Pisałam już kiedyś o tym miejscu, w którym jestem.
Jestem tu drugi raz, mam zamiar wrócić po Nowym Roku.
Nikt przede mną nie zagrzał tu dłuzej miejsca. Powodem może być córka pdp, która czasami tu pomieszkuje.
Jedna z poprzedniczek sama zjechała po 2 tygodniach, bo stwierdziła, ze dla dwóch osób nie będzie pracować.
Ja nie narzekam, wręcz przeciwnie, gdy jest- to ona gotuje, ona spędza czas z matką. Mam wtedy dużo więcej wolnego, mogę wyjść na cały dzień, czy kilka razy w ciągu dnia.
Jest pielęgniarką, wie co możemy robić, czego się nie tykać. Umowę i moje obowiązki ma w głowie.
Kiedyś prasowałam rzeczy (jest tu maglownica) i w koszu był jej t-shirt. Widząc go, wzięła mówiąc "Ty jesteś do mojej mamy, nie do mnie".
Może ma trochę surowy sposób bycia, ale dobrze się dogadujemy.
Dziś "obraziła" się na nas przy kolacji, bo kupiła ciastka, których nie chciałyśmy zjeść. Stwierdziła, ze nic extra już nam nie przywiezie.
"Brzydko" przy tym na nas patrzyła. Oczywiście na żarty.
Mówię jej "Już wiem, czemu tu nikt nie chce wracać, boją się ciebie. Patrz, jak mi się ręce trzęsą przy tobie".
Na co pdp, która cierpi na Parkinsona "Patrz Barbara, ja się cała już trzęsę" :lol2: