Hawana i podopieczni

15 marca 2017 21:32 / 12 osobom podoba się ten post
Dzisiaj na spacerku z dziadkiem widziałam tą trzecią opiekunkę,Polkę z naszej ulicy, o której plotkowałyśmy z A.
Grabiła liście, tak pochłonięta pracą , że nie wypadało wręcz przerywać. Poza tym daleko było.
A poza tym czy warto?
Dziadziuś obrał inny kierunek i zawędrowaliśmy pod cmentarz. Mówię, że byłam tu z A, bo do obowiązków mojej koleżanki należy przynoszenie kwiatów na cmentarz (już pewnie domyślacie się, skąd wzięły się te tulipanki na moje powitanie
ale ja nie mam nic przeciwko takim niespodziankom) .
Zaprowadziłam mojego Jasia na grób sąsiadki, a potem okazało się, że żona mojego pdp spoczywa dwa miejsca dalej, czyli prawie po sąsiedzku. Zmarła 10 lat temu.
Po południu przyszedł do nas drugi sąsiad.Też starszy pan. Skarżył się, że dwa tygodnie go grypa trzymała w łóżku i jest bardzo osłabiony. Ja mu na to, że przecież jest w doskonałej kondycji.Oj, jak się ucieszył, powiedział, że jakbym potrzebowała pomocy to mam dzwonić, albo walić (nie dosłownie)jak w dym prosto do niego. Z tej chęci to nawet zawór od wody(tej na zewnątrz) poszedł i odkręcił, żebym mogła podlewać ogród.
I dobrze. Będzie miał mój dziadzio zajęcie.
Ja mam ważniejsze sprawy na głowie. Np.woda ze spłuczki ciekła i do kogo dziadzio przyszedł z problemem? Ano do mnie. Musiałam ratować. Na szczęście nie zepsułam jeszcze bardziej.
A jak sąsiad poszedł to przez drzwi tarasowe wpadł do pokoju taki piękny, wielki Rimski-Korsakow. W uszach duszy zagrała mi cała orkiestra, a ja stałam, słuchałam i podziwiałam.Dziadzio wrócił po odprowadzeniu sąsiada do drzwi wyjściowych i chyba myślał, że strach mnie sparaliżował. Wyjął chusteczkę z kieszeni i próbował w nią trzmiela schwytać. To mnie dopiero przeraziło. Złapałam moją książkę i krzyczę :nie, nie, ja to zrobię. Posadziłam dziadeczka na fotelu a tego skrzydlatego delikatnie pogoniłam. A właściwie życie mu uratowałam, a do tego kryminałem. Taka to ironia losu.
Tylko mój dziadzio wykorzystał moment i drzwi zamknął.
Zgrzytnęłam po cichu zębami i nic nie powiedziałam. Tym razem. Doszłam do wniosku, że muszę odpuścić, bo miałby oczywisty argument. Bo w tym domu to ja otwieram i wietrzę, a dziadzio ciągle zamyka. Hm...
16 marca 2017 21:01 / 13 osobom podoba się ten post
Dzisiaj dziadzius nie mogl sie doczekac spacerku ze mna. Smiem tak twierdzic, bo kiedy ja wrocilam z kolezensko-wycieczkowej przerwy w Penny, moj pdp w pelnym rynsztunku tzn. w nowej blaue Jacke co mu coreczka kupila, butach, czapce i okularach stal pod drzwiami wyjsciowymi. Nawet cos kombinowal z pilotem, bo drzwi garazu byly otwarte. Od razu zauwazylam, kolezanka mnie probowala zmylic, powiedziala, ze to ja otwieralam, ale ja wiedzialam, ze to bylo rano. Siedzialysmy potem na schodkach jej domku na wycieraczce i gadalysmy.Nawet sie smialysmy, że w koncu ta Alfe musze wyprobowac. Po poludniu musial dziadek. Nic, zamknelam garaz, pociagnelam nosem z tesknoty za kluczykami do autka i dawaj na spacerek. Dziadzio swoje opowiada, pierwiosnki mi pokazuje, nazywa po niemiecku, nie pamietam jak ale pytam czy aby nie jakie primulum albo co na podrób. Powtórzył zdziwiony i mówi, że tak. A to po polsku tak się nazywają? Nie, po łacinie. Acha. A Ty znasz łacinę?No, już nie pamiętam, ale sentencje tak. No i musiałam pamięć odkurzyć... Ja mu po łacinie, a on mi na niemiecki tłumaczył. I radoche miał jak nie wiem co. A potem z chytrym uśmieszkiem zapytał a w jakim to języku ja z koleżanką A rozmawiam. Może po niemiecku? Hm.... Masz dziadzius szczęscie, ze cie lubie.
