Na wyjeździe 40

21 lutego 2018 12:53 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Gotowe i mięciutkie???Mhm.......ja tam nie wiem ,ale ponoć jak gotowe ,to twardziutkie:):):):)Aaaaaa,to o gulaszu było:):):)O ja ,zbereźnica jedna.Co też mnie się po głowie kołacze?Ale co się dziwić -normalnie za kilka dni do domu bym jechałą a tak to jeszcze ho ho ho.....

Nie gulasz , tylko plastry ...bitki takie . Mięciutkie " coś " robiłabym na odwrót ....żeby stwardniało .... cichoo ...łyżwiarki szybkie teraz ...kciuki musze trzymac
21 lutego 2018 12:55 / 4 osobom podoba się ten post
kasia63

Gotowe i mięciutkie???Mhm.......ja tam nie wiem ,ale ponoć jak gotowe ,to twardziutkie:):):):)Aaaaaa,to o gulaszu było:):):)O ja ,zbereźnica jedna.Co też mnie się po głowie kołacze?Ale co się dziwić -normalnie za kilka dni do domu bym jechałą a tak to jeszcze ho ho ho.....

Do domu trza chyba juz jechac , a tu jeszcze tyleee dni(((
21 lutego 2018 12:56 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Domyśliłam się ,ale pewna nie byłam.Wiesz doskonale ,że ja opinię innych to wiesz-niech sobie gadają:)Byle gadali:)Poza tym jak czegoś nie wiem, to ja się umiem przyznać:):):)A nie każdemu to dane:)Do całkiem niedawna nie wiedziałam co znaczy "wirklich"/naprawdę/bo się z tym słowem jakoś wcześniej nie zetknęłam:)Nie wiedziałam i żyłam:)Wiem już ,może się kiedy przyda:):):)

wirklich?
26 lutego 2018 20:01 / 6 osobom podoba się ten post
Dzień sie konczy i moja cierpliwość też. Jeszcze chyba nie do końca zaskoczyłem pracą.
Moja Pdp właśnie przekroczyła granicę ................ teraz jest w krainie Oz
Wygłasza mądrości tylko sobie znane,gadajac oczywiście do siebie.
26 lutego 2018 20:13 / 6 osobom podoba się ten post
A ja niby pracuję i nie pracuję. Przyjechałam w niedzielę i okazało się, że babcia w szpitalu. O tym mi ni powiedziano. Miała wyjść teraz, i na razie ciśnienie jej skacze i nie wypuszczają. Jestem u siostrzenicy- jak piąte koło u wozu. Są mili, codziennie jeździmy do szpitala. Pdp sympatyczna. Ale co dalej będzie, nie wiem. Jestem tu jako pierwsza opiekunka, do tej pory dawała sobie radę sama. I takie czekanie nie jest fajne. Choć, muszę przyznać nudzić się też nie można. Dziś z siostrzenicą byłam na gimnastyce dla seniorów, którą prowadzi, jutro też mnie zabiera. Jej mąż oprowadził mnie po ich muzeum (dziś zamknięte, miałam zwiedzanie tylko z nim). Dobrą stroną tej sytuacji jest to, że muszę ciągle słuchać i rozmawiać po niemiecku, jest wprawdzie słaby, ale to zmusza do skupienia i czegoś się uczę. Drugi pozytyw to ten, że teraz jestem z firmą, to może nie zostanę na lodzie, jak ostatnio...
26 lutego 2018 20:15 / 3 osobom podoba się ten post
A internet został podłączony dziś- czyli w tydzień od rozmowy w sprawie tej pracy.
26 lutego 2018 20:19 / 6 osobom podoba się ten post
Werska

A ja niby pracuję i nie pracuję. Przyjechałam w niedzielę i okazało się, że babcia w szpitalu. O tym mi ni powiedziano. Miała wyjść teraz, i na razie ciśnienie jej skacze i nie wypuszczają. Jestem u siostrzenicy- jak piąte koło u wozu. Są mili, codziennie jeździmy do szpitala. Pdp sympatyczna. Ale co dalej będzie, nie wiem. Jestem tu jako pierwsza opiekunka, do tej pory dawała sobie radę sama. I takie czekanie nie jest fajne. Choć, muszę przyznać nudzić się też nie można. Dziś z siostrzenicą byłam na gimnastyce dla seniorów, którą prowadzi, jutro też mnie zabiera. Jej mąż oprowadził mnie po ich muzeum (dziś zamknięte, miałam zwiedzanie tylko z nim). Dobrą stroną tej sytuacji jest to, że muszę ciągle słuchać i rozmawiać po niemiecku, jest wprawdzie słaby, ale to zmusza do skupienia i czegoś się uczę. Drugi pozytyw to ten, że teraz jestem z firmą, to może nie zostanę na lodzie, jak ostatnio...

