28 lutego 2018 21:27 / 16 osobom podoba się ten post
Minął miesiąc od momentu jak tutaj przyjechałam. Nawet nie wiem kiedy i jak ten czas przeleciał. Jestem ponownie w przepięknym Coburgu. Tym razem u przesympatycznego pana. Mój pdp, choć szczerze mówiąc to słowo absolutnie do niego nie pasuje, jest emerytowanym dyrektorem dużej firmy, inżynierem z zawodu, podróżnikiem z zamiłowania. Po prostu klasa sama w sobie. Inteligentny, grzeczny i po prostu zwyczajnie sympatyczny. Lubię go, a on mnie i to chyba jest najważniejsze w tej pracy. Po mojej jędzy ze Stade aż się wierzyć nie chce, że takie stelle też są. Podoba mi się tutaj prawie wszystko. Szkoda, że za miesiąc już stąd wyjeżdżam ale po prostu muszę. Dziadek jeszcze dzisiaj się ze mną przekomarzał, że tak w ogóle to po co ja do tego domu tak chcę jechać? Nie mam męża, a dzieci już są dorosłe. Lepiej bym zrobiła gdybym z nim została. No pewnie. Mam nadzieję, że moja następczyni nie zepsuje tego miejsca. Oby nie trafiła się wariatka, która będzie świętsza od papieża. Jak do tej pory pan dyrektor pierwszą panią spławił bo nie spełniała jego oczekiwań, a firma zamilkła. Patrząc na niego aż trudno uwierzyć, że można mieć tyle sił witalnych w wieku 92-dwóch lat. Jest super. Piękne miejsce, sympatyczny pdp, mało pracy. Pierwszy raz jestem w miejscu gdzie nie muszę sprzątać, prać, prasować, robić zakupów ani gotować. Pytanie co ja właściwie tutaj robię? Generalnie to dotrzymuję towarzystwa, podaję i sprzątam ze stołu. No i jak nie lubić pracy opiekunki?