Na wyjeździe #35

23 listopada 2016 20:43 / 8 osobom podoba się ten post
tina 100%

Nie miałam na myśli twojego podopiecznego. Też trafiałam na takich Niemców, którzy się z dezaprobatą o Hitlerze wypowiadali. Ale trafiałam też na takich, którzy biblioteczkę domową mieli wypełnioną literaturą teraz zakazaną w Niemczech- m.in biografiami zbrodniarzy wojennych i to wcale nie takimi do oficjalnego druku. Mimo prób utrzymania poprawnej atmosfery czulo się , że coś wisi w powietrzu,a  spotkałam się też z otwartymi, przesiąkniętymi krzywdą wypowiedziami na temat Polaków.

No właśnie "coś wisi w powietrzu". To jest to. Mój pdp należy do tych, którzy są teraz poprawni politycznie, bo tak wypada. A zresztą po tylu latach to ta poprawność i jemu pasuje. Ale ma swoje mniemanie o nas. A jakie to wiadomo, chociaż generalnie jest miły. Ostatnio rozmawialiśmy o języku niemieckim i ja wytknęłam, że niemiecki ma tylko 4 przypadki a polski 7. Dziadek lubi dużo mieć  więc ta różnica go ubodła. No to jeszcze dołożyłam, że polski ma o jeden przypadek więcej niż łacina. Noż zdumiał się i nie chciał uwierzyć. Ja byłam ubawiona jego miną. Kurde, przyzwyczajony jest, że co jego to najlepsze, najmądrzejsze i największe. No o czymś przecież musimy rozmawiać a dziadek ma zacięcie w kierunku zarozumialca. Ja swoje miejsce znam ale język mi jeszcze nie odpadł  Zaznaczam, że jestem grzeczna i taktowna. 
23 listopada 2016 20:44 / 3 osobom podoba się ten post
leni

dlatego taka mala i sucha:lol2:

Zakonserwowała się na przyszłość. Tę dalszą 
23 listopada 2016 20:51 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

No właśnie "coś wisi w powietrzu". To jest to. Mój pdp należy do tych, którzy są teraz poprawni politycznie, bo tak wypada. A zresztą po tylu latach to ta poprawność i jemu pasuje. Ale ma swoje mniemanie o nas. A jakie to wiadomo, chociaż generalnie jest miły. Ostatnio rozmawialiśmy o języku niemieckim i ja wytknęłam, że niemiecki ma tylko 4 przypadki a polski 7. Dziadek lubi dużo mieć :lol1: więc ta różnica go ubodła. No to jeszcze dołożyłam, że polski ma o jeden przypadek więcej niż łacina. Noż zdumiał się i nie chciał uwierzyć. Ja byłam ubawiona jego miną. Kurde, przyzwyczajony jest, że co jego to najlepsze, najmądrzejsze i największe. No o czymś przecież musimy rozmawiać a dziadek ma zacięcie w kierunku zarozumialca. Ja swoje miejsce znam ale język mi jeszcze nie odpadł :-) Zaznaczam, że jestem grzeczna i taktowna. 

A to jeszcze nie jest tak źle. Tam gdzie  się "trofea" nazistowskie spotyka, to się na przepychankach słownych zazwyczaj nie kończy-tacy ludzie nie mogą się powstrzymać, żeby słowem, czy czynami nie okazać, że opiekunka z Polski jest jakimś "podludziem" właśnie.
Zastanawia mnie jedna rzecz- po co w takim razie zatrudniać Polkę i się męczyć z przedstawicielem nietolerowanej nacji. Nie chodzi mi o to , że opiekunka robi coś nie tak, ale o odczucia jakie wywołuje w związku ze skojarzeniami z II wojną światową.
23 listopada 2016 21:06 / 5 osobom podoba się ten post
Mycha

Kika ja Ciebie kompletnie nie rozumiem. Jakie radykalne ???  :yo: stwierdzenia. Przecież to fakty. My rozmawiamy przy stole i tyle. Gdzie tu obraza albo cokolwiek innego. Ja nie pojmuję o czym Ty piszesz. Tak było więc czego się bać ?? i to jeszcze w rozmowie. Znaczy się Ty przemilczałabyś wszystko co się da. Przecież do gardeł sobie nie skaczemy, rozmawiamy i tyle. 

Jaki cel mialas przy calkiem niewinnym stwierdzeniu osoby dopiero co poznanej, komplementujacej Krakow, przypominanie  II WS.
Mlodzi za mlodzi na dyskusje a starzy wiedza co za uszami maja.

Ja trzymam sie zasady... chcesz zyc w zgodzie z rodzina, sasiadami... nie rozmawiaj o polityce, religii i pieniadzach.

Dobrej nocy zycze:)))

23 listopada 2016 21:19 / 10 osobom podoba się ten post
W poprzednim miejscu opiekowałam się Dziadkiem. Uwielbiałam słuchać jego opowieści. Oglądaliśmy też zdjęcia. Pokazał mi jedno z nich, na którym była jego żona, jeszcze jako nastolatka w tłumie innych dziewcząt, a na schodach przed wielkim gmachem stał Hitler.
Opowiadał mi też o samej wojnie. Zdał maturę, poznał wspaniałą kobietę, chciał być z nią, spotykać się, cieszyć się ze wspólnych chwil a skierowali go na wschodni front. Opowiadał o okropnym klimacie, pragnieniu, brudzie i chorobach. On też zachorował. Ledwo przeżył, bo dostał zapalenia nerek. Cały czas miał już potem z nimi problem. Opowiadał, jak będąc już na terenie dawnego ZSRR, byli tak spragnieni, że gdy w końcu zauważyli rzekę, to nikt już nie myślał nawet o tym, że nie powinni z niej pić. Zachorował. Cofnęli go z frontu i to go uratowało. Podleczył się. Trafił do niewoli. Tam wykorzystali jego bardzo dobrą znajomość francuskiego. Nie musiał tak ciężko pracować jak inni, bo potrzebny był im jako tłumacz. Dostał cieplejsze ubranie, jakaś miskę jedzenia więcej. Później obóz ten przejęli Amerykanie . Wtedy miał już dużo lepiej. Gdyż język angielski też znał. Nie musiał już pracować. Spał w normalnym łóżku, jeździł samochodem, miał pod dostatkiem jedzenia. Powiedział, że wtedy spróbował pierwszy raz Coca--Coli. Dostawał z domu paczki od rodziców. Takie biedne, z bochenkiem chleba, a nie miał im jak napisać, że on nie jest głodny, że on oprócz chleba ma dostęp też do mięsa, owoców. Płakał nad tymi paczkami, bo wiedział, jak ciężko musi być jego rodzicom. Przeżył wojnę. Wrócił do domu. Dziewczyna na niego czekała przez te wszystkie lata. Chcieli być razem, ale byli zbyt biedni, on nie miał nic. Myśląc o lepszej przyszłości dla siebie i swojej ukochanej, podjął studia w Kolonii. Uczyli się na drewnianych ławkach, nie mieli książek.
Po studiach znalazł pracę, ożenił się, zbudował dom, urodziła się im córka. Powiedział, że wojna zabrała mu lata, które mógł już wcześniej spędzać z ukochaną. A tego czasu potem mu brakło, bo jak kochamy, to zawsze jest go dla nas za mało. Żonę znalazł nieprzytomną w łazience. Zabrali ją do szpitala, ale już nie wróciła do domu.
On przeklina wojnę i ludzi, którzy są za nią odpowiedzialni.
23 listopada 2016 21:25 / 4 osobom podoba się ten post
tina 100%

A to jeszcze nie jest tak źle. Tam gdzie  się "trofea" nazistowskie spotyka, to się na przepychankach słownych zazwyczaj nie kończy-tacy ludzie nie mogą się powstrzymać, żeby słowem, czy czynami nie okazać, że opiekunka z Polski jest jakimś "podludziem" właśnie.
Zastanawia mnie jedna rzecz- po co w takim razie zatrudniać Polkę i się męczyć z przedstawicielem nietolerowanej nacji. Nie chodzi mi o to , że opiekunka robi coś nie tak, ale o odczucia jakie wywołuje w związku ze skojarzeniami z II wojną światową.