Takie sytuacje trafiają sie często.Masz okazję trochę poznać rodzinę i miejsce gdzie jesteś.Nie musisz sie też zaraz rzucać ze szmata do sprzątania.Jednak masz czas na to aby przygotować sobie sztele tak jak to tobie pasuje.Możesz tez zgłosić braki jakie wystepuja w chemii do domu,sprawdzić czy masz zapas rękawiczek,płynu do dezynfekcji rąk itp.Rodzina bedzie miała czas na uzupełnienie.Pracujesz z firmą i rodzina cie zaakceptowała więc nie ma sie czym martwić.Oczywiście zamelduj firmie jaki jest stan rzeczy
26 lutego 2018 20:35 / 9 osobom podoba się ten post
ORIM

Takie sytuacje trafiają sie często.Masz okazję trochę poznać rodzinę i miejsce gdzie jesteś.Nie musisz sie też zaraz rzucać ze szmata do sprzątania.Jednak masz czas na to aby przygotować sobie sztele tak jak to tobie pasuje.Możesz tez zgłosić braki jakie wystepuja w chemii do domu,sprawdzić czy masz zapas rękawiczek,płynu do dezynfekcji rąk itp.Rodzina bedzie miała czas na uzupełnienie.Pracujesz z firmą i rodzina cie zaakceptowała więc nie ma sie czym martwić.Oczywiście zamelduj firmie jaki jest stan rzeczy

Tylko, że jestem teraz w domu siotrzenicy, nie u Pdp. Ale wczoraj- byłyśmy tam jakiś czas- stwierdziłam, że jest za zimno, zwłaszcza w moim pokoju. I dziś tam byłam z mężem siotrzenicy i okazało się, że był problem z wodą. Zapoznał mnie z sąsidami (to są takie malutkie domy- bliźniaki) i poprosił o ewentualną pomoc przy piecu, jeśli coś będzie nie tak.
W firmie o tym dziś mówiłam i jutro, po wizycie w szpitalu też zadzwonię, poinformuję, czy coś się zmieniło.
Dziewczyny pisały o różnych powitaniach w domach Pdp. U mnie w pokoju stoi koszyk ze słodyczami, woda, paluszki. W łazience środki higieniczne. Pdp mnie zaakceptowała, jest sympatyczna. I gadatliwa, może to męczące, ale w moim przypadku, kiedy język znam słabo to wymusza na mnie intensywniejszą naukę.
Oby jak najszybciej u niej się unormowało.
26 lutego 2018 20:41 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Tylko, że jestem teraz w domu siotrzenicy, nie u Pdp. Ale wczoraj- byłyśmy tam jakiś czas- stwierdziłam, że jest za zimno, zwłaszcza w moim pokoju. I dziś tam byłam z mężem siotrzenicy i okazało się, że był problem z wodą. Zapoznał mnie z sąsidami (to są takie malutkie domy- bliźniaki) i poprosił o ewentualną pomoc przy piecu, jeśli coś będzie nie tak.
W firmie o tym dziś mówiłam i jutro, po wizycie w szpitalu też zadzwonię, poinformuję, czy coś się zmieniło.
Dziewczyny pisały o różnych powitaniach w domach Pdp. U mnie w pokoju stoi koszyk ze słodyczami, woda, paluszki. W łazience środki higieniczne. Pdp mnie zaakceptowała, jest sympatyczna. I gadatliwa, może to męczące, ale w moim przypadku, kiedy język znam słabo to wymusza na mnie intensywniejszą naukę.
Oby jak najszybciej u niej się unormowało.

powodzenia
28 lutego 2018 21:27 / 16 osobom podoba się ten post
Minął miesiąc od momentu jak tutaj przyjechałam. Nawet nie wiem kiedy i jak ten czas przeleciał. Jestem ponownie w przepięknym Coburgu. Tym razem u przesympatycznego pana. Mój pdp, choć szczerze mówiąc to słowo absolutnie do niego nie pasuje, jest emerytowanym dyrektorem dużej firmy, inżynierem z zawodu, podróżnikiem z zamiłowania. Po prostu klasa sama w sobie. Inteligentny, grzeczny i po prostu zwyczajnie sympatyczny. Lubię go, a on mnie i to chyba jest najważniejsze w tej pracy. Po mojej jędzy ze Stade aż się wierzyć nie chce, że takie stelle też są. Podoba mi się tutaj prawie wszystko. Szkoda, że za miesiąc już stąd wyjeżdżam ale po prostu muszę. Dziadek jeszcze dzisiaj się ze mną przekomarzał, że tak w ogóle to po co ja do tego domu tak chcę jechać? Nie mam męża, a dzieci już są dorosłe. Lepiej bym zrobiła gdybym z nim została. No pewnie. Mam nadzieję, że moja następczyni nie zepsuje tego miejsca. Oby nie trafiła się wariatka, która będzie świętsza od papieża. Jak do tej pory pan dyrektor pierwszą panią spławił bo nie spełniała jego oczekiwań, a firma zamilkła. Patrząc na niego aż trudno uwierzyć, że można mieć tyle sił witalnych w wieku 92-dwóch lat. Jest super. Piękne miejsce, sympatyczny pdp, mało pracy. Pierwszy raz jestem w miejscu gdzie nie muszę sprzątać, prać, prasować, robić zakupów ani gotować. Pytanie co ja właściwie tutaj robię? Generalnie to dotrzymuję towarzystwa, podaję i sprzątam ze stołu. No i jak nie lubić pracy opiekunki?
28 lutego 2018 21:39 / 1 osobie podoba się ten post
Ale potem tu wracasz?
28 lutego 2018 21:40 / 1 osobie podoba się ten post
Alina