17 marca 2017 19:11 / 15 osobom podoba się ten post
Zaczynam dzien przed 7., bo wlasnie o tej godzinie podaje pierwsze tabletki. To jest dla mnie poczatek dnia, wiec pojawiam sie w pelnym umundurowaniu. Raz tylko wpadlam w szlafroku, bo dziadzio zapowiadal"jutro spie, nie wstaje tak wczesnie, bo nie musze", po czym rano zapomnial i wstal, a ja nie wiedzialam, gdzie skrecic, ubrac sie bez mycia, myc sie pomimo, a moze w szlafroku wykrecic do kuchni.( Tak na marginesie to corka mi mowila , ze ma poczatki demencji i to by sie zgadzalo. Alzheimera uslyszalam od agencji, ale wcale im nie mam tego za zle, przeciez tam pracuja ludzie, wiec moga sie pomylic( oferty).
Po sniadaniu, ogarnieciu lazienki i sypialni ruszam do pralni. Mozecie sie smiac , ale prasuje. Bo dziadzius bardzo elegancki jest. Zaklada koszule i sweterek w serek.Czasem ten pulowerek zdejmuje i co? Byloby mi wstyd.
Chociaz w szafie koszule poprasowane nie byly, czyli moze mialabym przyzwolenie. Rozumiem jednak corke, ktora ma dwoje dzieci(5 i 9 lat) i meza do oprasowania i ogarniania. Taka babska solidarnosc albo cus. Ja robie to dla siebie, bo to ja przebywam z pdp i ja sie z nim pokazuje na zewnatrz. Prasuje i juz.
Ale do obiadu duzo czasu.Przed poludniem dziadzio nie chce wychodzic, bo zimno, troche potlucze na rowerze i drzemie. Te drzemki takie przerywane, bo wstaje i kreci sie. A poniewaz teskni za mna okrutnie jak mnie nie widzi albo nie slyszy , no to przychodze do salonu z ksiazka, bo jak nie przyjde to on przychodzi i mnie zaprasza...
Lapek zostaje , bo nadal wisi na kablu od internetu, telewizorek jest uzywany dopiero po poludniu.
A dziadzio takie sprzecicho grajace ma i plytoteke. Stare winylki sobie darowalam, ale te male laps i zaczelam sie Brucem Springsteenem zachwycac. Dziadzius nie zalapal o co biega, wiec sama podeszlam do sprzetu i plytke do kieszonki, pstryk, pstryk...Wolno i ostroznie, bo wiadomo, ze staruszkowie bardzo sie boja , zeby nie popsuc. Ale dziadus zatrybil, bardzo chcial , zebym posluchala, nawet jeszcze trzy plytki przytaszczyl , ale nie zdazylismy.
Ale te gitarki cudne byly. Wkleje ponizej utworek z tej plyty, ktory za mna chodzi dzisiaj caly dzien. Obrazek oryginalny z okladki. Czytalam sobie teksty, dorabialam wlasne historie, bo lapek i internet u mnie w pokoju niestety, ale i tak fajnie, ze tak mozna sobie z dziadziem pouzywac. I tak zasluchanych zastala nas corka...



18 marca 2017 19:26 / 18 osobom podoba się ten post
Moja koleżanka z podwórka też pracuje u dziadziusia.Niezły model z niego jest. Pieniądze na dom jej wylicza i skrupulatnie sprawdza, ale jak chce jej coś podarować to ma szeroki gest. Kilka dni temu chciał jej dać zegarek żony, markowy, ale pasek był zepsuty.Koleżanka nie chciała, bo czas sprawdza na komórce, to po co kupować nowy pasek, tym bardziej, że sprawdziła i nowy pasek kosztował 45 Euro. Ale dziadeczek nie odpuścił i przy okazji jedzenia obiadu w centrum kupił. A teraz na pauzie tylko słyszę:"Mam zegarek, mam zegarek!" i macha mi toto przed nosem i podziwiać muszę. Tak to z dziadziem jest, uszczęśliwia ją na siłę. Już raz jej nową bluzkę kupił, bo powiedział, że ma nieładną. A on musi się pokazać z opiekunką ładnie ubraną. Tylko dziadzio zupełnie nie wie co jest modne... No nic, ważne, że poszpanuje przed koleżankami, że opiekunkę ma z klasą Bo dziadzio koleżanek ma bez liku, przyjeżdżają po niego, porywają na obiadki i kolacje...Sama widziałam. Prawdziwie niemieckie piękności, a dziadzio rosyjskie korzenie ma, przystojniaczek z niego i A barszcz mu dzisiaj na życzenie gotowała
18 marca 2017 20:48 / 13 osobom podoba się ten post
A z naszym obiadem był mały kłopot.
