Na wyjeździe 41

14 maja 2018 14:46 / 2 osobom podoba się ten post
Ok, forumówka na dzisiaj załatwiona i ide sobie dalej. Dobrego dnia czytelnikom i pisarzom
15 maja 2018 07:35 / 8 osobom podoba się ten post
Dzień dobry dla Was , dla mnie strasznie długa noc nareszcie się skończyła, nie będę pisać w poskarżyjkach bo i skarżyć się nie ma na co, ot po prostu taka praca raz na wozie raz pod wozem. Piszę bo Wy zrozumiecie temat. Przez dwa dni tak jak się domyślałam AL się przyczaił , ale od wczoraj zmienił schorowanego człowieka w osobę straszną , zagubioną , agresywną i kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Leki na Parkinsona działają bez zarzutu co w tej sytucji nie pomaga bo dziadek lata jak fryga z charakterystycznym dreptaniem w miejscu i przechylony do przodu , brak równowagi powoduje że upada i wstaje mimo to gna dalej. Wygląda to groteskowo i strasznie , nic nie działa ani tłumaczenie , uspakajanie , jedzenie , picie , kąpiel no nic. Dociągneliśmy do rana i wreszcie padł , ja bym wezwała pogotowie już o 3 gdybym była tutaj sama , ale nie jestem, żona rozpacza i żyje nadzieją jak współuzależniona żona alkoholika myśląca że to minie. Ja wiem że będzie tylko gorzej ale ją rozumiem mają tylko siebie, to był cudowny mądry człowiek i dla bliskich pogodzenie się z faktem że pomimo że żyje to go już tak naprawdę tu nie ma, jest zwyczajnie i po ludzku trudne. Słyszę jak płacze i nie mogę jej pomóc , bardzo mi przykro. Pewnie wrócimy do tematu Kliniki psychiatrycznej jak emocje trochę opadną. Wiem że wiele z was myśli że nie jestem asertywna, powinnam zjechać , nie angażować się , że to tylko praca , ale z drugiej strony wybierając ten zawód bierzemy ''przypadki'' z całym dobrodziejstwem inwentarza i wiem że zostawiając ich zrobiłabym coś wbrew sobie , coś co długo spędzałoby mi sen z powiek. Na pewno coś wymyślę, a za chwilę dzwonię do zmiennika i wszystko opowiem, on też musi podjąć decyzję.
15 maja 2018 08:22 / 3 osobom podoba się ten post
Evvex

Dzień dobry dla Was , dla mnie strasznie długa noc nareszcie się skończyła, nie będę pisać w poskarżyjkach bo i skarżyć się nie ma na co, ot po prostu taka praca raz na wozie raz pod wozem. Piszę bo Wy zrozumiecie temat. Przez dwa dni tak jak się domyślałam AL się przyczaił , ale od wczoraj zmienił schorowanego człowieka w osobę straszną , zagubioną , agresywną i kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Leki na Parkinsona działają bez zarzutu co w tej sytucji nie pomaga bo dziadek lata jak fryga z charakterystycznym dreptaniem w miejscu i przechylony do przodu , brak równowagi powoduje że upada i wstaje mimo to gna dalej. Wygląda to groteskowo i strasznie , nic nie działa ani tłumaczenie , uspakajanie , jedzenie , picie , kąpiel no nic. Dociągneliśmy do rana i wreszcie padł , ja bym wezwała pogotowie już o 3 gdybym była tutaj sama , ale nie jestem, żona rozpacza i żyje nadzieją jak współuzależniona żona alkoholika myśląca że to minie. Ja wiem że będzie tylko gorzej ale ją rozumiem mają tylko siebie, to był cudowny mądry człowiek i dla bliskich pogodzenie się z faktem że pomimo że żyje to go już tak naprawdę tu nie ma, jest zwyczajnie i po ludzku trudne. Słyszę jak płacze i nie mogę jej pomóc , bardzo mi przykro. Pewnie wrócimy do tematu Kliniki psychiatrycznej jak emocje trochę opadną. Wiem że wiele z was myśli że nie jestem asertywna, powinnam zjechać , nie angażować się , że to tylko praca , ale z drugiej strony wybierając ten zawód bierzemy ''przypadki'' z całym dobrodziejstwem inwentarza i wiem że zostawiając ich zrobiłabym coś wbrew sobie , coś co długo spędzałoby mi sen z powiek. Na pewno coś wymyślę, a za chwilę dzwonię do zmiennika i wszystko opowiem, on też musi podjąć decyzję.

Ja Cię jak najbardziej rozumiem. W 99% nie przywiązuje się do pdp. Ale miałam przypadek babci, która była przeuroczą osobą. Miala parkinsona po pewnym czasie doszedł do tego Al i z kochanej, towarzyskiej i roześmianej osoby zrobił sie mega potworek ( o ile mogę użyć takiego słowa). Rodzinie było bardzo trudno sie z tym pogodzic i w tym jednym jedynym przypadku tez bylo mi ciężko ich zostawić i na swoj sposób gdzieś tą sytuację przeżywałam
15 maja 2018 10:19 / 5 osobom podoba się ten post
Evvex

Dzień dobry dla Was , dla mnie strasznie długa noc nareszcie się skończyła, nie będę pisać w poskarżyjkach bo i skarżyć się nie ma na co, ot po prostu taka praca raz na wozie raz pod wozem. Piszę bo Wy zrozumiecie temat. Przez dwa dni tak jak się domyślałam AL się przyczaił , ale od wczoraj zmienił schorowanego człowieka w osobę straszną , zagubioną , agresywną i kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Leki na Parkinsona działają bez zarzutu co w tej sytucji nie pomaga bo dziadek lata jak fryga z charakterystycznym dreptaniem w miejscu i przechylony do przodu , brak równowagi powoduje że upada i wstaje mimo to gna dalej. Wygląda to groteskowo i strasznie , nic nie działa ani tłumaczenie , uspakajanie , jedzenie , picie , kąpiel no nic. Dociągneliśmy do rana i wreszcie padł , ja bym wezwała pogotowie już o 3 gdybym była tutaj sama , ale nie jestem, żona rozpacza i żyje nadzieją jak współuzależniona żona alkoholika myśląca że to minie. Ja wiem że będzie tylko gorzej ale ją rozumiem mają tylko siebie, to był cudowny mądry człowiek i dla bliskich pogodzenie się z faktem że pomimo że żyje to go już tak naprawdę tu nie ma, jest zwyczajnie i po ludzku trudne. Słyszę jak płacze i nie mogę jej pomóc , bardzo mi przykro. Pewnie wrócimy do tematu Kliniki psychiatrycznej jak emocje trochę opadną. Wiem że wiele z was myśli że nie jestem asertywna, powinnam zjechać , nie angażować się , że to tylko praca , ale z drugiej strony wybierając ten zawód bierzemy ''przypadki'' z całym dobrodziejstwem inwentarza i wiem że zostawiając ich zrobiłabym coś wbrew sobie , coś co długo spędzałoby mi sen z powiek. Na pewno coś wymyślę, a za chwilę dzwonię do zmiennika i wszystko opowiem, on też musi podjąć decyzję.

Parkinson plus choroby otępienne to trudny zestaw. Nawet jak się da jako tako nad tym zapanować, to co jakiś czas będą "porywy" i trudno przewidzieć częstotliwość ich występowania. Może żona pdp w końcu pogodzi się z tym, że w domu już dłużej nie będzie możliwa opieka nad dziadkiem. Twojej decyzji nie będę oceniać , jesteś świadoma tego co robisz, a poczucie odpowiedzialności to w tych czasach rzadka cecha. Mogę Ci jedynie napisać ,żebyś dbała o siebie i mam nadzieję, że problem niedługo się rozwiąże.
15 maja 2018 11:24 / 1 osobie podoba się ten post
Evvex