Może dlatego zatrudniają Polki bo są znane i mają dobra opinię ?? Nie wiem. Za te same pieniądze mogła by być Rumunka, Węgierka, Słowaczka. Ale one chyba opanowały Austrię i Szwajcarię. Pewnie taniocha ma tu dużo do powiedzenia a Niemiec za centa wszystko przełknie. 
Ja przeciez nie mam do nich pretensji o II wojnę światową, bo sama wojna to złożony problem. Ostatnio trafiam na takich pdp, którzy brali w niej udział. Sama świadomość, że mają Polkę przed sobą nasuwa wspomnienia. A ci którzy nie lubią naszej nacji zatrudniają po to, żeby się przy okazji powyżywać. Taka mentalność. Dobrze że znęcać się nie mogą, bo robiliby to chętnie. Takie zacięcie i tyle. 
23 listopada 2016 21:29 / 2 osobom podoba się ten post
kika1

Jaki cel mialas przy calkiem niewinnym stwierdzeniu osoby dopiero co poznanej, komplementujacej Krakow, przypominanie  II WS.
Mlodzi za mlodzi na dyskusje a starzy wiedza co za uszami maja.

Ja trzymam sie zasady... chcesz zyc w zgodzie z rodzina, sasiadami... nie rozmawiaj o polityce, religii i pieniadzach.

Dobrej nocy zycze:)))

Mam wrażenie, że czytasz bez zrozumienia. Wklejam więc ponownie post "No siedzimy przy kolacji a tu szwedzki partner królowej śniegu pyta o Kraków. Mówi że ładne itd itp i że ma piękne stare kamienice. I że nie jest zburzony. No to ja opowiadam, że to dzięki rosyjskiemu marszałkowi Koniewowi itd itp. Że Niemcy nie zdążyli wysadzić Krakowa bo musieli uciekać w pośpiechu. No dziadek ogłuchł natychmiast a córka siedziała zmieszana. No niby dlaczego ?? Dlaczego tak się boją historii. Najchętniej wymazaliby ją z pamięci i udawali, że nic się nie stało a tamto "ziazia" to inne plemię zrobiło. Brrrrr...."

Pisze wyraźnie 'I że nie jest zburzony". Ja tylko odpowiedziałam dlaczego nie jest zburzony. Nie wiem czego się doszukałaś. 
23 listopada 2016 21:39 / 5 osobom podoba się ten post
Annika

W poprzednim miejscu opiekowałam się Dziadkiem. Uwielbiałam słuchać jego opowieści. Oglądaliśmy też zdjęcia. Pokazał mi jedno z nich, na którym była jego żona, jeszcze jako nastolatka w tłumie innych dziewcząt, a na schodach przed wielkim gmachem stał Hitler.
Opowiadał mi też o samej wojnie. Zdał maturę, poznał wspaniałą kobietę, chciał być z nią, spotykać się, cieszyć się ze wspólnych chwil a skierowali go na wschodni front. Opowiadał o okropnym klimacie, pragnieniu, brudzie i chorobach. On też zachorował. Ledwo przeżył, bo dostał zapalenia nerek. Cały czas miał już potem z nimi problem. Opowiadał, jak będąc już na terenie dawnego ZSRR, byli tak spragnieni, że gdy w końcu zauważyli rzekę, to nikt już nie myślał nawet o tym, że nie powinni z niej pić. Zachorował. Cofnęli go z frontu i to go uratowało. Podleczył się. Trafił do niewoli. Tam wykorzystali jego bardzo dobrą znajomość francuskiego. Nie musiał tak ciężko pracować jak inni, bo potrzebny był im jako tłumacz. Dostał cieplejsze ubranie, jakaś miskę jedzenia więcej. Później obóz ten przejęli Amerykanie . Wtedy miał już dużo lepiej. Gdyż język angielski też znał. Nie musiał już pracować. Spał w normalnym łóżku, jeździł samochodem, miał pod dostatkiem jedzenia. Powiedział, że wtedy spróbował pierwszy raz Coca--Coli. Dostawał z domu paczki od rodziców. Takie biedne, z bochenkiem chleba, a nie miał im jak napisać, że on nie jest głodny, że on oprócz chleba ma dostęp też do mięsa, owoców. Płakał nad tymi paczkami, bo wiedział, jak ciężko musi być jego rodzicom. Przeżył wojnę. Wrócił do domu. Dziewczyna na niego czekała przez te wszystkie lata. Chcieli być razem, ale byli zbyt biedni, on nie miał nic. Myśląc o lepszej przyszłości dla siebie i swojej ukochanej, podjął studia w Kolonii. Uczyli się na drewnianych ławkach, nie mieli książek.
Po studiach znalazł pracę, ożenił się, zbudował dom, urodziła się im córka. Powiedział, że wojna zabrała mu lata, które mógł już wcześniej spędzać z ukochaną. A tego czasu potem mu brakło, bo jak kochamy, to zawsze jest go dla nas za mało. Żonę znalazł nieprzytomną w łazience. Zabrali ją do szpitala, ale już nie wróciła do domu.
On przeklina wojnę i ludzi, którzy są za nią odpowiedzialni.

