Hawana i podopieczni

04 listopada 2016 14:59 / 1 osobie podoba się ten post
hawana

Ty to masz telepatyczną intuicję kobieto! Zaraz będzie, poczekaj, jeszcze mi łapki drżą....:-)

Panno H.! Ja nie bede dlugo czekac! Ja wezme i z ciekawosci sie rozpekne! I bedziesz musiala zeskrobywac moje wnetrznosci ze scian! Oraz krew z podlogi! Pisz szybciej! Nie rozpraszaj sie! A na uspokojenie polece i meliski zaparze;))) Extra for you 
04 listopada 2016 15:23 / 16 osobom podoba się ten post
W porze południowej byłam z pdp na wycieczce. O właściwej porze nadjechała taksówka. Wysiadł pan, rozwinął pomost, moją pdp zgrabnie wsunął z wózkiem , moją książką na kolanach i kopertą w raczce na pakę, zapiął pasami i jedziemy. Domki, ogródki, sklepy, skwerki, było co oglądać przez szybkę. W końcu dotarłyśmy do...szpitala Moja pani mydełkowa ma rehabilitację.W kopercie było zlecenie, książkę poleciła mi zabrać córka, żebym się nie nudziła. Pan nas wysadził przed drzwiami i dalej już same. Pomyślałam, że moja pdp demencji nie ma, więc damy radę. Za drzwiami pytam gdzie, ona że do recepcji. Dobra nasza, to to akurat widać z daleka, żaden problem. Zlecenie oddane, skierowane zostałyśmy w prawo, więc wio! Ostrożna jestem, za szybko nie zasuwałam ale i tak właściwe drzwi przegapiłam.Pytam pdp, ona nie wie, więc po śladzie z powrotem. Teraz już patrzyłam na napisy. Przypomniało mi się jak koleżanka mi kiedyś w samolocie mówiła: " A jak na Fiumicino zginiemy? To wielkie lotnisko i podobno po bagaż trzeba jechać kolejką". Ja jej na to " Pójdziemy tropem walizek(czyt. znaków rysunkowych)". I tak było.Nie zginęłam tam, to i tu nie przepadnę. Czytałam napisy i do celu dotarłyśmy. W poczekalni moja pdp zapytała:" Pójdziesz ze mną?". Patrzyła prawie błagalnym wzrokiem, więc przytaknęłam.Wcześniej rozmawiałyśmy o ćwiczeniach, pytałam czy ją mocno boli, bo jedna moja pdp aż płakała. Odpowiedziała mi, że tak, więc pomyślałam sobie: boi się kobiecina, trzeba wesprzeć, nie ma rady, relaksu historyczno-przygodowego nie będzie. cdn.
04 listopada 2016 16:15 / 17 osobom podoba się ten post
Szkoda, że tu nie można zapisać, albo jakiejś kopii roboczej zrobić. Muszę wychodzić do pdp a jak wracam, to mi się nie chce przewijać, a tracę wątek, więc puszczam.
Czekamy, czekamy, za 10 minut mamy wejść. Obejrzałam dyskretnie wszystkie kąty. Na kontuarze, za którym biurokratka siedziała piękna wiązanka z kwiatów na wiklinowej obręczy. Wypisz , wymaluj nasz stroik nagrobny, ale cóż-inna kultura, inne zwyczaje.
Poza tym czyściutko jak w polskim szpitalu albo przychodni.Ludek pokiereszowany cierpliwie czeka, my też.
W końcu nadejszła wiekopomna chwiła i wyszedł po nas on. Wielki macho, wygolony na "pałę", okularki w czarnej oprawie, uśmiech pełen idealnych zębów. Przywitał się z panią, potem ze mną i łaps za wózek. Masakra, taki wielki, że od razu poczułam się zdominowana. Ale że ja dzielną, myszowatą krew mam, to walę prosto za nimi, nie poddaję się. Pudzian nie zwracał na mnie należytej uwagi, więc w gabinecie moja pdp mówi patrząc na mnie" Das ist meine Pflege". O Matuchno! Teraz to zaczęło się dziać. Pan kiesełko znalazł dla mnie, usadził, rabotał z pdp, gadał do mnie, przetłumaczył mojej pani, rabotał, gadał do mnie, itd. Ja tak sztywno siedziałam, że mnie plecy rozbolały. Co za sztres! Już miałam go poprosić o jakiś masaż leczniczy, ale się wstydziłam. Mało tego pdp powiedziała o pewnej mojej sugestii.Zaczęłam zakładać do wózka podnóżki, w domu, nie na cały dzień, ale co jakiś czas, bo u innego pdp tak robiłam i uzasadniłam dlaczego. Córce oczywiście powiedziałam o tym, uznała za niekonieczne, ale mogę. A pan Pudzian usłyszawszy o moich praktykach pochwalił mnie! Oczy mu się zwiększyły jeszcze bardziej jak moja sympatyczna papla, która uśmiecha się połową twarzy( ja widzę zawsze cały uśmiech) powiedziała o mnie więcej...
Teraz Pudzian już się ode mnie nie odczepi. Powiedział: do piątku
04 listopada 2016 16:56 / 2 osobom podoba się ten post
Oczy Ci sie az swieca do tego Pudziana No to opowiadaj dalej ;)))
04 listopada 2016 19:35 / 15 osobom podoba się ten post
fioletowa.mysz