Dzień dobry dla Was , dla mnie strasznie długa noc nareszcie się skończyła, nie będę pisać w poskarżyjkach bo i skarżyć się nie ma na co, ot po prostu taka praca raz na wozie raz pod wozem. Piszę bo Wy zrozumiecie temat. Przez dwa dni tak jak się domyślałam AL się przyczaił , ale od wczoraj zmienił schorowanego człowieka w osobę straszną , zagubioną , agresywną i kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Leki na Parkinsona działają bez zarzutu co w tej sytucji nie pomaga bo dziadek lata jak fryga z charakterystycznym dreptaniem w miejscu i przechylony do przodu , brak równowagi powoduje że upada i wstaje mimo to gna dalej. Wygląda to groteskowo i strasznie , nic nie działa ani tłumaczenie , uspakajanie , jedzenie , picie , kąpiel no nic. Dociągneliśmy do rana i wreszcie padł , ja bym wezwała pogotowie już o 3 gdybym była tutaj sama , ale nie jestem, żona rozpacza i żyje nadzieją jak współuzależniona żona alkoholika myśląca że to minie. Ja wiem że będzie tylko gorzej ale ją rozumiem mają tylko siebie, to był cudowny mądry człowiek i dla bliskich pogodzenie się z faktem że pomimo że żyje to go już tak naprawdę tu nie ma, jest zwyczajnie i po ludzku trudne. Słyszę jak płacze i nie mogę jej pomóc , bardzo mi przykro. Pewnie wrócimy do tematu Kliniki psychiatrycznej jak emocje trochę opadną. Wiem że wiele z was myśli że nie jestem asertywna, powinnam zjechać , nie angażować się , że to tylko praca , ale z drugiej strony wybierając ten zawód bierzemy ''przypadki'' z całym dobrodziejstwem inwentarza i wiem że zostawiając ich zrobiłabym coś wbrew sobie , coś co długo spędzałoby mi sen z powiek. Na pewno coś wymyślę, a za chwilę dzwonię do zmiennika i wszystko opowiem, on też musi podjąć decyzję.

Twoje doświadczenie i podejście przypomina mi rodzinne zaangażowanie w niesienie pomocy choremu.  Dla mnie to zlecenie jest za trudne i rzeczywiście bym wróciła do domu. Życzę ci cierpliwości.
15 maja 2018 14:45 / 4 osobom podoba się ten post
Dziękuję za komentarze , właśnie połknęłam obiad, poprawiłam lodami Salz-Caramel i idę dalej spać . Pani żona zatrudniła pana od spacerów ( normalnie przychodzi na 2h) dzisiaj zostanie do 20, dam radę odespać i się trochę zregenerować. Dziadek wstał o 11 jak młody Bóg nieświadomy tego co było w nocy , zachwycił się moją urodą ( balkony pod oczami ) pochwalił wybór sukienki (koszula nocna) z troską w głosie zapytał czemu nie idziemy razem na spacer? boli cię coś dziecko? I podreptał na dół zawiedziony. Rozmawiałam ze Zmiennikiem bardzo fajny człowiek , powiedział że mimo wszystko przyjedzie , ty powinnaś już wracać, mnie będzie łatwiej twardo postawić sprawę , jezeli tak dalej będzie to będzie musiała szybciej pomyśleć co dalej , albo zatrudnić jeszcze jedną osobę na 24h. Jestem spokojniejsza .
15 maja 2018 19:58 / 2 osobom podoba się ten post
Ta ostatnia możliwość to dobry pomysł. Praca w duecie się sprawdza o ile osoby do opieki są zgrane.
16 maja 2018 09:30 / 4 osobom podoba się ten post
Dzień dobry dla Was Noc dłuuuga i upłynęła na wędrówce z góry na dół, przymierzaniu butów i bajkowych opowieściach , ale wygadam się od początku . Wieczorem żona dostała odpowiedż z Hanoweru , że i owszem przyjmą go ale musi mieć ustawione leki , oni muszą mieć na względzie dobro pozostałych pensjonariuszy i w takich sytuacjach odsyłają chorego do szpitala psychiatrycznego na ustawienie leków. Tak więc lepiej będzie dla wszystkich jak pójdzie teraz do kliniki i już zaopatrzony przyjedzie do nich. Rodzinny lekarz umywa ręce już od dawna , psychiatra który prywatnie prowadzi dziadka jest na urlopie do 25. Sugerowałam żebyśmy pojechały dzisiaj do Merxhausen tam mają oddział z naprawdę dobrymi specjalistami (płacz) albo niech tam chociaż zadzwoni ( płacz) no i się wściekłam i wygarnęłam, sama pani potrzebuje pomocy, bo już z daleka widać u pani depresje i podbieranie dziadkowi Frisium sprawy nie załatwi. Za chwilę oboje wylądujecie na oddziale i wszystko szlag trafi , nie ma takich pieniędzy żeby opiekun mógł sobie kupić zdrowie i siłę po nieprzespanych nocach. Dzwoni ciekawe co wydzwoni , pani sprzątająca zabawia dziadka , potem kolej na pana od spacerów a ja do 20 mam wolne , idę wypić herbatkę z melisy na taras, popatrzeć na słońce i dobranoc. Jutro o 17 mam zmianę i piątek na wprowadzenie i pakowanie o 23 kierunek Łódż und das was.
16 maja 2018 11:39 / 1 osobie podoba się ten post
Evvex