Przecież na wojnie była cała masa normalnych ludzi, którzy chcieli żyć,kochać i cieszyć się życiem. Zupełnie inaczej się słucha ludzi, którzy obojętnie kim byli ale mówią o tym w sposób normalny. Tak jak Twój podopieczny. Przeżył ciężko ale potrafi o tym mówic. A ja mam ostatnio szczęście trafiac na ludzi trochę odmiennego sortu. Nie są szczerzy, no niby nie muszą. Ale potem to "coś"  wisi w powietrzu. Nie lubię tego.
23 listopada 2016 21:52 / 13 osobom podoba się ten post
Mycha

Przecież na wojnie była cała masa normalnych ludzi, którzy chcieli żyć,kochać i cieszyć się życiem. Zupełnie inaczej się słucha ludzi, którzy obojętnie kim byli ale mówią o tym w sposób normalny. Tak jak Twój podopieczny. Przeżył ciężko ale potrafi o tym mówic. A ja mam ostatnio szczęście trafiac na ludzi trochę odmiennego sortu. Nie są szczerzy, no niby nie muszą. Ale potem to "coś"  wisi w powietrzu. Nie lubię tego.

Tak, ludzie są różni. Też miałam podopieczną, która nie lubiła Polaków. Na tym miejscu moja zmienniczka, była z Wrocławia, a wg, PDP, Wrocław to nadal Niemcy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ona mówi po polsku. Jak dziewczyna zadzwoniła do mnie i rozmawiałyśmy przez telefon i Babcia usłyszała język polski, to powiedziała mi, że mam z nią po niemiecku rozmawiać.Odpowiedziałam, że ona ma urlop, niemieckiego może od niej wymagać, jak ona tutaj wróci, a po drugie nie powinna podsłuchiwac, bo to prywatna rozmowa. Iza, (poprzedniczka), ustawiła sobie nawigację na język polski, to Babcia chwyciła navi i rzuciła w szybę samochodu. Patrzyłam na nią, jak na chorą osobę, ale w jej przypadku, to nie był tylko skutek choroby, to był okropny charakter i mania wyższosci. Jak zapędzała się zbyt daleko, to potrafiłam się jej "odgryźć", oczywiście taktownie. Mogłam to zrobić bezkarnie bo miałam poparcie jej męża ,wspaniałego człowieka. Po takim "odbiciu piłeczki" z mojej strony, on też był zadowolony, bo babcia obrażona na nas siedziała w fotelu i mieliśmy święty spokój od niej , a nawet czasami szła do innego pokoju i wtedy on mógł wreszcie zamiast seriali załączyć sobie sport w telewizji
23 listopada 2016 21:57 / 3 osobom podoba się ten post
Annika

Tak, ludzie są różni. Też miałam podopieczną, która nie lubiła Polaków. Na tym miejscu moja zmienniczka, była z Wrocławia, a wg, PDP, Wrocław to nadal Niemcy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ona mówi po polsku. Jak dziewczyna zadzwoniła do mnie i rozmawiałyśmy przez telefon i Babcia usłyszała język polski, to powiedziała mi, że mam z nią po niemiecku rozmawiać.Odpowiedziałam, że ona ma urlop, niemieckiego może od niej wymagać, jak ona tutaj wróci, a po drugie nie powinna podsłuchiwac, bo to prywatna rozmowa. Iza, (poprzedniczka), ustawiła sobie nawigację na język polski, to Babcia chwyciła navi i rzuciła w szybę samochodu. Patrzyłam na nią, jak na chorą osobę, ale w jej przypadku, to nie był tylko skutek choroby, to był okropny charakter i mania wyższosci. Jak zapędzała się zbyt daleko, to potrafiłam się jej "odgryźć", oczywiście taktownie. Mogłam to zrobić bezkarnie bo miałam poparcie jej męża ,wspaniałego człowieka. Po takim "odbiciu piłeczki" z mojej strony, on też był zadowolony, bo babcia obrażona na nas siedziała w fotelu i mieliśmy święty spokój od niej :-), a nawet czasami szła do innego pokoju i wtedy on mógł wreszcie zamiast seriali załączyć sobie sport w telewizji :-)