Oczy Ci sie az swieca do tego Pudziana:-) No to opowiadaj dalej ;)))

Pudzian będzie za tydzień.
Wróciłyśmy bez przygód, ale w domu niespodzianka. Córka wróciła, obiadem pachnie. Lepiej być nie może, bo ja z tych emocji cała drżąca. Jak bym gotowała?Jeszcze by się Bofrosty w foliówkach poprzypalały.Siadam do stołu, a tu ręce mi się trzęsą i to nie dlatego, że nie umiem jeść nożem i widelcemDramat!
Podczas spożywania córeczka zapytała jak było.A moja pdp z uśmiechem:"Fizjoterapeuta powiedział, że za dużo energii tracę na gadanie!"
Normalnie ją kocham.
I panią doktór też, bo na komodzie przed moim pokojem pozwijane(tu się nie prasuje na szczęście), suche pranie leżało. Moje własne, co żem rano do pralki wrzuciła! Ona wysuszyła i poskładała(niezbyt równo, ale wybaczam) i nawet do mojego pokoiku nie zajrzała, bo pewnie czuła, że o Macro zazdrosna będę. Pokrewne dusze wiedzą, co to znaczy mieć kulturę.
Z tym praniem wyczekiwałam, bo pralka ciągle w ruchu, ale rano nie wytrzymałam i mówię o co biega(majtek, koszulek, skarpetek, nie mówiąc o innych łaszkach braknie), ogarnąć się muszę.Nie piorę w rękach, od tego jest pralka.Ona na to spokojnie, że mam wrzucić do miski żółtej "kolory", do niebieskiej "białe", ona wypierze razem. O Matuchno, normalność żyje! W tych miskach przecież coś jest.
Uprzejmości było zbyt wiele. Ruszyłam tyłek i pralkę upakowałam. Płyn, start, no i więcej nie zdążyłam, bo krzyżówkę trzeba było zacząć. Jakiejś małej wyspy na Hebrydach nie mogłam znaleźć, więc poszłyśmy zapalić, pierdu , pierdu, krzyżówka, wiadomości poranne z netu, krzyżówka, znowu za trudne hasło, papierosek, itp. itd. Kto by  o praniu pamiętał?
Ale nic się nie stało.Obiadek na stole, szybko dolałam wody do mojej szklaneczki dyżurnej, żeby w zmywarce nie wylądowała, bo szkoda cytrynki, którą przed południem wrzuciłam świeżutką. Obiadek zjedzony , fajeczka, bet(czyt. forum).
Jak ten czas leci, pdp dzwoni, siku, siku, krzyżówka, papierosek et cetera. Młyn jak diabli, zarobiona jestem.
Dobrze, że pan Bródka przybył z odsieczą i kolację zrobił. Jajka sadzone z ziołami. Badzo smaczne, ale dlaczego patelnię po wyjęciu z szuflady papierem kuchennym przetarł tego nie wiem. Widocznie poinstruowany.
Córeczka na tableciku obrazki przewijała , mamusi pokazuje, to ja siedzę, bo pan mnie nawet świeżej butelki z wodą przynieśc nie dał. Moja pdp cierpliwie ogląda pływający domek, bo córeczka planuje wycieczkę na lato, taki rejs. Jest podjazd do wózka, kuchenka, living room, łazienka , sypialnia. I patrząc na piętrowe łóżka w sypialni mówi:"Ale przecież (tu pada imię przyjaciela) z tego łóżka do góry spadnie!"