Najczęściej jemy coś z morza i dieta ma być lekkostrawna.No to jest. Jogurt, pieczywo chrupkie, chleb ciemny z ziarnami codziennie. Sałata albo warzywa na ciepło na zmianę. Zauważyłam , że dziadzio ziemniaki lubi i życzy sobie codziennie.
Wczoraj była córka, no to przyniosłam trzy różne rybki, bo języka mi się łamać nie chciało i wybrał,potem warzywa wymieniłam, wybrał, potem jeszcze zapytałam:ziemniaki, makaron czy ryż, no i na kartofle padło. Czyli lubi na bank.Córka przekonała się też, że z dziadziem się dogaduję i mu dogadzam.I o to chodzi.
Ale dzisiaj miał chcieć makaron, bo wczoraj pytał co kupiłam w sklepie, mówię, że mięso mielone, spaghetti zrobię. Ok.
A on mi przyszedł w trakcie obiadowych przygotowań i mówi, że ziemniaki by zjadł.
I co z dziadziem zrobić?
Nie ma obrazy dla takiej zarazy(jak hawana), zrobiłam dziadusiowi zrazy, sosem od spaghetti polałam ziemniaki, sobie makaron, do tego Feldsalat. Iiiii...smaczne, powiedział mój Jasiulek.
Potem wszystko do zmywarki i na pauzę z kolezanką. Dziadka już nauczyłam- przebiera się w piżamkę i idzie spać a ja spacerować.
I tak mi się podoba.
Jak wracam, to jeszcze pół godziny z dziadkiem chodzę.Akurat przebrana jestem, a on nie może się doczekać, to też się stroi.I ma zajęcie.
I tak oglądam sobie wiosnę na żywo, a nie przez szybkę. Może na wadze też nie przybiorę przed latem.
Dzisiaj sąsiad (od węża do wody) nas wracających przyłapał. Deszczyk kropił, ale poszliśmy. Sąsiadowi podobało się, pochwalił, że chodzimy. To zaraz mu objaśniłam, że my jeder Tag, a nie tylko dziś.
Jak nie wiedzą to trzeba samemu się pochwalić
19 marca 2017 20:48 / 7 osobom podoba się ten post
Miałam piękną niedzielę dzięki tej mojej A, Aaaaaa...Alicji z Krainy Czarów . Wszyscy z Opola mogą się cieszyć, bo to właśnie tam. Poszłyśmy z buta do parku a tam pałac, rosarium, pole golfowe i jeszcze stajnie pałacowe. Alicja oprowadziła, nawet na teren tylko dla klubowiczów weszłyśmy, bo ona już zna te kąty.Za każdym tazem jak "Guten Tag " odpowiada to mówi:"widzisz, mnie tu znają"
W tym pałacu hotel taki wypasiony jest, przemknęłyśmy między limuzynami na parkingu(wszystkie z nadrukiem i herbem na drzwiach), a Alicja do mnie mówi: "jak następnym razem przyjedziesz to cię tą bryką z dworca odbiorę"
A przed domem : " a mówiłam ci: mam zegarek, mam zegarek!"
Co ja się naśmiałam....
Jutro zmniejszę jakąś fotkę i wkleję.
20 marca 2017 08:53 / 9 osobom podoba się ten post
20 marca 2017 08:53 / 13 osobom podoba się ten post
Tam sobie chodziłyśmy z Alicją.
A od dzisiaj zmiana planu dnia. Wczoraj była córka z mężem. Dziadziuś chyba opowiadał, że spać nie może, dlatego prosiła, żebym z Jasiem wychodziła też przed południem. No to mówię do niego:
-10. 30 wyjście, bo 11.00 są tabletki i musimy wrócić.
-Tak jest, szefin.