To sobie dziadek fajny sposób znalazł na oglądanie sportu  No ale sama widzisz, nawet on sobie nie do końca z tą babcią radził. Bywają charaktery i charakterki. 
23 listopada 2016 22:17 / 10 osobom podoba się ten post
Mycha

To sobie dziadek fajny sposób znalazł na oglądanie sportu :lol2: No ale sama widzisz, nawet on sobie nie do końca z tą babcią radził. Bywają charaktery i charakterki. 

On nie mógł sobie za bardzo z nią poradzić, ponieważ nie mówił. Miał tracheotomię. Ale kiedyś nie wytrzymał i jak ją złapał, to siłą ją prawie wciągnął na piętro. Gorzej było z tym, że ona zlapała mnie za ramiona w tym momencie i to z taką siłą, że dziadek praktycznie obydwie nas ciągnął na górę .   Oczywiście nic by jej nie zrobił, tylko raz widziałam u niego taki wybuch złości. To była też bezsilność, bo on nie mógł powiedzieć tego co chciał.
Przy nim nauczyłam się dosyć dobrze czytać z ruchu warg. Oczywiscie jakieś nieskomplikowane słowa.  Jednak przydało mi się to w Polsce. Sama byłam tym zaskoczona, bo kiedyś mnie i byłego już męża wiózł taksówkarz, który  też nie mówił. Doskonale go rozumiałam, Opowiadał  o miejscach, które warto zwiedzić. Bardzo miły człowiek. Rafał (były mąż), nie mógł uwierzyć, że tak można. On nic nie zrozumiał.  Gdy ten pan bezgłośnie powiedział mu : " miłego dnia i do widzenia  " to wołał mnie abym przetłumaczyła
Porozumiewaliśmy się z tamtym dziadkiem też  pisząc do siebie liściki . Oglądaliśmy coś np w trójkę wspólnie w telewizji i dziadek w liście pytał mnie np. o jakiś termin, czy lekarstwa itp, a ja też odpisywałam mu na kartce. Babcia to obserwowała i nic nie mówiła, ale jak wyrzucaliśmy te liściki do kosza potem, to ona je wyciągała i czytała . Dziadek się śmiał. Raz zapytał w liście, czy mogłabym kupić jutro róże dla jego żony. Odpisałam. To miała być niespodzianka, więc liścik włozył sobie do kieszeni, ale i tak babcia wygrzebała, jak poszedł się przebrać. Ale tym razem była zadowolona i później udawała tak bardzo zaskoczoną, gdy wręczył jej kwiaty
24 listopada 2016 09:41 / 1 osobie podoba się ten post
Annika

