scenariusz....
Jutro to już kawa na szybko...
I znowu będziemy razem odliczały, chociaż dni upływające. :-)
Nareszcie mam chwilę tylko dla siebie.Powiem Wam szczerze,że tegoroczne święta "wykończyły" :kropla potu:mnie.Po prostu s-k-s mnie dopadł.Trochę szaleństw i człowiek "zjechany jak koń po westernie".
Ale już niedługo dołączę do Was i wszystko wróci do normalności.A konto kurczy się w zastraszającym tempie i trzeba zrobić "doładowanie".Tak więc już w przyszłym tygodniu prasowanie,pakowanie i stres na maxa bo oczywiście już główka pracuje i snuje niesamowite wizje.No ale u mnie to normalka przed nowy wyzwaniem.Trzymajcie za mnie kciuki.
Malgi, szerokiej drogi. Ja właśnie dotarłam - w jednym kawałku. Odezwij się, jak dojedziesz.
Dojechałam około 18-tej swoim autkiem. Drogi zakorkowane na Zachód, ale w sumie z kilkoma postojmi jechałam tylko 9 godzin z małym haczykiem, to co najmniej 5-6 godzin krócej niż busem.
Moja bratanica spacerując ze swoim lekko kontuzjowanym koniem spotkała dwie starsze panie, które konikiem się zachwyciły, więc zaczęła się rozmowa... Okazało się, że panie noszą to samo nazwisko, a nawet pochodzenie mają z tej samej miejscowości... Niewątpliwie rodzina, zapomniana bo moja babcia rozwiodła się z moim dziadkiem jeszcze jak była młoda... Znam przyrodnie rodzeństwo mojego taty, ale jego korzeni nie bardzo, ale teraz mam uzupełnioną genealogię (wyd. 2015) i z tą księgą w ręku, w stroju wizytowym dziś będziemy się i swoje historie poznawać... A teraz idę myć głowę żeby i "fryzur" mieć właściwy.))))
Dojechałam około 18-tej swoim autkiem. Drogi zakorkowane na Zachód, ale w sumie z kilkoma postojmi jechałam tylko 9 godzin z małym haczykiem, to co najmniej 5-6 godzin krócej niż busem.
Gratutuluję odwagi Małgosiu,ja też się przymierzam do jazdy swoim autkiem,ale jakoś taki respekt czuję przed jazdą ponad 1000 km . No ale może się odważę :-)