Córka się zaśmiała.
Ciekawe jak będzie, bo oczywiście okna zamyka, bo zimno, kaloryferki nawet podkręcił, zobaczymy czy na wyjście nie będzie" zu kalt".
Naskarżyłam, bo na początku grzecznie słuchał, a teraz kombinuje
20 marca 2017 15:23 / 11 osobom podoba się ten post
Przyszła pora wyjścia i co? -Zimno. No to ja mówię, że idę po zimową kurtkę i on też ma ubrać. Wracam obatuchana , dziadzio gotowy.I ubrał zimową, a nie tą nówkę wiosenną. Pytam : idziemy?
-Jawohl!Schefin
I tak ma być.
Rozumie się
Po drodze się targował, żeby krótką trasę zrobić, a potem poszedł normalnie, ale szybciej , że wróciliśmy w 20 minut. Prawie przed domem spotkaliśmy starszą parę z sąsiedztwa. Akurat opuścili swój domek  i szli "na nas" , więc mogliśmy ich obserwować. Ona szła chodnikiem, on nieco z tyłu, drogą. Mój dziadzio opowiadał chichocząc, że oni nie chodzą razem tylko obok, albo jeden za drugim...
I tu cię dziadziuś mam.Intuicja mi podpowiedziała, bo znajomość języka przecież kiepska, że ty wiesz o co biega w tym dżentelmenstwie. Ja też chodzę na spacer z panem, a psa wyprowadzam , a nie odwrotnie
20 marca 2017 16:00 / 7 osobom podoba się ten post
Zrobiłam obiad, dziadzio zaglądał, bo mu ładnie pachniało. A że mi się plątał po kuchni, to ja tematy opiekuncze zaczęłam, bo ja tu po to jestem, a nie Dienstfrau jakby kto myślał. Zaczęłam prosto z mostu i z grubej rury, czyli jak tam "Stuhlgang"? No co, w końcu muszę wiedzieć. Dziadziuś samoobsługowy, w dodatku czyściutki, że w kibelku to nawet w okularach nic nie dojrzałam, a trochę czasu już minęło. W kuchni movikol leży, czyli problemy byli... Dziadziuś grzecznie odpowiedział, że wczoraj był. No i dobrze. Pytam jeszcze raz, bo jakby co to rano ten"pulver"podam. Nie, nie. No tak ma być.
Dziadzio ma dietę lekkostrawną przede wszystkim dlatego, że zapominał o jedzeniu.I boli go zołądek. Teraz je małymi porcjami, ale coraz więcej.Je dużo surowych owoców i warzyw, więc nie powinno być z wypróżnieniami problemu.Je bardziej kalorycznie, bo bardzo wychudł. Ale prawdziwą dietę miał mój ojciec chory na raka jelita grubego.Ja wiem jak to wygląda. Tutaj Jasia trzeba mobilizować.Wyczułam, że jak skonczę jeść przed nim, to odsuwa talerz.No to bawię się, dzisiaj kluski śląskie dzieliłam na 4 części, żeby dziadzio się najadł. Zostawił 2. i pół sztuki. Powiedział, że mogę na kolację zjeść.Ja.() Oczywiście. Nie szkodzi, dziadzio zapomni. Mięsko zjadł, czerwoną kapustę i kalafior też.
20 marca 2017 16:19 / 9 osobom podoba się ten post
A teraz moja pauza.
Zanim po obiedzie powkładałam do zmywarki, to Jaś w pidżamce mi się pokazał i zapytał do której ma spać. Do 14.30.Ja idę do Penny z Alicją, kupię jogurty, borówki amerykanskie z Hiszpanii i banany(tego jeszcze nie sprawdziłam skąd, bo Jaś mnie o to nie pytał).
Ok. Wszystko wie.Poszedł.
Ja też. Nawet sama, tylko Alicji kartkę przykleiłam, żeby wiedziała gdzie mnie szukać, bo widocznie nie wyrobiła się w czasie i na podwórku jej nie było.
No nic, spotkałyśmy się, śmiejemy się co też za "dziadcyne" geldy nakupujemy, potem przysiadłyśmy jeszcze na ulubionej ławeczce i nawet fajeczki pokoju nie było , bo Alicja nie pali i ja też.Ale "jeszcze ci dzisiaj nie pokazywałam, mam zegarek!" musowo i obowiazkowo
Idziemy do domku.