05 listopada 2016 11:06 / 11 osobom podoba się ten post
Pobawiłyśmy się w szkołę. Przygotowałam sobie fragment do czytania z dzisiejszej gazety, wywiad z autorką tekstów niemieckich piosenek.Był ciekawszy artykuł, np. o tym, że pies policyjny dostał 50 euro emerytury, ale chyba bym sobie język połamała. Chodzi przecież o to, żebym plusa załapała, a nie podpadła. Przećwiczyłam trzy razy po cichu, a potem jadę z tym koksem. Pdp zerkała, wtrącała mi się zupełnie niepotrzebnie( pewnie na złość, albo na przekór), a potem mówi z uśmiechem po niemiecku"gut".
Ja się tak nie bawię, ja chcę po polsku "dobrze" a nawet " bardzo dobrze".
Napiszę skargę do dyrektora, nauczyciel jest zbyt surowy
05 listopada 2016 13:35 / 13 osobom podoba się ten post
Postanowiłam sabotować Bofrosty(gotowe dania). Za słone jak dla mnie, a dla pdp też , bo ma wysokie ciśnienie. Zapytałam pdp czy chce dzisiaj zjeść rybkę na obiad, bo w zamrażarce jest filet z łososia, taki prawdziwy,dziki, bardzo smaczny i wartościowy. W ogródku ziołowym widziałam świeży rozmaryn,więc nawijam, że ja w domu robię własnie z tym zielskiem.Czosnku świeżego tu nie odkryłam, ale chyba by był w widocznym miejscu, no nie? Z braku czosnku dobry i rozmaryn, przecież tu tylko o aromat chodzi. Ustaliłyśmy menu:łosoś panierowany, mix sałat, ziemniaczki z wody. W trakcie mich przygotowań córka przyjechała. Pytam czy z nami zje, po pomyślałam, że jakby co to zapcham jej gębę i cześć. Zje, bardzo chętnie.I zjadła. Jak obrazoburca co prawda, bo z majonezem, ale mnie nie obraziła, a jej kubki smakowe widocznie nie protestują. A Bofrosty to podobno wcale nie jest to, co ona lubi najbardziej
Dodatkowy pożytek z tego jeszcze miałam , bo pdp o hasła krzyżówkowe córkę pytała
05 listopada 2016 17:02 / 2 osobom podoba się ten post
Chyba Cie odwiedze...Lubie ta Twoja podopieczna,fajna kobietka z niej jest
05 listopada 2016 17:33 / 13 osobom podoba się ten post
fioletowa.mysz

Chyba Cie odwiedze...Lubie ta Twoja podopieczna,fajna kobietka z niej jest :-)

Kobietka z niej wyjątkowa. Pracowała w biurze parafialnym.Najpierw zapytała czy znam "Częsztochowa"?No jak nie, jak tak. To taka polska Mekka albo Jerozolima-objaśniłam. A ona pyta czy na pieszo szłam i się śmieje
Albo z ostatniej chwili: szukam dla niej niemieckiego malarza z jakąś tam  literką, przewijam galerię, a ona się śmieje i odwraca do mnie.No to patrzę na gęby a tam taki jeden pokojowy malarz o ironio, z wąsikiem.Ona jest the best
A córka? Wczoraj rozbieram pdp ze sweterka po powrocie ze szpitala, aż strzelało, taki naelektryzowany. Mówię, że to przez terapeutę, bo podłączył mamę do prądu(naprawdę, przeciez ja nigdy nie kłamię!). A ona się śmieje i mówi:"Muszę zadzwonić i mu to powiedzieć!
05 listopada 2016 18:11 / 4 osobom podoba się ten post
hawana

Kobietka z niej wyjątkowa. Pracowała w biurze parafialnym.Najpierw zapytała czy znam "Częsztochowa"?No jak nie, jak tak. To taka polska Mekka albo Jerozolima-objaśniłam. A ona pyta czy na pieszo szłam i się śmieje:-)
Albo z ostatniej chwili: szukam dla niej niemieckiego malarza z jakąś tam  literką, przewijam galerię, a ona się śmieje i odwraca do mnie.No to patrzę na gęby a tam taki jeden pokojowy malarz o ironio, z wąsikiem.Ona jest the best:lol2:
A córka? Wczoraj rozbieram pdp ze sweterka po powrocie ze szpitala, aż strzelało, taki naelektryzowany. Mówię, że to przez terapeutę, bo podłączył mamę do prądu(naprawdę, przeciez ja nigdy nie kłamię!). A ona się śmieje i mówi:"Muszę zadzwonić i mu to powiedzieć!:lol3:

A ja bym myslala,ze to naelektryzowanie to przez Ciebie! Tak dlugo slepiami swiecilas,ze musialo podopieczna podladowac. Zmien se nicka na Bateria. 
05 listopada 2016 19:37 / 11 osobom podoba się ten post
fioletowa.mysz

A ja bym myslala,ze to naelektryzowanie to przez Ciebie! Tak dlugo slepiami swiecilas,ze musialo podopieczna podladowac. Zmien se nicka na Bateria. :wysmiewa:

Bateria? Co to to nie. Mnie te "er"  dzwonią w uszach jeszcze przez tydzień po powrocie z Niemcowa. Ale Akku, może być 
Tylko czy nie będę musiała zmienić pci?
A teraz o tym, jak pani uczy mnie języka niemieckiego.
Idziem z pdp na dymka, a córcia  tam ledowe światełka zgasiła(z oszczędności pewnie) . No to wjeżdzjąc wózkiem do środka mówię"romantisze klimate". Ona się śmieje i mówi " die Stimmung". I co? Już wiem.
Jak wyjechałam pierwszy raz to byłam taka dzielna jak w tym dowcipie o Polakach we Francji.
Otóż pojechali Polacy do Francji, pietra nie mają , bo kolega im powiedział, że francuski to taki łatwy, wystarczy tylko przed każdym wyrazem "la" powiedzieć.
Poszli do restauracji, kelner przyszedł, więc zamawiają: la kotlet, la kapusta, la kartofle.Kelner przyniósł, postawił, a na odchodnym powiedział: gdybym Polakiem nie był, to byście la gówno dostali...
I to mi się właśnie w ogrodzie zimowym przypomniało, aż śmiech musiałam zdusić(udałam, że dymkiem się krztuszę).

05 listopada 2016 19:56 / 9 osobom podoba się ten post
A teraz jeszcze raz o pdp i jej relacjach z córką.
W telewizorni ludki gimnastykują się, demonstrują ćwiczenie polegające na łapaniu rąk za plecami. Nie każdy to zrobi. Córka mówi, że ona ma łapki jak pingwin, jeszcze je podkurczyła i pomachała (żebym dobrze zrozumiała, bo tu się dla opiekunki zrobi wszystko) a potem za plecki i próbuje śmiejąc się, że się nie da.
Moja pdp na to" Musisz ćwiczyć! ha, ha"
A teraz to ja kwiczę, bo to są słowa córki, zawsze kierowane do niej.
No mój charakter, nie ma co
06 listopada 2016 09:06 / 12 osobom podoba się ten post
Niedziela, pospałam dłużej po nocnym dyżurzePocahontas(córka pdp) już kursuje, bo energia ją rozpiera, a moja pani jeszcze śpi, śniadanie gotowe, wszystko do duszowania gotowe, śmieci wyniesione, robić ni ma co. Wypiłam kawę i na powitajki hyc.
A tam mysza.fioletowa kotu się przygląda.I przypomniałam sobie, jak założyłam koszulkę z napisem"Najbardziej poszukiwany zadymiacz"(albo też sprawca kłopotów, rozrabiaka) i obrazkiem słodkiego, niewinnego kotka. Moja pani mydełkowa łapsnęła mnie wtedy za koszulkę, żeby rozprostować i przeczytać.Uśmiechnęła się chyba po raz pierwszy
06 listopada 2016 11:08 / 16 osobom podoba się ten post
Śniadanie skonsumowane(sic!). Córka to jednak wie, co mama lubi najbardziej.Jajeczko, tosty i Pavarotti jako uczta dla ducha i pdp zjadła wszystko. A potem słuchała i śpiewała! Powiedziałam pdp o planach mojego kwietniowego wyjazdu z koleżankami do Rzymu, więc teraz ona pochwaliła się córce, że wie.I rozmowa zeszła na włoskie tory.Córka wypytała mnie gdzie byłam.Opowiedziałam m.i. o Pozzuoli. Ale jak? Demonstracyjnie oczywiście, bo talent teatralny się ma, a co Wy sobie to wyobraźcie sami.Było śmiesznie...hihi... W 1984 roku ziemia zatrzęsła się pod Pozzuoli. Połowa miasta zalana została przez morze, słup wody sięgnął 6 m.Pod wodą znalazła się starożytna część miasta. Tak powstała włoska Atlantyda. Można ją oglądać przez szybkę w dnie wycieczkowej łajby. Moją pdp bardzo to zainteresowało, aż za bardzo, hm...Teraz przede mną leżą rozmówki niemiecko- włoskie i uczę się dwóch języków na raz, a ona zagłębiona w krzyżówce nawet pomocy nie potrzebuje. Oczywiście pomaga mi internet
06 listopada 2016 11:28 / 2 osobom podoba się ten post
Umiesz się ustawić koleżanko,chyba zaczne przykład brać z ciebie,kto wie może i mnie się trafi jakaś wycieczka z pdp... Bo przecież celowo zachęciłaś opowieściami Pocachontas i jej mamę ,hę?