On nie mógł sobie za bardzo z nią poradzić, ponieważ nie mówił. Miał tracheotomię. Ale kiedyś nie wytrzymał i jak ją złapał, to siłą ją prawie wciągnął na piętro. Gorzej było z tym, że ona zlapała mnie za ramiona w tym momencie i to z taką siłą, że dziadek praktycznie obydwie nas ciągnął na górę :sciana:.   Oczywiście nic by jej nie zrobił, tylko raz widziałam u niego taki wybuch złości. To była też bezsilność, bo on nie mógł powiedzieć tego co chciał.
Przy nim nauczyłam się dosyć dobrze czytać z ruchu warg. Oczywiscie jakieś nieskomplikowane słowa.  Jednak przydało mi się to w Polsce. Sama byłam tym zaskoczona, bo kiedyś mnie i byłego już męża wiózł taksówkarz, który  też nie mówił. Doskonale go rozumiałam, Opowiadał  o miejscach, które warto zwiedzić. Bardzo miły człowiek. Rafał (były mąż), nie mógł uwierzyć, że tak można. On nic nie zrozumiał.  Gdy ten pan bezgłośnie powiedział mu : " miłego dnia i do widzenia  " to wołał mnie abym przetłumaczyła :lol2:
Porozumiewaliśmy się z tamtym dziadkiem też  pisząc do siebie liściki . Oglądaliśmy coś np w trójkę wspólnie w telewizji i dziadek w liście pytał mnie np. o jakiś termin, czy lekarstwa itp, a ja też odpisywałam mu na kartce. Babcia to obserwowała i nic nie mówiła, ale jak wyrzucaliśmy te liściki do kosza potem, to ona je wyciągała i czytała :sciana:. Dziadek się śmiał. Raz zapytał w liście, czy mogłabym kupić jutro róże dla jego żony. Odpisałam. To miała być niespodzianka, więc liścik włozył sobie do kieszeni, ale i tak babcia wygrzebała, jak poszedł się przebrać. Ale tym razem była zadowolona i później udawała tak bardzo zaskoczoną, gdy wręczył jej kwiaty :-)

Widocznie babcia była zazdrosna o was, nie jako flirtujących ze sobą tylko o ten wzajemny kontakt, który złapaliście. 
24 listopada 2016 09:46 / 11 osobom podoba się ten post
Witam z rana. Muszę się nad sobą głęboko zastanowić, bo szwedzka córka dziadka całkiem mi do gustu przypadła Niby taka zimna i wyniosła a ja tego nie widzę. Ma swój styl i owszem ale jest ciepłą kobietą. Może zacznę u siebie kostek lodu szukać ?? Może ja w Szwecji powinnam pracować ?? Może ja też królową śniegu jestem ?? Noż kurcze, dobrze się nam rozmawia, nie mamy żadnych problemów. Ona ma swoją, silną osobowość ale potrafi zaakceptować innych wokół. A miała być taka beee .....
24 listopada 2016 10:04 / 6 osobom podoba się ten post
Mycha

Witam z rana. Muszę się nad sobą głęboko zastanowić, bo szwedzka córka dziadka całkiem mi do gustu przypadła :lol2: Niby taka zimna i wyniosła a ja tego nie widzę. Ma swój styl i owszem ale jest ciepłą kobietą. Może zacznę u siebie kostek lodu szukać ?? Może ja w Szwecji powinnam pracować ?? Może ja też królową śniegu jestem ?? Noż kurcze, dobrze się nam rozmawia, nie mamy żadnych problemów. Ona ma swoją, silną osobowość ale potrafi zaakceptować innych wokół. A miała być taka beee .....

No widzisz Myszko jak to nie można ludzi osądzać, nie znajac ich?
Nie ma ludzi z gruntu złych, czasem mają gorszy dzień,problemy.
Ja zawsze pozytywnie podchodzę do każdego, a życie weryfikuje moje poglądy.
Wszystkim trzeba dać szansę, ale nie każdy z tej szansy umie skorzystać.
Życzę Tobie dalszych owocnych kontaktów z Królową Śniegu.
Ale tymi kostkami lodu to mnie rozwaliłaś, już mam uśmiechniętego pysia na cały dzień:)
24 listopada 2016 10:21 / 8 osobom podoba się ten post
Mycha

Witam z rana. Muszę się nad sobą głęboko zastanowić, bo szwedzka córka dziadka całkiem mi do gustu przypadła :lol2: Niby taka zimna i wyniosła a ja tego nie widzę. Ma swój styl i owszem ale jest ciepłą kobietą. Może zacznę u siebie kostek lodu szukać ?? Może ja w Szwecji powinnam pracować ?? Może ja też królową śniegu jestem ?? Noż kurcze, dobrze się nam rozmawia, nie mamy żadnych problemów. Ona ma swoją, silną osobowość ale potrafi zaakceptować innych wokół. A miała być taka beee .....

Mycholcu, z Ciebie też żadne ciepłe kluski , pewnie dlatego się dogadujecie.
Nie ma co oceniać ludzia na podstawie opowieści z krypty- trzeba samemu pomacać