Minął miesiąc od momentu jak tutaj przyjechałam. Nawet nie wiem kiedy i jak ten czas przeleciał. Jestem ponownie w przepięknym Coburgu. Tym razem u przesympatycznego pana. Mój pdp, choć szczerze mówiąc to słowo absolutnie do niego nie pasuje, jest emerytowanym dyrektorem dużej firmy, inżynierem z zawodu, podróżnikiem z zamiłowania. Po prostu klasa sama w sobie. Inteligentny, grzeczny i po prostu zwyczajnie sympatyczny. Lubię go, a on mnie i to chyba jest najważniejsze w tej pracy. Po mojej jędzy ze Stade aż się wierzyć nie chce, że takie stelle też są. Podoba mi się tutaj prawie wszystko. Szkoda, że za miesiąc już stąd wyjeżdżam ale po prostu muszę. Dziadek jeszcze dzisiaj się ze mną przekomarzał, że tak w ogóle to po co ja do tego domu tak chcę jechać? Nie mam męża, a dzieci już są dorosłe. Lepiej bym zrobiła gdybym z nim została. No pewnie. Mam nadzieję, że moja następczyni nie zepsuje tego miejsca. Oby nie trafiła się wariatka, która będzie świętsza od papieża. Jak do tej pory pan dyrektor pierwszą panią spławił bo nie spełniała jego oczekiwań, a firma zamilkła. Patrząc na niego aż trudno uwierzyć, że można mieć tyle sił witalnych w wieku 92-dwóch lat. Jest super. Piękne miejsce, sympatyczny pdp, mało pracy. Pierwszy raz jestem w miejscu gdzie nie muszę sprzątać, prać, prasować, robić zakupów ani gotować. Pytanie co ja właściwie tutaj robię? Generalnie to dotrzymuję towarzystwa, podaję i sprzątam ze stołu. No i jak nie lubić pracy opiekunki?

Super. Szkoda,że musisz szybciej zjechac, bo z tego co sie zorientowałąm, Ty jesteś długodystnastowiec:) Żałuje,że nie znam tak dobrze niemieckiego:(, bo marzy mi sie takie miejsce.....
28 lutego 2018 22:00 / 4 osobom podoba się ten post
Werska

Ale potem tu wracasz?

Chciałabym ale zobaczymy co życie pokaże.
28 lutego 2018 22:02 / 5 osobom podoba się ten post
Taka sytuacja u mnie dzisiaj się była...
Wnuczka pdp mówiła mi wczoraj, że o 15.00 zabiera babcię do siebie ( mieszka obok ) na urodziny synka (2 latka). Ok, nie robię dla niej kawy w takim razie, wypiję sama. Obudziłam ją 10 minut wcześniej, przebrałam i mówię, że przyjdzie E. i ją zabierze. Czekamy. Widziałam, jak przyjechali rodzice E., ciotka i kuzynka oraz koleżanka albo cholera wie... może też jakaś kuzynka. Pies z kulawą nogą nie przyszedł. O 16.40 zrobiłam kawę, dałam ciasto i takie to były urodziny. Teraz tak myślę... może ja powinnam ją zaprowadzić tam czy co? Ale, kurde, powiedziała, że przyjdzie. Jaja jakieś przedwielkanocne.
28 lutego 2018 22:04 / 1 osobie podoba się ten post
ryba

Super.:brawo1: Szkoda,że musisz szybciej zjechac, bo z tego co sie zorientowałąm, Ty jesteś długodystnastowiec:) Żałuje,że nie znam tak dobrze niemieckiego:(, bo marzy mi sie takie miejsce.....:randka3:

E tam! Wszystkiego można się nauczyć...niemieckiego też. A czy ja mówię aż tak dobrze po niemiecku? Powiedziałabym, że jest to sprawa dyskusyjna. Kaleczę i to mnie wkurza ale na wymogi pana dyrektora wystarcza. Czy ja nie powinnam pisać czasem Pan Dyrektor zamiast pan dyrektor. Mam problem w tym momencie z małą i dużą literą.