Zaczynam dzien przed 7., bo wlasnie o tej godzinie podaje pierwsze tabletki. To jest dla mnie poczatek dnia, wiec pojawiam sie w pelnym umundurowaniu. Raz tylko wpadlam w szlafroku, bo dziadzio zapowiadal"jutro spie, nie wstaje tak wczesnie, bo nie musze", po czym rano zapomnial i wstal, a ja nie wiedzialam, gdzie skrecic, ubrac sie bez mycia, myc sie pomimo, a moze w szlafroku wykrecic do kuchni.( Tak na marginesie to corka mi mowila , ze ma poczatki demencji i to by sie zgadzalo. Alzheimera uslyszalam od agencji, ale wcale im nie mam tego za zle, przeciez tam pracuja ludzie, wiec moga sie pomylic( oferty).
Po sniadaniu, ogarnieciu lazienki i sypialni ruszam do pralni. Mozecie sie smiac , ale prasuje. Bo dziadzius bardzo elegancki jest. Zaklada koszule i sweterek w serek.Czasem ten pulowerek zdejmuje i co? Byloby mi wstyd.
Chociaz w szafie koszule poprasowane nie byly, czyli moze mialabym przyzwolenie. Rozumiem jednak corke, ktora ma dwoje dzieci(5 i 9 lat) i meza do oprasowania i ogarniania. Taka babska solidarnosc albo cus. Ja robie to dla siebie, bo to ja przebywam z pdp i ja sie z nim pokazuje na zewnatrz. Prasuje i juz.
Ale do obiadu duzo czasu.Przed poludniem dziadzio nie chce wychodzic, bo zimno, troche potlucze na rowerze i drzemie. Te drzemki takie przerywane, bo wstaje i kreci sie. A poniewaz teskni za mna okrutnie jak mnie nie widzi albo nie slyszy , no to przychodze do salonu z ksiazka, bo jak nie przyjde to on przychodzi i mnie zaprasza...
Lapek zostaje , bo nadal wisi na kablu od internetu, telewizorek jest uzywany dopiero po poludniu.
A dziadzio takie sprzecicho grajace ma i plytoteke. Stare winylki sobie darowalam, ale te male laps i zaczelam sie Brucem Springsteenem zachwycac. Dziadzius nie zalapal o co biega, wiec sama podeszlam do sprzetu i plytke do kieszonki, pstryk, pstryk...Wolno i ostroznie, bo wiadomo, ze staruszkowie bardzo sie boja , zeby nie popsuc. Ale dziadus zatrybil, bardzo chcial , zebym posluchala, nawet jeszcze trzy plytki przytaszczyl , ale nie zdazylismy.
Ale te gitarki cudne byly. Wkleje ponizej utworek z tej plyty, ktory za mna chodzi dzisiaj caly dzien. Obrazek oryginalny z okladki. Czytalam sobie teksty, dorabialam wlasne historie, bo lapek i internet u mnie w pokoju niestety, ale i tak fajnie, ze tak mozna sobie z dziadziem pouzywac. I tak zasluchanych zastala nas corka...