Dzień dobry dla Was:hejka1: Noc dłuuuga i upłynęła na wędrówce z góry na dół, przymierzaniu butów i bajkowych opowieściach , ale wygadam się od początku . Wieczorem żona dostała odpowiedż z Hanoweru , że i owszem przyjmą go ale musi mieć ustawione leki , oni muszą mieć na względzie dobro pozostałych pensjonariuszy i w takich sytuacjach odsyłają chorego do szpitala psychiatrycznego na ustawienie leków. Tak więc lepiej będzie dla wszystkich jak pójdzie teraz do kliniki i już zaopatrzony przyjedzie do nich. Rodzinny lekarz umywa ręce już od dawna , psychiatra który prywatnie prowadzi dziadka jest na urlopie do 25. Sugerowałam żebyśmy pojechały dzisiaj do Merxhausen tam mają oddział z naprawdę dobrymi specjalistami (płacz) albo niech tam chociaż zadzwoni ( płacz) no i się wściekłam i wygarnęłam, sama pani potrzebuje pomocy, bo już z daleka widać u pani depresje i podbieranie dziadkowi Frisium sprawy nie załatwi. Za chwilę oboje wylądujecie na oddziale i wszystko szlag trafi , nie ma takich pieniędzy żeby opiekun mógł sobie kupić zdrowie i siłę po nieprzespanych nocach. Dzwoni ciekawe co wydzwoni , pani sprzątająca zabawia dziadka , potem kolej na pana od spacerów a ja do 20 mam wolne , idę wypić herbatkę z melisy na taras, popatrzeć na słońce i dobranoc. Jutro o 17 mam zmianę i piątek na wprowadzenie i pakowanie o 23 kierunek Łódż und das was.

Czlowiek wycienczony nockami i zmartwieniami tyz moze dostac do glowy,trza wam odsapnac ale jak??? Zycze zeby pdp zabrali do szpitala,zeby leki zadzialaly i niech sie nim zajma sluzby heimowe. Zona odpocznie,bedzie miala wiecej dystansu,przemysli w spokoju a teraz to tam macie wsio na goraco i na wariackich papierach. Pewnie nawet nie ma kiedy klapnac i sie zastanowic co robic dalej. Dzieki Bogu,ze ty tam masz tak,ze mozesz odespac
16 maja 2018 15:02 / 3 osobom podoba się ten post
Zofija

Myślę, że wcale nie będą lżejsze:-) Ja znam taką jedną odmianę pierogów, które są delikatniejsze. Są to parowane pierogi z jagodami, które robię w jagodowym sezonie......... mniam, mniam:piecze ciasteczka:

Pierogi z owocami są najlepsze po ruskich. W domu robię z truskawkami na słodko.
Dziadzio lubi z mięsem więc zrobiłam mięsne ale były za cięzkie. 2 dni źle się czułam.
16 maja 2018 15:09 / 1 osobie podoba się ten post
Evvex