Przed krzyżówką, ta ostatnią koło domu przecieram oczy ze zdziwienia. Na wprost mój Jaś.Wraca z samotnego spaceru...
20 marca 2017 16:39 / 3 osobom podoba się ten post
hawana

A teraz moja pauza.
Zanim po obiedzie powkładałam do zmywarki, to Jaś w pidżamce mi się pokazał i zapytał do której ma spać. Do 14.30.Ja idę do Penny z Alicją, kupię jogurty, borówki amerykanskie z Hiszpanii i banany(tego jeszcze nie sprawdziłam skąd, bo Jaś mnie o to nie pytał).
Ok. Wszystko wie.Poszedł.
Ja też. Nawet sama, tylko Alicji kartkę przykleiłam, żeby wiedziała gdzie mnie szukać, bo widocznie nie wyrobiła się w czasie i na podwórku jej nie było.
No nic, spotkałyśmy się, śmiejemy się co też za "dziadcyne" geldy nakupujemy, potem przysiadłyśmy jeszcze na ulubionej ławeczce i nawet fajeczki pokoju nie było , bo Alicja nie pali i ja też.Ale "jeszcze ci dzisiaj nie pokazywałam, mam zegarek!" musowo i obowiazkowo:smiech3:
Idziemy do domku.
Przed krzyżówką, ta ostatnią koło domu przecieram oczy ze zdziwienia. Na wprost mój Jaś.Wraca z samotnego spaceru...:zaskoczenie:

Chyba nie w piżamce?:)
20 marca 2017 16:55 / 8 osobom podoba się ten post
kasia63

Chyba nie w piżamce?:)

Nie. 
Ale to mnie zmartwiło, bo kontaktowy jest i zapominanie nie rzuca się tak w oczy. Potrafi rozmawiać logicznie. Z  pisarzy niemieckich mnie przeegzaminował, bo śledzimy nazwy ulic(powiedziałam, że ja tylko Goethego i Schillera znam ). O Stasiuka się dopytuje czy czytam(wieczorem, bo z tłumacza w internecie korzystam).Opowiada o przeszłości bez problemu, wczoraj jak powiedziałam gdzie byłam , to zaraz opowiadał,że na tym polu golfowym to turniej międzynarodowy jakiś  był i sasiad (od węża) zdjęcia tam robił.Wczoraj wiedział, że pauza moja była, siedział w domu. Dzisiaj wietrzysko hula a poszedł sam. A miał spać , nawet pytał do której...Hm...On zawroty głowy ma lekkie, przynajmniej mówi o nich, oczy mu łzawią, za dokładnie nie widzi.
Muszę jutro z córką porozmawiać. Jeśli nie pauza codziennie, to w weekend.
21 marca 2017 09:04 / 5 osobom podoba się ten post
Moja pani Mydelkowa ma dzisiaj urodziny. I jak tu nie myslec o niej cieplo
24 marca 2017 09:37 / 14 osobom podoba się ten post
Moja przerwa została po staremu, czyli po obiedzie. Zależało mi właśnie na tym, bo najbardziej dokucza mi w de odseparowanie od ludzi i świata.Kiedy jest piękna pogoda bywa to szczególnie bolesne. Wychodzę więc z Alicją, obie wykorzystujemy naszą pauzę dla nas, bo...każda chwila jest cenna.Alicja jest tutaj do konca miesiąca, a to już w przyszłym tygodniu. Nie wiadomo kto przyjedzie, czy znajdziemy wspólny język. Dziadziuś nie kombinuje, przyniósł mi do pokoju czekoladki Lindt(extra dunkel), więc sukcesywnie podjadam, a córce zależy, żeby z nim wychodzić , no to wyciągam go ile się da. Raz idziemy przed południem, raz po mojej pauzie a raz wieczorkiem. Dziadzio wypytuje gdzie chodzimy z Alicją, jak mu opowiedziałam , że prawie byłyśmy w lesie, to on tez chciał iść. I wyszło na to, ze rano spacerowałam pół godziny, w południe prawie trzy a jak wieczorem zaliczyliśmy grosse Kurve to padłam na dziób jak zdechła ptica.
Bo obowiązki domowe swoją drogą, pranie, gotowanie, zakupy... i przebieranie jako dodatkowa gimnastyka...Hm...Trzeba się trochę oszczędzać, bo tak za bardzo to ja wylaszczyc sie nie chce.