Dzień dobry dla Was , dla mnie strasznie długa noc nareszcie się skończyła, nie będę pisać w poskarżyjkach bo i skarżyć się nie ma na co, ot po prostu taka praca raz na wozie raz pod wozem. Piszę bo Wy zrozumiecie temat. Przez dwa dni tak jak się domyślałam AL się przyczaił , ale od wczoraj zmienił schorowanego człowieka w osobę straszną , zagubioną , agresywną i kompletnie oderwaną od rzeczywistości. Leki na Parkinsona działają bez zarzutu co w tej sytucji nie pomaga bo dziadek lata jak fryga z charakterystycznym dreptaniem w miejscu i przechylony do przodu , brak równowagi powoduje że upada i wstaje mimo to gna dalej. Wygląda to groteskowo i strasznie , nic nie działa ani tłumaczenie , uspakajanie , jedzenie , picie , kąpiel no nic. Dociągneliśmy do rana i wreszcie padł , ja bym wezwała pogotowie już o 3 gdybym była tutaj sama , ale nie jestem, żona rozpacza i żyje nadzieją jak współuzależniona żona alkoholika myśląca że to minie. Ja wiem że będzie tylko gorzej ale ją rozumiem mają tylko siebie, to był cudowny mądry człowiek i dla bliskich pogodzenie się z faktem że pomimo że żyje to go już tak naprawdę tu nie ma, jest zwyczajnie i po ludzku trudne. Słyszę jak płacze i nie mogę jej pomóc , bardzo mi przykro. Pewnie wrócimy do tematu Kliniki psychiatrycznej jak emocje trochę opadną. Wiem że wiele z was myśli że nie jestem asertywna, powinnam zjechać , nie angażować się , że to tylko praca , ale z drugiej strony wybierając ten zawód bierzemy ''przypadki'' z całym dobrodziejstwem inwentarza i wiem że zostawiając ich zrobiłabym coś wbrew sobie , coś co długo spędzałoby mi sen z powiek. Na pewno coś wymyślę, a za chwilę dzwonię do zmiennika i wszystko opowiem, on też musi podjąć decyzję.

Przechodzicie prawdziwą gehennę.
16 maja 2018 19:58 / 4 osobom podoba się ten post
U mnie burza szaleje. Wrzucę pdp do łóżka ,sama do wanny i pod kołderkę tez
16 maja 2018 20:14 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Myślę, że wcale nie będą lżejsze:-) Ja znam taką jedną odmianę pierogów, które są delikatniejsze. Są to parowane pierogi z jagodami, które robię w jagodowym sezonie......... mniam, mniam:piecze ciasteczka:

Sezon sie zbliża - proszę o przepis 
16 maja 2018 21:48 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko

Sezon sie zbliża - proszę o przepis :serce:

Takiego dokładnego przepisu nie mam, robię na czuja. Wyniosłam tę sztukę z domu rodzinnego, od mamusi.
Ciasto na pierogi zagniatam z mlekiem, cukrem (niewiele) i z drożdżami. 
Jagody płuczę na sicie lekko opruszam mąką i nakładam do wyciętych szklanką krążków ciasta. Wsypuję troszkę cukru i zaklejam. Moje sklejanie pierogów polega na zrobieniu warkoczyka na złoczeniu ciasta .
Szeroki garnek z wodą zawiązuję sciereczką. Kiedy woda się zagotuje, układam pierogi na ściereczce, nakrywam metalową miską i gotuję je ok. 5 min.
Są puszyste, bialutkie, leciutkie i pyszniutkie.

 
16 maja 2018 21:51 / 2 osobom podoba się ten post
Jestem już spakowana i gotowa do podróży. Jutro jeszcze spotkam się z szefową na ostateczną rozmowę i wyjeżdżam na zasłużony "urlop". Teraz piszę dobranoc, bo chcę się wyspać przed podróżą. Do napisania z domu.